lilly25, dzięki za tamtą odpowiedź.
Tak, to prawda co napisałaś. Ja sam widziałem wiele z pozoru porządnych kobiet, spokojnych, nawet wykształconych, które poleciały na badboyów. Nikt by o nich nie powiedział, to puste wytatuowane badgirl z wielkim dekoltem itp.
Bo netfacetom o ile dobrze zrozumiałam chodzi o to że niby kobiety (większość) tak naprawdę zakochują się w tych 'bad', a wiążą wbrew 'sercu'/z rozsądku z porządnymi.
Tak, dobrze zrozumiałaś. A wiadomo, że nikt nie chce być tym drugim i jeszcze na tym tracić.
Pytano mnie kto to jest ten badboy.
A ten badboy to jest to facet, który właśnie takie cechy porządnego faceta(jak uczciwość, wierność/lojalność, czułość itp.) zamienił na dodatkową męskość, pewność siebie, przebojowość itp.
Bo dla niego właśnie TO się liczy, żeby być męskim, pewnym siebie, przebojowym itp. bo TO jest właśnie w cenie u ogromnej większości kobiet które są młode i nie mają dzieci, a nie jakieś tam uczciwość, lojalność, wierność i inne cechy porządności, które wbrew temu jak większość kobiet fałszywie deklaruje, to jednak są ta dla nich w najlepszym wypadku cechy drugorzędne(które zawsze można "dopisać" jeśli nie istnieją).
Owszem, niby można być i męskim i przebojowym i porządnym, tylko po co, skoro można z tych drugich cech zrezygnować na rzecz pierwszym i stać się tym samym 2x męskim, przebojowym i pewnym siebie itp.
I taki drań nie musi się też przejmować kobietą która z nim jest, bo wie że po pierwsze ona mu wybaczy każde jego świństwo które jej zrobi, po drugie zaś, nawet jeśli nie, to i tak dobrze wie, że na jej miejsce może mieć wiele innych kobiet. Po co ma tracić czas, energię i cierpliwość na pracę nad sobą w celu wyrobienia cech, które mu nie zapewnią powodzenia u kobiet... albo zapewnią powodzenie tylko u takich u których atrakcyjność przeminęła wraz z wiekiem, albo są samotnymi matkami?
Z drugiej strony, wiesz dlaczego taki "porządny" który przez całą młodość nie miał powodzenia u kobiet, był odrzucany i wrzucany do FZ teraz nie chce kobiety starszej(takiej po 40-50)?
Bo nie są głupi i zapominalscy, dobrze wiedzą, że taka kobieta, kilkanaście lat wcześniej by na nich nie zwróciła uwagi. Owszem, to ze im się podobają młode, spontaniczne dziewczyny, to też. Ale za tym kryje się właśnie to, co wcześniej wspomniałem. Do tego dochodzi zazdrość(w tym przypadku słuszna), że w przeszłości ktoś inny(często będący jego przeciwieństwem) miał u niej wszystko to co najlepsze, zaś on już musi obejść się smakiem i ew. poprzestać na podziwianiu jej ze zdjęć z przeszłości.
A chyba nikt normalny nie chce być z osobą, która związała się z innego powodu niż z potrzeby serca i pożądania.
Tak samo kobiety z dzieckiem, które teraz szukają tych "porządnych" ale to nie rzadko na zasadzie "kiedyś cię miałam gdzieś, ale od dziś cię akurat potrzebuję".
Kolejny, tym razem jeden z najlepszych paradoksów(o których się na takich forach milczy) jest taki, że jak kobieta (po raz kolejny) przejedzie się na takim badboyu(np. ją potraktuje jak szmatę, zdradzi itp.), to taka bardzo nieszczęśliwa, roztrzęsiona idzie do....
... właśnie do tych "ciot", "ciepłych kluch", "nudziarzy", "nieudczników" i się żalą i wypłakują się im w rękaw, jak to tamtej je skrzywdził itp. jednocześnie im mówią "jacy to są wspaniali, kochani, bo ich świetnie rozumieją, bo są czuli" itp. (TFU! Przeklęte FZ!
) same nie rzadko wiedząc że oni sami są w nich zakochani.
Ale to trwa do czasu aż ona poczuje się lepiej i dojdzie do siebie, wtedy to znowu wraca do swego "prawdziwego mężczyzny" bo ten ją "przeprosił"(albo i to nie) i po jakimś czasie sytuacja się powtarza.
FriendZone to jedno z największych patologii jako tylko mogło powstać w obecnych czasach.
Nie wiem, jaką kur.... i szmatą musi kobieta , żeby się żalić i narzekać na obecnego faceta, innemu facetowi, jednocześnie wiedząc, że ów "przyjaciel" jest w niej po uszy, zakochany i oddał by wszystko, żeby być jej chłopakiem i być z nią w szczęśliwym związku.
Ale też z drugiej strony to jaką niemęską pizdą i frajerską ciapą(bo takiego nie można nazwać "mężczyzną") musi być facet, który jest na tyle głupi by tkwić w w/w układzie jako ten "przyjaciel".
Więc nic dziwnego że takiego nie szanują nawet te kobiety którym udzielają darmowego wsparcia emocjonalnego, mentalnego i nie raz przysługowego.
Tak, FZ to też wina facetów którzy w tym tkwią.
Ciekaw też jestem ile kobiety by wytrzymały z takimi "męskimi, pewnymi siebie", gdyby nagle FZ przestałoby istnieć i te "zakompleksione cioty" przestaliby je wspierać w wyżej opisany przeze mnie sytuacji i robić za ramię do wypłakiwania. Bo nie sądzę żeby inne kobiety były takie skore do nieustannego wysłuchiwania narzekań swoich koleżanek na zdradzaczy, czy innych popaprańców z którymi jednak nie chcą się rozstawać. 