dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 81 z 81 ]

66 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2019-02-06 10:17:27)

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
Monoceros napisał/a:

trochę zeszliśmy z tematu

Tylko Ci się wydaje. Zauważmy, że ten bunt nastolatków ma podłoże w wychowaniu znacznie wcześniej, praktycznie od urodzenia. Mówiąc o podejściu do nastolatków, szukając źródła problemu stale trzymamy się tematu, gdyż dyscyplinowanie bez wychowania nie ma żadnego sensu. Jak ktoś słusznie zauważył- to tresura. Wychowanie z kolei to nie tylko zaspokojenie najważniejszych dziecka potrzeb. To czułość, przytulanie, spędzanie z nim czasu wolnego, budowanie więzi rodzinnej. Dopiero kiedy jest prawidłowe wychowanie, może być skuteczne dyscyplinowanie.
Wszystko jest ze sobą powiązane.

Monoceros napisał/a:

Foggy, tak sobie myślę, czy kiedyś zapytałeś syna - BEZ OSĄDU - czemu nie sprząta pokoju? Nie przeszkadza mu? Nie widzi sensu? Chciałby mieć własny system? Nie znosi, jak mu ktoś komentuje nad głową jak zmywa, sprząta, bo robi zawsze coś nie tak (przykład z autopsjii, zawsze źle sprzątałam, od tamtej pory mam awersję). Nie zależy mu na tym, żeby mieć na co dzień czyste schludne ubrania (ja to potrafię zrozumieć, mi samej nie zależy)? Czy w ogóle widzi trudność z higieną, co o tym myśli? Czy jest coś, co chciałby zmienić, a może wstydzi się o tym powiedzieć? Czy chciałby jakiejś pomocy w znalezieniu nowego zainteresowania? Czy chciałby się przytulić?

To ostatnie pytanie jest najlepsze. Kiedy ostatni raz się przytulaliście? Kiedy usłyszał od rodziców, że go kochają? Może nie ma motywacji do niczego, bo nie czuje się kochany? Po co ma się starać skoro nikt go nie akceptuje takim jaki jest, nikt mu nie pomoże, być moze nikt go nie kocha?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
Monoceros napisał/a:

Mam wrażenie, że genralnie nam wszystkim brakuje cierpliwości do mówienia, wyjaśniania, tłumaczenia, opowiadania, przybliżania młodym rzeczywistości, licząc na to, że "samo się rozumie przez się" ?

To jest bardzo ważne, co napisalas, sama to u siebie obserwuję; nie rozmawiamy z dzieckiem nt pewnych zagadnień, bo wydają się oczywistoscią. Wezmy wlasnie ową naukę czy sprzątanie, poruszone już na watku. Można powiedzieć, ze to oczywiste, ze trzeba się uczyc albo sprzatac. Tymczasem powody do utrzymania (lub nie) porządku czy uczenia się (albo nie) na przyzwoitym poziomie mogą być rozne u poszczególnych osob, i warto wiedzieć, co obie strony (rodzic i dziecko) sądza na ten temat, można tez przywolac konsekwencje takiego czy innego wyboru. Rozmawiajac o tym przekazujemy tez dziecku, ze to jest dla nas, rodzicow, po prostu ważne. Dziecko zostawione samo sobie nabiera przekonania, ze nie jest ważne dla rodzicow.

Moja mlodsza corka tez jest takim troszkę leniuszkiem, wymyslila sobie, ze ona nie ma się po co uczyc, bo chce zostać artystką - aktorką lub piosenkarką wink. I jej naprawde wydawalo się, ze to wystarczy, ze takie postanowienie w wieku lat 11 zwalnia ją z obowiązku nauki nawet na etapie szkoły podstawowej. I co, miałam ją zostawić z tymi planami? Nie, no raczej trzeba dzieku wytlumaczyc, ze artystka artystką, ale warto jednak mieć zakies inne zaplecze w postaci wiedzy na temat swiata, i ze znajomość matematyki czy historii tez może w przyszłości zaprocentować.

68

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Moje dziecko kazało się zapisać na lekcje pewnego języka obcego, bo to ułatwi mu w przyszłości podpisywanie kontraktów piłkarskich. Na obecnym etapie życia postanowił sobie bowiem, że zostanie znanym piłkarzem i będzie zarabiał dużo hajsu. W wolnych chwilach od grania w fifę, treningów, wyszukiwania w internecie różnych rzeczy na temat piłki siedzi i się zastanawia nad przebiegiem swojej kariery. Czy lepiej być dłużej w jednym klubie czy co parę lat je zmieniać. Poza tym uczy się przyzwoicie tongue

69

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
Burzowy napisał/a:

Dlatego nigdy nie pojmę szybkiego robienia sobie dzieci, gdzie nie ma stabilizacji finansowej, a co za tym idzie mamy przeważnie po prostu zbyt mało czasu by poświęcić się wychowaniu.

Czyli w wieku, żeby zdążyć rozrodczym np. 35 lat, rezygnujemy z pracy i poświęcamy się wychowaniu dzieci. Ktoś tak robi?
Różne numery można wciskać bicie kablem, czy dziś modne rozmowy - nic to nie da, a skutek ma taki sam. Dzieci wzorują się na rodzicach. Tak było, tak jest i tak będzie. A jaki wzór dzieci biorą z rodziców? Widzimy wszyscy. Zabieganie za kasą, zdrady, życie obok siebie itd

70

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
balin napisał/a:

Dzieci wzorują się na rodzicach. Tak było, tak jest i tak będzie. A jaki wzór dzieci biorą z rodziców? Widzimy wszyscy. Zabieganie za kasą, zdrady, życie obok siebie itd

Zgodze się, ze dzieci wzorują się na rodzicach, ale dalsza czesc to już tylko marudzenie i zrzedzenie, nie lubie takiego gderania ;P Poza tym, tez masz wpływ na tworzenie tego swiata, w rownym stopniu jak inni.

71

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Tak sobie pomyślałam, mimo, że Foggy dostał już miliony wskazówek... Może zwykła poradnia pedagogiczno - psychologiczna to za mało? Może w przypadku Twojego syna problem leży nieco głębiej? Może warto by było uderzyć do jakiegoś dobrego psychoterapeuty? I to nie tylko syn, ale taka sesja rodzinna coś by pomogła?
Moja sytuacja jest trochę inna, mąż był alkoholikiem, więc byłam dla dziecka swojego matką, trochę ojcem, przyjacielem. Mąż przestał pić, obydwoje chodziliśmy na terapie - on na pogłębioną po zamkniętym leczeniu, ja dla współuzależnionych. Dlatego wiem, że dobry terapeuta jest w stanie uczynić cuda. Na sesji rodzinnej padły naprawdę trudne słowa z każdej strony, mojej, męża ale przede wszystkim córki. I to nie tylko do taty swojego  mówiła, ale również do mnie. 4 lata trwało odbudowywanie ich więzi, niestety zostało przerwane śmiercią męża. Ale nie o tym miałam pisać.
Zachowanie Twojego syna sugeruje, że coś jest bardzo nie w porządku i to nie jest zwykły bunt nastolatka. Dlatego pomoc kogoś doświadczonego jest ważna. Oczywiście, że będzie to wymagało poświęceń i ze strony syna i z Waszej ale może warto spróbować.

72

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
foggy napisał/a:

Syn nie jest tępiony ale jest mobilizowany. Na zasadzie "chcesz isc na prawo, tam jest konkurs swiadectw, tych z niska srednią nie przyjmuja". Nie stawiamy mu nierealnych wymagan. Ma po prostu zdać z klasy do klasy. Nie uzalezniamy od sredniej tego czy bedzie miał ograniczony internet. Da sie z nim pogadac ale pewnie ma jakis lęk przed opuszczaniem domu. Wyjezdza niechetnie nawet w odwiedziny do dziadków. Co do szkoły - poniekąd go rozumiem bo sam miałem wybiórcze podejscie do nauki, z tą tylko różnicą ze w tym co mnie interesowało byłem ponadprzecietny. Sukces w zyciu to nie piątki od gory do dołu. Najlepiej mieć dar lub byc uzdolnionym. Jak sie nie jest to pozostaje cięzka praca. Gorzej gdy żaden talent do tej pory sie u niego nie objawił a ciężką pracą też sie nie skalał.Co do wiezi rodzinnej to trudno mi sie wypowiadac bo pewnie on to inaczej ocenia. Zresztą czy nastolate potrafi powiedziec to co mysli? Pomomi jego lenistwa wymagamy od niego samodzielności i nie "ratujemy mu tyłka". Ponosi konsekwencje swoich wyborów tylko do tej pory jakos tymi konsekwencjami sie nie przejmował. Dziekuję za Wasze odpowiedzi.


Uwierz mi, że nastolatek potrafi powiedzieć to co myśli.... Potrafi to tak powiedzieć, że do tej pory mam słowa córki w głowie, które wypowiedziała do męża i do mnie na wspomnianej terapii. A to było prawie 4 lata temu, więc miała 13 lat.

73

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
Benita72 napisał/a:
balin napisał/a:

Dzieci wzorują się na rodzicach. Tak było, tak jest i tak będzie. A jaki wzór dzieci biorą z rodziców? Widzimy wszyscy. Zabieganie za kasą, zdrady, życie obok siebie itd

Zgodze się, ze dzieci wzorują się na rodzicach, ale dalsza czesc to już tylko marudzenie i zrzedzenie, nie lubie takiego gderania ;P Poza tym, tez masz wpływ na tworzenie tego swiata, w rownym stopniu jak inni.

A co to ma wspólnego z moją wypowiedzią? Daj na luz z tą kazuistyką.

74

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
balin napisał/a:
Benita72 napisał/a:
balin napisał/a:

Dzieci wzorują się na rodzicach. Tak było, tak jest i tak będzie. A jaki wzór dzieci biorą z rodziców? Widzimy wszyscy. Zabieganie za kasą, zdrady, życie obok siebie itd

Zgodze się, ze dzieci wzorują się na rodzicach, ale dalsza czesc to już tylko marudzenie i zrzedzenie, nie lubie takiego gderania ;P Poza tym, tez masz wpływ na tworzenie tego swiata, w rownym stopniu jak inni.

A co to ma wspólnego z moją wypowiedzią? Daj na luz z tą kazuistyką.

To, ze takie zrzędzenie i jojczenie, jaki to straszny jest ten swiat, jacy okropni ci rodzice, a po nich te dzieci, nikomu jeszcze nie pomoglo, no może poza samymi zrzędzącymi. Ale ok, w sumie.. jak ci się podoba, to sobie zrzedz, mamy wolność.

75 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-02-06 14:01:35)

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

foggy, mam 14letniego brata, obecnie w 8 klasie, u którego zauważam wiele cech i zachowań, o których Ty także piszesz, czyli:
- minimalizm - robi tyle, ile musi
- brak motywacji wewnętrznej - jego zadania wytyczają oczekiwania otoczenia
- nieumiejętność odraczania gratyfikacji - nie planuje, nie przewiduje, nie wyprzedza, bo „po co?”

Polecam rozmowę:

oraz książkę, której premiera wkrótce w Polsce - „iGen” autorstwa prof. Jean Twenge

76

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś
bbasia napisał/a:

Burzowy, co to znaczy "stabilizacja finansowa" i jaka jest właściwa żeby dobrze wychować dzieci?
Może to nie zawsze jest problem za małej ilości pieniędzy, tylko za bardzo rozdmuchanych potrzeb?

Dla mnie to sytuacja, gdzie jest przynajmniej blisko kupna własnego lokum przez któregoś z rodziców. Ewentualnie gdy można się wspomóc mieszkaniem u rodziny, bo mają duży dom itd. Nie wyobrażam sobie skakania po wynajmie z dzieckiem...

foggy napisał/a:

A chciałabys byc tym dzieckiem które jest wykluczone z grupy, jest klasowym odszczepiencem?

Dla mnie sukcesem w wychowaniu byłoby to, żeby dziecko się nigdy nie czuło jak odmieniec.

A przywiązanie do smartfona... to ja podziękuję, widziałem na przykładzie jednej z moich sióstr. Cyk telefon dla dziecka i problem z głowy. 2 letnie dziecko obsługujące youtube'a to jest hit...

Benita72 napisał/a:

Dyscyplinowanie kojarzy mi się raczej z jakas tresurą pieska

Uważam, że dyscyplinowanie w przypadku tak chaotycznych istot jak dzieci jest jak najbardziej w porządku. W życiu bym nie uderzył dziecka, ale gdy zachowuje się w sposób alarmujący, to trzeba je zdecydowanie postawić do pionu.

@foggy Jakie prawo, przecież to dzieciak i mu się odmieni 5 razy. Prawo to czyste rycie, a on tego nie potrafi. Proponowałbym małe kroki, a nie od razu ambicje z kosmosu. Niech się skupi na tym by skończyć szkołę, a potem zrobi kurs na wózek widłowy, czy coś.


Ogólnie podstawowy problem jest taki. Załóżmy, że mamy 3 letnią córkę i chcemy ją czymś zainteresować. Możemy do niej mówić: a może pójdziesz na tańce, a może na lekcje rysunku... dziecko powie, że nie. No i to jest normalne, bo po co ma gdzieś chodzić, jest mała i w domu jest fajnie, bo są zabawki itd. No i tutaj większość rodziców się podda, bo z wiekiem odpowiedzi będą takie same. By dziecko do czegoś zachęcić należy POKAZAĆ MU, że np lekcje tańca są fajne... Czyli po prostu pójść tam razem z nim tak jak się idzie na spacer do parku. Mała rzecz, a wyjątkowo często się o tym zapomina.

balin napisał/a:

Czyli w wieku, żeby zdążyć rozrodczym np. 35 lat, rezygnujemy z pracy i poświęcamy się wychowaniu dzieci. Ktoś tak robi?

Ano presja społeczna jest taka, że facet powinien zarabiać dużo, żeby kobieta właśnie mogła zawiesić karierę i siedzieć w domu. Zakładam zatem, że całkiem sporo osób tak robi.

Ja tam teraz wszystko na starość muszę nadrabiać, bo w dzieciństwie zabrakło trochę tego zachęcenia;).

77

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Prawda jest taka, że nie ma nic gorszego niz dziecko ktore nie realizuje siebie tylko oczekiwania i ambicje swoich rodziców. Sama mialam mnostwo znajomych, ktorzy nie byli moze wybitnie zdolni, ale jako nastolatki byli naprawdę ogarnięci. Tylko co z tego, skoro byli na każde zawołanie i rozkaz rodzica, co szybko przerodzilo się w np. wręcz w chory pedantyzm czy bycie dorosłymi facetami, którzy może i maja super pracę (którą już przy narodzinach ustalili im rodzice), ale kompletnie nie radzą sobie gdy ktoś nimi nie dyryguje, niektórzy mimo bycia przed trzydziestką nawet nie mieli nigdy dziewczyny bo to wymagaloby posiadania wlasnej osobowosci a nie bycia robotem swojej mamusi i tatusia.

78

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Chyba się trochę zagalopowałaś. To nie temat w stylu "dlaczego faceci nie są tacy jak ja chcę". Pozdrawiam cieplutko i życzę miłego popołudnia.

79

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Czesc Burzowy:) Pisze z urzadzenia mobilnego, moze byc pelno bledow:) presja spoleczna na zarabianie duzo przez mezczyzne? jestem zdania ze kazdy z nas ma wybor z kim chce sie zwiazac, dla niektorych kobiet priorytetem moze byc rodzicielstwo i prowadzenie domu i w takim przypadku dobre zarobki mezczyzny moga sprzyjac udanemu zyciu (zreszta nie zalezy to od plci, sa tez zwiazki gdzie mezczyzna zajmuje sie domem a kobieta rozwija udana kariere), osoby majace podobne wyobrazenia moga dobrac sie w pare i zyc razem. Moj styl zycia jest sprecyzowany i odbiega od takiego schematu, dlatego podczas poznawania sie jest czas na rozmowy np. o wyobrazeniach na przyszlosc, warto znac wlasne ograniczenia i szczerze o nich rozmawiac, wtedy unikniemy wejscia w znajomosc ktora nas nie do konca satysfakcjonuje. Jesli nawet istnieje jakas presja spoleczna, i okreslony schemat jest popularny, i tak mamy wolnosc wyboru i mozemy pozostac sami albo zwiazac sie z kims kto mysli podobnie do nas:)

80

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Nie chcę nikogo pouczać ani zarzucać zaniedbań ale przeważnie sprawdza się, że większość problemów bierze się z zaniechania rodziców i wiary w cuda. To nawet nie mój wymysł. Usłyszałem to od pedagogów z przedszkola mojego starszego, a było to przedszkole specjalne. Jak mi powiedzieli większość rodziców woli udawać, że nic się z dzieckiem nie dzieje, że wystarczy tylko to i tamto i dziecko wyjdzie na prostą. Potem okazuje się, że nie wychodzi, zmarnowali rok, dwa lata i zdesperowani znów przychodzą z dzieckiem, żeby uczynić cuda.
Mój starszy poszedł do przedszkola publicznego i nie minęło pół roku jak dyrekcja poprosiła żeby go sobie zabrać w pi..... Bo dziecko się nie integruje, siedzi samo w kącie i zajmuje się swoimi sprawami, oczywisty problem dla pań przedszkolanek. Umówiliśmy się do wielkiej pani profesor. Półtorej godziny czekania na korytarzu, w końcu wchodzimy. Po pięciu minutach pani profesor wzburzona wydała z siebie szereg szokujących diagnoz, a za nim skierowań itp., bo dziecko śmiało kręcić się po  całym jej gabinecie i wszędzie zaglądać. Zrozpaczeni rozpytaliśmy rodzinę i wskazano nam inną starszą lekarkę, niestety zwykłą magister. Ta miła starsza pani słysząc naszą relację z ostatniej wizyty zdrowo się pośmiała - a bo Zosia, to więcej uwagi przykłada do swojej kariery naukowej i tytułów, a tu trzeba po prostu ileś tysięcy godzin z dziećmi spędzić na oddziale ha, ha, ha... Miła, starsza pani doktor powiedziała, że niestety nie da nam diagnozy w 5 minut, a ni w godzinę, za miesiąc. Prędzej za rok. Mamy przyjeżdżać do niej co kwartał żeby mogła przebadać dziecko i sprawdzać co się zmienia. Powiedziała żeby szczególnie olewać tzw. lekarzy rodzinnych, bo to nie tyle nawet głąby, nawet lekarz specjalista, który nie przebadał własnymi rękami paru setek pacjentów nie jest w stanie wychwycić pewnych drobiazgów. Pani doktor walnęła receptę na farmakologię i powiedziała żebyśmy sobie uświadomili, że dziecko będzie tą chemię łykać przez najbliższych kilkanaście lat. Korzystając z rodzinnych koneksji w trybie natychmiastowym załatwiliśmy dziecku przedszkole specjalne. Oprócz tego woziliśmy na dodatkowe zajęcia do specjalistycznej poradni. Większość rodziców nie ma na to szans. Do przedszkoli specjalnych są wielkie kolejki. Do takich poradni ludzie dojeżdżają po 100 km, bo w małych miejscowościach takich nie ma. W przedszkolu syn dostał opiekę odpowiednich fachowców. Kiedy zbliżał się czas pójścia do szkoły w przedszkolu zrobiono z nami naradę co dalej robić. Syn jest intelektualnie do szkoły gotowy, emocjonalnie zostawilibyśmy go jeszcze na rok pod naszą opieką ale decyzja należy do was. Zostaje jeszcze rok z wami odpowiedzieliśmy w zasadzie od razu. Po roku temat wrócił, bo do jakiej szkoły ma iść. Przedszkole namawia na zaprzyjaźnioną szkołę specjalną, gdzie chcą puścić całą jego klasę. W sumie nie widzimy przeszkód, bo już wiemy, że w tego rodzaju placówkach dziecko z różnymi dysfunkcjami nie mówiąc już o upośledzeniach dostaje opiekę specjalistów o jakiej w zwykłej szkole można sobie tylko pomarzyć. W poradni znajomi rodzice słysząc, że wybieramy się na dni otwarte mówią jednak - idźcie tam w normalny dzień, na przerwę na przykład. Dowiedzieliśmy się o co chodzi, szkoła prowadzi pewien autorski program, dość kontrowersyjny ale to jeszcze nas nie zniechęciło. Zdecydowało, że na koniec dnia otwartego pani dyrektor powiedziała parę zdań za dużo - "proszę państwa jak widzicie mamy świetną bazę i zrobimy wszystko co się da ale nie ma co się oszukiwać, wasze dzieci skończą przy robieniu mioteł, zmywaniu garów itp.". Może nie do końca precyzyjnie cytuję ale ducha wypowiedzi oddałem tongue To po jakiego ch.… to całe zawijanie jak pani dyrektor od razu określa horyzont możliwości mojego dziecka?! Nie to, że ja będę załamany jeśli tak się to skończy ale ja nie mogę mu nawet nie poprzeczki tylko grubego muru ustawiać. Znaleźliśmy prywatną szkołę, która specjalizuje się w dzieciach z dysfunkcjami i upośledzeniami. Syn jest już w niej siódmy rok. Do tego roku poza tym wciąż regularnie jeździł na zajęcia dodatkowe do tej samej poradni od 10 lat. Sam uznał, że biorąc pod uwagę nowe, niewygodne terminy już mu te wizyty niedużo dają.
Co mu dały lata pracy w przedszkolu i poradni? Świadomą kontrolę swoich emocji. Starszy miał (i ma) problem z nadpobudliwością, nadekspresją szczególnie negatywnych emocji. jak mi mówili pedagodzy w przedszkolu dzieci go jednocześnie uwielbiają i się go boją. Kiedy jest spokojny jest najlepszym przyjacielem i opiekunem. Kiedy się wkurzy latają krzesełka lol Do tego charakterologiczna żądza dominacji tongue Zawsze, wszędzie i w każdym środowisku próbuje przejąć kontrolę nad wszystkimi i wszystkich sobie podporządkować. Dwa lata temu jego nowa nauczycielka poprosiła mnie o rozmowę z powodu jego wybryku na lekcji. Opisała go w jego dzienniczku, dała mi do przeczytania zanim przyjdzie do mnie. Czytając popłakałem się ze śmiechu. Drugi raz omal się nie popłakałem ze śmiechu kiedy pani nauczycielka zaczęła od czegoś w rodzaju - wiem pan, ja odnoszę wrażenie, że on próbuje ciągle przejąć kontrolę w klasie nade mną. O matko! Pół roku potrzebowałaś żeby do tego dojść?! Jest zagrożeniem dla słabych pedagogicznie nauczycieli, bo nie uznaje ich autorytetu. Trzeba go złamać i sobie podporządkować. Wtedy przechodzi nad tym do porządku dziennego, uznaje prawo nauczyciela do bycia na pierwszym miejscu w klasie. Ustala wtedy hierarchę: nauczyciel, on, reszta klasy. Co nie znaczy, że staje się ślepym narzędziem w ręku nauczyciela wink Nie, on się mianuje rodzajem zwornika między nauczycielem i resztą klasy. Kiedy trzeba dyscyplinuje klasę żeby słuchała się nauczyciela. Kiedy uznaje, że nauczyciel krzywdzi klasę występuje w jej obronie i bezlitośnie krytykuje nauczyciela wink Pięć klas miał z zachowania zaledwie poprawne z obowiązkowym ustnym komentarzem, że to za uszy wyciągane. Dwa lata temu sam uznał, że wystarczy i teraz już drugi rok ma ocenę dobrą z zachowania. Aczkolwiek na ostatniej wywiadówce jego wychowawca jak zwykle powtórzył:
- żeby baczniej się rozglądał klnąc na szkolnym korytarzu czy w pobliżu nie ma jakiegoś nauczyciela,
- żeby się hamował w dyskusjach z nauczycielami na lekcjach.

Dwa tygodnie później sam go wyrzucił z lekcji matematyki. Otóż miał się odbyć sprawdzian i mój synek zgłosił protest, że zadania, które im pan dał wykraczają poza zakres jaki wcześniej w ramach tego sprawdzianu zapowiadał. Wdał się w dyskusję z nauczycielem i ten go w końcu wyrzucił za drzwi. Żona przywiozła go ze szkoły i staje w jego obronie. Ja mówię - o co cię prosił wychowawca? Żebyś nie dyskutował z nauczycielami. Dyskutowałeś? Wyleciałeś. Koniec rozmowy. Niestety wyrzucenie za drzwi nie było zbyt pedagogiczne. Klasa napisała sprawdzian, a synek napisał go dzień później mając jeden dzień więcej do nauki, szczególnie w zakresie, którego pan nauczyciel nie zapowiadał... wink
To co napisałem o chęci dominacji dotyczy oczywiście również domu. W toku codziennych doświadczeń synek wypracował sobie mniej więcej taką (jego) hierarchię obowiązującą w domu:
1. ojciec - głowa rodziny (znaczy ja).
2. synek starszy - prawa ręka ojca.
3. synek młodszy - prawa ręka synka starszego.
4. matka.
Matka czasem wymiennie z synkiem młodszym wskakuje na pudło. Na drugie miejsce nie ma szans głównie ze względu na swoje własne życzenie.
Oczywiście synek nie byłby sobą gdyby od czasu do czasu nie próbował wskoczyć na pierwsze miejsce ale piłka jest krótka... Natomiast świetnie się wywiązuje z roli prawej ręki. Mówię - synek poodkurzałbyś i on bierze odkurzacz i to robi. Dyscyplinuje młodszego ale też opiekuje się nim. Można ich zostawić samych w domu i nie strach. Zapisywaliśmy go na wiele różnych form aktywności ale nie przypadły mu raczej do gustu. 10 lat za to chodzi na basen i przyjemnie popatrzeć jak pływa. Uwielbiał wszelkiego rodzaju klocki, teraz już mu się trochę znudziły ale od niechcenia potrafi błysnąć przejawem świetnej pamięci fotograficznej i wyobraźni przestrzennej (to po ojcu). Właśnie parę dni temu po pewnym opeerze chcąc się ewidentnie podlizać wysłał mi na telefon świetną rzecz swojego autorstwa. No ale jak sam mówi przyszłość wiąże z byciem youtuberem i graniu lol

81 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-02-06 22:42:33)

Odp: dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Brawo, Snake, zawsze w Ciebie wierzyłam big_smile

Mój syn też został w trybie natychmiastowym (albo nawet "bez żadnego trybu", tylko na kopach, które mama zadała systemowi edukacji) przeniesiony do przedszkola specjalnego, wiem, o czym mówisz smile
Teraz jestem w trakcie zastanawiania się, co dalej, miło poczytać doświadczenia innych smile Dziękuję za taką obszerną wypowiedź, chociaż nie była skierowana bezpośrednio do mnie, to i ja skorzystam smile

Posty [ 66 do 81 z 81 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » dyscyplinowanie nastolatków kiedyś i dziś

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024