Poczucie straty pomimo ... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Poczucie straty pomimo ...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 299 ]

196

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

W związku powinno być tak, że partner wyżej ceni swojego ukochanego niż siebie, inaczej tak jak widzisz na przykładzie panna pluje Ci w twarz... a żeby coś takiego napisać to albo bardzo ją skrzywdziłeś albo jest zimną suką.

Myślę, że gorzej nawet.Ostatecznie można być zimną suką z klasą, dziewucha rzuciła tak z premedytacją by właśnie poznęcać się nad czyimś samopoczuciem. Możliwe, że wyczuła, że właśnie taki tekst zaboli adresata (o ile po prostu nie paple bez namysłu), stąd też wydaje mi się że poczucie własnej wartości to coś co warto zrewidować od czasu do czasu...

Zobacz podobne tematy :

197 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-05 09:31:33)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Moja Ex widzę, że już aktywnie schodzi się ze swoim Ex. I teraz poczucie własnej wartości mówi, szkoda że nie jestem tak niskie żeby niezależnie co się wydarzy walczyć.

Laska potraktowała go jak szmatę, pluła na niego... a on pytał czy to deszcz... co znaczy chęć powrotu do dobrobytu.

Chociaż patrząc na to z boku, dla niego to wszystko co dla mnie jest niczym specjalnym powodowało że ona jest ta wyjątkowa. Mieszkanie, samochód itp, on nie ma nic. Jak go wywaliła zamieszkał w pokoiku, nie ma samochodu. Dzięki jej rodzicom zawsze oboje wszystko mieli. Więc On docenia ją, tam gdzie ja stawiałem warunki i mówiłem ja nie jestem w związku z rodzicami tylko z Tobą, on spokojnie to akceptuje i do tego taki milutki dla teściów.

198

Odp: Poczucie straty pomimo ...

John
po co interesujesz się swoją EX? Ex to ex, zamykamy te drzwi smile

199

Odp: Poczucie straty pomimo ...
mallwusia napisał/a:

John
po co interesujesz się swoją EX? Ex to ex, zamykamy te drzwi smile

FB mnie uraczył od niego z walla, ale już wyłączyłem.

200 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-04-05 09:43:59)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

W związku powinno być tak, że partner wyżej ceni swojego ukochanego niż siebie, inaczej tak jak widzisz na przykładzie panna pluje Ci w twarz... a żeby coś takiego napisać to albo bardzo ją skrzywdziłeś albo jest zimną suką.

Myślę, że gorzej nawet.Ostatecznie można być zimną suką z klasą, dziewucha rzuciła tak z premedytacją by właśnie poznęcać się nad czyimś samopoczuciem. Możliwe, że wyczuła, że właśnie taki tekst zaboli adresata (o ile po prostu nie paple bez namysłu), stąd też wydaje mi się że poczucie własnej wartości to coś co warto zrewidować od czasu do czasu...

Masz rację. Ten związek spowodował, że moja samoocena uległa zmianie. Uświadomiłem to sobie po czasie.
To nie jest tak, że dawałem sobą pomiatać, ale liczyłem się z jej zdaniem (co uważam za zupełnie normalne w zdrowym związku).
Żadnej krzywdy jej nie zrobiłem. Wręcz przeciwnie - mogła na mnie liczyć. A że, nie doceniała to już inna sprawa.
Napisałem do niej bo chciałem się pożegnać z klasą a ten jej tekst był typową dla niej złośliwością - niczym więcej.
Paradoksalnie, jej ostatnie słowa, pomogły mi "zamknąć drzwi" na zawsze bo straciłem do niej okruchy szacunku które tam gdzieś jeszcze miałem.
Napisałem jej to z prośbą żeby już nie odpisywała. Oczywiście, zrobiła to, ale nawet nie chciało mi się czytać smile

201

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:
trx napisał/a:

W związku powinno być tak, że partner wyżej ceni swojego ukochanego niż siebie, inaczej tak jak widzisz na przykładzie panna pluje Ci w twarz... a żeby coś takiego napisać to albo bardzo ją skrzywdziłeś albo jest zimną suką.

Myślę, że gorzej nawet.Ostatecznie można być zimną suką z klasą, dziewucha rzuciła tak z premedytacją by właśnie poznęcać się nad czyimś samopoczuciem. Możliwe, że wyczuła, że właśnie taki tekst zaboli adresata (o ile po prostu nie paple bez namysłu), stąd też wydaje mi się że poczucie własnej wartości to coś co warto zrewidować od czasu do czasu...

Masz rację. Ten związek spowodował, że moja samoocena uległa zmianie. Uświadomiłem to sobie po czasie.
To nie jest tak, że dawałem sobą pomiatać, ale liczyłem się z jej zdaniem (co uważam za zupełnie normalne w zdrowym związku).
Żadnej krzywdy jej nie zrobiłem. Wręcz przeciwnie - mogła na mnie liczyć. A że, nie doceniała to już inna sprawa.
Napisałem do niej bo chciałem się pożegnać z klasą a ten jej tekst był typową dla niej złośliwością - niczym więcej.
Paradoksalnie, jej ostatnie słowa, pomogły mi "zamknąć drzwi" na zawsze bo straciłem do niej okruchy szacunku które tam gdzieś jeszcze miałem.
Napisałem jej to z prośbą żeby już nie odpisywała. Oczywiście, zrobiła to, ale nawet nie chciało mi się czytać smile

Widok mojej Ex z jej Ex na wspólnej kolacji u niej w domu z dopiskiem "Miły wieczór z moim <3" też jakby mnie ktoś szpadlem w tył głowy.

202

Odp: Poczucie straty pomimo ...

A przestań John, sam mówiłeś jak go traktowała, chciałbyś być na jego miejscu? Instrument do poprawy samopoczucia.

Hm, przypomniało mi się jak po jednym rozstaniu dzień w dzień przez trzy miesiące czułam się tak szkaradna jak nigdy przedtem. A może to jedyny raz w życiu słusznie, heeee big_smile

203

Odp: Poczucie straty pomimo ...

John po co szpiegujesz ją i jej ex na FB? To najlepszy sposób żeby robić sobie krzywdę...
Wywal ich oboje. Poczujesz ulgę.

204

Odp: Poczucie straty pomimo ...

hej john, ok wszystko rozumiem, ale wg. mnie lepiej byłoby wcale nie zaglądać na stronę internetową Twojej dawnej żony i jej obecnego partnera, można np. zablokować żeby treści nie wyświetlały się. Inaczej byłoby gdybyś to oglądał bez żadnych uczuć, ale jeśli ma to na Ciebie taki wpływ jak piszesz " jakby mnie ktoś szpadlem w tył głowy" to chyba lepiej sobie samemu tego nie robić. Rodzice często są ważnymi osobami w czyimś życiu i moim zdaniem warto zachować dobre relacje z teściami, żeby nie stawiać dziewczyny w stresującej sytuacji np. pomiędzy dwoma skłóconymi stronami z których każda chce czegoś przeciwnego

205

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Masz rację. Ten związek spowodował, że moja samoocena uległa zmianie. Uświadomiłem to sobie po czasie.

Ja tylko teoretyzuję, znaczy zaraz zacznę,  więc się nie denerwuj na mnie jakby co, że próbuję coś Tobie wmawiać big_smile wink

Wydaje mi się, że to nie jest tak do końca, że jakiś zły związek obniża samoocenę, która przecież była super, że wskazówka nagle leci z 20 do 5.
Patrzę  przez pryzmat siebie, a może ten pryzmat do Twojej sytuacji nie pasuje, ale... w moim mniemaniu takie prawdziwe, zdrowe poczucie własnej wartości to właśnie takie, które uodparnia nas na to, co ewentualni "życzliwi" próbują dać nam do zrozumienia na nasz temat. Ba, nawet - w mojej teorii - powinien włączać się sygnał alarmowy gdy jakaś relacja zaczyna wchodzić w konflikt z czymś co jest powiedzmy dobrym obrazem samego siebie...
To naturalne, że to w jakich relacjach jesteśmy kształtuje poczucie własnej wartości, bo jego kształtowanie się to proces ciągły.
Chodzi mi  to, że jak przy lekko (lub nie lekko) toksycznym partnerze zamiast ewakuacji z własnej woli dochodzi do trwania w bólach i pozwolenie by samoocena zjeżdżała sobie po równi pochyłej, to coś na poziomie wyjściowym już z tą samooceną nie do końca grało. Gdzieś może była luka... Gdzieś potrzeba potwierdzenia ze strony tej toksycznej osoby, że jesteśmy lepsi niż gdzieś się nam w skrytości wydaje.

I to się wcale nie wyklucza z tym, że uważasz się za spoko gościa i że nie ma wstydu, żeby do ludzi, bo samoocena to nie jest coś co jest czarne albo białe. To bardzo złożony obraz, na który składa się wiele odcieni, w dodatku nieustannie grający zmiennością. Trochę jak z jabłkiem, które z jednej strony może być bardzo dojrzałe, ale z drugiej jest już dojrzałe nieco mniej i to nie jest tak, że przecież dawałem sobie 10 na 10 i przyszła ta taka owaka i wszystko zepsuła. Gdzieś jest ten kwaśny, niedojrzały obszar, który sprawia, że pozwalamy z siebie niewłaściwym osobom wysysać soki aż do momentu, gdzie zaczyna się sięgać podłogi.

Jeżeli to co napisałam jest kompletnie niezrozumiałe to wcale mnie to nie dziwi.

206

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Namalowałem sobie we własnej głowie jej jakiś obraz.

fuorviatos napisał/a:

Teraz dużo myśle czemu znowu wpakowałem się w to co zawsze

Czas zaprzestać malować, ale obserwować i słuchać uważnie.
A jeszcze inaczej, to najlepiej zastanowić się jak wyłapywać sygnały, które przeczą malowanym obrazom, bo wygląda na to, że na początku jesteśmy mistrzami w wyłapywaniu tych pociągnięć pędzlem, które do obrazka pasują. A potem jest już za późno.



Dodała oczywiście, że jego by tak podle nie potraktowała jak mnie bo go kocha i akceptuje.
Nie mam problemów z własną wartością, ale tym tekstem mi ją nadszarpnęła więc poszło z górki smile

Niepotrzebna złośliwość. Bardzo okrutna zresztą. Może chcę w tym znaleźć coś dobrego, bo swego czasu też zachowałam się nieelegancko, ale być może ona chciała, żebyś szybko się z niej „wyleczył”, i jak sam wspominasz, to zadziałało.

207

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Wróciłem od innego specjalisty, doszliśmy do tego że mam coś co nazywają emocjonalnym uzależnieniem od stresu.

208

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Przydałoby mi się Twoje uzależnienie w mojej robocie wink wink

Jak się z tym czujesz ?

209

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

Przydałoby mi się Twoje uzależnienie w mojej robocie wink wink
Jak się z tym czujesz ?

be careful what you wish for

210 Ostatnio edytowany przez beckett (2019-04-06 21:20:25)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

Wróciłem od innego specjalisty, doszliśmy do tego że mam coś co nazywają emocjonalnym uzależnieniem od stresu.

mi się jednak wydaje, że obaj jesteśmy w sytuacji zwykłego (?) uzależnienia emocjonalnego od eks.
to jak narkotyk. przeglądanie jej walla czy kontakt z nią, to dozowanie tego narkotyku.
wszystko trzeba uciąć.

ale nie chcemy, bo...na coś liczymy. o ile ja mogę jeszcze na coś liczyć (ha.ha.ha.), to na co możesz liczyć Ty? jest już z kimś. to powinien być jasny sygnał nawet dla kogoś, kto jest ogarnięty obsesją miłości.

211

Odp: Poczucie straty pomimo ...
beckett napisał/a:

mi się jednak wydaje, że obaj jesteśmy w sytuacji zwykłego (?) uzależnienia emocjonalnego od eks.

Nie. wink

Coś jest przyczyną uzależnienia się od danej osoby, i to raczej nie to, że ona taka wyjątkowa wink
Ma zespół cech, które pozwalają karmić tę pierwotną potrzebę.

Nie wiem, badań na to nie mam, trochę doświadczenia tylko, ale uważam, że dorośli osobnicy bez jakiejś pierwotnej przyczyny w nich samych nie uzależniają się od innych jednostek ludzkich.

Miłosna obsesja jako termin stosowany dla obsesji, których źródłem jest związek romantyczny lub jego pragnienie jest o tyle niefortunny, że to co się bierze wówczas za "miłość" koło miłości nawet nie stało. Nie czepiam się tylko to dość istotne jest, głównie dla osoby, która tego doświadcza.

212

Odp: Poczucie straty pomimo ...
beckett napisał/a:

mi się jednak wydaje, że obaj jesteśmy w sytuacji zwykłego (?) uzależnienia emocjonalnego od eks.
to jak narkotyk. przeglądanie jej walla czy kontakt z nią, to dozowanie tego narkotyku.
wszystko trzeba uciąć.

ale nie chcemy, bo...na coś liczymy. o ile ja mogę jeszcze na coś liczyć (ha.ha.ha.), to na co możesz liczyć Ty? jest już z kimś. to powinien być jasny sygnał nawet dla kogoś, kto jest ogarnięty obsesją miłości.

Jesteśmy uzależnieni od adrenaliny i kortyzolu (nie zlapałeś paru centymetrów w pasie?). Żyjesz od lat w stresie, ostatni związek dał Ci tyle symulatorów, że teraz zaczynasz mieć głód... nie jest tak że lepiej się czujesz jak ona się odzywa w jakikolwiek sposób? Za chwilę chcesz więcej ... ona mówi nie i jesteśmy jak ćpun na głodzie... nerwy, brak panowania itp.
Ona tak mocno podniosła Ci poziom "dawki" że przestałeś panować nad życie, parę problemów z pracą i mózg nie był wstanie przyjąć większej dawki... więc zaczęło Ci odwalać - wiesz jak powinno być w normalnym związku? - mój przyjaciel stracił pracę z dnia na dzień w big blue, wrócił do domu, żona zafundowała mu najlepszą kolację jaką zjadł w życiu, potem gorącą kąpiel, a na koniec sex o którym do tej pory pamięta... pomogła mu zmienić cv, pomogła szukać rozsyłać, dbała o to żeby dużo się ruszał, dobre jedzenie i sex. Pomogła mu to przejść bez strat.
A teraz znajdź różnice.

Ja liczę że w końcu moje "serce" przestanie czekać na dodatkowe bodźce i doceni spokój, ten brak skrajnych emocji. Ja nie chcę już mieć z nią nic wspólnego. Od miesiąca 0 kontaktów i wciąż czuję się zdenerwowany, że coś jest nie tak, taki wewnętrzny lęk i strach - organizm domaga się swojej dawki hormonów. Pomagają ziołowe uspokajacze.

Różnica między naszymi historiami jest taka że Ty będziesz się dalej obwiniał i idealizował ex, ja już wiem że moja była zwyczajnym narkotykiem w którym nie ma NIC fajnego.

Chciałeś przeżyć swój romantyczny film, 38 letnia księżniczka ktora czekała te wszystkie lata na Ciebie księciuniu...takie historie tylko w bajkach...

213 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-04-07 11:21:39)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Ciekawa jestem, czy para z Twojego opowiadania jest razem? Bo znam parę z taką żoną  wink
usłyszała na koniec: za dobra byłaś. Kochanka oczywiście mocne DDD. więc się rozpadło.

214

Odp: Poczucie straty pomimo ...
Ela210 napisał/a:

Ciekawa jestem, czy para z Twojego opowiadania jest razem? Bo znam parę z taką żoną  wink
usłyszała na koniec: za dobra byłaś. Kochanka oczywiście mocne DDD. więc się rozpadło.

Oni są, ta dziewczyna jest jak kameleon, czyta go jak otwartą książkę - wie kiedy krzyknąć, kiedy być cicho, kiedy musi go ostro bzyknąć a kiedy ukarać. Nie wiem na ile ona gra i na ile to ona w końcu jemu nie powie że ma dość "niestabilnego" emocjonalnie faceta. Na razie wydają się być szczęśliwi. Dla mnie to wzór powiedzenia ... On jest głową rodziny, a ona szyją.

Z tego co napisałaś rozkodowując bycie "za dobrym" oznacza tyle co - nie dawałaś mi tyle "jazdy" ile potrzebowałem, było za słodko pierdząco a ja potrzebowałem fajerwerków.

Wczoraj Pan Doktor podał mi przykład, jeśli jest Pan głodny każdy posiłek urywa tyłek... jak napijesz się napoju gazowanego czujesz jego słodycz... ale zjedz kawałek słodkiej czekolady i już słodki napój nie jest słodki ... przesterowany mózg...

215 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-04-07 12:01:36)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Myślę, że takie związki jak Twoich znajomych testują wydarzenia losowe- kiedy przychodzi czas, wydarzenie, gdy Ona tą szyją nie może w danym momencie być, a On nie jest w stanie dać zmiany, nie mówiąc o fajerwerkach..
Znudzić jej się, póki wszystko gra- nie znudzi. Na innego też raczej nie spojrzy- bo w układzie jest wystarczająco pary- starczy i na kilkadziesiąt lat smile
Jak On potrafi też dać zmianę i wsparcie- są mega parą smile

216

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

Ja liczę że w końcu moje "serce" przestanie czekać na dodatkowe bodźce i doceni spokój, ten brak skrajnych emocji.

Coś, co wzbudza mój osobisty niepokój wink Gorzej nawet wink Rozpoznanie wzorca to jedno, dokopanie się przyczyn drugie, przepracowanie wszystkiego trzecie.. a jednak, można w kółko wpadać w podobne scenariusze. Ktoś tam twierdził parafrazując, że szaleństwem jest robić w kółko to samo i oczekiwać odmiennych rezultatów. Jedynym kluczem jaki widzę, żeby móc w końcu zacząć robić na odwrót, to pchać się w związek z mężczyzną, który mnie nie pociąga, nie interesuje nie podoba mi się i nie chcę go oglądać xD Klucz jednakowoż mnie średnio nęci, bo przerabiałam już masochizm tylko w innej formie i nie było fajnie.


(Ech a mogłam oszczędzić pesymizmu przy niedzieli big_smile)

217

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

Coś jest przyczyną uzależnienia się od danej osoby, i to raczej nie to, że ona taka wyjątkowa wink
Ma zespół cech, które pozwalają karmić tę pierwotną potrzebę.

Właśnie dzięki temu, że dana osoba ma zespół określonych pożądanych cech (chociaż zamiast ~cech~ wolałabym użyć ~zachowań~), to właśnie to czyni ją wyjątkową, bo pozwala karmić to, co nazwałaś pierwotną potrzebą ;-)
Wychowanie w skrajnych emocjach powoduje, że potem bezpieczeństwo dają tylko znajome silne skrajne emocje. Mimo że są męczące, to działają jak narkotyk i trudno im się oprzeć. Frapujące jest to, że osoby, które same tak mają, projektują to na całą populację i uważają, że wszyscy potrzebują emocjonalnych „jazd”, żeby czuć, że żyją.

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

218 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-04-07 14:10:38)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:
trx napisał/a:

Coś jest przyczyną uzależnienia się od danej osoby, i to raczej nie to, że ona taka wyjątkowa wink
Ma zespół cech, które pozwalają karmić tę pierwotną potrzebę.

Właśnie dzięki temu, że dana osoba ma zespół określonych pożądanych cech (chociaż zamiast ~cech~ wolałabym użyć ~zachowań~), to właśnie to czyni ją wyjątkową, bo pozwala karmić to, co nazwałaś pierwotną potrzebą ;-)
Wychowanie w skrajnych emocjach powoduje, że potem bezpieczeństwo dają tylko znajome silne skrajne emocje. Mimo że są męczące, to działają jak narkotyk i trudno im się oprzeć. Frapujące jest to, że osoby, które same tak mają, projektują to na całą populację i uważają, że wszyscy potrzebują emocjonalnych „jazd”, żeby czuć, że żyją.

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

Nie powiedziałabym, że doświadczenia silnych skrajnych emocji uzależniają i determinują to, że w kolejnych relacjach szuka się "jazd", bo one dają poczucie bezpieczeństwa, będąc po prostu znajomymi.
Miałam kiedyś te jazdy i w ogóle ich nie szukam, wierz mi smile Coś takiego nie ma NIC wspólnego z poczuciem bezpieczeństwa. Wcześniej też tego nie szukałam, po prostu przytrafiło mi się. A dziś łatwiej identyfikuję sygnały, że jestem na drodze do powtórki z rozrywki i wiem, czego unikać. Kiedy takie sygnały odbieram, ewakuuję się na autopilocie i naprawdę nic mi z tego powodu nie brakuje.

219

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

Z tego co napisałaś rozkodowując bycie "za dobrym" oznacza tyle co - nie dawałaś mi tyle "jazdy" ile potrzebowałem, było za słodko pierdząco a ja potrzebowałem fajerwerków

hmm ale fajerwerki można samemu kupić? niekoniecznie musi to być inicjatywa dziewczyny. a stwierdzenie "za dobra" jest naprawde zaskakujące, że ktoś może tak myśleć

MagdaLena1111 napisał/a:

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

oni wiedzą lepiej:D obowiązkowo tryb oznajmujący i zdanie zaczynające się od "kobiety" po czym następuje jakiś zabawny dalszy ciąg:D czuję się tak samo gdy czasem czytam rzeczy w stylu "mężczyźni to zdobywcy i chcą gonić a nie złapać"

220 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-04-07 14:32:04)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
nudny.trudny napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

Z tego co napisałaś rozkodowując bycie "za dobrym" oznacza tyle co - nie dawałaś mi tyle "jazdy" ile potrzebowałem, było za słodko pierdząco a ja potrzebowałem fajerwerków

hmm ale fajerwerki można samemu kupić? niekoniecznie musi to być inicjatywa dziewczyny. a stwierdzenie "za dobra" jest naprawde zaskakujące, że ktoś może tak myśleć

MagdaLena1111 napisał/a:

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

oni wiedzą lepiej:D obowiązkowo tryb oznajmujący i zdanie zaczynające się od "kobiety" po czym następuje jakiś zabawny dalszy ciąg:D czuję się tak samo gdy czasem czytam rzeczy w stylu "mężczyźni to zdobywcy i chcą gonić a nie złapać"

A dyskusja z takimi przekonaniami nie ma żadnego sensu, bo takim osobom zależy tylko na tym, żeby je potwierdzić i filtrują rzeczywistość w taki sposób, że żadne informacje, które nie potwierdzają założeń, nie przebiją się do głowy. Po prostu nie mają znaczenia. Za to każdy sygnał, sytuacja, które mogą to potwierdzać, są wyolbrzymiane i traktowane jak niezbity dowód, nawet, kiedy 1 przypada na 10 pokazujących coś zupełnie innego.

221

Odp: Poczucie straty pomimo ...
niepodobna napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
trx napisał/a:

Coś jest przyczyną uzależnienia się od danej osoby, i to raczej nie to, że ona taka wyjątkowa wink
Ma zespół cech, które pozwalają karmić tę pierwotną potrzebę.

Właśnie dzięki temu, że dana osoba ma zespół określonych pożądanych cech (chociaż zamiast ~cech~ wolałabym użyć ~zachowań~), to właśnie to czyni ją wyjątkową, bo pozwala karmić to, co nazwałaś pierwotną potrzebą ;-)
Wychowanie w skrajnych emocjach powoduje, że potem bezpieczeństwo dają tylko znajome silne skrajne emocje. Mimo że są męczące, to działają jak narkotyk i trudno im się oprzeć. Frapujące jest to, że osoby, które same tak mają, projektują to na całą populację i uważają, że wszyscy potrzebują emocjonalnych „jazd”, żeby czuć, że żyją.

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

Nie powiedziałabym, że doświadczenia silnych skrajnych emocji uzależniają i determinują to, że w kolejnych relacjach szuka się "jazd", bo one dają poczucie bezpieczeństwa, będąc po prostu znajomymi.
Miałam kiedyś te jazdy i w ogóle ich nie szukam, wierz mi smile Coś takiego nie ma NIC wspólnego z poczuciem bezpieczeństwa. Wcześniej też tego nie szukałam, po prostu przytrafiło mi się. A dziś łatwiej identyfikuję sygnały, że jestem na drodze do powtórki z rozrywki i wiem, czego unikać. Kiedy takie sygnały odbieram, ewakuuję się na autopilocie i naprawdę nic mi z tego powodu nie brakuje.

To gratuluję :-)

Wiadomo, że nie każdy tak ma, ani, że nie zawsze tak jest.

Napisałaś, że kiedyś miałaś „jazdy” a dzisiaj ich nie szukasz, jakbyś potwierdzała 1.) to, że dokładnie tak jest, ale 2.) można nad tym pracować.

222

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

Z tym badboyem nie wiem, może to  na tle filmów kompleks  jakiś wink W moim bliskim otoczeniu nie przypominam sobie by jakaś dziewczyna/kobieta  chciała tzw. badboya i to niezależnie od ewentualnych cięższych doświadczeń w domu.

223 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-04-07 14:36:06)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:
niepodobna napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Właśnie dzięki temu, że dana osoba ma zespół określonych pożądanych cech (chociaż zamiast ~cech~ wolałabym użyć ~zachowań~), to właśnie to czyni ją wyjątkową, bo pozwala karmić to, co nazwałaś pierwotną potrzebą ;-)
Wychowanie w skrajnych emocjach powoduje, że potem bezpieczeństwo dają tylko znajome silne skrajne emocje. Mimo że są męczące, to działają jak narkotyk i trudno im się oprzeć. Frapujące jest to, że osoby, które same tak mają, projektują to na całą populację i uważają, że wszyscy potrzebują emocjonalnych „jazd”, żeby czuć, że żyją.

Nie wiem, czy już tutaj wystarczająco dużo wątków przeczytałaś, żeby zorientować się, że co niektórzy uważają, że każda kobieta poszukuje badboya, jakbyśmy wszystkie wycvhowywały się w rodzinie z emocjonalnym rollercoasterem, który musimy później powielać. Albo wszystkie byłyśmy traktowane w domu z buta, odrzucane i musiałyśmy walczyć o uwagę, więc trzeba nas zlewać, żebśmy zawalczyły o uwagę.
Ech...Męczące jest nawet czytanie tego na dłuższą metę.

Nie powiedziałabym, że doświadczenia silnych skrajnych emocji uzależniają i determinują to, że w kolejnych relacjach szuka się "jazd", bo one dają poczucie bezpieczeństwa, będąc po prostu znajomymi.
Miałam kiedyś te jazdy i w ogóle ich nie szukam, wierz mi smile Coś takiego nie ma NIC wspólnego z poczuciem bezpieczeństwa. Wcześniej też tego nie szukałam, po prostu przytrafiło mi się. A dziś łatwiej identyfikuję sygnały, że jestem na drodze do powtórki z rozrywki i wiem, czego unikać. Kiedy takie sygnały odbieram, ewakuuję się na autopilocie i naprawdę nic mi z tego powodu nie brakuje.

To gratuluję :-)

Wiadomo, że nie każdy tak ma, ani, że nie zawsze tak jest.

Napisałaś, że kiedyś miałaś „jazdy” a dzisiaj ich nie szukasz, jakbyś potwierdzała 1.) to, że dokładnie tak jest, ale 2.) można nad tym pracować.

Nie. Byłoby to prawdą, gdybym kiedyś szukała tych jazd. Nigdy nie szukałam, przydarzało mi się. Popełniałam błędy poznawcze.
Nie musiałam nad niczym "pracować". Nauczyłam się łatwiej rozpoznawać znaki ostrzegawcze przed czymś, czego nie chcę i nigdy nie chciałam, ufać sobie a nie wmawiać, że może nie mam racji, bo bardzo chciałabym nie mieć.  A wtedy nie umiałam tych sygnałów wyłapywać tak sprawnie i miałam tendencje do idealizowania.

224

Odp: Poczucie straty pomimo ...
niepodobna napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Napisałaś, że kiedyś miałaś „jazdy” a dzisiaj ich nie szukasz, jakbyś potwierdzała 1.) to, że dokładnie tak jest, ale 2.) można nad tym pracować.

Nie. Byłoby to prawdą, gdybym kiedyś szukała tych jazd. Nigdy nie szukałam, przydarzało mi się. Popełniałam błędy poznawcze.
Nie musiałam nad niczym "pracować". Nauczyłam się łatwiej rozpoznawać znaki ostrzegawcze przed czymś, czego nie chcę i nigdy nie chciałam, ufać sobie a nie wmawiać, że może nie mam racji, bo bardzo chciałabym nie mieć.  A wtedy nie umiałam tych sygnałów wyłapywać tak sprawnie i miałam tendencje do idealizowania.

Ok. Niepotrzebnie użylam określenia „szukać”.
Niemniej z tego co piszesz wynika, ze wcześniej „jazdy” Ci się przytrafiały, ale dzięki wysiłkowi (pracy) w rozpoznawanie znaków ostrzegawczych, pozbyłaś się czegoś, co Ci nie odpowiadało.
To może być po prostu jakaś podpowiedź dla innych.

225

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

Wydaje mi się, że to nie jest tak do końca, że jakiś zły związek obniża samoocenę, która przecież była super, że wskazówka nagle leci z 20 do 5.
Patrzę  przez pryzmat siebie, a może ten pryzmat do Twojej sytuacji nie pasuje, ale... w moim mniemaniu takie prawdziwe, zdrowe poczucie własnej wartości to właśnie takie, które uodparnia nas na to, co ewentualni "życzliwi" próbują dać nam do zrozumienia na nasz temat. Ba, nawet - w mojej teorii - powinien włączać się sygnał alarmowy gdy jakaś relacja zaczyna wchodzić w konflikt z czymś co jest powiedzmy dobrym obrazem samego siebie...
To naturalne, że to w jakich relacjach jesteśmy kształtuje poczucie własnej wartości, bo jego kształtowanie się to proces ciągły.
Chodzi mi  to, że jak przy lekko (lub nie lekko) toksycznym partnerze zamiast ewakuacji z własnej woli dochodzi do trwania w bólach i pozwolenie by samoocena zjeżdżała sobie po równi pochyłej, to coś na poziomie wyjściowym już z tą samooceną nie do końca grało. Gdzieś może była luka... Gdzieś potrzeba potwierdzenia ze strony tej toksycznej osoby, że jesteśmy lepsi niż gdzieś się nam w skrytości wydaje.

I to się wcale nie wyklucza z tym, że uważasz się za spoko gościa i że nie ma wstydu, żeby do ludzi, bo samoocena to nie jest coś co jest czarne albo białe. To bardzo złożony obraz, na który składa się wiele odcieni, w dodatku nieustannie grający zmiennością. Trochę jak z jabłkiem, które z jednej strony może być bardzo dojrzałe, ale z drugiej jest już dojrzałe nieco mniej i to nie jest tak, że przecież dawałem sobie 10 na 10 i przyszła ta taka owaka i wszystko zepsuła. Gdzieś jest ten kwaśny, niedojrzały obszar, który sprawia, że pozwalamy z siebie niewłaściwym osobom wysysać soki aż do momentu, gdzie zaczyna się sięgać podłogi.

Jeżeli to co napisałam jest kompletnie niezrozumiałe to wcale mnie to nie dziwi.

Masz racje. Ja to wiem. Teraz trzeba ten obszar zidentyfikować i zmienić. Long road to reach...


MagdaLena1111 napisał/a:

Właśnie dzięki temu, że dana osoba ma zespół określonych pożądanych cech (chociaż zamiast ~cech~ wolałabym użyć ~zachowań~), to właśnie to czyni ją wyjątkową, bo pozwala karmić to, co nazwałaś pierwotną potrzebą ;-)

Mnie wydaje się, że to nie tyle "potrzeba", co mechanizm który uruchamia się w interakcji z tą "nieodpowiednią" osobą.
Wszystkie nasze przypadki łączy właśnie potrzeba odczuwania silnych, skrajnych emocji.
Jakieś niedopowiedzenia, domysły etc. Kiedy wszystko jest stabilnie, najzwyczajniej nudzimy się i odchodzimy.

Myślę, że w analizie problemu warto przyjrzeć się też konfliktowi między modelem miłości "zakodowanej" a tej "prawdziwej" - z problemami i bolączkami życia codziennego, fochami, kłótniami etc.
Często do nieporozumień dochodzi bo nie potrafimy szczerze porozmawiać o oczekiwaniach partnera bo boimy się traktować związek jako wymianę potrzeb.
Bardziej "kreci" nas wyczekiwanie na kolejny ruch jej/jego niż zapytanie wprost "czego ty chcesz"  i czy ja mogę Ci to dać?
Jakbyśmy bali się, że wtedy "czar pryśnie" i  całą naszą miłość szlag trafi...
Mówię tu najbardziej o swoim przypadku bo wiem jak trudno mi takie rozmowy przychodzą.



MagdaLena1111 napisał/a:

Wychowanie w skrajnych emocjach powoduje, że potem bezpieczeństwo dają tylko znajome silne skrajne emocje. Mimo że są męczące, to działają jak narkotyk i trudno im się oprzeć.

W samo sedno. Mamy skrzywioną formę "bezpieczeńtwa". Pociąg nadjeżdża a my stoimy na torach i czekamy.

MagdaLena1111 napisał/a:

Frapujące jest to, że osoby, które same tak mają, projektują to na całą populację i uważają, że wszyscy potrzebują emocjonalnych „jazd”, żeby czuć, że żyją.

Napewno nie wszyscy bo są ludzie którzy nigdy takiej skłonności nie mieli a jeśli mieli to w porę zobaczyli, że coś jest nie tak i przepracowali problem.
Ja go chce na razie znaleźć.

226

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Mam dla was jeszcze jeden rodzynek, znów mam słabszy okres, coś w mojej głowie mówi napisz do Ex. Szalone jest to że tęsknię za ogólnym konceptem bycia z nią, coś jak za idealnymi świętami. W dzieciństwie zawsze marzyłem, że pod choinką znajdę coś o czym marzyłem, że może trym razem zamiast nic nie znaczących śmieci rodzice dadzą mi to o czym marzyłem. Rok po roku miałem nadzieję, że będzie jak w bajce... nigdy nie było, dość szybko uznano że jestem za duży nawet na choinkę, a po co sprzątać igłdy. Może w swoim zagmatwaniu liczę że Ona się zmieni i wszystko zmieni się w bajkę żyli długo i szczęśliwie.

227 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-04-08 13:20:45)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Mózg domaga się swojej dawki a odstawienie boli.
Ludzie rzadko się zmieniają dla drugiej osoby. Tez łapie się na tym, że w czasie kryzysu mam nadzieje, że ktoś się zmieni.
To co przeżywasz jest zupełnie normalne. Ważne żeby sobie tłumaczyć "to tylko emocje, miną".
Cholernie ciężko jest nauczyć się tak zarządzać tymi emocjami, żeby nie przerodziły się w własny stan ducha.

228

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

Mam dla was jeszcze jeden rodzynek, znów mam słabszy okres, coś w mojej głowie mówi napisz do Ex. Szalone jest to że tęsknię za ogólnym konceptem bycia z nią, coś jak za idealnymi świętami. W dzieciństwie zawsze marzyłem, że pod choinką znajdę coś o czym marzyłem, że może trym razem zamiast nic nie znaczących śmieci rodzice dadzą mi to o czym marzyłem. Rok po roku miałem nadzieję, że będzie jak w bajce... nigdy nie było, dość szybko uznano że jestem za duży nawet na choinkę, a po co sprzątać igłdy. Może w swoim zagmatwaniu liczę że Ona się zmieni i wszystko zmieni się w bajkę żyli długo i szczęśliwie.

Hmm może bardziej tęsknisz za sytuacją i za byciem z kimś, niż za tą konkretną osobą?

229

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

Mam dla was jeszcze jeden rodzynek, znów mam słabszy okres, coś w mojej głowie mówi napisz do Ex. Szalone jest to że tęsknię za ogólnym konceptem bycia z nią, coś jak za idealnymi świętami. W dzieciństwie zawsze marzyłem, że pod choinką znajdę coś o czym marzyłem, że może trym razem zamiast nic nie znaczących śmieci rodzice dadzą mi to o czym marzyłem. Rok po roku miałem nadzieję, że będzie jak w bajce... nigdy nie było, dość szybko uznano że jestem za duży nawet na choinkę, a po co sprzątać igłdy. Może w swoim zagmatwaniu liczę że Ona się zmieni i wszystko zmieni się w bajkę żyli długo i szczęśliwie.

Postaraj sie skupic bardziej na tym wszystkim, co juz wiesz.

Widywalam u ludzi zmiany (niekoniecznie na dobre) i to najczesciej pod wplywem zwiazku partnerskiego jesli juz.

Ale :

1) ona juz byla z Toba w zwiazku i sie nie zmienila, znaczy nie chce sie zmieniac moze w ogole, w kazdym razie nie dla Ciebie.
2) ona majac wizje utraty Ciebie nie pomyslala o rzeczonej zmianie tylko o m.in. kolacji z bylym. Czyli punkt 1 : nie chce zmieniac sie dla Ciebie.
3) ona musialaby sie do Twojej bajki nie tyle zmienic co stac zupelnie inna osoba tyle, ze w tym samym ladnym opakowaniu z tym  ladnym usmiechem. A to juz nieprawdopodobne zwyczajnie.

230

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Logika to męska siła, nie zapominaj o niej.

231

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

Widywalam u ludzi zmiany (niekoniecznie na dobre) i to najczesciej pod wplywem zwiazku partnerskiego jesli juz.

Ale :
1) ona juz byla z Toba w zwiazku i sie nie zmienila, znaczy nie chce sie zmieniac moze w ogole, w kazdym razie nie dla Ciebie.
2) ona majac wizje utraty Ciebie nie pomyslala o rzeczonej zmianie tylko o m.in. kolacji z bylym. Czyli punkt 1 : nie chce zmieniac sie dla Ciebie.
3) ona musialaby sie do Twojej bajki nie tyle zmienic co stac zupelnie inna osoba tyle, ze w tym samym ladnym opakowaniu z tym  ladnym usmiechem. A to juz nieprawdopodobne zwyczajnie.

Ad rem
1. Pewnie tak.
2.Co do kolacji to znajomy ich powiedział mi że ta fotka która była wstawiona przez jej Ex i okazała się otka z czasów z przed ich rozstania. Oni znów ze sobą gadają i może się spotykają, ale oficjalnie nie wrócili do siebie. Tej fotki Ona nawet jej nie zalajkowała. To co widzę jej Ex walczy o powrót do niej.
3. Dorosnąć do związku, przestać starać się mnie wychować, jak zacząłem sobie przypominać jaki byłem w jej wieku, to takie przepychanki były standardem, kto kogo sobie podporządkuje.

232 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-08 21:09:38)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Mnie wydaje się, że to nie tyle "potrzeba", co mechanizm który uruchamia się w interakcji z tą "nieodpowiednią" osobą.

A czy to nie jest kwestia semantyki? Co za różnica czy uźyjemy określenia „potrzeba”, czy „schemat”, czy „program”.
Jest wyzwalacz i machina rusza.

Wszystkie nasze przypadki łączy właśnie potrzeba odczuwania silnych, skrajnych emocji.
Jakieś niedopowiedzenia, domysły etc. Kiedy wszystko jest stabilnie, najzwyczajniej nudzimy się i odchodzimy.

Nie zgodzę się :-/
Nie zawsze chodzi o „jazdy”, czyli emocjonalny rollercoaster.
Są różne reakcje na wyzwalacz.
Punktem wspólnym jest ból.


Myślę, że w analizie problemu warto przyjrzeć się też konfliktowi między modelem miłości "zakodowanej" a tej "prawdziwej" - z problemami i bolączkami życia codziennego, fochami, kłótniami etc.
Często do nieporozumień dochodzi bo nie potrafimy szczerze porozmawiać o oczekiwaniach partnera bo boimy się traktować związek jako wymianę potrzeb.
Bardziej "kreci" nas wyczekiwanie na kolejny ruch jej/jego niż zapytanie wprost "czego ty chcesz"  i czy ja mogę Ci to dać?
Jakbyśmy bali się, że wtedy "czar pryśnie" i  całą naszą miłość szlag trafi...
Mówię tu najbardziej o swoim przypadku bo wiem jak trudno mi takie rozmowy przychodzą.

Zastanawiałeś się dlaczego tak trudno przychodzą Tobie takie rozmowy? Chętnie poznam Twoje wnioski. Z powodów osobistych, bo jesteś jakby po drugiej stronie barykady.

Napewno nie wszyscy bo są ludzie którzy nigdy takiej skłonności nie mieli a jeśli mieli to w porę zobaczyli, że coś jest nie tak i przepracowali problem.
Ja go chce na razie znaleźć.

Tak, zgoda, bo wszyscy dotyczyło projektowania przez osobę wciąż siedzącą w swoim schemacie własnych obrazów na ogół.

A nawiązując do sposobów rozwiązania problemu, to co masz na myśli? Rozumiem, że wciąż próbujesz zdefiniować „problem” u siebie, ale w jaki sposób go rozwiązać, gdy już go zdefiniujesz. Niepodobna napisała „tylko” o umiejętności wyłapywania pewnych sygnałów, a to zdecydowanie za mało.

~~~~~~~~~~~~

john.doe80 napisał/a:

Ona się zmieni i wszystko zmieni się w bajkę żyli długo i szczęśliwie.

John, to co piszesz jest silnie niepokojące, bo pokazuje:
1. Oczekiwanie, że świat i ludzie dostosują się do Ciebie. Zmienić możesz tylko siebie.
2. Myślenie magiczne o bajkowym życiu i relacji. Uciekanie w świat fantazji to droga donikąd, bo pozbawiasz się swojego prawdziwego życia.

233

Odp: Poczucie straty pomimo ...
Burzowy napisał/a:

Logika to męska siła, nie zapominaj o niej.

Logika nie jest męska ani kobieca.

234

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

Nie zgodzę się :-/
Nie zawsze chodzi o „jazdy”, czyli emocjonalny rollercoaster.
Są różne reakcje na wyzwalacz.
Punktem wspólnym jest ból.

Zlote slowa.

235

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

A czy to nie jest kwestia semantyki? Co za różnica czy uźyjemy określenia „potrzeba”, czy „schemat”, czy „program”.
Jest wyzwalacz i machina rusza.

Zgadzam się.

MagdaLena1111 napisał/a:

Nie zgodzę się :-/
Nie zawsze chodzi o „jazdy”, czyli emocjonalny rollercoaster.
Są różne reakcje na wyzwalacz.
Punktem wspólnym jest ból.


Mówię za siebie. U mnie potrzebne jest napięcie lub konflikt. "generator" silnych emocji.
Ból najczęściej pojawia się po rozstaniu, w trakcie niekoniecznie, ale nie mogę tego wykluczyć.
Jest gdzieś we mnie taki mechanizm który podpowiada mi "jak się pokłócicie" to będzie lepiej.
Bierze się to z mojej roli w dzieciństwie gdzie to właśnie skrajne emocje były częścią próby pogodzenia rodziców.
Paradoksalnie ostatni związek nie był "kłótliwy". Chciałem żeby było inaczej; dążyłem do komunikacji.
Niestety to moja dziewczyna wylewała z siebie na mnie. Masz Ci los smile

MagdaLena1111 napisał/a:

Zastanawiałeś się dlaczego tak trudno przychodzą Tobie takie rozmowy? Chętnie poznam Twoje wnioski. Z powodów osobistych, bo jesteś jakby po drugiej stronie barykady.

Po przeżytych doświadczeniach jest i tak o wiele lepiej. Kiedyś nie potrafiłem wogóle mowić o własnych potrzebach.
Zostałem wychowany w takiej rodzinie gdzie o tym się nie rozmawiało. Rodzice funkcjonowali jako byt społeczny - nikogo nie interesowała dynamika pośrodku a już ich samych najmniej.
Dziś mówię już wiele więcej bo przeszłość nauczyła mnie czego chce, ale kosztowało mnie to sporo pracy, żeby tak się otworzyć.
Dla jasności - to działa w obydwie strony. Było dużo dziewczyn które też tego nie potrafiły i to ja byłem stroną "mówiącą", co też jest skrajnością.
Spotkałem też takie które od samego początku "listowały" różnice między nami co wogóle nie pomagało nic budować.
Klucz leży w znalezieniu złotego środka. Związek ma wzbudzać pozytywne emocje, ale nie powinno się też unikać trudnych tematów.

MagdaLena1111 napisał/a:

Tak, zgoda, bo wszyscy dotyczyło projektowania przez osobę wciąż siedzącą w swoim schemacie własnych obrazów na ogół.

A nawiązując do sposobów rozwiązania problemu, to co masz na myśli? Rozumiem, że wciąż próbujesz zdefiniować „problem” u siebie, ale w jaki sposób go rozwiązać, gdy już go zdefiniujesz. Niepodobna napisała „tylko” o umiejętności wyłapywania pewnych sygnałów, a to zdecydowanie za mało.

Coraz częściej myślę o terapii DDD. Z drugiej strony chciałbym sam się nad sobą pochylić i sprawdzić w kolejnej relacji a nie zdawać  się na kogoś innego.

236

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Coraz częściej myślę o terapii DDD. Z drugiej strony chciałbym sam się nad sobą pochylić i sprawdzić w kolejnej relacji a nie zdawać  się na kogoś innego.

Jedno drugiego nie wyklucza, a terapia to nie jest zdawanie sie na kogos smile Z drugiej strony jesli potrzebujesz glosu, ktory zniechecilby Cie do terpaii to ja sluze pomoca xD

Zartuje, uwazam, ze rozni ludzie w roznych sytuacjach potrzebuja roznych rzeczy wink

(przepraszam za brak polskich znakow, sama mnie boli to co pisze)

237

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

John, to co piszesz jest silnie niepokojące, bo pokazuje:
1. Oczekiwanie, że świat i ludzie dostosują się do Ciebie. Zmienić możesz tylko siebie.
2. Myślenie magiczne o bajkowym życiu i relacji. Uciekanie w świat fantazji to droga donikąd, bo pozbawiasz się swojego prawdziwego życia.

1)  Bardziej mam nadzieję, że moja Eks kiedyś dojrzeje do słów którymi rzuca na lewo i prawo. Oczywiście mam nadzieję że stanie się to jeszcze w czasie w którym dla mnie byłoby to znaczące.

2) Tak przenośnia, dla dużej grupy ludzi moje życie jest takim filmowym trochę bajkowym scenariuszem... przy czym zawsze dodaję, że bez happy endu.

238 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-09 13:03:01)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Mówię za siebie. U mnie potrzebne jest napięcie lub konflikt. "generator" silnych emocji.
Ból najczęściej pojawia się po rozstaniu, w trakcie niekoniecznie, ale nie mogę tego wykluczyć.
Jest gdzieś we mnie taki mechanizm który podpowiada mi "jak się pokłócicie" to będzie lepiej.
Bierze się to z mojej roli w dzieciństwie gdzie to właśnie skrajne emocje były częścią próby pogodzenia rodziców.
Paradoksalnie ostatni związek nie był "kłótliwy". Chciałem żeby było inaczej; dążyłem do komunikacji.
Niestety to moja dziewczyna wylewała z siebie na mnie. Masz Ci los smile

Skoro coś Ci podpowiada, że do szczęścia potrzebne są kłótnie, to co za różnica kto je wywołuje? :-P
Może magnetyzm ex polegał na tym, że dawała Ci te kłótnie, których potrzebowałeś?
A sama potrzeba (znowu ta „potrzeba” ;-)) kłótni, to chyba wzięła się stąd, że stanowi to utartą drogę rozładowywania emocji. Pewnie w domu robiło się lżej po wybuchu. Znasz cykl przemocy? Najpierw narasta napięcie - potem jest eskalacja - aby nastąpił miesiąc miodowy. Jakbyś to sobie zaadaptował jako narastanie napięcia w domu, po którym następowały kłótnie rodziców, ale po nich robiło się jeśli nie przyjemnie to przynajmniej znośnie - widzisz w tym sens? Wtedy wychodziłoby, żebyś przyglądał się sobie i swojej relacji w okresie narastania napięcia, jakiego napięcia potrzebujesz.



Po przeżytych doświadczeniach jest i tak o wiele lepiej. Kiedyś nie potrafiłem wogóle mowić o własnych potrzebach.
Zostałem wychowany w takiej rodzinie gdzie o tym się nie rozmawiało. Rodzice funkcjonowali jako byt społeczny - nikogo nie interesowała dynamika pośrodku a już ich samych najmniej.
Dziś mówię już wiele więcej bo przeszłość nauczyła mnie czego chce, ale kosztowało mnie to sporo pracy, żeby tak się otworzyć.
Dla jasności - to działa w obydwie strony. Było dużo dziewczyn które też tego nie potrafiły i to ja byłem stroną "mówiącą", co też jest skrajnością.
Spotkałem też takie które od samego początku "listowały" różnice między nami co wogóle nie pomagało nic budować.
Klucz leży w znalezieniu złotego środka. Związek ma wzbudzać pozytywne emocje, ale nie powinno się też unikać trudnych tematów.

Wydaje mi się, ale mogę się mylić, że piszesz bardziej o komunikacji w związku w ogóle, a ja bym chciała się zagłębić problemie dotyczacym rozmów na temat potrzeb, o których pisałeś wcześniej. Znasz pojęcie „teorii umysłu”?
Zgodnie z nią od momentu, kiedy poznajesz drugiego człowieka, to tworzysz na podstawie tego, co on mówi, jak się zachowuje jego obraz. Nie możesz zaglądnąć do głowy drugiemu człowiekowi, ale możesz słuchać, obserwować po to, żeby przewidywać jego zachowania i po to, żeby wiedzieć, czego ta osoba pragnie. Czasami trzeba dopytywać, wnikać, wyciągać coś z wnętrza danej osoby, ale do tego potrzebne jest zaciekawienie tą drugą osobą.
Zapytam wprost, czy ciekawiło Cię, co Twoja partnerka ma w swojej głowie, czy na podstawie pewnych jej zachowań na początku znajomości połączyłeś puzzle częściowo na podstawie tego, co zobaczyłeś a częściowo na podstawie tego, co sam „domalowałeś” i już właściwie nie interesowało Cię, co jest prawdą a co Twoim złudzeniem?


Coraz częściej myślę o terapii DDD. Z drugiej strony chciałbym sam się nad sobą pochylić i sprawdzić w kolejnej relacji a nie zdawać  się na kogoś innego.

Terapia nie jest złym pomysłem, zawsze można się wycofać.
A eksperymentowanie na związku? Przecież to już było.
Na jakim związku chcesz eksperymentować? Z oosbą, z którą dobierzesz się na podstawie chemii wywołanej kompatybilnością Waszych schematów? Czy z kimś, kto jest antytezą dla tego, co było dotychczas?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

john.doe80 napisał/a:

1)  Bardziej mam nadzieję, że moja Eks kiedyś dojrzeje do słów którymi rzuca na lewo i prawo. Oczywiście mam nadzieję że stanie się to jeszcze w czasie w którym dla mnie byłoby to znaczące.

To nadal jest oczekiwanie aż ona się zmieni.
Przemyśl to, john
Mnie się wydaje, że Ty nie bardzo ją szanujesz, to „słychać” w Twoim języku („gówniara”, i coś tam jeszcze było w wątku becketta), więc po co chcesz do tego wracać? To chyba ten „człowiek sukcesu” w Tobie nie chce pogodzić się z porażką.


2) Tak przenośnia, dla dużej grupy ludzi moje życie jest takim filmowym trochę bajkowym scenariuszem... przy czym zawsze dodaję, że bez happy endu.

Parafrazując znane przysłowie, jak sobie namalujesz, tak będziesz miał.

239 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-04-09 14:26:02)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

hmm cześć john.doe80:) czyżbyś liczył na powrót do byłej? sądząc po tym:)

john.doe80 napisał/a:

1)  Bardziej mam nadzieję, że moja Eks kiedyś dojrzeje do słów którymi rzuca na lewo i prawo. Oczywiście mam nadzieję że stanie się to jeszcze w czasie w którym dla mnie byłoby to znaczące

240

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

To nadal jest oczekiwanie aż ona się zmieni.
Przemyśl to, john
Mnie się wydaje, że Ty nie bardzo ją szanujesz, to „słychać” w Twoim języku („gówniara”, i coś tam jeszcze było w wątku becketta), więc po co chcesz do tego wracać? To chyba ten „człowiek sukcesu” w Tobie nie chce pogodzić się z porażką.

Zmieni w sensie dorośnie, dużo dla niej poświęciłem, zdrowia, wyrzeczeń i ona nigdy tego nie szanowała, zawsze stawiała swoje poświęcenia na pierwszym miejscu, tak jak dla mnie byłoby to łatwe i proste. A wręcz uważała, że to Ona jest tą która daje z siebie ponad miarę. Takie przymioty JA JA JA  są zwykle czymś co widać u młodych ludzi, ja zawsze mówiłem My my my. Masz trochę racji, straciłem do nie sporo szacunku, myślałem że jednak więcej w jej słowach jest treści, że coś przemyśli i popracujemy nad tym, a nie wybierze drogę, za trudno, nie mogę CI dać tego oczekujesz... ale wiem że na to zasługujesz, nie chce mi się pracować bo mam tylu adoratorów że z łatwością Cię zastąpię, sayonara my friend. Człowiek sukcesu miał co chciał, doszedł gdzie chciał, odszedł jak chciał, są utracone marzenia, żal że ja stary i głupi dałem się nabrać na puste teksty, że już byłem w ogródku witałem się z gąską i wszystko ulotniło się jak kamfora... zawód miłosny.


nudny.trudny napisał/a:

hmm cześć john.doe80:) czyżbyś liczył na powrót do byłej? sądząc po tym:)

Z tym trochę jak z aktywnością seksualną u emerytów... jak mi ktoś przypomnij... choć nawet jak mi o jej imieninach przypomniał kalendarz to i tak nie wysłałem życzeń. Więc ... cóż zostanie w sercu jak zadra i pewnie szanse na powrót są mniejsze od szans że wygram w totka ...

Moje życie uczy mnie, że wszystkie kobiety od których ja odszedłem i ja się odciąłem prędzej czy później próbują się zejść - (nigdy z żadną się nie zszedłem), rekordzistka po pół roku. Ex jest młoda i pewnie okaże się wyjątkiem od reguły.

241 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-04-09 20:35:57)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

Skoro coś Ci podpowiada, że do szczęścia potrzebne są kłótnie, to co za różnica kto je wywołuje? :-P
Może magnetyzm ex polegał na tym, że dawała Ci te kłótnie, których potrzebowałeś?
A sama potrzeba (znowu ta „potrzeba” ;-)) kłótni, to chyba wzięła się stąd, że stanowi to utartą drogę rozładowywania emocji. Pewnie w domu robiło się lżej po wybuchu. Znasz cykl przemocy? Najpierw narasta napięcie - potem jest eskalacja - aby nastąpił miesiąc miodowy. Jakbyś to sobie zaadaptował jako narastanie napięcia w domu, po którym następowały kłótnie rodziców, ale po nich robiło się jeśli nie przyjemnie to przynajmniej znośnie - widzisz w tym sens? Wtedy wychodziłoby, żebyś przyglądał się sobie i swojej relacji w okresie narastania napięcia, jakiego napięcia potrzebujesz.


W przeszłych związkach miałem dużo kłótni. Zawsze głośno mówiłem co myślę, nie uciekałem od konfrontacji.
Tyle tylko, że zauważyłem, że ta złość mnie "zjada od środka" i niekoniecznie jest dobra dla partnera.
Mój przedostatni związek skończył się "przepychanką", dlatego postanowiłem odejść i zmienić postawę.
Coś się we mnie zmieniło. Zacząłem więcej rozumieć i stawiać na jasną komunikacje i unikać podnoszenia głosu.
Niestety trafiłem na impulsywną dziewczynę, którą wiele rzeczy we mnie denerwowało. Ona chciała konfrontacji, ja nie.
Chciałem poczekać, zrozumieć czemu tak na mnie reaguje. Niestety, trafiła kosa na kamień.
To co opisałaś ma sens. Sam też do tego doszedłem. Ale chce to właśnie zmienić, pozbyć się prowadzącego do nikąd schematu.

MagdaLena1111 napisał/a:

Wydaje mi się, ale mogę się mylić, że piszesz bardziej o komunikacji w związku w ogóle, a ja bym chciała się zagłębić problemie dotyczacym rozmów na temat potrzeb, o których pisałeś wcześniej. Znasz pojęcie „teorii umysłu”?
Zgodnie z nią od momentu, kiedy poznajesz drugiego człowieka, to tworzysz na podstawie tego, co on mówi, jak się zachowuje jego obraz. Nie możesz zaglądnąć do głowy drugiemu człowiekowi, ale możesz słuchać, obserwować po to, żeby przewidywać jego zachowania i po to, żeby wiedzieć, czego ta osoba pragnie. Czasami trzeba dopytywać, wnikać, wyciągać coś z wnętrza danej osoby, ale do tego potrzebne jest zaciekawienie tą drugą osobą.
Zapytam wprost, czy ciekawiło Cię, co Twoja partnerka ma w swojej głowie, czy na podstawie pewnych jej zachowań na początku znajomości połączyłeś puzzle częściowo na podstawie tego, co zobaczyłeś a częściowo na podstawie tego, co sam „domalowałeś” i już właściwie nie interesowało Cię, co jest prawdą a co Twoim złudzeniem?

To nie było w 100% podążanie za ślepym złudzeniem. Bazowałem na jakimś jej obrazie, z początków naszej znajomości, rozmów które odbyliśmy jeszcze w przyjacielskich stosunkach.
Jednak, im więcej było związku, tym więcej krytyki z jej strony. Ja to wszystko widziałem, nie obrażałem się, mówiłem co i jak się czuje. Nie zamiatałem pod dywan, ale nie chciałem wszczynać awantur.
Najgorsze jest to, że ona widziała moje starania i w którymś momencie chciała się sama zmienić. Sama mówiła "zasługujesz na więcej, chciałabym być lepsza"
Jak widać, tak naprawdę nie chciała.
Powodem rozstania był brak uczucia z jej strony. Twierdziła, że nie może się we mnie zakochać. Chciałaby czuć "motylki" a ich nie było.
Najgorsze chyba jest to, że raz mówiła, że czuje się rozdarta, bo z jednej strony mówiła "jest mi z Tobą zajebiście", ale jakaś jej druga strona nie mogła mnie zaakceptować.
Tkwiłem w tym zawieszeniu, na próżno, karmiąc się jej słowami, z nadzieją na jej zmianę. To napewno był błąd bo powinienem to uciąć już dawno. Teraz to wiem.
O "Teorii umysłu" nie słyszałem. Poczytam bo mnie zaciekawiłaś. Miałaś podobne doświadczenia?
Odnosząc powyższe do schematu z dzieciństwa. Mam problem z rozpoznaniem kiedy jest "źle" a kiedy "dobrze". Dostrzegam sygnały, ale nie potrafię zrezygnować.
Tam gdzie inny by już odpuścił, ja nadal tkwie i walcze, jak w domu.


MagdaLena1111 napisał/a:

Terapia nie jest złym pomysłem, zawsze można się wycofać.
A eksperymentowanie na związku? Przecież to już było.
Na jakim związku chcesz eksperymentować? Z oosbą, z którą dobierzesz się na podstawie chemii wywołanej kompatybilnością Waszych schematów? Czy z kimś, kto jest antytezą dla tego, co było dotychczas?

Nie chce eksperymentować na związku, ale jeśli zdarzy mi się z kimś być chce sam sprawdzić czy uda mi się wyłapać te niepokojące sygnały i włączyć autopilota zawczasu.
Chciałbym żeby to było naturalne. Nie będe szukał na siłę "materiału" do testów.
To taki test samego siebie. Z drugiej strony, terapia byłaby bardzo wskazana, ale chciałbym sprawdzić się najpierw sam.

242

Odp: Poczucie straty pomimo ...

John, mam takie odczucie, bardzo mozliwe ze niesluszne, ze nie tylko o dojrzalosc tu chodzi. Z tego co piszesz dziewczyna potrafila zachowywac sie zupelnie inaczej zanim razem zamieszkaliscie. Znaczy doskonale wie co mowic, co robic, jak robic by kogos uwiesc a potem pod but. Moze po to wlasnie potrzebuje zwiazku by byc w nim krolewna. Nie szuka partnerstwa. Do poprzedniego bylego zdaje sie  tez nie miala szacunku. Jak ktos ma niewiele ponad 20 lat wiele rzeczy moza zrzucac na mlodosc, no bo w koncu jest mlody. Tyle, ze to wskazuje na wyrachowanie a czy z tego sie wyrasta... osobiscie watpie. Moze modyfikuje sie troche polityke, ewentualnie cele.

Mam wrazenie, ze w Twoich postach slychcac troche zlosc, troche targowanie sie z rzeczywistoscia. Byla mowa o zachowaniach zupelnie sprzecznych z obrazem z poczatku znajomosci, teraz juz "wystarczy by dorosla". I wydaje mi sie, ze chodzi o to by stwierdzila, ze chce wrocic i wrocila juz "dorosnieta". A dorastanie to jest proces... wieloletni.  A co do zlosci.. mialam o nia nawet pytac, ona tez jest bardzo potrzebna, zeby przezyc swoj zal. Dobrze, ze jest (o ile faktycznie jest).

243

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

John, mam takie odczucie, bardzo mozliwe ze niesluszne, ze nie tylko o dojrzalosc tu chodzi. Z tego co piszesz dziewczyna potrafila zachowywac sie zupelnie inaczej zanim razem zamieszkaliscie. Znaczy doskonale wie co mowic, co robic, jak robic by kogos uwiesc a potem pod but. Moze po to wlasnie potrzebuje zwiazku by byc w nim krolewna. Nie szuka partnerstwa. Do poprzedniego bylego zdaje sie  tez nie miala szacunku. Jak ktos ma niewiele ponad 20 lat wiele rzeczy moza zrzucac na mlodosc, no bo w koncu jest mlody. Tyle, ze to wskazuje na wyrachowanie a czy z tego sie wyrasta... osobiscie watpie. Moze modyfikuje sie troche polityke, ewentualnie cele. .

Masz dużo racji, jak się nad tym zastanawiam to dokładnie tak, jest wyrachowana i wie jak manipulować. Jak sobie przypominam zrobiła wszystko żeby się nie wyprowadził i tylko coś mi nie pasowało w jej zachowaniu. Były słowa, gesty, czyny, ale to wszystko było mechaniczne nie było w tym uczucia, dlatego odszedłem. Zrobiła wszystko według schematu, sex w którym się starała, piękny prezent, prośba zostań... ale wszystko było jak głos z syntezatora mowy, bez emocji. Potem chciała mnie kupić pięknym prezentem, a po tym jak dalej mówiłem swoje, że potrzebuję od niej zmiany zrezygnowała ponieważ "nie rokowałem" na wepchnięcie pod but, a Ona partnera nie potrzebowała.
Ciekawe jest też to, że Ona była przynieś, zanieś, pozamiataj swojej Matki, więc w jej modelu ja byłem tym samym dla niej.


trx napisał/a:

JMam wrazenie, ze w Twoich postach slychcac troche zlosc, troche targowanie sie z rzeczywistoscia. Byla mowa o zachowaniach zupelnie sprzecznych z obrazem z poczatku znajomosci, teraz juz "wystarczy by dorosla". I wydaje mi sie, ze chodzi o to by stwierdzila, ze chce wrocic i wrocila juz "dorosnieta". A dorastanie to jest proces... wieloletni.  A co do zlosci.. mialam o nia nawet pytac, ona tez jest bardzo potrzebna, zeby przezyc swoj zal. Dobrze, ze jest (o ile faktycznie jest).

Jest złość, jest targowanie, żal... taki stary a dałem się podejść gówniarze. Dałem się omotać pustym słowom, postawiłem wszystko na jedną kartę, była pierwszą kobietą do której się wprowadziłem, postawiłem wszystko na to by być z nią. Nie byłem wstanie wytrzymać ciśnienia, więc odszedłem z pracy żeby tylko moje nastroje nie odbijały się na niej. Byłem dla niej najlepszą wersją siebie, dbałem o nią jak o nikogo do tej pory w moim życiu.

Jestem wściekły na siebie za stracony z nią czas, tak jak na terapii mówią są też plusy, Niestety Ona jest zakochana w sobie, jest przekonana o swojej zajebisotści, (jej ulubiony tekst to żeby móc mnie krytykować, bądź najpierw na moim poziomie), ktoś taki nie rokował od początku na partnera jakiego ja szukałem i potrzebowałem. Plus jest taki, że dzięki niej poznałem lepiej siebie, pomimo uczuć do niej nie trwałem w beznadziejnym związku tylko odszedłem, nie toczyłem bratobójczej walki ze sobą samym poniżając się żeby wrócić do niej. Pierwszy raz w życiu zachowałem się tak jak powinienem, wiedziałem kiedy skończyć żeby zminimalizować swoje psychiczne straty.

Cały czas wolę nie myśleć jak bardzo bym walnął o ziemię, wytrzymując z nią jej traktowanie jeszcze parę lat, może nawet by się posunęła do posiadania dzieci ze mną tylko po to żeby mnie kontrolować... po czym jakbym wszczął bunt skończyło by się jak teraz.

244 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-04-10 13:08:48)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Nie chce uogólniać john, ale zauważyłem, że Twoja eks przedstawia pewną tendencje typową dla młodych, atrakcyjnych Kobiet.
To przekonanie o własnej "zajebistości" to najczęściej efekt nabożnego traktowania przez innych mężczyzn tzw. "Księżniczek".
Taka Kobieta (mowie tu o tym jednym konkretnym rodzaju, nie wszystkich), jest najczęściej rozpieszczona przez innych facetów, więc nawet nie zgłębia swojego wnętrza, wartości bo po co skoro już ją "ma".
Przypadek mojej eks dziewczyny to portret kogoś kto od najmłodszych lat był "oczkiem w głowie" tatusia.
Tatuś nie wiedział jak okazać córce miłość, więc sprzedał jej swoją recepte na życie "rób tak żeby tobie było dobrze i wymagaj od innych i od siebie", obrzucał kasą, prezentami.
Póżniej to samo robił jej mąż. Sama mi przyznała, że to sposób który działa. Nie muszę dodawać, że to tylko wzmocniło jej egoizm.
Ten sam "kochający" mąż, chadzał sobie na panny z różnych portali, ale ona i tak długo nie mogła się odkochać bo traktował ją cudownie.
Co z tego, że tłumaczyłem, że przecież "zdrada" to największy brak szacunku, kiedy najważniejsze było to jak cudownie się przy nim czuła.
I gadaj tu z kimś kto mieszka na księżycu smile
Efekt mamy taki, że dziewczyna myśli o sobie jaka to ona nie jest świetna a każdy jej kolejny facet w jej życiu tylko utwierdzał ją w tym przekonaniu.
I tutaj nie chodzi o ocenę jej jako "osoby", tylko o to, że ona sama jest "produktem z wyższej półki" i ma tego pełną świadomość.
I tu właśnie my faceci popełniamy kardynalny bład. Dlaczego? Bo posiadanie atrakcyjnej kobiety nas nobilituje, więc adorujemy, obrzucamy różami, szeptamy czułe słówka...
A później się dziwimy, że trudne rozmowy nie wychodzą albo, że ona się wycofuje. Nagle odkrywamy, że zamiast wartości której szukamy, jest tylko pustka i mechaniczne odgrywanie roli.
Ja nie traktowałem swojej tak nabożnie. Założę się, że gdybym to zrobił, wszystko by trwało do tej pory.
Tylko, że wtedy straciłbym siebie i własne przekonania. Myślę, że rozumiesz bo sam postawiłeś granicę, choć fioła na jej punkcie odmówić Ci nie można smile

245 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-10 16:49:44)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

wszystko ulotniło się jak kamfora... zawód miłosny.

Zatem pozwól temu odejść, zrób sobie przerwę, wyciągnij wnioski, zacznij żyć sam z sobą bez paniki, że bez lustra znikniesz, zrób w sobie miejsce na coś nowego.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



fuorviatos napisał/a:

To nie było w 100% podążanie za ślepym złudzeniem. Bazowałem na jakimś jej obrazie, z początków naszej znajomości, rozmów które odbyliśmy jeszcze w przyjacielskich stosunkach.

Zastanawiam się właśnie, ile było w tym prawdziwych puzzli, a ile sam domalowałeś.
To mnie w teraz mocno zajmuje. Dlaczego ludzie przestają odkrywać drugiego człowieka i zamiast tego robią na niego projekcję własnych oczekiwań i potrzeb. I czekają, żeby było im dane. Jakby nie byli z prawdziwym człowiekiem, ale z jego wyobrażeniem i panicznie walczą o utrzymanie tego złudzenia, aby nie rozczarować się. Tylko z biegiem czasu jest coraz trudniej, bo trzeba w to wkładać coraz więcej energii, więc w końcu przychodzi dzień, gdy kurtyna opada.

Jednak, im więcej było związku, tym więcej krytyki z jej strony. Ja to wszystko widziałem, nie obrażałem się, mówiłem co i jak się czuje. Nie zamiatałem pod dywan, ale nie chciałem wszczynać awantur.

To jak postępowałeś brzmi OK, a od drugiej osoby można już tylko oczekiwać, źe to usłyszy i zrozumie.

Najgorsze jest to, że ona widziała moje starania i w którymś momencie chciała się sama zmienić. Sama mówiła "zasługujesz na więcej, chciałabym być lepsza"
Jak widać, tak naprawdę nie chciała.

Może chciała, ale nie potrafiła.
Może miała przebłyski świadomości, w których dostrzegała Ciebie zza swoich potrzeb, ale szybko jej Twój obraz się zacierał.

Powodem rozstania był brak uczucia z jej strony. Twierdziła, że nie może się we mnie zakochać. Chciałaby czuć "motylki" a ich nie było.
Najgorsze chyba jest to, że raz mówiła, że czuje się rozdarta, bo z jednej strony mówiła "jest mi z Tobą zajebiście", ale jakaś jej druga strona nie mogła mnie zaakceptować.

Już Tobie pisałam, że czasami bliskość to za mało.
Jak ktoś potrzebuje być stałe na haju, to nic na to nie poradzisz, możesz tylko puścić wolno, bo jest jak ćpun na głodzie. Albo dotrze do swojego dna i się odbije, dojrzeje, albo legnie na tym dnie.

Tkwiłem w tym zawieszeniu, na próżno, karmiąc się jej słowami, z nadzieją na jej zmianę. To napewno był błąd bo powinienem to uciąć już dawno. Teraz to wiem.

Widocznie też nie potrafiłeś wtedy inaczej i potrzebowałeś tej lekcji. Teraz tylko wypada zadbać o to, żeby nauka nie poszła w las ;-)

Miałaś podobne doświadczenia?

Moja historia jest zupełnie inna, inne schematy, inne reakcje.

Odnosząc powyższe do schematu z dzieciństwa. Mam problem z rozpoznaniem kiedy jest "źle" a kiedy "dobrze". Dostrzegam sygnały, ale nie potrafię zrezygnować.
Tam gdzie inny by już odpuścił, ja nadal tkwie i walcze, jak w domu.

Jeśli emocje władają Twoim umysłem, to dzieje się tak dlatego, że nie jesteś ich świadomy. Gdy zaczynasz patrzeć na siebie z góry, obserwować siebie z pozycji osoby trzeciej, to ten schemat się rozpuszcza. Weż to przetestuj w jakiejkolwiek przypadkowej sytuacji, do której angażujesz swoje emocje. Możesz się nieźle zdziwić.


Nie chce eksperymentować na związku, ale jeśli zdarzy mi się z kimś być chce sam sprawdzić czy uda mi się wyłapać te niepokojące sygnały i włączyć autopilota zawczasu.
Chciałbym żeby to było naturalne. Nie będe szukał na siłę "materiału" do testów.
To taki test samego siebie. Z drugiej strony, terapia byłaby bardzo wskazana, ale chciałbym sprawdzić się najpierw sam.

A moim zdaniem jeszcze zanim się wejdzie w związek warto się zastanowić, czy w ogóle wejść w relację, u której podstaw leży schemat. Jest wybór:
1.) wejść w relację mimo znajomych sygnałów i pracować nad relacją i sobą? Np. w moim przypadku, to oprócz rozmów, to będzie wyraźne stawianie granic, brak zgody na „nic o minie beze mnie”, ale przede wszystkim nauka umiejętności pomieszczania w sobie bezradności i beznadziei, bo to nieuniknione. To rozwiązanie to trochę jak ŚWIADOME dawkowanie sobie znanego narokotyku, ale też konkretne działania, dzięki którym tym razem MOŻE BĘDZIE INACZEJ.
2.) zwrot w tył, gdy tylko pojawiają się sygnały. Ale JEŚLI „chemia” to właśnie te subtelne sygnały połączone z nadzieją, że tym razem się uda, to trudno będzie zadłużyć się w kimś odbiegającym od schematu. Czy w takim razie zostaje relacja bez haju na wstępie? Np. mam kumpla, z którym się dobrze rozumiem(!!!) i jestem głęboko przekonana, że on nie będzie „myślał za mnie”, to czy mam mu dać sznasę na coś więcej?

246

Odp: Poczucie straty pomimo ...
john.doe80 napisał/a:

taki stary a dałem się podejść gówniarze. Dałem się omotać pustym słowom, postawiłem wszystko na jedną kartę, była pierwszą kobietą do której się wprowadziłem, postawiłem wszystko na to by być z nią. Nie byłem wstanie wytrzymać ciśnienia, więc odszedłem z pracy żeby tylko moje nastroje nie odbijały się na niej. Byłem dla niej najlepszą wersją siebie, dbałem o nią jak o nikogo do tej pory w moim życiu.

I dobrze, ze taki byles. Pokazales  na ile Cie stac w uczuciu. Skad mogles wiedziec, ze te slowa byly puste ? Nie czulbys sie dzis lepiej ze swiadomoscia, ze moze gdzies mogles postarac sie bardziej. No i przynajmniej rzuciles parszywa robote big_smile Kortyzol to zlo wink

Wyobrazam sobie, ile kosztuje Cie przezywanie wszystkiego w tym momencie, w ktorym jestes. Co prawda kazdy czowiek jest sam sobie prawem, wiec nie wiem jak to zadziala u Ciebie, ale w moim przypadku im dluzej i intensywniej przezywalam w sobie rozpad czegos, nawet nic niewartego (bo nie bylo wartego), tym czystsza glowe mialam w przyszlosci. Nie ma cienia zalu, tylko wdziecznosc, ze sie skonczylo.

247 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-11 16:38:57)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Nie chce uogólniać john, ale zauważyłem, że Twoja eks przedstawia pewną tendencje typową dla młodych, atrakcyjnych Kobiet.
To przekonanie o własnej "zajebistości" to najczęściej efekt nabożnego traktowania przez innych mężczyzn tzw. "Księżniczek".)

Tia, no przecież pracuję nad związkiem pozwoliłam Ci być ze mną... ale już więcej pracować nie mogę bo się spocę...


trx napisał/a:

I dobrze, ze taki byles. Pokazales  na ile Cie stac w uczuciu. Skad mogles wiedziec, ze te slowa byly puste ? Nie czulbys sie dzis lepiej ze swiadomoscia, ze moze gdzies mogles postarac sie bardziej. No i przynajmniej rzuciles parszywa robote big_smile Kortyzol to zlo wink

Wyobrazam sobie, ile kosztuje Cie przezywanie wszystkiego w tym momencie, w ktorym jestes. Co prawda kazdy czowiek jest sam sobie prawem, wiec nie wiem jak to zadziala u Ciebie, ale w moim przypadku im dluzej i intensywniej przezywalam w sobie rozpad czegos, nawet nic niewartego (bo nie bylo wartego), tym czystsza glowe mialam w przyszlosci. Nie ma cienia zalu, tylko wdziecznosc, ze sie skonczylo.

Może kiedyś tak będzie na razie, teraz wciąż mam w głowie nasze plany, zręczny, ślub dzieci i możecie mi wierzyć lub nie ale to Ona tego chciała, to nie ja ją cisnąłem. Ona poruszała ten temat, widać było radość i ekscytację. Naprawdę wierzę, że na początku i ona wierzyła że to się uda, ale później poczuła może strach przed dorastaniem, może matka jej wmówiła że jest za młoda, a może była zbyt wygodna żeby chcieć pracować nad czymś tak ciężkim jak związek. Dlatego odpuściła.

Wciąż odczuwam efekty uboczne tej miłosnej narkozy, choć nie wiem czy chciałbym się wybudzić z niej wolniej.

248

Odp: Poczucie straty pomimo ...

nie wiem czy dlatego odpuściła:) bo oczywiście życie rodzinne może kogoś przerastać, np. mnie:P ale zakończenie związku to nie jest jedyne rozwiązanie, zwłaszcza w Twoim przypadku bo sądzę że ta dziewczyna była ważna dla Ciebie i jej to okazywałeś. Można opowiedzieć drugiej osobie o swoich obawach i chęci odłożenia na później "dorastania" w takim rozumieniu jak powyżej.

249

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Po czytałem i tak się zastanawiam czy ja nie byłem z "Narcyzem".

Jej osobowość, zachowania pasują, nawet końcówka to takie "szarpanie" się jest zgodne z zachowaniem narcyza. Rady z forum na odcięcie się i powrót do gry jej Ex poprzedniego dawcy, spowodowało że na razie zostawiła mnie w spokoju, choć w ciąż gdzieś tam coś robi żeby pokazać mi że jest.

250 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-04-12 11:13:51)

Odp: Poczucie straty pomimo ...
MagdaLena1111 napisał/a:

Zastanawiam się właśnie, ile było w tym prawdziwych puzzli, a ile sam domalowałeś.
To mnie w teraz mocno zajmuje. Dlaczego ludzie przestają odkrywać drugiego człowieka i zamiast tego robią na niego projekcję własnych oczekiwań i potrzeb. I czekają, żeby było im dane. Jakby nie byli z prawdziwym człowiekiem, ale z jego wyobrażeniem i panicznie walczą o utrzymanie tego złudzenia, aby nie rozczarować się. Tylko z biegiem czasu jest coraz trudniej, bo trzeba w to wkładać coraz więcej energii, więc w końcu przychodzi dzień, gdy kurtyna opada.

Zastanawiałem się nad Tym ostatnio. Poczytałem trochę o Teorii umysłu. Odnosząc się do Twojego wpisu... i tak i nie.
Schemat z domalowaniem jest mi znany z dawnego 3 letniego związku, kiedy faktycznie taki byłem. Tam byłem zakochany w "obrazie" w 100%.
Ten ostatni różnił się tym, że ja widziałem jej wady, ale widziałem też zalety. Co więcej, były jakieś tam starania z jej strony o to, żeby było lepiej i to mnie zwodziło.
Wracając do schematu. Swój błąd widzę w momencie kiedy ją zaakceptowałem taką jaką była, jednocześnie czując, że ona nie akceptuje mnie.
Mimo to, uważam, że w tym związku byłem bardziej "czujny". Zastanawiałem się na proporcjami ciągle mając z tył głowy, że niewiele dostaje od niej w zamian.
Dlatego nie byłem zaangażowany na 100%, choć mi zależało. Ona to wiedziała.

MagdaLena1111 napisał/a:

To jak postępowałeś brzmi OK, a od drugiej osoby można już tylko oczekiwać, źe to usłyszy i zrozumie.

Słusznie. Jednak ona nie słyszała i nie rozumiała. Dostawała wiele, samej dając mało. W którymś momencie zacząłem domagać się "zwrotu".
To był kolejny błąd. Powinienem po prostu spasować i czekać na jej ruch. Ale cóż, miałem potrzebę więc o tym powiedziałem.
Jestem pewien że gdyby te rozmowy się nie pojawiły, nasz związek by trwał.
Krótko po rozstaniu winiłem się za to. Z drugiej strony? Ile można walić grochem o ścianę?


MagdaLena1111 napisał/a:

Może chciała, ale nie potrafiła.
Może miała przebłyski świadomości, w których dostrzegała Ciebie zza swoich potrzeb, ale szybko jej Twój obraz się zacierał.

Nie bawmy się z psychologów. Jak ktoś chce to znajdzie sposób. jak nie chce, znajdzie powód smile
As simple as that!




MagdaLena1111 napisał/a:

Już Tobie pisałam, że czasami bliskość to za mało.
Jak ktoś potrzebuje być stałe na haju, to nic na to nie poradzisz, możesz tylko puścić wolno, bo jest jak ćpun na głodzie. Albo dotrze do swojego dna i się odbije, dojrzeje, albo legnie na tym dnie

.
Myśle, że ona zakochuje się typie facetów którzy adorują Kobiety. Wszystkie te gentelmeńskie gesty, które ja uważam za przejaw szacunku do bliskiej osoby, były dla niej po prostu "dobrym wychowaniem".
Nigdy w życiu nie zapłaciła za siebie w knajpie/resteuracji z facetem. Zrobiła mi kiedyś awanturę o to, że zapomniałem portfela i musiała za moją herbatę zapłacić.
To wydarzyło się na początku naszego związku. I to  właśnie jeden z tych sygnałów, kiedy powinienem był wziąć nogi za pas a tego nie zrobiłem.
Takich sygnałów było dużo więcej. Np przebieg jej poprzednich związków. Jej poprzedni facet który mówił do niej, że traktuje go jak "smiecia" etc..
Zastanawiam się dlaczego ja to wszystko ignorowałem. Dlaczego nie było "alarmu"?

MagdaLena1111 napisał/a:

Widocznie też nie potrafiłeś wtedy inaczej i potrzebowałeś tej lekcji. Teraz tylko wypada zadbać o to, żeby nauka nie poszła w las ;-)

Ciągle to sobie powtarzam. Nauczyło mnie to czegoś. Pokazało ile przede mną jeszcze pracy.

MagdaLena1111 napisał/a:

Moja historia jest zupełnie inna, inne schematy, inne reakcje.

Może się podzielisz?

MagdaLena1111 napisał/a:

Jeśli emocje władają Twoim umysłem, to dzieje się tak dlatego, że nie jesteś ich świadomy. Gdy zaczynasz patrzeć na siebie z góry, obserwować siebie z pozycji osoby trzeciej, to ten schemat się rozpuszcza. Weż to przetestuj w jakiejkolwiek przypadkowej sytuacji, do której angażujesz swoje emocje. Możesz się nieźle zdziwić.

.

Interesujące. Możesz rozwinąć na jakimś praktycznym przykładzie?

MagdaLena1111 napisał/a:

A moim zdaniem jeszcze zanim się wejdzie w związek warto się zastanowić, czy w ogóle wejść w relację, u której podstaw leży schemat. Jest wybór:
1.) wejść w relację mimo znajomych sygnałów i pracować nad relacją i sobą? Np. w moim przypadku, to oprócz rozmów, to będzie wyraźne stawianie granic, brak zgody na „nic o minie beze mnie”, ale przede wszystkim nauka umiejętności pomieszczania w sobie bezradności i beznadziei, bo to nieuniknione. To rozwiązanie to trochę jak ŚWIADOME dawkowanie sobie znanego narokotyku, ale też konkretne działania, dzięki którym tym razem MOŻE BĘDZIE INACZEJ.
2.) zwrot w tył, gdy tylko pojawiają się sygnały. Ale JEŚLI „chemia” to właśnie te subtelne sygnały połączone z nadzieją, że tym razem się uda, to trudno będzie zadłużyć się w kimś odbiegającym od schematu. Czy w takim razie zostaje relacja bez haju na wstępie? Np. mam kumpla, z którym się dobrze rozumiem(!!!) i jestem głęboko przekonana, że on nie będzie „myślał za mnie”, to czy mam mu dać sznasę na coś więcej?

Tylko jak wyłapać, że mamy do czynienia ze schematem? Nie znamy nikogo dobrze na początku. Zdać się na intuicje, inteligencje emocjonalną?

1). Zgadzam się. Ja właśnie tego "dawkowania" narkotyku chce uniknąć.

2.) Z wiekiem zrozumiałem, że "haj" bywa zwodny bo zamyka oczy. Nie chce tego
Ma mi się podobać, ale to nie musi być "wow". Motylków nie szukam - już dawno się z nich wyleczyłem.


Po czytałem i tak się zastanawiam czy ja nie byłem z "Narcyzem".

john.doe napisał/a:

Jej osobowość, zachowania pasują, nawet końcówka to takie "szarpanie" się jest zgodne z zachowaniem narcyza. Rady z forum na odcięcie się i powrót do gry jej Ex poprzedniego dawcy, spowodowało że na razie zostawiła mnie w spokoju, choć w ciąż gdzieś tam coś robi żeby pokazać mi że jest.

Trudno rozróżnić, "narcyza naturalnego" od "narcyza wykreowanego".
Jeśli Twoja eks podobnie jak moja została nauczona, że jest cudowna przez grono wcześniejszych facetów, to mówimy o narcyzmie czy wygodzie?
Co innego jeśli jej rodzina miała skłonności narcystyczne, ale tego nie wiemy bo nie napisałeś.

251 Ostatnio edytowany przez trx (2019-04-12 18:20:32)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Odnośnie poczucia wartości...

fuorviatos napisał/a:

Masz racje. Ja to wiem. Teraz trzeba ten obszar zidentyfikować i zmienić. Long road to reach...

Przepraszam za opóźnienia na linii, ale ja wrócę do tego wink

Masz jakikolwiek, mglisty  pomysł na to ... jak zmienić ?

Pytam z personalnych powodów.

Ja tam krążę na tych drogach, na tym morzu, bez steru i busoli wink Długo już. I myślę, że wiele rzeczy wciąż nie tak wygląda jak powinno. Stąd myślę, że może nie tak zabieram się za robotę nad sobą jak należy... (choć summa summarum i tak zrobię po swojemu, żeby było jasne) Niemniej pragnę się skonfrontować z tym jak to inteligentni ludzie widzą.

252

Odp: Poczucie straty pomimo ...
trx napisał/a:

Odnośnie poczucia wartości...

Przepraszam za opóźnienia na linii, ale ja wrócę do tego wink

Masz jakikolwiek, mglisty  pomysł na to ... jak zmienić ?

Pytam z personalnych powodów.

Ja tam krążę na tych drogach, na tym morzu, bez steru i busoli wink Długo już. I myślę, że wiele rzeczy wciąż nie tak wygląda jak powinno. Stąd myślę, że może nie tak zabieram się za robotę nad sobą jak należy... (choć summa summarum i tak zrobię po swojemu, żeby było jasne) Niemniej pragnę się skonfrontować z tym jak to inteligentni ludzie widzą.

Konkretnego pomysłu nie mam. To bardziej cel sam w sobie. Zakładając, że mówimy o związkach. Mam zamiar baczniej przyglądać się zachowaniu partnera i nie dać się zmieszać z błotem.
Być może dojdzie do przechyłu w drugą stronę i stanę się hiperwrażliwy. To niestety jest ryzyko.
Coraz częściej myślę, że warto czasem się zatrzymać, spojrzeć w lustro i zapytać samego siebie: "czy jestem w tej relacji szczęśliwy?" zamiast pędzić przed siebie.
Myślę, że chce w końcu polubić własną samotność, wsłuchać się w ten głos który zagłuszałem do tej pory "innymi" ludźmi.
Nie chodzi mi o bycie pustelnikiem a raczej pracę nad akceptacją samego siebie. Bo u mnie tutaj nawaliło i trzeba naprawić.
Strasznie enigmatycznie opisałaś obecną sytuacje. Ciężko się odnieść. Może coś więcej?

253

Odp: Poczucie straty pomimo ...

No dobrze walnę teraz w mentorski ton:
Mając za sobą 2 małżeństwa, dużo krótszych lub dłuższych związków, mogę wam powiedzieć, że każda interakcja jest inna... i nie tylko dlatego że nasi partnerzy są inni, ale dlatego że my się zmieniamy, że otaczający nasz świat się zmienia. Jedyne na co musimy zwracać uwagę to, że My staramy się uciec do znanych nam schematów (często bardzo dysfunkcyjnych). Na terapii staramy się właśnie pilnować żeby nie wchodzić na utartą ścieżkę.

254

Odp: Poczucie straty pomimo ...

John, to nie jest wcale mentorski ton smile no i masz rację.

Fuorviatos, właśnie mam na uwadze stosunek do samego siebie w ujęciu bardziej generalnym niż związki, pozostaje to w związku z ewentualnymi związkami, ale mnie to w tej chwili chyba najmniej interesuje.

U mnie pokłosie zbiera myślę relacja jaką miałam z mamą w momencie mojego dorastania. To o czym mówię to tylko wycinek naszych stosunków, ale począwszy od okresu wczesnej adolescencji po młodą dorosłość odczuwałam głównie chłód, brak akceptacji dla tego jaka jestem i co najdotkliwsze - komunikat, że nie zasługuję na uczucie, bo nie jestem na nie dość dobra.
Co ciekawe wszystko to szło w parze z dużą nadopiekuńczością i wieloma działaniami mającymi na celu mój generalny dobrobyt, ze strony obojga rodziców, co stanowi mieszankę dość dezorientującą.
Nietrudno się domyślać, że nie mogło mieć to dobrego wpływu na kształt relacji, jakie próbowałam zbudować (tych romantycznych).
Ale wracając. Tak długo byłam bombardowana z zewnątrz głosem krytycznym, że w końcu sama stałam się dla siebie największym krytykiem. I ten krytyk.. niezmiennie podpowiada mi, że jestem nie dość dobra. Na wiele rzeczy. Wzbudza to we mnie silny konflikt wewnętrzny, bo na logikę nie widzę powodów żeby czuć się w ten sposób. Chyba nawet przeciwnie.
Posiadam dużo atrybutów takich, jakie właśnie chciałabym mieć. Staram się pielęgnować te cechy, które widzę jako zalety także u innych. Potrafię myśleć o sobie dobrze. Niekoniecznie potrafię to POCZUĆ. Zaobserwowałam silny rozdźwięk między tym co generalnie o sobie myślę a tym jak się mimo wszystko czuję.

Stąd moje poszukiwania zmierzają w stronę tego, jak POCZUĆ się ze sobą bezwzględnie dobrze, jak naprawić te zniekształcone wzorce. Uciszyć głos z tyłu głowy, który kiedyś należał do kogoś, że jeżeli spotyka mnie coś złego to zasłużyłam sobie na to, bo przecież jestem nie taka jak należy.
To nie jest temat świeży dla mnie, stąd czuję dużą bezradność, bo próbowałam różnych rzeczy. Od chłodnej analizy po pochylanie się nad trudnymi uczuciami i dzielenie tego na czworo.
Ten stan rzeczy bardzo mnie irytuje, bo kłóci się z moim inżynierskim podejściem, które każe naprawiać kiedy coś się zepsuje. Patrzę na te roztrzaskane kawałki wewnątrz siebie i nie wiem jak się zabrać za sklejanie.
Paradoksalnie, gdy mówisz o polubieniu swojej samotności - lubię swoją. Wychodzi na to, że lubię ze sobą być. Może tylko to poczucie, że nie zasługuję na więcej niż już mam jest frustrujące. Nie wiem.

Zdaję sobie sprawę, że strasznie lamersko to brzmi. Ale dzięki temu postowi odsunęłam w jeszcze dalszą przyszłość sprzątanie wink

255

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Znam ten stan. Moje stosunki z matką były bardzo podobne, z tym, że postawa rodziców kończyła się u mnie dużym buntem.
Coraz częściej się zastanawiam czy źródlem mojego wewnętrznego gniewu nie jest właśnie ten żal za rolę w której obsadzili mnie rodzice; w którą włożyłem kawał swojego dzieciństwa.
Ci sami rodzice odwdzięczali mi się krytyką bo nie potrafili/chcieli inaczej
No, ale nie o mnie teraz. Myślę, że dużo od siebie wymagasz, stanowczo za dużo. Obawiam się, że głos nie zniknie, ale może można go wyciszyć.
Już wiesz, że masz w sobie skrzywdzone dziecko. Może to dziecko potrzebuje rozmowy, ukojenia? Może starsza i dojrzalsza wersja siebie potrafi do niego dotrzeć? Próbowałaś takiego wewnętrznego dialogu?.

256

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Trudno rozróżnić, "narcyza naturalnego" od "narcyza wykreowanego".
Jeśli Twoja eks podobnie jak moja została nauczona, że jest cudowna przez grono wcześniejszych facetów, to mówimy o narcyzmie czy wygodzie?
Co innego jeśli jej rodzina miała skłonności narcystyczne, ale tego nie wiemy bo nie napisałeś.

Może być naturalnym, który został wzmocniony przez kreację jej rodziców i tłum latających za nią facetów.

Patrząc nawet na ostatnie zachowanie, odezwała się pogadała i drugi dzień cisza... co oznacza że już nakarmiła emocje i odpłynęła na jakiś czas.

257

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Może nie ma chęci rozmawiać codziennie:) nie przesądzałbym nic na tej podstawie, zobaczysz jak będzie w następnym tygodniu.

258

Odp: Poczucie straty pomimo ...

Sama się odezwała czy ty zaincjowałeś kontakt? Być może Cię sprawdza i chce wyłapać Twoje intencje.
To wszystko drugorzędne john, bo liczy się to czego TY chcesz.
Z Twoich wypowiedzi w wątku becketta, wygląda na to, że chcesz powrotu. To jak to naprawdę jest?

259 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-14 20:11:30)

Odp: Poczucie straty pomimo ...

fuorviatos,

zaakceptowałem taką jaką była

W którymś momencie zacząłem domagać się "zwrotu"

Dla mnie w powyższe z sobą zgrzyta :-[
Gdy kogoś akceptujesz, to bierzesz tyle, ile ta osoba jest w stanie Ci dać, nie domagasz się więcej. Twoja akceptacja wygląda na uwarunkowaną, a Twoje „dawanie”, za które żądasz „zwrotu”, wygląda jak inwestycja obliczona na zysk zamiast wkład we wspólną wartość jaką jest związek.


Myśle, że ona zakochuje się typie facetów którzy adorują Kobiety. Wszystkie te gentelmeńskie gesty, które ja uważam za przejaw szacunku do bliskiej osoby, były dla niej po prostu "dobrym wychowaniem".
Nigdy w życiu nie zapłaciła za siebie w knajpie/resteuracji z facetem. Zrobiła mi kiedyś awanturę o to, że zapomniałem portfela i musiała za moją herbatę zapłacić.
To wydarzyło się na początku naszego związku. I to  właśnie jeden z tych sygnałów, kiedy powinienem był wziąć nogi za pas a tego nie zrobiłem.
Takich sygnałów było dużo więcej. Np przebieg jej poprzednich związków. Jej poprzedni facet który mówił do niej, że traktuje go jak "smiecia" etc..
Zastanawiam się dlaczego ja to wszystko ignorowałem. Dlaczego nie było "alarmu"?

Bo Twoja Ex aktywizowała u Ciebie znany schemat. Bo dorastałeś przyzwyczajając się do specyficznego obrazu siebie. Bo kontynuujesz wzorce z dzieciństwa. Bo jeśli wychowywałeś się w rodzinie, w której byleś krzywdzony, bo na Ciebie krzyczano i ciągle krytykowano, przez co czułeś się zdominowany, to dzisiaj podobne otoczenie i sytuacje odbierasz jako normalne. I chociaż patrząc z boku wydaje się to bezsensowne i destrukcyjne dla Ciebie, to i tak szukasz i odtwarzasz sytuacje, które są Ci znane i podobne do tego, z którymi dorastałeś.
Wybrałeś tę konkretną kobietę na partnerkę, bo miała dla Ciebie wartość "energetyzującą" uczucie do niej. Co dokładnie, to musisz sobie zanalizować. Mnie przychodzi do głowy niedostępność emocjonalna, impulsywność i wybuchowość, krytykowanie Ciebie. Uważaj, abyś NASTĘPNYM razem nie wpuścił się w to samo, bo wydaje się to silniejsze od Ciebie i taki rodzaj kobiet będzie Ci się bardziej podobał, mimo że skutki już znasz ;-)

Możesz rozwinąć na jakimś praktycznym przykładzie?

Na przykład, gdy się złościsz na kogoś, to spójrz z góry na siebie, na daną sytuację. Nie muszę mówić, że to proste i łatwe nie jest, bo musisz jakby unieść się ponad siebie. Zobacz, co Ciebie zezłościło, np. kolega zlekceważył Twoją prośbę? Być może wcale nie zlekceważył a tylko nie dosłyszał, nie zrozumiał albo zapomniał.
Nic konkretnego nie przychodzi mi teraz do głowy, ciężki dzień.
Ale ogólnie chodzi o to, żeby starać się emocjom  przyglądać, patrzeć skąd się biorą, bo emocje mówią o nieuświadamianych lękach, przeszłych doświadczeniach z podobnymi osobami. I de facto pokazują rzeczy, które czynią nas zależnymi od nich a przecież chcielibyśmy sami decydować o swoim losie :-)

Tylko jak wyłapać, że mamy do czynienia ze schematem? Nie znamy nikogo dobrze na początku. Zdać się na intuicje, inteligencje emocjonalną?

j.w.
Czyli obserwować siebie, swoją relację, próbować dostrzec to, na co się reaguje, co wzbudza silne emocje i czy to przypomina coś znanego, ale destrukcyjnego. Wychodzi więc na intuicję (nieświadoma wiedza i doświadczenie) i inteligencję emocjonalną (umiejętność rozpoznawania stanów emocjonalnych) :-)

260

Odp: Poczucie straty pomimo ...
fuorviatos napisał/a:

Sama się odezwała czy ty zaincjowałeś kontakt? Być może Cię sprawdza i chce wyłapać Twoje intencje.
To wszystko drugorzędne john, bo liczy się to czego TY chcesz.
Z Twoich wypowiedzi w wątku becketta, wygląda na to, że chcesz powrotu. To jak to naprawdę jest?

Sama zainicjowała, ale teraz drugi dzień siedzi cicho, więc może tylko chciała o sobie przypomnień. Naprawdę to chciałbym zacząć od nowa, ale nie będzie mi to dane więc był to ostatni raz kiedy się odezwałem. Kolejnego odzywania za następne 1,5 miesiąca nie będzie.

Posty [ 196 do 260 z 299 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Poczucie straty pomimo ...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024