Kochani,
pozwolę sobie umieścić tu fragment ze wspomnianej przeze mnie książki, który mnie wyjątkowo poruszył.
" Nie przypuszczaliśmy, że potkniemy się o barierę tkwiącą w nas, rodzicach, a którą w czasie dyskusji uznaliśmy za wybitnie polską. Barierę tę określiliśmy jako nastawienie na spostrzeganie głównie negatywnych cech i zachowań.
Nietolerancja dla inności, nadmierne krytykanctwo, strach przed oceną i opinią społeczną, przewrażliwienie na punkcie szacunku dla starszych (nigdy odwrotnie!) i przekonanie, że tylko moja racja jest tą prawdziwą - nie pozwalają nam dostrzegać i doceniać bogactwa niepowtarzalności każdego człowieka, nie pozwalają nam na życzliwy stosunek do niego. Czynią nas ślepymi na wysiłki dziecka, jego dobra wolę, a czasem nawet na ograniczenia niezależne od dziecka.
W domu, w szkole, w autobusie, na ulicy - wszędzie my dorośli jesteśmy skoncentrowani głównie na tropieniu błędów, nietaktów, słabości, niepowodzeń, przewinień, by następnie - w oddziaływaniu wychowawczym - ograniczyć się do ich sumowania, wytykania, etykietowania i wydawania niezwykle surowych werdyktów. (Może i ma zdolności plastyczne, ale jest taki słaby z matematyki!...Cóż z tego, że masz takie dobre serce, kiedy zawsze wszystko, czego się tylko dotkniesz, musisz popsuć!... Owszem, poprawiłaś się ostatnio, ale nie myśl sobie, że z tymi tlenionymi włosami puszczę cię do następnej klasy!... Tylko byś leżał i słuchał tej okropnej muzyki; nic cię nie interesuje").
Na wywiadówkach w szkole - też nazbyt często - zamiast pełnej informacji o dziecku (w czym jest świetne, przeciętne, a w czym potrzebuje pomocy) słyszymy przede wszystkim narzekania na skandaliczne zachowanie dzieci i pretensje, że się nie uczą i mają dwóje. Zdarza się, że nauczyciele oświadczają wprost, iż mają dosyć takich uczniów i ich rodziców.
I chociaż gotujemy się z oburzenia, wracamy do domu i powtarzamy destruktywne opinie; nawet wtedy, kiedy negatywne uwagi nie dotyczą naszego dziecka, lecz innych. Zadajemy ból naszym dzieciom w taki sam sposób, w jaki nas zraniono.
Z bezmyślną, aczkolwiek zastanawiającą gorliwością przekazujemy naszym dzieciom zatruwające ich psychikę przesłanie, że w życiu najważniejszą sprawą i umiejętnością jest dostrzeganie zła; widzieć, wiedzieć i wyliczyć, co kto zrobił złego, co komu się nie udało, kto w czym się potknął, staje się powoli i niezauważalnie naczelną zasadą określającą nasze stosunki z dziećmi i innymi ludźmi.
W ten sposób bezpowrotnie zaprzepaszczamy szansę przekazania dzieciom istotnej hierarchii wartości, za którą teoretycznie się opowiadamy, tracimy szansę nauczenia ich zauważania i doceniania tego co piękne i dobre - w nich, w nas, w otaczającym świecie i w życiu.
Uczymy się agresji, krytykanctwa, malkontenctwa, zabijając naturalną zdolność afirmacji życia i motywację do rozwoju własnych umiejętności i zdolności."