trochę zeszliśmy z tematu ale dla mnie to jest szalenie ciekawe, jakie przekonania ludzie mają o swoich dzieciach. Sama teraz zaczynam pracę z nastolatkami i szczerze, zrozumienie wszystkich czynników - wychowania, genetyki, tego, że przechodzą okres, gdzie ich mózgi nie działają tak jak trzeba (:D), tego, że dla nich jest to czas budowania tożsamości, a więc bunt jest koniecznością, ale nadal potrzebują wsparcia i rodzice nadal są najważniejszymi osobami w życiu... - to wszystko jest naprawdę bardzo trudne, nie tylko dla dorosłych, ale też dla nich.
Co mnie zatrzymało, to fakt, że dwójka z wymienionych tu nastolatków czy młodych dorosłych nie ma chęci do życia, do rozwoju, nie ma ciekawości świata, energii... I ja to rozumiem, bo sama tak miałam. W sumie do tej pory trudno mi się zmusić do posprzątania domu, jeśli nie mam gości, a okien nie myłam nie wiem jak dawno, bo - serio - po co? Rozumiem takie pytania nastolatków. Mądry dorosły, który dotrze do końca rozmowy z nastolatkiem i nie skończy na "bo wypada, bo trzeba". Z jednej strony nie wyjaśniamy dzieciom 16-letnim czy młodszym, dlaczego mają robić różne rzeczy (uczyć się, mieć dobre oceny, iść na studia), myśląc, że takie OGROMNIE ZŁOŻONE sprawy, jak planowanie swojej przyszłości i pracowanie na nią od dziś zrozumieją w lot, albo że przejmą się czymś takim jak wymagane zachowanie wobec gości. Z drugiej, dziwimy się, że jak mają 18 lat, to nie ogarniają życia.
Mam wrażenie, że genralnie nam wszystkim brakuje cierpliwości do mówienia, wyjaśniania, tłumaczenia, opowiadania, przybliżania młodym rzeczywistości, licząc na to, że "samo się rozumie przez się" albo że sobie wygooglują, albo przyjmą przez osmozę. I że brakuje realnego zainteresowania tym, co oni chcą w zamian - jeśli nie nauka, to co? Jeśli granie na kompie przez pół roku, to co potem?
Foggy, tak sobie myślę, czy kiedyś zapytałeś syna - BEZ OSĄDU - czemu nie sprząta pokoju? Nie przeszkadza mu? Nie widzi sensu? Chciałby mieć własny system? Nie znosi, jak mu ktoś komentuje nad głową jak zmywa, sprząta, bo robi zawsze coś nie tak (przykład z autopsjii, zawsze źle sprzątałam, od tamtej pory mam awersję). Nie zależy mu na tym, żeby mieć na co dzień czyste schludne ubrania (ja to potrafię zrozumieć, mi samej nie zależy)? Czy w ogóle widzi trudność z higieną, co o tym myśli? Czy jest coś, co chciałby zmienić, a może wstydzi się o tym powiedzieć? Czy chciałby jakiejś pomocy w znalezieniu nowego zainteresowania? Czy chciałby się przytulić?