Nalvia, może jeśli wpadłaś w silne lęki, że aż z domu nie wychodzisz, to może kontakt z psychologiem by Ci jakoś pomógł? Są psychologowie online też, gdzie nawet z domu nie musiałabyś wychodzić (choć z drugiej strony może właśnie dobrze by Ci zrobiło to wyjście i przekonanie sie na własnej skórze, ze tam na zewnątrz nikt na Ciebie nie czyha). Tylko chyba Skype trzeba mieć zainstalowany. No i nie jest taka usługa za darmo, więc oczywiście też konto bankowe do zrobienia przelewu trzeba posiadać. Widziałam też kiedyś na jednej stronie porady psychologiczne darmowe, ale one były w formie tylko odpisania na wiadomość przez psychologa, mimo wszystko, jeśli by Cię nie było stać na konsultację pełną przez Skype, to nawet taka porada darmowa może być cenna. Może jest więcej takich stron, że psycholog odpisuje?. Jakby Cie to interesowalo, to po prostu przez google poszukaj "psycholog online" czy tam "psycholog przez internet", coś na pewno znajdziesz. Psycholog Ci doradzi, co możesz sama dla siebie teraz zrobić, a może jak będzie trzeba, to powie, żebyś poszła do psychiatry po jakieś leki na uspokojenie. Ciężko żebyś tak w domu ciągle siedziała ze strachu i nie wychodziła... W końcu kiedyś będziesz musiała przecież wyjść, sama wiesz...
Tymi tu "mądrościami" z forum nie przejmuj się, tutaj to jest reguła, że ludzie filozofują i rozgrzebują każdy temat ze wszystkich stron, rozważają teoretycznie, a temat się rozgałęzia w zupelnie nieprzewidzianych czasem kierunkach.
Wiesz, może coś w tym jest rzeczywiście, że każdy chce sobie jakoś zracjonalizować, wytłumaczyć trudne wydarzenia, żeby poczuć się lepiej. Ludzie chcą jakoś zrozumieć ten świat, gdzie takie rzeczy się też dzieją. To jest też ważne moim zdaniem, żeby rozumieć różne zdarzenia, co do nich doprowadziło i co mialo wpływ, że sytuacja poszła z takim niedobrym kierunku. A jeśli ludzie moralizują, to też często z troski, nie złośliwie (choć mówi się, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane - też fakt
) i wiele osob chciało jakoś pomóc tym, że np. doradzają bardziej uważać i nie pić dużo alkoholu. Poza tym, może też dzięki temu, że tu napisałaś, pomogłaś/pomożesz komuś czytającemu? Kto ma podobny problem, albo np. jakaś dziewczyna mało zna jakiegoś faceta, a się zastanawia czy nie zanocować u niego, a może się rozmyśli z tego pomysłu i uniknie podobnych nieprzyjemności, albo dla odmiany jakiś może chłopak to czyta i mu się w głowie trochę przejaśni, może zrozumie, że czasem niektóre dziewczyny myślą w inny sposób od facetów i nie kojarzą pewnych rzeczy z sexem, jak to przeciętny facet robi, no i jak będzie taki ktoś bardziej uświadomiony w tym względzie, to może będzie też starał się nikogo nie skrzywdzić. Tak teoretyzuję, no ale nie wiadomo nigdy, kto tu czyta i komu się przyda taki wątek. Chcę tylko powiedzieć przez to, że też takie dyskusje mają sens, moim zdaniem.
Ale, oczywiście, jeśli chcesz wątek zakończyć i żeby już tu ludzie nie pisali, to ja uszanuję, więcej tutaj nie będe pisała, to mój tu ostatni wpis.
Bardzo Ci współczuję, bo tak mi przypominasz trochę mnie samą, kiedy miałam te 20 lat... Ja byłam bardzo naiwna dziewczyną/młodą kobietą, bo nie znałam męskiego sposobu myślenia i że dla mężczyzn sex jest aż tak ważny, a nieraz wręcz najważniejszy ze wszystkiego. Nie miałam braci, kuzynów, kolegów nastoletnich (owszem, biegałam po podwórku, ale to we wcześniejszym dziecinstwie, nie jako nastolatka), nie ogladałam jakichś pornosów, ani nic z tych rzeczy
Raczej żyłam literaturą i takimi sprawami bardziej hm, "duchowymi"
Więc gdzie niby miałam wcześniej spotkać tych dobierających sie facetów? W TV tego też nie pokazują, nawet wręcz przeciwnie, mam w pamieci kilka scen z filmów, które były kompletnie od rzeczy w tym temacie (pokazywały jak to niby facet dzielnie walczy ze swoimi chuciami
). Pijanych w 3d... ludzi też nie pokazywali w TV. No i tak samo właśnie miałam z alkoholem, że nie bardzo wiedziałam ile mogę wypić itd, bo nie piłam alkoholu prawie wcale aż do 18 urodzin. Z początku piłam w ogóle mało, to nie wiedziałam, że tak łatwo sie "nawalić" i że to zalezy też od dnia, tego, co sie jadło, czy sie jest wyspanym, wypoczętym itp. itd. Dopiero na studiach się rozkręciłam z życiem towarzyskim, poznawaniem wielu ludzi, imprezami, a nieraz - powiedzmy sobie szczerze - te imprezy się przeradzały w zwykłe libacje (kto nie mieszkal w akademikach, to nie wie co studenci potrafią wyprawiać
) Miałam też sporo niefajnych sytuacji po alkoholu (raz to nawet krew sie lała
) Już nie chce wywlekać swoich własnych głupot przeszlości, ale po prostu chciałam Ci napisać, że sama nie byłam z tych "zawsze mądrych i poukładanych", no i życia/ludzi kompletnie nie znałam, a nawet co więcej, sama siebie nie znałam. To na pewno jest kwestia wychowania, środowiska, doświadczeń (lub ich braku), częściowo charakteru. Tzn. że człowiek potrafi być tak naiwny, że może komuś obcemu, nieznanemu tak zaufać. Do tego alkohol sprawia, że właśnie czlowiek robi się ufny i przyjacielski, widzi świat przez "różowe okulary". Taka pijana osoba przecież nie myśli racjonalnie i logicznie (a te osoby, co sobie piją "kulturalnie", piwko, dwa przy grillu, to niech się lepiej nie wypowiadają w temacie jak człowiek mysli po DUŻEJ ilości alkoholu, bo to nie jest to samo, co sobie wypić 2 piwka. Do tego, każdy inaczej reaguje na alkohol). Piszę tu powyżej na swoj własny temat, a w poprzednich moich wypowiedziach tez pisałam głównie o sobie, wspominając własną przeszłość, bo sama robiłam różne takie głupoty, typu szlam z byle kim, byle gdzie, zalana w 3d... Tylko, w końcu w pewnym momencie zrozumiałam, że mam jakiś wpływ na to wszystko i że alkohol nie jest moim przyjacielem, bardziej jest wrogiem, i że ja mogę nie pić po prostu, mogę nie być otumaniona bez sensu. Bo alkohol nie pomaga na dłuższą metę, to tylko ucieczka od swoich uczuć, a jeszcze tak właśnie ogłupia to człowieka i otumania. Dlatego teraz piję bardzo mało, tzn. nie dość, że rzadko, to wypijam zwykle jedno piwo, a nie np. 3. Umiem wypocząć bez alkoholu, umiem z ludźmi pogadać bez alkoholu, umiem swoje emocje przeżyć bez alkoholu. Choć mam swoje nałogi inne, więc tak do końca lux nie jest, no ale nie są one aż tak szkodliwe jak picie. A że piszę o tym, to nie temu, że biorę na siebie jakąś winę za zachowanie innych. Bo jeśli ktoś mnie skrzywdził, gdy byłam pijana, np. okradli mnie, to wiadomo, że winny jest złodziej, to ta osoba zrobiła coś złego, a nie ja, no ale to nie znaczy też, że ja wpływu na samą siebie kompletnie żadnego nie miałam (w sensie żeby utrudnic komuś to podłe zachowanie, a nie ułatwić). Rozumiejąc swój wpływ na samą siebie, teraz już od wielu lat nie chleję, a też nie ufam tak bardzo ludziom obcym, nauczona doświadczeniem. Tego się ja sama nauczyłam i z tym idę dalej przez moje życie. A Ty, czy chcesz coś z tego wszystkiego wyciągnąć konstruktywnego, czy pójdziesz do psychologa, czy zrozumiesz, że masz swoje problemy/problematyczne zachowania, nad którymi można pracować i można starać się zmienić, czy będziesz wolała sie pogrążyć w poczuciu nieszczęścia, czy co gorsza poczuciu winy i poczuciu wstydu - to musisz się sama zastanowić. A mam wrażenie, że to Ty sama najbardziej siebie obwiniasz (dlatego wzięłaś do siebie bardzo mocno cała tą krytykę). A to kompletnie nie o obwinianie siebie chodzi. Poczucie winy generuje inne negatywne emocje. Jak i samo w sobie jest ciężkie do zniesienia. Natomiast poczucie sprawstwa, poczucie, że "co prawda głupio zrobiłam, ale coś z tego wyciągnę dla siebie na przyszlość, coś zrozumiałam o świecie, o sobie i dzieki temu będzie mi na przyszłość lepiej" - generuje poczucie siły i spokoju. Nie można siebie za wiele obwiniać, bo poczucie winy takie przesadne staje sie niezdrowe zwyczajnie, toksyczne wręcz. Trzeba sobie samej wybaczyć błędy. To czasem jest trudne. Ale warto. Wybaczyć sobie samej lekkomyślność, bo to nie jest znowu coś takiego, za co sie ma czlowiek do końca życia biczować. To nie morderstwo, ani kradzież, ani to nie Ty zgwałciłaś kogoś, wiec nie masz sie czego za wiele wstydzić. Ludzie często są lekkomyślni, robia różne głupoty. Oczywiście się nie przyznają na ogół
A nieraz tez jest jak w tym powiedzeniu: zapomniał wół, jak cielakiem był. Więc na prawdę, nie Ty pierwsza, nie Ty ostatnia, poszłaś do nieznajomej osoby w nocy pijana, taka sytuacja się zdarza ludziom młodym, naiwnym, może gdybyś miała 50 lat, to by było jakieś "niemożliwe", jak to twierdzą niektórzy, ale myslę, że nie masz nawet 30, jesteś dość młoda jeszcze. I zwyczajnie mogłaś nie być życiem doświadczona, ludzi nie znać, i tyle. Ja tak miałam, to ktoś inny też tak moze mieć. To nie ma nic wspólnego z IQ (dobra uczelnia, dobrze zdana matura - to raczej debilką pod wzgledem IQ nie byłam w tym wieku). Tylko z tak zwaną "madrością życiową", a tej sie nie nabywa z mlekiem matki, ale z wiekiem i doświadczeniami...
No dobra, wybacz, że sie tak rozpisałam i znowu pewnie za dużo moralizuję. Już nie będę tu więcej pisać, dlatego chciałam wszystkie swoje spostrzeżenia jeszcze ostatni raz przedstawić, może coś z tego Ci się akurat przyda w jakis sposob...
Trzymaj się ciepło, dziewczyno, i nie dokopuj sobie sama, OK? Masz być dla siebie sama przyjaciółką, a nie wrogiem.
Mam nadzieję, że psychoterapia Ci pomoże w poukładaniu swoich mysli i uczuć. I w byciu też sama dla siebie dobrą, po prostu. Zebyś była dla siebie wyrozumiałą, kochała i szanowała samą siebie. Nie ważne co. I nie ważne co inni myślą, czy robią. Ty sama dla siebie powinnaś byc dobra i "stać po swojej stronie", co by się nie dzialo. Tak jakbys wobec przyjaciela sie zachowała - taka bądź dla siebie. Ja się uczę od wielu, wielu lat takiego podejścia właśnie. Czasem sie też cofam. Bo to jest nieraz trudne, żeby sobie "nie dokopywać", gdyż tak jesteśmy często uczeni od małego. Ale warto probować, warto o siebie samą dbać, i nie być dla siebie zbyt ostrą, ani przesadnie krytyczną. A zamiast tego, starać po prostu się uczyć ze swoich doświadczeń, wyciągać życiową naukę (ale bez zbędnego obwiniania się, które nie jest zdrowe) żeby potem móc iść w życiu dalej, żeby te doświadczenia nas potem nie ciągnęły za bardzo w dół. Ale to, mam nadzieję, psycholog Tobie pomoże we wprowadzeniu tego w życie. Tylko też przygotuj się na niemałą pracę i daj sobie ten czas, bo zmiany takich procesów w psychice trwają czasem długo. Więc mam nadzieję, że wytrwasz przez całą terapię i zobaczysz jej efekty, i będziesz czuła się dzięki niej lepiej.
Pozdrawiam