W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 26 27 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,431 do 1,495 z 1,717 ]

1,431 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-25 12:33:52)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Naprawdę nie mogę narzekać, chociaż parę razy w życiu mnie mocno wkurzył, np. wybrał na żonę kobietę, która mi się niezbyt podobała (jakby to mi ona miała się podobać big_smile ), ale z drugiej strony to chyba zazdość, bo żadna nie byłaby wystarczająco dobra dla niego wink
Hahaha big_smile właśnie sobie pomyślałam, że moja bardzo przyszła synowa może mieć kiedyś niełatwo big_smile

No możesz mieć zadatki na "modelową" teściową. A z żoną brata z czasem się nie polubiłaś ?

To nie było tak, że ja jej nie lubiłam. Ona po prostu czasami bywa taka drobnomieszczańska, zbyt mocno zwracająca uwagę na to, co na zewnątrz. Ale brat mi tłumaczy, że ja już nie pamiętam jak to się żyje w małym miasteczczku, gdzie każdy zagląda przez okno sąsiadowi.
Ogólnie jest pozytywną osobą i przede wszystkim jestem pewna, że kocha mojego brata a on kocha ją, więc niech żyją długo i szczęśliwie smile

Zobacz podobne tematy :

1,432

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

To nie było tak, że ja jej nie lubiłam. Ona po prostu czasami bywa taka drobnomieszczańska, zbyt mocno zwracająca uwagę na to, co na zewnątrz. Ale brat mi tłumaczy, że ja już nie pamiętam jak to się żyje w małym miasteczczku, gdzie każdy zagląda przez okno sąsiadowi.
Ogólnie jest pozytywną osobą i przede wszystkim jestem pewna, że kocha mojego brata a on kocha ją, więc niech żyją długo i szczęśliwie smile

W tym nowym budownictwie te bloki stawiają tak blisko siebie, że teraz wszędzie każdy będzie każdemu zaglądał w okno smile

1,433 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-25 13:26:21)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

To nie było tak, że ja jej nie lubiłam. Ona po prostu czasami bywa taka drobnomieszczańska, zbyt mocno zwracająca uwagę na to, co na zewnątrz. Ale brat mi tłumaczy, że ja już nie pamiętam jak to się żyje w małym miasteczczku, gdzie każdy zagląda przez okno sąsiadowi.
Ogólnie jest pozytywną osobą i przede wszystkim jestem pewna, że kocha mojego brata a on kocha ją, więc niech żyją długo i szczęśliwie smile

W tym nowym budownictwie te bloki stawiają tak blisko siebie, że teraz wszędzie każdy będzie każdemu zaglądał w okno smile

Ale kiedyś też tak budowano. My zanim się przeprowadziliśmy na obrzeża, to mieszkaliśmy w kawalerce w kamienicy w centrum, w takiej tradycyjnej z wewnętrznym dziedzińcem. Co prawda grube były tam mury, ale gdy okna były pootwierane to można było żyć życiem sąsiadów. Z zaglądaniem przez okna też nie było problemu, zarówno do sąsiadów na przeciwko, jak i na prawo i lewo big_smile Dla mnie po przeprowadzce to była ożywcza zmiana, gdy nie trzeba było okien zasłaniać przed wścibskimi oczyma ani słuchać odgłosów „miłości” wink

EDIT: pracuję i piszę na forum, przez co zauważyłam, że robię strasznie dużo błędów związanych z pomijaniem słów, które są ważne dla konteksty, więc proszę o wyrozumiałość smile

1,434

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Ale kiedyś też tak budowano. My zanim się przeprowadziliśmy na obrzeża, to mieszkaliśmy w kawalerce w centrum, takiej tradycyjnej z wewnętrznym dziedzińcem. Co prawda grube były tam mury, ale gdy okna były pootwierane to można było żyć życiem sąsiadów. Z zaglądaniem przez okna też nie było problemu, zarówno do sąsiadów na przeciwko, jak i na prawo i lewo big_smile Dla mnie po przeprowadzce to była ożywcza zmiana, gdy nie trzeba było okien zasłaniać przed wścibskimi oczyma ani słuchać odgłosów „miłości” wink

No to teraz rozumiem. Wraca "stare" smile

1,435

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Ale kiedyś też tak budowano. My zanim się przeprowadziliśmy na obrzeża, to mieszkaliśmy w kawalerce w centrum, takiej tradycyjnej z wewnętrznym dziedzińcem. Co prawda grube były tam mury, ale gdy okna były pootwierane to można było żyć życiem sąsiadów. Z zaglądaniem przez okna też nie było problemu, zarówno do sąsiadów na przeciwko, jak i na prawo i lewo big_smile Dla mnie po przeprowadzce to była ożywcza zmiana, gdy nie trzeba było okien zasłaniać przed wścibskimi oczyma ani słuchać odgłosów „miłości” wink

No to teraz rozumiem. Wraca "stare" smile

Bo w architekturze budowlanej jest jak w modzie - wszystko już było i cyklicznie powraca wink

1,436 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2018-06-25 16:03:15)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Lou71.71 napisał/a:
gojka102 napisał/a:

Wiesz,wsparcie ma.Niekoniecznie w kwestii nauki bo jak mówi,że nie potrzebuje to co się będę narzucać ? smile
Z pewnością masz rację.Dlatego ja nigdy nie marzyłam o licznej rodzinie.Wychowanie takich na przykład pięciorga dzieciaków dla mnie miałoby zwyczajnie niższą jakość bo nie byłabym w stanie poświęcić im tyle czasu ile by potrzebowały.

O matkooo,
Goja - ale pojechałaś. Ja nie pisałam o twojej córce, a ty zwyczajnie obrażasz.

Aha-obrażam bo? Jeśli to w ogóle było do mnie-to mój nick to gojka102 a nie Goja smile

Wyciągasz wnioski z kosmosu-no bo przecież nie z moich wypowiedzi.Na przykład ten:

Lou.71 napisał/a:

To ja zaczełam, że zaczynają się wakacje ...itp.
To Gojka odpowiedziała, że ona miała je cały czas, bo ma cudownie uzdolnioną córkę, która nie potrzebuje pomocy.


Gdzie tu napisałam,że mam cudownie uzdolnioną córkę,która nie potrzebuje pomocy?

gojka102 napisał/a:

Eee tam. Ja nie pomagam ani nie sprawdzam prac domowych córki chyba odkąd poszła do piątej klasy.
Ja w domu jestem od polskiego,angielskiego,niemieckiego i historii.
Z tym córka nigdy nie ma problemów więc mam wolne:) Czasem na jakiś konkurs przygotowuję.
Mąż jest od matmy.No i czasem z nią coś robi.
Moje dziecię bardzo ogarnięte w kwestii nauki.
Dwa świadectwa z czerwonym paskiem otrzymała smile

Tłumaczę co napisałam:że z przedmiotów od których ja jestem w domu nie muszę za wiele jej pomagać.Ale mąż z matmą-owszem.Dla Twej wiadomości (żebyś sobie nie tworzyła) w tym roku miała czwórkę na świadectwie z matmy.

Lou.71 napisał/a:

Jeżeli dla was czas wakacji i czas roku szkolnego to tyle samo spędzanego razem czasu, to przepraszam. U mniej jest inaczej i po prostu wyraziłam swoją radość.
Gojka natomiast zaprzeczyła, ze względu na cudownie uzdolnioną córkę.
I to też przyjęłam, próbując wytłumaczyć, że nie każdy ma geniusza w domu.
A ona, że nie da się dobrze wychować większej ilości dzieci. Ja mam więcej dzieci i uważam je za najcudowniejsze na świecie

Ja napisałam coś takiego,że tyle samo czasu spędzam z córką w wakacje i w roku szkolnym? A gdzie? Nooo,to ja teraz przynajmniej wiem co piszę big_smile
Napisałam,że mam wolne w kwestii sprawdzania jej prac domowych.O spędzaniu czasu z dzieckiem-ani słowa nie było.To normalne,że jak jestem nauczycielem to w wakacje mam wolne-tak jak córka i mamy wiecej czasu dla siebie.Gdzieś temu zaprzeczyłam?
Nie uważam,że dziecko mające świadectwa z czerwonym paskiem musi być cudownie uzdolnione.I wcale mojej córki za taką nie uważam.Uważam,ze jest po postu bardzo pracowita i dlatego ma dobre oceny.Owszem,na świetna pamięć i dlatego szybko się uczy.Ale pamięć ćwiczyła od małego będąc w muzycznej.To żadne cudowne uzdolnienie.
W szkole muzycznej mawia się,że talent to 1/3 sukcesu.2/3-to ciężka praca.
No i tu znowu dowiaduję się newsa o sobie:

Lou.71 napisał/a:

Nie zazdroszczę, ale uważam, że równie dobrze można wychować więcej dzieci - z czym Goja się nie zgadza (stwierdziła, że właśnie dlatego zdecydowała się na jedno dziecko).
Ja mam więcej, o czym Goja wie, a jej post był cytatem mojego.
A tak w ogóle mam to gdzieś. Mam ważniejsze sprawy od czytania, że tylko jedynak może być w pełni i najlepiej wykształcony.

Gdzie ja napisałam,że zdecydowałam się mieć jedno dziecko bo nie da się dobrze wychować więcej?
Dla Twej wiadomości (żebyś sobie nie tworzyła historii)-chciałam mieć dwójkę ale ze względu na stan moich nerek po urodzeniu córki (groziła mi niewydolność) poprzestaliśmy na jednym dziecku.
Ja napisałam-UWAGA-HELLO!-że DLA MNIE posiadanie piątki i wychowanie ich miałoby DLA MNIE niższą jakość.
Ty chyba nie masz piątki,więc zasadniczo nie wiem o co się obrażasz.
Najpierw o to,że rzekomo chwalę się,że mam cudownie uzdolnione dziecko a potem,że Twje dzieci sę gorzej wychowane bo masz ich trójkę? big_smile
Aha-gdzie napisałam,że uważam,że tylko jedynak może być najlepiej wykształcony? Bo może to przeoczyłam?
Na pewno nie tylko mi będzie miło jak to przytoczysz bo Santa i Cyngli także nie zauważyły smile

Lou.71 napisał/a:

Cyngli,
Nikogo nie było. Napisałam jedno zdanie - sympatyczne - SĄ WAKACJE !!!
I się zaczęło. Czy naprawdę nie lubicie spędzać więcej czasu z dziećmi bez obowiązków, szczególnie z młodszymi?
Ja lubiłam i lubię, więc spadam

No i się zaczęło-wszyscy zaczęli na Lou najeżdżać,że ma za dużo dzieci i nigdy ich dobrze nie wykształci i a do tego jeszcze ktoś śmie pisać,że nie odrabia prac domowych ze swoim dzieckiem bo jest ono cudownie uzdolnione.
Lou-oglądasz czasem albo czytasz wiadomości?
Nie czujesz się obrażona jak dowiadujesz się,że gdzieś,na świecie Polka okradała zagraniczne staruszki?
Przecież jesteś Polką,nie? Moim zdaniem powinnaś podać do sądu dziennikarza lub prezentera który to przekazuje.

"Nikogo nie było,.Napisałam jedno sympatyczne zdanie smile"
Jaki z tego wniosek? Lepiej nie odpowiadać na posty Lou bo nigdy nie wiadomo który z nich uzna za atak na siebie.I po co nam to?:)

wilczysko napisał/a:

Kiedyś dawno temu miałem taki okres, że bardzo żałowałem, że nie mam rodzeństwa. Chciałem mieć siostrę. Ale teraz z perspektywy czasu to nie żałuję. Z moich obserwacji wynika, że mało kto żyje dobrze ze swoim rodzeństwem. Wszędzie kłótnie, zazdrość, zawiść. Zżyte rodzeństwo to prawdziwa rzadkość.

Może ja też jestem tendencyjna-ale to samo obserwuję.Co nie zmienia faktu,że baardzo żałuję,ze nie mam siostry/brata.Bo po cichu liczę,że nasza relacja byłaby zupełnie inna,
Mam dwie kuzynki,z którymi jestem bardzo blisko-bardziej jak z przyjaciółką.Jedna mieszka na drugim końcu Polski a druga w Izraelu.
Z obiema widujemy się co dwa,trzy miesiące.
Mój mąż nie za dobrze żyje z braćmi,może dlatego,że mają inne priorytety,inne zainteresowania i dość specyficzne żony.
Jego rodzice w ogóle nie mają kontaktu z rodzeństwem i prawdę mówiąć dowiedziałam się,że mają rodzeństwo parę lat temu.Brat mojego teścia mieszka w tej samej wiosce,siostra 25 km dalej.Moja teściowa też nie lubo swojej siostry-bliźniaczki i się z nią nie widuje mimo,że ta mieszka 10 km dalej.
Jest to dla mnie niewyobrażalne.
Moja przyjaciółką nie ma żadnego kontaktu z bratem odkąd się ożenił.
Moja ukochana kuzynka,która jest moją przyjaciółką ze swoim rodzonym bratem też nie ma relacji.

summerka88 napisał/a:

Byłam w weekend na weselu to coś mi na ten temat wiadomo big_smile To ciemna strona weselnych zabaw. Gdybyś był kobietą to miałbyś jeszcze dodatkowe atrakcje w postaci klejących się do Ciebie w tańcu facetów, albo takich, którzy próbują Ci ręce wyrwać z barków yikes
Chociaż do przeboju niejakiego Sławomira „Miłość w Zakopanem” to zabawa była przednia big_smile

Kurczę,wiecie,że raz tylko jeden w życiu byłam na weselu z muzyka disco polo?
Więc nie wiem za bardzo co to znaczy-słaba muzyka na weselu.
Zazwyczaj są to profesjonalne zespoły.Lubie bardzo zespoły klezmerskie na weselach ale byłam też gdzie grały świetne swingowe czy jazzowe kapele.
Nie było opcji by komuś się to nie podobało smile
Miałaś takich adoratorów bo poszłaś sama,zapewne.Myślę,że takich odstrasza jedynie partner smile
Nie,żebym uważała,że nie jesteś atrakcyjna-ale wiesz o co mi chodzi.
Kurczą,po tekstach Lou czuję,że bedę każdą swoją wypowiedź tłumaczyć smile

1,437

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Summerka-a sąsiadów masz teraz jakoś blisko? Bo u mnie jest tak fajnie,że w zasadzie mogę się golasa na tarasie opalać.Sąsiedzi mnie nie widzą.
Jak zrobię bramę to od ulicy w ogóle mnie będzie mnie widać smile

1,438 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-25 15:25:37)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
gojka102 napisał/a:

Summerka-a sąsiadów masz teraz jakoś blisko? Bo u mnie jest tak fajnie,że w zasadzie mogę się golasa na tarasie opalać.Sąsiedzi mnie nie widzą.
Jak zrobię bramę to od ulicy w ogóle mnie będzie mnie widać smile

Mieszkam w skrajnym szeregu, więc sąsiadów mam blisko, ale od zewnętrznej strony, gdy drzewka jeszcze trochę urosną to będę zupełnie odcięta od przypadkowych gapiów big_smile
Ale i tak chyba nie potrafiłabym się opalać zupełnie nago big_smile


gojka102 napisał/a:

Kurczę,wiecie,że raz tylko jeden w życiu byłam na weselu z muzyka disco polo?
Więc nie wiem za bardzo co to znaczy-słaba muzyka na weselu.
Zazwyczaj są to profesjonalne zespoły.Lubie bardzo zespoły klezmerskie na weselach ale byłam też gdzie grały świetne swingowe czy jazzowe kapele.
Nie było opcji by komuś się to nie podobało smile

Eee...to sporo straciłaś, gojka big_smile Ludzie doskonale się bawią do muzyki disco-polo smile
Na tym ostatnim weselu, na którym byłam, to akurat nie było zbyt wiele muzyki disco-polo, oprócz wspomnianego Sławomira, ale ponoć to w ostatnim czasie punkt obowiązkowy weselnych zabaw big_smile

gojka102 napisał/a:

Miałaś takich adoratorów bo poszłaś sama,zapewne.Myślę,że takich odstrasza jedynie partner smile
Nie,żebym uważała,że nie jesteś atrakcyjna-ale wiesz o co mi chodzi.

Wiem, wiem. Napisałam po prostu o skrajnych przypadkach, z których musiał mnie ratować mój brat na zmianę z kuzynem, ale większość to byli „normalni” ludzie. Wiesz, o co mi chodzi smile

gojka102 napisał/a:

Kurczą,po tekstach Lou czuję,że bedę każdą swoją wypowiedź tłumaczyć smile

Po prostu ignoruj.

1,439

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:
gojka102 napisał/a:

Summerka-a sąsiadów masz teraz jakoś blisko? Bo u mnie jest tak fajnie,że w zasadzie mogę się golasa na tarasie opalać.Sąsiedzi mnie nie widzą.
Jak zrobię bramę to od ulicy w ogóle mnie będzie mnie widać smile

Mieszkam w skrajnym szeregu, więc sąsiadów mam blisko, ale od zewnętrznej strony, gdy drzewka jeszcze trochę urosną to będę zupełnie odcięta od przypadkowych gapiów big_smile
Ale i tak chyba nie potrafiłabym się opalać zupełnie nago big_smile

Czemu? Z powodu dziecięcia? Czy z jakichś innych?
Mój mąż to jest hardcore.On potrafi na golasa wyjść do auta.
A że bramę na ulicę mamy cały czas otwartą to... big_smile

1,440

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Eee...to sporo straciłaś, gojka big_smile Ludzie doskonale się bawią do muzyki disco-polo smile
Na tym ostatnim weselu, na którym byłam, to akurat nie było zbyt wiele muzyki disco-polo, oprócz wspomnianego Sławomira, ale ponoć to w ostatnim czasie punkt obowiązkowy weselnych zabaw big_smile

Wiesz,w sumie to ja nie trawię dicho polo więc mi pasuje,że nie muszę tego słuchać i udawać,że jest mi fajnie.
Do muzy klezmerskiej też ludzie się świetnie bawią.
Widziałam tańczących przy tym takich ledwie chodzących staruszków smile
No jak przy tym nie tańczyć? smile
https://www.youtube.com/watch?v=q1oG32IrNP4

1,441 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-25 15:43:59)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
gojka102 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Eee...to sporo straciłaś, gojka big_smile Ludzie doskonale się bawią do muzyki disco-polo smile
Na tym ostatnim weselu, na którym byłam, to akurat nie było zbyt wiele muzyki disco-polo, oprócz wspomnianego Sławomira, ale ponoć to w ostatnim czasie punkt obowiązkowy weselnych zabaw big_smile

Wiesz,w sumie to ja nie trawię dicho polo więc mi pasuje,że nie muszę tego słuchać i udawać,że jest mi fajnie.
Do muzy klezmerskiej też ludzie się świetnie bawią.
Widziałam tańczących przy tym takich ledwie chodzących staruszków smile
No jak przy tym nie tańczyć? smile
https://www.youtube.com/watch?v=q1oG32IrNP4

Sorki Gojka, ale ja bym nie strawiła całego wesela przy takiej muzyce, może fragmenty. Na większości wesel, na których byłam w ostatnich latach był zespół z wokalist(k)ą, śpiewającym(ą) covery znanych przebojów. Czasami są to bardziej wyrafinowane melodie, ale przeważnie przekrojówka przez dorobek muzyczny ostatnich dziesięcioleci. Tak jest ok, bo nie chodzi o to, żeby się rozkoszować dźwiękami, ale dobrze bawić, poszaleć albo się pobujać smile

1,442

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:
gojka102 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Eee...to sporo straciłaś, gojka big_smile Ludzie doskonale się bawią do muzyki disco-polo smile
Na tym ostatnim weselu, na którym byłam, to akurat nie było zbyt wiele muzyki disco-polo, oprócz wspomnianego Sławomira, ale ponoć to w ostatnim czasie punkt obowiązkowy weselnych zabaw big_smile

Wiesz,w sumie to ja nie trawię dicho polo więc mi pasuje,że nie muszę tego słuchać i udawać,że jest mi fajnie.
Do muzy klezmerskiej też ludzie się świetnie bawią.
Widziałam tańczących przy tym takich ledwie chodzących staruszków smile
No jak przy tym nie tańczyć? smile
https://www.youtube.com/watch?v=q1oG32IrNP4

Sorki Gojka, ale ja bym nie strawiła całego wesela przy takiej muzyce, może fragmenty. Na większości wesel, na których byłam w ostatnich latach był zespół z wokalist(k)ą, śpiewającym(ą) covery znanych przebojów. Czasami są to bardziej wyrafinowane melodie, ale przeważnie przekrojówka przez dorobek muzyczny ostatnich dziesięcioleci. Tak jest ok, bo nie chodzi o to, żeby się rozkoszować dźwiękami, ale dobrze bawić, poszaleć albo się pobujać smile

Kurczę,dla mnie to idealna muzyka do tańca:)
Pięknie się różnimy,hehe

1,443 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-25 17:11:51)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Bardzo mi się podoba klezmerska muzyka, ale nie jestem przeciwniczką disco-polo. Jest kilka miło kojarzących mi się kawałków, wywołujących uśmiech i wspomnienia. Traktuję tę muzykę z przymrużeniem oka, nie bez pewnej sympatii.
Mnie najbardziej "kręci" poezja śpiewana, ale nie bardzo sobie wyobrażam hulać na weselu przy Starym Dobrym Małżeństwie (choć nazwa zespołu jakże adekwatna! smile )
A co do relacji w rodzeństwach, obserwacje mam zróżnicowane. Nie podejmę się stwierdzić, których więcej. Serdecznie mnie zawsze dziwią waśnie o jakieś spadki, pieniądze itd.
Na moje rodzeństwo nie narzekam, choć bywały słabsze momenty. W dzieciństwie nawet rękoczyny się zdarzały wink, ale za chwilę zachowywaliśmy się jak gdyby nigdy nic.
No, właśnie... do tego typu relacji byłam przyzwyczajona (nie mówię o rękoczynach, ale o szybkim wybaczaniu), a pan mąż już tak łatwo nie zapominał urazów.

1,444

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Na discopolo mam alergię. Tak jak i na hiphop. Nie daję rady się przy tym bawić. Ja gustuję w muzyce mało tanecznej. Albo coś ostrzejszego, albo smęty jak Knopfler i Norah Jones smile W czasach studenckich chodziło się na rockoteki i tam można było poszaleć.
Muzyki klezmerskiej nie znam, choć coś tam mi się obiło o uszy. Kiedyś w końcu muszę się wybrać na Festiwal Muzyki Żydowskiej.

1,445 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-26 22:53:38)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

A mnie Gojka tak zainspirowała, że przez całe popołudnie wczoraj słuchałam żydowskich  melodii i ciągle teraz nucę "Ojfn pripeczik".
Bardzo lubię muzykę  związaną z tradycją. Etniczną, ludową, dawną, różne uliczne "Grzesiuki" itp.  Żydowska jest przepiękna.

1,446

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:

A mnie Gojka tak zainspirowała, że przez całe popołudnie wczoraj słuchałam żydowskich  melodii i ciągle teraz nucę "Ojfina Pripeczika".
Bardzo lubię muzykę  związaną z tradycją. Etniczną, ludową, dawną, różne uliczne "Grzesiuki" itp.  Žydowska jest przepiękna.

Zawsze dobrze poznać coś nowego smile


wilczysko napisał/a:

W czasach studenckich chodziło się na rockoteki i tam można było poszaleć.

Wilku, to świetny wybór dla Ciebie. Tak jak Ciebie postrzegam, to energetyzująca muzyka rockowa jest tym, co może Ci naprawdę służyć smile



Generalnie, nie mam swojego ulubionego muzycznego gatunku czy też nurtu, chociaż najbliżej mi chyba do jazzu. Ponieważ z natury jestem pełną energii optymistką a to nie sprzyja trudnym zadaniom w pracy i głębokiemu przetwarzaniu informacji, to stymuluję się muzyką raczej melancholijną, która pomaga mi zwolnić obroty i lepiej wykonywać moją pracę. Nauczył mnie kiedyś tego mój szef, mądry człowiek.

1,447 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-26 11:20:22)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

A mnie Gojka tak zainspirowała, że przez całe popołudnie wczoraj słuchałam żydowskich  melodii i ciągle teraz nucę "Ojfina Pripeczika".
Bardzo lubię muzykę  związaną z tradycją. Etniczną, ludową, dawną, różne uliczne "Grzesiuki" itp.  Žydowska jest przepiękna.

Zawsze dobrze poznać coś nowego smile

Nie nowina to dla mnie, od dawna lubię, ale jakoś dawno do żydowskiej muzyki nie wracałam.
Kurde, Wilczysko, na Twoim miejscu co roku byłabym na Szerokiej! smile
No, ale jak się woli rocka...
Mnie ostre brzmienie męczy.

1,448

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

A mnie Gojka tak zainspirowała, że przez całe popołudnie wczoraj słuchałam żydowskich  melodii i ciągle teraz nucę "Ojfina Pripeczika".
Bardzo lubię muzykę  związaną z tradycją. Etniczną, ludową, dawną, różne uliczne "Grzesiuki" itp.  Žydowska jest przepiękna.

Zawsze dobrze poznać coś nowego smile

Nie nowina to dla mnie, od dawna lubię, ale jakoś dawno do żydowskiej muzyki nie wracałam.
Kurde, Wilczysko, na Twoim miejscu co roku byłabym na Szerokiej! smile
No, ale jak się woli rocka...
Mnie ostre brzmienie męczy.

Muszę mieć nastrój na takie brzmienia smile Dlatego właśnie czasem wolę spokojne brzdękanie i "nudzenie" Norah'y Jones, Stinga, albo Knopflera. Przy takiej muzyce najlepiej się odpływa w wyobraźni smile

1,449 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2018-06-26 12:32:19)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:

A mnie Gojka tak zainspirowała, że przez całe popołudnie wczoraj słuchałam żydowskich  melodii i ciągle teraz nucę "Ojfn pripeczik".
Bardzo lubię muzykę  związaną z tradycją. Etniczną, ludową, dawną, różne uliczne "Grzesiuki" itp.  Žydowska jest przepiękna.

Strasznie smutną piosenkę wybrałaś smile
Jak byłam mała to ta piosenka wydawała mi się straszna i bałam się jak ją słyszałam.
Do tej pory strasznie lubię tańczyć i oglądać jak inni tańczą do Te ve orez.
Moja córka parę lat temu tańczyła to na jakimś występie.Może uda mi się znaleźć smile
Co do muzyki etnicznej-uwielbiam muzykę bałkańską.Zauważ,że ma dosyć podobne brzemienia do żydowskiej.
No ale nie taką jak jakaś tam Bałkanica czy inne przeróbki.
Bregovic spiewał z takim zarąbistym bałkańskim zespołem,niestety nie pamiętam nazwy.Jakiś czas temu sam zespół przyjechał na  plenerową imprezę niedaleko mnie.No,wrażenie niezapomnianie po prostu

1,450

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Zawsze dobrze poznać coś nowego smile

Nie nowina to dla mnie, od dawna lubię, ale jakoś dawno do żydowskiej muzyki nie wracałam.
Kurde, Wilczysko, na Twoim miejscu co roku byłabym na Szerokiej! smile
No, ale jak się woli rocka...
Mnie ostre brzmienie męczy.

Muszę mieć nastrój na takie brzmienia smile Dlatego właśnie czasem wolę spokojne brzdękanie i "nudzenie" Norah'y Jones, Stinga, albo Knopflera. Przy takiej muzyce najlepiej się odpływa w wyobraźni smile

Ja z takich brzeczących w tle spokojnot uwielbiam wszelkie bossanovy smile

1,451

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:

Bardzo mi się podoba klezmerska muzyka, ale nie jestem przeciwniczką disco-polo. Jest kilka miło kojarzących mi się kawałków, wywołujących uśmiech i wspomnienia. Traktuję tę muzykę z przymrużeniem oka, nie bez pewnej sympatii.
Mnie najbardziej "kręci" poezja śpiewana, ale nie bardzo sobie wyobrażam hulać na weselu przy Starym Dobrym Małżeństwie (choć nazwa zespołu jakże adekwatna! smile

Disco polo, to zupełnie nie moje klimaty ale w trakcie zabawy mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie wink Nawet ostatnio napiłem się z małżonką i przełączając kanały trafiłem na jakiś festiwal disco polo i już zostawiłem. Ubawiliśmy się i mówię - patrz, do takiej muzyki nóżka sama dryga... Poza tym disco polo ma tą przewagę, że kobitę można na parkiecie normalnie wziąć w obroty i w miarę obeznane figury. Najgorzej jak na imprezie leci takie niewiadomoco, które ludzie wywijają solo. Na ostatniej imprezie jak mi partnerka zaczęła to wywijać, to niestety mnie się w głowie zaczęła przewijać nuta "co ja robię tuuuuu". Solo bardzo chętnie jak jestem solo i raczej do gitarowych riffów z zupełnie innej bajki. No ale ja już jestem starszy dziadek i nie nadążam za młodszymi pannami tongue Z małżonką co prawda też średnio wychodzi, bo ona tańczy nawet gorzej ode mnie, co nie musi przeszkadzać ale niestety próbuje w tańcu komenderować. No i tak w tańcu jak i w życiu muszę ją temperować. Starsze babki, tak z 10 lat, z nimi się tańczy dobrze takim miernotom jak ja. Od razu się podporządkowują smile

1,452

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Siemanko smile

Olinko
Korzystając z tego, że zaglądnęłaś..zapytam.Pamiętasz jak rozmawialiśmy z Inceni na temat węgla do wybielania zębów?Trochę od tamtego okresu czasu minęło...ciekawi mnie, czy praktywowałaś tą metodę i, czy w zauważalny sposób nie zniszczyła płytki nazębnej czyli...czy szybko nie zaczęły powstawać ubytki w zębach.Pytam się, gdyż w wyniku używania węgla, ale do celów zdrowotnych połykam go...ponieważ wszystkie tabletki sprawiają mi trudności w połykaniu, to rozgryzam je.Robię tak i z węglęm.Tym samym on rozprzestrzenia się po jamie ustnej
*******
soyyo Natalio
Jeśli chcesz poznać kogoś zacznij od pisania na forum.W ten sposób poczujesz, czy ktoś odbiera na podobnych falach.W ten sposó będzie ciekawsza e-mailowa relacja.
**********
shqiptare
Miło smile Nam również ....Dziel się z Nami swoimi myślami.Zapraszam smile
...hiiihhii już po aferze
********
Mirirale
Tematy różne są. wink Akurat temat dzieci, to temat rzeka.Można mieć różne metody i różne wizje wychowania.Najważniejsze jest, by było chowane w szacunku do niego samego i w myśl również jego pragnień.Cały czas mam w głowie wypowiedz Feniksa........
******
wilczysko
Dookoła mam mnóstwo przykładów zaciętości braterskiej.Czesto ludzie żyją jak pies z kotem.Też byłam długo sama do 15 roku życia.Potem na świat przyszła siostra i tak z wolnej dziewczynki, musiałam stać się siostrą..Mała wyła i było mi wstyd, że raptem mam siostrę.Ale dziś jesteśmy w fantasycznych relacjach smile
******
Co powiecie na aromaterapię wtorkową smile ?

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/8c/da/f8/8cdaf8545fe0591bb33f0dd3b13a2385.gif

1,453

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Snake napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Bardzo mi się podoba klezmerska muzyka, ale nie jestem przeciwniczką disco-polo. Jest kilka miło kojarzących mi się kawałków, wywołujących uśmiech i wspomnienia. Traktuję tę muzykę z przymrużeniem oka, nie bez pewnej sympatii.
Mnie najbardziej "kręci" poezja śpiewana, ale nie bardzo sobie wyobrażam hulać na weselu przy Starym Dobrym Małżeństwie (choć nazwa zespołu jakże adekwatna! smile

Disco polo, to zupełnie nie moje klimaty ale w trakcie zabawy mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie wink Nawet ostatnio napiłem się z małżonką i przełączając kanały trafiłem na jakiś festiwal disco polo i już zostawiłem. Ubawiliśmy się i mówię - patrz, do takiej muzyki nóżka sama dryga... Poza tym disco polo ma tą przewagę, że kobitę można na parkiecie normalnie wziąć w obroty i w miarę obeznane figury. Najgorzej jak na imprezie leci takie niewiadomoco, które ludzie wywijają solo. Na ostatniej imprezie jak mi partnerka zaczęła to wywijać, to niestety mnie się w głowie zaczęła przewijać nuta "co ja robię tuuuuu". Solo bardzo chętnie jak jestem solo i raczej do gitarowych riffów z zupełnie innej bajki. No ale ja już jestem starszy dziadek i nie nadążam za młodszymi pannami tongue Z małżonką co prawda też średnio wychodzi, bo ona tańczy nawet gorzej ode mnie, co nie musi przeszkadzać ale niestety próbuje w tańcu komenderować. No i tak w tańcu jak i w życiu muszę ją temperować. Starsze babki, tak z 10 lat, z nimi się tańczy dobrze takim miernotom jak ja. Od razu się podporządkowują smile

Wiesz co mi tam nic nie "dryga" jak słyszę disco polo.No chyba,że nerwowo powieka:)
Trzy akordy,ta sama tonacja i to samo wkurzające metrum we wszystkich utworach.
Snake we wszelkich tangach,walcach,swingach można kobitę wziąć w"w obroty"-nie znając kroków:)
No,niestety-kobiety często nie potrafią tańczyć bo one próbują w tańcu prowadzić i nie mają pojęcia jak się dostosowac do prowadzącego partnera.I wtedy biedny partner musi tak prowadzić,że kobieta poczuje o co chodzi ( a takie prowadzenie bywa nieraz bolesne:)) albo tak będą się gibać-każdy sobie smile

Szukałam Te ve orez w necie ale tego nigdzie nie widzę.Znalazłam więc jakis marny kawałeczek z występu mojej panny sprzed paru lat.Piegowata-coś dla Ciebie.Fajna ,izraelska piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=lqAHiRK … e=youtu.be

1,454 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-26 15:41:35)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Snake napisał/a:

Z małżonką co prawda też średnio wychodzi, bo ona tańczy nawet gorzej ode mnie, co nie musi przeszkadzać ale niestety próbuje w tańcu komenderować. No i tak w tańcu jak i w życiu muszę ją temperować.

W ogóle mam przekonanie, zbudowane na jakiejś tam liczbie własnych doświadczeń, że jak w tańcu - tak w życiu i na odwrót, tj. jak się z kimś „dogaduję” w tańcu, to tak samo w życiu i na odwrót big_smile


EDIT:
Aaaa... i też mam ciągotki, żeby prowadzić w tańcu i jak mój partner pozwoli, to prowadzę, a jak nie, to pozwalam się prowadzić.

1,455

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:
Snake napisał/a:

Z małżonką co prawda też średnio wychodzi, bo ona tańczy nawet gorzej ode mnie, co nie musi przeszkadzać ale niestety próbuje w tańcu komenderować. No i tak w tańcu jak i w życiu muszę ją temperować.

W ogóle mam przekonanie, zbudowane na jakiejś tam liczbie własnych doświadczeń, że jak w tańcu - tak w życiu i na odwrót, tj. jak się z kimś „dogaduję” w tańcu, to tak samo w życiu i na odwrót big_smile


EDIT:
Aaaa... i też mam ciągotki, żeby prowadzić w tańcu i jak mój partner pozwoli, to prowadzę, a jak nie, to pozwalam się prowadzić.

W sumie-jak partner ma pojęcie i umie tańczyć to lepiej dać się prowadzić.
No a jak nie umie-to nawet jak Ty poprowadzisz-będzie się szarpał,nie złapie rytmu ani kroków-i dramat gotowy smile

1,456

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
gojka102 napisał/a:

Wiesz co mi tam nic nie "dryga" jak słyszę disco polo.No chyba,że nerwowo powieka:)
Trzy akordy,ta sama tonacja i to samo wkurzające metrum we wszystkich utworach.
Snake we wszelkich tangach,walcach,swingach można kobitę wziąć w"w obroty"-nie znając kroków:)
No,niestety-kobiety często nie potrafią tańczyć bo one próbują w tańcu prowadzić i nie mają pojęcia jak się dostosowac do prowadzącego partnera.I wtedy biedny partner musi tak prowadzić,że kobieta poczuje o co chodzi ( a takie prowadzenie bywa nieraz bolesne:)) albo tak będą się gibać-każdy sobie smile

Oj bywa bolesne, tzn. tak podejrzewam wink Ja tam taneczny nie jestem. Już matka, była tancerka w zespole pieśni i tańca ha, ha mi powiedziała, że mam 2 lewe nogi i na dodatek obie drewniane. No ale, że są na świecie panny i imprezy, to choć minimum trzeba się było nauczyć. Nawet do jakiejś szkółki tańca za młodu chodziłem. Okropne to było ale jak to się człowiek nie poświęci... Co się nauczyłem, to szybko zacząłem zapominać, bo jak pisałem ta upolowana tańca nie lubi. Od wielkiego dzwonu zdarzają się imprezy typu wesele, sylwester czy inna z tańcami i jak jestem z lubą, to nie powiem, garnę się na parkiet. Bywało, że zostawaliśmy ulubieńcami pana kamerzysty ale to składam rzecz jasna na karb walorów lubej. No i faktycznie, my z naszą nieumiejętnością niewiele się nią przejmowaliśmy i wygłupialiśmy się. Na wyjściach samotnych staram się tańca unikać i w zasadzie robię to tylko zmuszony. Jak już nie wypada któryś raz odmawiać. No ale jak mogę opinię towarzystwa olać, to nie tańczę i już.

1,457

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Jak ja zazdroszczę tym, którzy mogą tańczyć. Tak lubię, a niestety wychodzi mi słabo, zwłaszcza w parze. Przyczyny ode mnie niezależne - niepełnosprytność. Strasznie się tego wstydziłam, dopóki nie zrozumiałam przyczyny.
Dzisiaj otwarcie mówię panom, że mają mną w tańcu nie zamiatać smile

1,458

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Gojka, mam słabość do takich rzewnych melodii, ale lubię też skoczne jak ta z popisu Twojej córki.

1,459

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:

Jak ja zazdroszczę tym, którzy mogą tańczyć. Tak lubię, a niestety wychodzi mi słabo, zwłaszcza w parze. Przyczyny ode mnie niezależne - niepełnosprytność. Strasznie się tego wstydziłam, dopóki nie zrozumiałam przyczyny.
Dzisiaj otwarcie mówię panom, że mają mną w tańcu nie zamiatać smile

Nie zamiatać-znaczy czego nie robić? smile
Ja lubię tańczyć,chodziłam do szkoły tańca i gdyby nie to,że miałam strasznie wkurząjacego partnera to może bym poszła w tym kierunku:)
Nie jestem jakims tanecznym geniuszem ale daję radę nawet z nieogarniętym partnerem.
Mój mąż jest baardzo w tej kwestii ogarnięty.
Kiedyś widziałam jakiś filmik z jakiegoś wesela na którym kamera cały nasz taniec filmowała.Nawet nieźle to wyglądało.Nie było za bardzo widać potknięć czy małych pomyłek smile
Zawsze boję się kiedy jakiś facet prosi mnie do tańca.Bo czasem trafiają się tacy gwiazdorzy,z którymi taniec jest po prostu strasznie męczący i zupełnie nieprzyjemny.

1,460 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-26 22:59:33)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
gojka102 napisał/a:

Nie zamiatać-znaczy czego nie robić? smile

No, nie stosować gwałtownych zwrotów, obrotów, skomplikowanych figur itd.
Mam problemy z równowagą i w tańcu przede wszystkim usiłuję się nie przewrócić, a więc mowy nie ma o jakiejś uważności na partnera, prowadzeniu się w tańcu itd. Chyba że współtancerz jest delikatny.
Nauczyłam się z tego żartować, ale kiedyś to było bardzo przykre. Nie chodziłam na taneczne imprezy jako nastolatka, miałam okropne kompleksy na tym punkcie.

1,461

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Ja miałem zawsze problem z tańcem w parze. Nawet z tym głupim "2 na 1".

1,462

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Nie lubię, nie umiem i nie chce tańczyć. Nie ma dla mnie specjalnego znaczenia jaka jest melodia i tak nie wiem jak doniej tańczyć. Kurs tańca był w moim wykonaniu totalna porażka, bo nie udało mi się nawet rozpoznać jaka teraz jest melodia.
Za to jest jedna osoba z którą uwielbiam się wygłupiać na parkiecie. Wywijamy takie obertasy, że niektórzy aż się zatrzymują żeby popatrzeć. Ale to dlatego że moja żona daje mi się prowadzić, nie przeszkadza jej że tańczę do innej melodii niż ta która "leci" z głośników i regularnie zmieniam kroki. Kiedyś widziałem to na filmiku z wesela i nawet wyglądało to na taniec.
Ale moja żona jest jedyną osobą z którą zaryzykuję wyjście na parkiet, bo wiem że jej nie przeszkadza to że w "tańcu" jestem nieogarnięty.

1,463

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Troll, jednym słowem muzyka Ci w tańcu nie przeszkadza smile

1,464

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Ale, tu przyjemnie :)od rana, uśmiechnęłam się od wpisu o tańcu wink ...tańce łamańce wink

1,465

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

https://youtu.be/wjGB6guEscU

1,466

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:

Troll, jednym słowem muzyka Ci w tańcu nie przeszkadza smile

Najważniejsze,że partnerka-także nie smile

1,467

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Summertime napisał/a:

https://youtu.be/wjGB6guEscU

Jak nic naderwane ścięgna i powykręcane palce:)
Ja bym się o swoje dłonie obawiała mając takiego partnera.

1,468

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Summertime napisał/a:

https://youtu.be/wjGB6guEscU

The Best big_smile

1,469

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:

Ja miałem zawsze problem z tańcem w parze. Nawet z tym głupim "2 na 1".

Wilku, bo Ty pewnie jesteś stworzony do przytalańców wink

1,470

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
gojka102 napisał/a:

W sumie-jak partner ma pojęcie i umie tańczyć to lepiej dać się prowadzić.
No a jak nie umie-to nawet jak Ty poprowadzisz-będzie się szarpał,nie złapie rytmu ani kroków-i dramat gotowy smile

Gojka, chodzi o to, co jest reakcją automatyczną. Okazuje się, że wchodząc na parkiet albo oczekuje się, że partner będzie prowadził, albo sama zaczynasz narzucać krok.
W sumie to znowu jest jak w życiu wink big_smile

1,471

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Ja miałem zawsze problem z tańcem w parze. Nawet z tym głupim "2 na 1".

Wilku, bo Ty pewnie jesteś stworzony do przytalańców wink

O przytulańce to tak, tak smile Dawniej to była jedyna okazja, żeby się przytulić do dziewczyny.

Najdziwniejsze to to, że ja generalnie z tańcem i poczuciem rytmu nigdy nie miałem problemu, a taniec w parze mi nie wychodził. Może to było symptomatyczne ? wink

1,472

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Ja miałem zawsze problem z tańcem w parze. Nawet z tym głupim "2 na 1".

Wilku, bo Ty pewnie jesteś stworzony do przytalańców wink

O przytulańce to tak, tak smile Dawniej to była jedyna okazja, żeby się przytulić do dziewczyny.

Najdziwniejsze to to, że ja generalnie z tańcem i poczuciem rytmu nigdy nie miałem problemu, a taniec w parze mi nie wychodził. Może to było symptomatyczne ? wink

Może to coś na kształt lęku zadaniowego?
Tak mi się skojarzyło z grupowymi zajęciami fitness, na które regularnie uczęszczam. Zajęcia się odbywają do muzyki. Gdy się nie zastanawiam nad krokami i tylko trzymam rytm muzyki, to po prostu nie ma szans, żeby się pomylić, ale gdy zaczynam myśleć nad sekwencją kolejnych kroków w układzie, to o pomyłkę zdecydowanie jest łatwiej, więc chyba trzeba wyłączyć świadome przetwarzanie i dać się nieść muzyce.

1,473

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Wilku, bo Ty pewnie jesteś stworzony do przytalańców wink

O przytulańce to tak, tak smile Dawniej to była jedyna okazja, żeby się przytulić do dziewczyny.

Najdziwniejsze to to, że ja generalnie z tańcem i poczuciem rytmu nigdy nie miałem problemu, a taniec w parze mi nie wychodził. Może to było symptomatyczne ? wink

Może to coś na kształt lęku zadaniowego?
Tak mi się skojarzyło z grupowymi zajęciami fitness, na które regularnie uczęszczam. Zajęcia się odbywają do muzyki. Gdy się nie zastanawiam nad krokami i tylko trzymam rytm muzyki, to po prostu nie ma szans, żeby się pomylić, ale gdy zaczynam myśleć nad sekwencją kolejnych kroków w układzie, to o pomyłkę zdecydowanie jest łatwiej, więc chyba trzeba wyłączyć świadome przetwarzanie i dać się nieść muzyce.

Bardzo możliwe.
Lęk zadaniowy towarzyszy mi w wielu kwestiach.

1,474

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Może to coś na kształt lęku zadaniowego?
Tak mi się skojarzyło z grupowymi zajęciami fitness, na które regularnie uczęszczam. Zajęcia się odbywają do muzyki. Gdy się nie zastanawiam nad krokami i tylko trzymam rytm muzyki, to po prostu nie ma szans, żeby się pomylić, ale gdy zaczynam myśleć nad sekwencją kolejnych kroków w układzie, to o pomyłkę zdecydowanie jest łatwiej, więc chyba trzeba wyłączyć świadome przetwarzanie i dać się nieść muzyce.

Bo w parze z jakąś panną człowiek myśli o tym żeby się nie pomylić i nie podeptać pannie pantofelków. Im więcej o tym myśli tym bardziej prawdopodobne jest, że podepcze. Z żoną się o tym nie myśli stąd pantofelków jej się nie depcze...

1,475 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-28 09:53:04)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

O przytulańce to tak, tak smile Dawniej to była jedyna okazja, żeby się przytulić do dziewczyny.

Najdziwniejsze to to, że ja generalnie z tańcem i poczuciem rytmu nigdy nie miałem problemu, a taniec w parze mi nie wychodził. Może to było symptomatyczne ? wink

Może to coś na kształt lęku zadaniowego?
Tak mi się skojarzyło z grupowymi zajęciami fitness, na które regularnie uczęszczam. Zajęcia się odbywają do muzyki. Gdy się nie zastanawiam nad krokami i tylko trzymam rytm muzyki, to po prostu nie ma szans, żeby się pomylić, ale gdy zaczynam myśleć nad sekwencją kolejnych kroków w układzie, to o pomyłkę zdecydowanie jest łatwiej, więc chyba trzeba wyłączyć świadome przetwarzanie i dać się nieść muzyce.

Bardzo możliwe.
Lęk zadaniowy towarzyszy mi w wielu kwestiach.

Dobrze wiesz Wilku, że wszystko jest w tylko Twojej głowie.
Co więcej da się nad tym pracować, żeby nie karmić się negatywnym myśleniem poprzez rozpoznanie u siebie szkodliwych strategii poznawczych i zastąpienie ich strategiami bardziej pozytywnymi.




EDIT:

Snake napisał/a:

Bo w parze z jakąś panną człowiek myśli o tym żeby się nie pomylić i nie podeptać pannie pantofelków. Im więcej o tym myśli tym bardziej prawdopodobne jest, że podepcze. Z żoną się o tym nie myśli stąd pantofelków jej się nie depcze...

W tańcu towarzyskim, z którym miałam kiedyś „romans”, funkcjonuje zasad, że jeżeli partner nadepnął na mój pantofelek, to oznacza, że JA popełniłam błąd. I przeważnie dokładnie tak jest.

1,476 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-28 11:32:23)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Kurczę, lęk zadaniowy mam w związku z poszukiwaniem możliwości kupna mieszkania - że i tak się nie uda i tylko przykro będzie. Właśnie mi przeszła koło nosa pewna, być może, szansa i jestem wściekła sad Gdybym miała więcej odwagi, może inny klient by mnie nie wyprzedził. Kretynka!!!! sad

1,477

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Dobrze wiesz Wilku, że wszystko jest w tylko Twojej głowie.
Co więcej da się nad tym pracować, żeby nie karmić się negatywnym myśleniem poprzez rozpoznanie u siebie szkodliwych strategii poznawczych i zastąpienie ich strategiami bardziej pozytywnymi.

Wiem, że tak jest. Wszyscy wszystko mamy w swoich głowach, więc to nie jest "tylko". Z tym naszym myśleniem nawet negatywnym to jest trochę tak, jak z tym "Syndromem Sztokholmskim" w którym ofiara przywiązuje się do terrorysty. Zwłaszcza jeśli to trwa długie lata. Wtedy nie sposób sobie wyobrazić siebie innego. To jest trochę tak jakby się definiować poprzez swoją depresję. Dla kogoś "normalnego" brzmi to idiotycznie. To uzależnia.

1,478

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:

Kurczę, lęk zadaniowy mam w związku z poszukiwaniem możliwości kupna mieszkania - że i tak się nie uda i tylko przykro będzie. Właśnie mi przeszła koło nosa pewna, być może, szansa i jestem wściekła sad Gdybym miała więcej odwagi, może inny klient by mnie nie wyprzedził. Kretynka!!!! sad

W przypadku kupna czegokolwiek prawie zawsze jest tak, że jak coś kupisz to potem nagle okazuje się, że gdzieś indziej była lepsza okazja, lepsza oferta, tańsza smile Z tym się trzeba pogodzić.

1,479

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Wilku, dziewczyny na "Błędzie..." mi nagadały, poniekąd slusznie, że za dużo gadam, za mało działam hmm Dużo mądrości mamy w głowach, ale z praktyką gorzej.
Lęk zadaniowy?

1,480

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Kurczę, lęk zadaniowy mam w związku z poszukiwaniem możliwości kupna mieszkania - że i tak się nie uda i tylko przykro będzie. Właśnie mi przeszła koło nosa pewna, być może, szansa i jestem wściekła sad Gdybym miała więcej odwagi, może inny klient by mnie nie wyprzedził. Kretynka!!!! sad

W przypadku kupna czegokolwiek prawie zawsze jest tak, że jak coś kupisz to potem nagle okazuje się, że gdzieś indziej była lepsza okazja, lepsza oferta, tańsza smile Z tym się trzeba pogodzić.

Tak to sobie filozoficznie tłumaczę, nieraz miałam tego potwierdzenie, ale nie ma co za dużo filozofować, bo się w koncu tylko kwatery na naszej miejskiej nekropolii doczekam sad

1,481

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Dobrze wiesz Wilku, że wszystko jest w tylko Twojej głowie.
Co więcej da się nad tym pracować, żeby nie karmić się negatywnym myśleniem poprzez rozpoznanie u siebie szkodliwych strategii poznawczych i zastąpienie ich strategiami bardziej pozytywnymi.

Wiem, że tak jest. Wszyscy wszystko mamy w swoich głowach, więc to nie jest "tylko". Z tym naszym myśleniem nawet negatywnym to jest trochę tak, jak z tym "Syndromem Sztokholmskim" w którym ofiara przywiązuje się do terrorysty. Zwłaszcza jeśli to trwa długie lata. Wtedy nie sposób sobie wyobrazić siebie innego. To jest trochę tak jakby się definiować poprzez swoją depresję. Dla kogoś "normalnego" brzmi to idiotycznie. To uzależnia.


Negatywne myślenie bywa wygodną kołderką, którą można się przykryć i w ten sposób nic nie robić, bo przecież i tak na pewno się nie uda wink
Wilku na pewno czytałam o badaniach, w których lęki osób, które się nimi karmiły, w ponad 90% okazały się bezzasadne i nie zrealizowały się.
Świadomoć jednego i drugiego powinno działać w ten sposób, że mówię do siebie tkwię w bierności i stagnacji, bo mi w tym wygodnie, chociaż wiem, że moje obawy najprawdopodobniej nie zmaterializują się.

1,482

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Negatywne myślenie bywa wygodną kołderką, którą można się przykryć i w ten sposób nic nie robić, bo przecież i tak na pewno się nie uda wink
Wilku na pewno czytałam o badaniach, w których lęki osób, które się nimi karmiły, w ponad 90% okazały się bezzasadne i nie zrealizowały się.
Świadomoć jednego i drugiego powinno działać w ten sposób, że mówię do siebie tkwię w bierności i stagnacji, bo mi w tym wygodnie, chociaż wiem, że moje obawy najprawdopodobniej nie zmaterializują się.


Wiem, że to tak wygląda z tą kołderką, ale z punktu widzenia takiej osoby to niezupełnie tak jest. Mało kto powie o sobie, że ma negatywne myśli. Bo to ciągnie za sobą takie powiązanie, że "negatywne myśli" czyli inaczej, "złe myśli", czyli inaczej "nieprawdziwe myśli", czyli inaczej "głupie myśli". A mimo wszystko nikt nie lubi o sobie myśleć, że jest głupi. Taki ktoś nie powie też oczywiście, że jest optymistą. Taki ktoś powie, że jest realistą. I naprawdę będzie umiał obalać każdy kontrargument opierając się o swój punkt widzenia rzeczywistości. Moja koleżanka psycholog zawsze twierdzi, że jest coś takiego jak "samospełniająca się przepowiednia", czyli że przyciągamy w życiu to, czego się boimy. Np. wbrew rozsądkowo wiążemy się z kimś z kim nie powinniśmy... Cholera gubię trochę wątek smile .... Chodzi mi o to, że to wszystko jest jak takie zaklęte koło. Twoje lęki wpływają na twój sposób widzenia siebie, a twój sposób widzenia siebie karmi twoje lęki. I wszystko inne wydaje się być jakimś matrixem. Ja nie pamiętam siebie szczęśliwego, silnego, pewnego siebie. Może gdzieś w zamierzchłych latach dziecięcych taki byłem, ale tego nie pamiętam. Kiedy próbuję sobie wyobrazić siebie samego takim, to tak jakbym się wyobrażał, że np. nagle wyglądam jak Brad Pitt big_smile To wydaje się jakieś kompletnie popieprzone.

No i straciłem wątek smile Już sam nie wiem co chciałem powiedzieć big_smile

1,483

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

W tańcu towarzyskim, z którym miałam kiedyś „romans”, funkcjonuje zasad, że jeżeli partner nadepnął na mój pantofelek, to oznacza, że JA popełniłam błąd. I przeważnie dokładnie tak jest.

Rewelacja! No to drżyjcie panny, bo następnym razem będzie - ej mała, skup się! wink

1,484

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Negatywne myślenie bywa wygodną kołderką, którą można się przykryć i w ten sposób nic nie robić, bo przecież i tak na pewno się nie uda wink
Wilku na pewno czytałam o badaniach, w których lęki osób, które się nimi karmiły, w ponad 90% okazały się bezzasadne i nie zrealizowały się.
Świadomoć jednego i drugiego powinno działać w ten sposób, że mówię do siebie tkwię w bierności i stagnacji, bo mi w tym wygodnie, chociaż wiem, że moje obawy najprawdopodobniej nie zmaterializują się.


Wiem, że to tak wygląda z tą kołderką, ale z punktu widzenia takiej osoby to niezupełnie tak jest. Mało kto powie o sobie, że ma negatywne myśli. Bo to ciągnie za sobą takie powiązanie, że "negatywne myśli" czyli inaczej, "złe myśli", czyli inaczej "nieprawdziwe myśli", czyli inaczej "głupie myśli". A mimo wszystko nikt nie lubi o sobie myśleć, że jest głupi. Taki ktoś nie powie też oczywiście, że jest optymistą. Taki ktoś powie, że jest realistą. I naprawdę będzie umiał obalać każdy kontrargument opierając się o swój punkt widzenia rzeczywistości. Moja koleżanka psycholog zawsze twierdzi, że jest coś takiego jak "samospełniająca się przepowiednia", czyli że przyciągamy w życiu to, czego się boimy. Np. wbrew rozsądkowo wiążemy się z kimś z kim nie powinniśmy... Cholera gubię trochę wątek smile .... Chodzi mi o to, że to wszystko jest jak takie zaklęte koło. Twoje lęki wpływają na twój sposób widzenia siebie, a twój sposób widzenia siebie karmi twoje lęki. I wszystko inne wydaje się być jakimś matrixem. Ja nie pamiętam siebie szczęśliwego, silnego, pewnego siebie. Może gdzieś w zamierzchłych latach dziecięcych taki byłem, ale tego nie pamiętam. Kiedy próbuję sobie wyobrazić siebie samego takim, to tak jakbym się wyobrażał, że np. nagle wyglądam jak Brad Pitt big_smile To wydaje się jakieś kompletnie popieprzone.

No i straciłem wątek smile Już sam nie wiem co chciałem powiedzieć big_smile

Nie twierdzę, że zrozumienie, przyznanie, zaakceptowanie a później chęć zmiany negatywnego sposobu myślenia jest czymś łatwym, szybkim i niewymagającym wysiłku. Wręcz przeciwnie, im dłużej stosowało się takie strategie w swoim życiu, tym więcej i dłużej trzeba pracować, żeby to zmienić. Każdy ma jakieś utrwalone życiowe narracje, tylko niektore są mniej a inne bardziej destrukcyjne (np. moja to: „jestem sama, muszę sobie radzić sama, na nikogo nie mogę liczyć” i jak nad tym nie panuję, to zniechęcę i odepchnę od siebie każdą osobę, która będzie mogła/chciała mi pomóc i w ten sposób rzeczywiście jestem sama i muszę sobie radzić sama. To jest ta samospełniająca się przepowiednia Twojej koleżanki psycholog).
Trzeba być uważnym, żeby wyłapywać te swoje narracje, które utradniają życie, ćwiczyć się w tym. Nie da się inaczej.

1,485

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Nie twierdzę, że zrozumienie, przyznanie, zaakceptowanie a później chęć zmiany negatywnego sposobu myślenia jest czymś łatwym, szybkim i niewymagającym wysiłku. Wręcz przeciwnie, im dłużej stosowało się takie strategie w swoim życiu, tym więcej i dłużej trzeba pracować, żeby to zmienić. Każdy ma jakieś utrwalone życiowe narracje, tylko niektore są mniej a inne bardziej destrukcyjne (np. moja to: „jestem sama, muszę sobie radzić sama, na nikogo nie mogę liczyć” i jak nad tym nie panuję, to zniechęcę i odepchnę od siebie każdą osobę, która będzie mogła/chciała mi pomóc i w ten sposób rzeczywiście jestem sama i muszę sobie radzić sama. To jest ta samospełniająca się przepowiednia Twojej koleżanki psycholog).
Trzeba być uważnym, żeby wyłapywać te swoje narracje, które utradniają życie, ćwiczyć się w tym. Nie da się inaczej.

Masz całkowitą rację. To cholernie trudny proces. I może tu znów ze mnie wyłazi ten "negatyw", ale myślę, że osoby mające tą narrację życiową (brzmi jak z "Westworld" big_smile ) bardzo mocno utrwaloną bardzo rzadko są w stanie całkowicie ją obrócić o 180 st. czyli ktoś z pesymisty staje się optymistą. Pewnie są takie przypadki, ale to rzadkość i sukcesem jest jak się tę narrację obróci nawet o 45 st. Mnie chyba trochę się udaje tak w kwestii podejścia do pracy. Przynajmniej czasami. Gorzej jest zdecydowanie w kwestii związków.

1,486 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-29 06:27:50)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Trzeba być uważnym, żeby wyłapywać te swoje narracje, które utradniają życie, ćwiczyć się w tym. Nie da się inaczej.

To prawda. Staram się tak postępować i rzeczywiście pomaga. Tylko najpierw trzeba je rozpoznać.
Dyskusje, w które się ostatnio wdałam na forum, pozwoliły mi coś u siebie wyłapać i spojrzeć na omawianą sprawę nieco inaczej. Od tego momentu jakoś więcej spokoju mam w sobie.
Nie podziękowałam Ci, Summerko, za maila, zamierzam odpisać, ale brakuje weny i skupienia.

1,487

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Nie twierdzę, że zrozumienie, przyznanie, zaakceptowanie a później chęć zmiany negatywnego sposobu myślenia jest czymś łatwym, szybkim i niewymagającym wysiłku. Wręcz przeciwnie, im dłużej stosowało się takie strategie w swoim życiu, tym więcej i dłużej trzeba pracować, żeby to zmienić. Każdy ma jakieś utrwalone życiowe narracje, tylko niektore są mniej a inne bardziej destrukcyjne (np. moja to: „jestem sama, muszę sobie radzić sama, na nikogo nie mogę liczyć” i jak nad tym nie panuję, to zniechęcę i odepchnę od siebie każdą osobę, która będzie mogła/chciała mi pomóc i w ten sposób rzeczywiście jestem sama i muszę sobie radzić sama. To jest ta samospełniająca się przepowiednia Twojej koleżanki psycholog).
Trzeba być uważnym, żeby wyłapywać te swoje narracje, które utradniają życie, ćwiczyć się w tym. Nie da się inaczej.

Masz całkowitą rację. To cholernie trudny proces. I może tu znów ze mnie wyłazi ten "negatyw", ale myślę, że osoby mające tą narrację życiową (brzmi jak z "Westworld" big_smile ) bardzo mocno utrwaloną bardzo rzadko są w stanie całkowicie ją obrócić o 180 st. czyli ktoś z pesymisty staje się optymistą. Pewnie są takie przypadki, ale to rzadkość i sukcesem jest jak się tę narrację obróci nawet o 45 st. Mnie chyba trochę się udaje tak w kwestii podejścia do pracy. Przynajmniej czasami. Gorzej jest zdecydowanie w kwestii związków.

Wilku, będziesz uparcie trzymał się tego, że się nie da, nieprawdaż tongue
No, ja akurat wierzę się się da, że „mogę wszystko”

Czytałeś Seligmana i jego „Optymizmu można się nauczyć”? On tam pokazuje jak można przejść z pesymizmu na optymizm, jak stać się optymistą, a przynajmniej bardziej optymistycznym za pomocą konkretnych technik. Pisze też o wyuczonej bezradności, którą tu po części prezentujesz. Wg mnie, masz za sobą pracę związaną z rozpoznaniem, co Ciebie blokuje, ale wciąż bronisz się przed tym, żeby siąść za kierownicą swojego życia i nie pozwalać się wieść nieświadomym przekonaniom.
Sposób, w jaki interpretujesz świat ma równie a może nawet większe znaczenie niż to, co się w nim rzeczywiście dzieje. To, że zwracasz uwagę na jedne zdarzenia i jednocześnie nie dostrzegasz innych. Albo  Twoja interpretacja zdarzeń niejednoznacznych albo przywoływane wspomnienia z przeszłości. To kształtuje Twoją teraźniejszość. Masz na nią wpływ.

1,488 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-29 10:17:31)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
Piegowata'76 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Trzeba być uważnym, żeby wyłapywać te swoje narracje, które utradniają życie, ćwiczyć się w tym. Nie da się inaczej.

To prawda. Staram się tak postępować i rzeczywiście pomaga. Tylko najpierw trzeba je rozpoznać.
Dyskusje, w które się ostatnio wdałam na forum, pozwoliły mi coś u siebie wyłapać i spojrzeć na omawianą sprawę nieco inaczej. Od tego momentu jakoś więcej spokoju mam w sobie.
Nie podziękowałam Ci, Summerko, za maila, zamierzam odpisać, ale brakuje weny i skupienia.

Super, jak już masz rozpoznane swoje narracje, które zniekształcają rzeczywistość i nie pozwalają wyjść z błędnego koła, o którym pisał Wilk, to pół sukcesu. Jeszcze trzeba je zakwestionować, a na pewno przestać się z nimi identyfikować - może kiedyś pozwalały one przetrwać, zaadaptować się do otaczającego świata, ale później stały się destruktywne.


EDIT Żeby nie było, że taka mądrala ze mnie, to zobacz sobie Piegowata np. na moja dzisiejszą sytuację: znowu jestem sama i muszę sobie radzić sama, a przecież mogłam wyjechać razem z mężem, ale nie, przecież znalazłam mnóstwo przeszkód i na końcu i tak jestem sama sobie sterem, żaglem i okrętem big_smile

1,489

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Wilku, będziesz uparcie trzymał się tego, że się nie da, nieprawdaż tongue
No, ja akurat wierzę się się da, że „mogę wszystko”

Czytałeś Seligmana i jego „Optymizmu można się nauczyć”? On tam pokazuje jak można przejść z pesymizmu na optymizm, jak stać się optymistą, a przynajmniej bardziej optymistycznym za pomocą konkretnych technik. Pisze też o wyuczonej bezradności, którą tu po części prezentujesz. Wg mnie, masz za sobą pracę związaną z rozpoznaniem, co Ciebie blokuje, ale wciąż bronisz się przed tym, żeby siąść za kierownicą swojego życia i nie pozwalać się wieść nieświadomym przekonaniom.
Sposób, w jaki interpretujesz świat ma równie a może nawet większe znaczenie niż to, co się w nim rzeczywiście dzieje. To, że zwracasz uwagę na jedne zdarzenia i jednocześnie nie dostrzegasz innych. Albo  Twoja interpretacja zdarzeń niejednoznacznych albo przywoływane wspomnienia z przeszłości. To kształtuje Twoją teraźniejszość. Masz na nią wpływ.

Nie czytałem tej książki. Nie przepadam za poradnikami. Ale może zerknę.
Pytanie tylko, czy ja faktycznie chcę być optymistą. Mam dość ponury światopogląd. Tak się zastanawiając to jakbym miał budować swój optymizm, to mam problem z budulcem. Nie chłonę już wzniosłych idei, religii itd. Żona twierdzi, że ja nie lubię ludzi i chyba jest w tym dość sporo racji.

1,490

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Ty nie masz ponurego swiatopogladu smile
to tylko wymowka ze strachu
nie chcesz byc odpowiedzialny za swoje zycie i raczej nigdy nie bedziesz
latwiej zwalic wine na zone, na szefa, na rodzicow, na swiat smile
nigdy z tego nie wyjdziesz bo tak Ci dobrze, wiec po co mialbys wychodzic

to sie nazywa wyuczona bezradnosc i zwykle wplywa toksycznie na innych
ja sie prawie rok temu pozbylam dlugoletniego przyjaciela bo wlasnie wysysal ze mnie cala energie takim toksycznym zachowaniem

1,491

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
_v_ napisał/a:

Ty nie masz ponurego swiatopogladu smile
to tylko wymowka ze strachu
nie chcesz byc odpowiedzialny za swoje zycie i raczej nigdy nie bedziesz
latwiej zwalic wine na zone, na szefa, na rodzicow, na swiat smile
nigdy z tego nie wyjdziesz bo tak Ci dobrze, wiec po co mialbys wychodzic

to sie nazywa wyuczona bezradnosc i zwykle wplywa toksycznie na innych
ja sie prawie rok temu pozbylam dlugoletniego przyjaciela bo wlasnie wysysal ze mnie cala energie takim toksycznym zachowaniem

Z tym zwalaniem winy to całkiem niecelna diagnoza.

1,492

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
wilczysko napisał/a:

Nie czytałem tej książki. Nie przepadam za poradnikami. Ale może zerknę.
Pytanie tylko, czy ja faktycznie chcę być optymistą. Mam dość ponury światopogląd. Tak się zastanawiając to jakbym miał budować swój optymizm, to mam problem z budulcem. Nie chłonę już wzniosłych idei, religii itd. Żona twierdzi, że ja nie lubię ludzi i chyba jest w tym dość sporo racji.

Wilku, mam ochotę Tobą potrząsnąć. Seligman to chyba poradników nie pisze, to bardziej książki popularno-naukowe, czyli oparte na badaniach treści w formie zjadliwej dla przeciętnie ogarniętego człowieka wink
Masz taki światopogląd, z jakim Ci wygodnie. Nie trzeba być uduchowionym entuzjastą wzniosłych haseł, żeby czerpać z tego, co dookoła.

1,493 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-29 23:41:35)

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Rozpoczęłam dzisiaj przygodę z zachwalanym przez wszystkich „La Casa De Papel”. Zapowiada się ciekawie, ktoś już oglądał?

https://m.youtube.com/watch?v=EBKdrzaVmVk&t=91s

Ciekawe, kiedy wreszcie naprawią okienka do youtube.

1,494

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka
summerka88 napisał/a:

Wilku, mam ochotę Tobą potrząsnąć. Seligman to chyba poradników nie pisze, to bardziej książki popularno-naukowe, czyli oparte na badaniach treści w formie zjadliwej dla przeciętnie ogarniętego człowieka wink
Masz taki światopogląd, z jakim Ci wygodnie. Nie trzeba być uduchowionym entuzjastą wzniosłych haseł, żeby czerpać z tego, co dookoła.

Jak będziesz potrząsać to może zrobić mi się niedobrze tongue

Jezu, druga V. Światopoglądu nie obiera się na wygodę. Po prostu jest jaki jest. Czy mnie jest wygodnie z takim jaki mam ? Kiedyś miałem inny, a teraz mam inny. Może z wiekiem stałem się bardziej cyniczny, a może już po prostu mało rzeczy biorę na wiarę. Tu nie chodzi o to, czy to jest wygodne czy nie.

1,495

Odp: W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Uczepiliście się tego Wilka jakbyście świat ratowały. Ten typ tak ma. Jak mu powiesz "spi*rdalaj" to zapyta czy w dobrym kierunku biegnie. Dajcie mu w swoim bagienku popływać, widocznie tak lubi tongue

Posty [ 1,431 do 1,495 z 1,717 ]

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 26 27 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » W tym miejscu są osoby chętne do popisania - netkafejka

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024