iryd napisał/a:John'owi miałem zadać jako pierwsze pytanie: jakie były kobiety w jego życiu. Sam napisał, że interesowała go przede wszystkim ich uroda. To taka kara naturalna. Nie szukam się zwolenniczki opery na stadionie piłkarskim.
Tak uroda, ale nie na zasadzie że każdą ładną się interesowałem. Mechanizm bardziej działa tak jak w programie komputerowym:
1. Ładna - Tak, hmm zainteresujmy się, przechodzimy do punktu 2
2. Inteligenta - Tak, przechodzimy do punktu 3
3. Podrywamy, budujemy relacje, przechodzimy do punktu 4
4. Jesteśmy razem.I teraz jeśli na którymś z etapów pojawi się jakaś rysa na szkle, coś co mnie "obrzydzi" czy to fizycznie czy psychicznie zamykam znajomość (w sensie fizycznym). Coś takiego powoduje że partnerka jest aseksualna.
iryd napisał/a:A teraz jest pytanie czy potrafi przewartościować swoje życie czy dalej będzie tkwił w swoich mrzonkach. Moja żona określa to jako myślenie kategoriami „bajki o Kopciuszku”. Jeśli Kopciuszek jest młoda i piękna, to automatycznie w naszej wyobraźni jest dobra i mądra. A to tak nie działa. Choć jest jeden mechanizm, który to uzasadnia ale to może teraz nieistotne.
To duże uproszczenie, nie musi być młoda, uroda jest pojęciem względny. Słowo którego użyłbym to wyświechtane mieć to coś... coś fizycznie i w głowie.
Nigdy nie wykorzystywałem "okazji" na imprezach żeby "puknąć chętną małolatę" i nie dlatego że mam z tym moralny problem a bardziej przez to co napisałem "rysa na szkle" i czar pryskał.
Czy potrafię pozbyć się tego mechanizmu... próbowałem zawsze kończy się tym, że "zapasowy ośrodek mózgowy" odmawia współpracy.
John, czyli punkt 4 nie dziala. Boisz sie.