Utknęłam w ciepełku i komforcie. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Utknęłam w ciepełku i komforcie.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

Temat: Utknęłam w ciepełku i komforcie.

Temat brzmi trochę jak oksymoron i tu na forum, gdzie ludzie mają naprawdę ciężkie problemy, aż głupio mi o tym pisać. Ale do rzeczy.

Mam naprawdę dobre życie. Codziennie zasypiam z myślą, jak jestem wdzięczna za wszystko co mam. Po latach perypetii, będąc po rozwodzie i z dzieckiem, poznałam kogoś naprawdę wartościowego, jesteśmy razem od ponad półtora roku.  Partner ma cechy, o jakich marzyłam, świetnie się dogadujemy, jesteśmy dla siebie oparciem, od pół roku mieszkamy razem. Partner jest bardzo rodzinny, ceni wolny czas, ma dobrą pracę, która umożliwia mu angażowanie się w sprawy domowe - remonty, naprawy, wspólne wyjścia, wyjazdy, mnóstwo wspólnych działań. W ciągu pól roku wyremontowaliśmy dom, pomógł mi także remontować lokal pod moja działalnośc; przeniosłam sie do niego z innego miasta, zaczynając tu wszystko od zera. Córka się świetnie tu zaklimatyzowała, bardzo zaprzyjażniła z koleżankami w nowej szkole, lubi też ogromnie mojego partnera, dla niego czas spędzony rodzinnie i aktywnie z dziećmi to priorytet. Niesamowicie się z tego cieszę. W pewnym momencie życia tym, czego pragnełam najbardziej była rodzinnośc. Wyobrażałam sobie, że poznam kogos takiego spójnego z moim pragnieniem, widziałam w wyobrażni jak aktywnie spędzamy czas razem, że jemy wspólne posiłki, że nas cieszy takie zwykłe, domowe życie, chciałam poczuć się szczęsliwa, bezpieczna i kochana. Na 100 % tak własnie jest. Mieszkam w pięknym domu, partner o nas dba, jest wyrozumiały, jestesmy spójni co do wyznawanych wartości, zaakceptowała mnie jego rodzinna, mam poczucie, że ogromnie dużo zyskałam w życiu - zostałam przyjęta w rodzinie bardzo ciepło, serdecznie, generalnie mam to, co chciałam i doceniam to.
W czym więc problem?

Jest mi tak dobrze...że utknełam. Zauważam, że zaszywam się w domu, nie chce mi się nawet jechac do centrum. Wcześniej miałam aktywne zajęcie- pomagałam Partnerowi w remontach, porządkach poremontowych, zadbałam o dom. To było latem, jesienią. Zima to czas przedświateczny, więc nadal ostatnie zmiany w domu, porzadki, zakupy nowych sprzętów. Święta sie skończyły, jest juz takie poczucie, że jest zrobione wszystko. W domu mogłabym siedziec godzinami, wymyślam jakies kreatywne potrawy, bo bardzo lubie gotować. Ale zaczyna mi sie zdawać, że wynajduję sobie rozne zajęcia, a to skrywa jakiś głebszy problem. Pracuję, bo prowadze własna działalność, pokrywa mi to koszty i jestem lekko na plus, ale brakuje mi motywacji, żeby się dalej rozwijać. Wiem, że działam w tej chwili jak po linii najmniejszego oporu, to rodzi powoli takie poczucie, jakbym ugrzęzła i się dusiła. Jest mi źle, bo zawsze byłam aktywna zawodowo, wiem, że mnie stać na więcej. Jednoczesnie czuję lęk przed działaniem.  Z tego lęku uciekam w różne zajęcia - jestem mistrzynią prasowania, świetną kucharką. Ale ja wiem, że to jakas zasłona dymna. Zaczynam się źle czuć. Chciałabym ruszyc do przodu.
Jesli chodzi o Partnera, on jest wyrozumiały, trochę mnie usprawiedliwia, że przecież jestem tu nowa, że ludzie mnie jeszcze nie znają, że to powoli się rozkręci. Z drugiej strony bardzo docenia i naprawde jest wdzięczny za prowadzenie domu. Do działalności mnie też zachęca, chciałby, żebym była spełniona. A ja nie mogę pójśc do przodu. Czuję, jak się zapadam w tym komforcie, tonęła. Jednoczesnie nic nie robię konstuktywnego, żeby to zmienić. Czuję się coraz gorzej, czuje jakiś wstyd, że nie działam. Przeciez każdy człowiek potrzebuje samorealizacji. Mam teraz najlepsze do tego warunki a nie korzystam z nich. Z jednej strony niechec i lęk przed działaniem, z drugiej lęk, że nie działam i że to się pogłebia.
Chciałabym jakiejś sensownej odpowiedzi, dlaczego tak jest, czy to normalne, jak wyjśc z tej matni niedziałania. O co mi chodzi i jak to zmienić. Dziękuje wszystkim za rady i dobre słowo.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Utknęłam w ciepełku i komforcie.

A ja myślę, że to "zaszycie się w domu" jest potrzebą odpoczynku Twojego organizmu od pędu życia i ciągłych zmian jakich doświadczałaś w ostatnim czasie. Rozwód, nowy partner, przeprowadzka, urządzanie domu, dziecko, własna działalność i towarzyszące temu stres, obawa i niepewność nie jest obojętne dla naszej psychiki. Teraz jest spokój, stabilizacja, ale Ty nie wiadomo czemu obawiasz się dać sobie odpocząć. Dlaczego taki odpoczynek psychiczny wydaje Ci się marazmem? Czy naprawdę potrzebujesz, nawet wbrew sobie, dążyć do perfekcjonizmu, ciągłego rozwoju itp, czy jest to spowodowane tym, że według różnych kobiecych pism i poradników czas który przeznaczasz na swoje przyjemności jest czasem straconym? Nie przyjemniej jest teraz pozwolić sobie na robienie tego co lubisz, co sprawia Ci przyjemność? Moim zdaniem, to, że się woli przebywać w swoim domu, jest tylko dowodem na to, że jest nam tam dobrze, że czujemy się tam szczęśliwe a nie, że staczamy się na dno. Piszesz, że lubisz gotować, zajmować się domem - i to jest bardzo dobry znak. I nie daj sobie wmówić, że jest to coś gorszego i mniej rozwijającego od na przykład dodatkowego fakultetu który robiłabyś tylko dlatego, że "tak wypada".
Poza tym ludzie są różni. Jedni nie wyobrażają sobie siedzenie w domu, gna ich ciągle jakaś przygoda, chęć zdobywania szczytów (w różnych dziedzinach) a inni wolą domową kuchnię czy wygodna kanapę z kocykiem i książką czy filmem.
Jeżeli Cie to pocieszy, to ja również najlepiej czuje się siedząc w domu. Również mam ten komfort dobrej, spokojnej pracy, ustabilizowanego życia rodzinnego (dwóch dorosłych, praktycznie już samodzielnych synów) i uwielbiam to uczucie, że już nic nie muszę. Nie muszę się dokształcać (aczkolwiek bardzo lubię zdobywać wiedzę z najróżniejszych dziedzin, które mnie zainteresują), nie muszę pokazywać światu, że jestem aktywna (ale lubię, jak mi się chce wyjść na długi spacer, pojeździć na rowerze, czasem popływać) itp. A najbardziej lubię położyć się na kanapie z książką czy laptopem i czytać to co lubię. Albo się zdrzemnąć. I naprawdę nie mam poczucia tego, że w jakiś sposób marnuje sobie życie. Według mnie ja go nie marnuję, ja sobie je jak najbardziej uprzyjemniam smile

3 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-01-29 16:03:02)

Odp: Utknęłam w ciepełku i komforcie.

Cześć i dzięki za odpowiedzi w moim temacie, może teraz mi uda sie coś napisac tutaj:) ale zobaczymy:) to prawda, że w wielu obszarach udało Ci się, gratuluję i życzę dalszego dobrego życia. Niektórzy mogliby napisać: inni mają gorzej, co sama zauważasz. Taka porada z zewnątrz nie jest zbyt pomocna dla osoby pytającej, bo porównywanie swojej sytuacji z innymi (nawet gorszymi) nie zmieni tego że dana osoba ma jakieś zmartwienie. Jeśli jednak pomyślisz w taki sposób sama przed sobą, może łatwiej będzie Ci znaleźć zadowolenie ze swojej sytuacji.

bbasia już napisała, trochę innymi słowami, że po takich wysiłkach możesz potrzebować odpoczynku i też nie sądzę aby tymczasowy brak aktywności był sytuacją przy której można odczuwać jakieś poczucie winy. Spędzanie czasu robiąc coś dla siebie, realizując jakieś zainteresowania (obojętnie czy środowisko zewnętrzne określi to jako ambitne czy nie) jest też miłym odpoczynkiem. Mam wrażenie że gdzieś, kiedyś widziałem pojęcie "lęk przed brakiem działania" ale teraz nie mogę tego znaleźć. Rozwijasz umiejętności gotowania i prowadzisz dom, a to nie jest łatwe. Brak motywacji i lęk przed zastojem może zmieni się w energię do robienia czegoś więcej, lub uzasadnionego zadowolenia z obecnego stanu.

Mam nadzieję że ten post nie będzie mieć wydźwięku, że próbuję pouczać kogoś znacznie starszego od siebie. Staram się odpowiedzieć na pytania. Możesz cieszyć się aktualnym stanem, to jest powód do zadowolenia, jeśli wszystko jest zrobione i nic nie musisz, to wcale nie znaczy że nadal musisz dbać o jakieś "konstruktywne" działania (pewnie wielu ludzi miałoby indywidualną definicję słowa "konstruktywne"). Kiedyś, w wieku może 16-18 lat, zastanawiałem się jak to będzie gdy wszystko wokół będzie już zrobione - na pewno wykończenie domu i wyposażenia, umożliwienie rodzinie życia na odpowiednim poziomie, w tamtym okresie postrzegałbym jako ukończoną samorealizację i nie miałbym koncepcji co robić dalej. Jednak w międzyczasie znajdowałem nowe cele i obszary do działania. Istnieje wiele interesujących dziedzin wiedzy, na które dawniej nie miałem czasu, chodząc do gimnazjum, liceum, studiując. Teraz mogę spędzać czas na rozrywkach miejskich, chodzić na konferencje, czytać książki z ciekawych dziedzin, studiować następny kierunek. W pewnych branżach (nawiązuję do działalności) można zwiększać skalę, rozmyślać nad nowymi źródłami przychodów. Chciałbym doprowadzić do rozbudowania siatki komunikacji miejskiej i transportu publicznego, ponieważ jestem zdania że aktualne postępowanie zarządu transportu miejskiego jest niegospodarne, a ludzie tracą czas oczekując na przystankach. Może kiedyś korzystając z obrotów z działalności uda się zainicjować jakieś zmiany. Takich dziedzin jest wiele, pokazałem Ci "moje" przykłady, ale Twoja wyobraźnia może być nieograniczona. Sposoby na osiągnięcie nawet nierealnych celów to właśnie działania. Tylko zastanów się, co jest dla Ciebie lepsze - spokojne życie takie jak chciałaś i tak jak masz teraz, czy myślenie o zdobywaniu szczytów (nawiązuję do wpisu bbasia). Druga z opcji może wiązać się z brakiem spokoju nawet do końca życia, przy wybraniu sobie jakichś mało realnych dążeń o wartości wielu milionów złotych albo wymagających ogromnych nakładów pracy. Mam nadzieję że taki post zawierający wiele wątków jakkolwiek Ci pomoże, i będziesz mogła znaleźć szczęście i akceptację aktualnego stanu rzeczy bez odczuwania lęku, lub też szukać nowych obszarów do działania gdy Twoje poprzednie cele są już zrealizowane. Powodzenia

4

Odp: Utknęłam w ciepełku i komforcie.
Esthere napisał/a:

Chciałabym jakiejś sensownej odpowiedzi, dlaczego tak jest, czy to normalne, jak wyjśc z tej matni niedziałania. O co mi chodzi i jak to zmienić. Dziękuje wszystkim za rady i dobre słowo.

Mnie się wydaje to całkiem normalne.
Bardziej mnie zastanawia Twoja ciągła potrzeba działania, bo odniosłam wrażenie, że od zawsze czujesz presję, żeby przeć do przodu, rozwijać się, nie zatrzymując się, bo... No właśnie, co takiego się stanie, gdy przez pewien czas posiedzisz w wygodnym ciepełku i będziesz się pławić w błogim niedziałaniu :-) ???
Dlaczego tak bardzo ciąży Ci to, że masz ochotę zostać w domu, przez pewien czas donikąd nie zmierzać?

5

Odp: Utknęłam w ciepełku i komforcie.

Dziekuje wszystkim za opinie. smile Jutro sie do nich odniosę.

6 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-30 00:08:03)

Odp: Utknęłam w ciepełku i komforcie.

Widocznie odniosłaś sukces, a to wypala. Tak człowiek skonstruowany jest, że kręci go dążenie do celu, a nie samo jego osiągnięcie. Zostaje szukać czegoś nowego.

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Utknęłam w ciepełku i komforcie.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024