Po pierwsze nie zrozumiałeś metafory. A po drugie nie rozumiesz pętli logicznej.
Jeśli Bóg faktycznie jest wszechmocny, to może wszystko: może stworzyć wszystko i podnieść wszystko. Czy może zatem stworzyć głaz tak wielki i ciężki, że sam go nie podniesie? Jeśli może - to nie jest wszechmocny, bo go nie może podnieść. Jeśli nie może - nie jest wszechmocny. Nie ma znaczenia czy mówimy tu o skali kosmicznej miliardów galaktyk i woli, czy o skali ziemskiej, zwykłych kamieniach i fizycznym ich podnoszeniu. To jest pętla bez wyjścia.
Na tej samej zasadzie odbywa się paradoks wolnej woli i raju. Skoro zostaliśmy stworzeni na wizerunek Boga i posiadaliśmy wolą wolę, ale nie wiedzieliśmy czym jest zło (grzech), to jednak nie można mówić o wolnej woli, ponieważ to jak tłumaczenie niewidomej od urodzenia osobie koncepcji koloru. Nie da się. Ale zostaliśmy obdarowani ciekawością. W takiej sytuacji nie da się powiedzieć, że sprzeciwiliśmy się Bogu, ponieważ nie mając wiedzy czym jest nieposłuszeństwo nie bylibyśmy w stanie go dokonać, a zostaliśmy przymuszeni przez Boga do zaspokojenia ciekawości. Zjedzenie jabłka było zatem zaplanowanym celem bożym: zaspokojeniem podarowanej nam przez Niego ciekawości, bez możliwości sprzeciwu, bowiem nieposłuszeństwo jest grzechem, którego na tym etapie nie znaliśmy.
Drugą pułapką logiczną jest Szatan - ledwie upadły anioł, zakradł się do ogrodu stworzonego i strzeżonego przez wszechmocnego i wszechwiedzącego Boga? Jedyną odpowiedzią jest: został tam wpuszczony. No chyba, że przyjmiemy paradygmat, że faktycznie szatan ukrył się przed Bogiem i go oszukał, ale to by z automatu znaczyło, że Bóg jednak nie jest ani wszechmocny i ani wszechwiedzący.