rossanka napisał/a:X77 - jak jakaś kobieta "spławiła" kiedyś mężczyznę, to wątpię aby po 15 latach nagle zapałała do niego uczuciem, chyba, że on sie zmienił , coś w stylu: był niewychowanym gburem nie dbajacym o higienę - a teraz jest kulturalny i czysty - tak, jeśli taka zmiana, to mogłaby się w nim zauroczyć. Powiedzmy. W innym wypadku to niestety nie zadziała, że on teraz będzie podrywał 18 latki a ona będzie siedziała załamana w domu.
My chyba jednak się nie zrozumieliśmy.
Mam tu na myśli kobietę która w wieku 25 lat spławiła takiego 26 faceta, mimo iż ten był kulturalny, czysty nawet mądry, inteligentny, pracowity, uczciwy - słowem - porządny normalny facet, to jednak nie powoduje w niej tych chorych emocji których ona tam podświadomie poszukuje. Wtedy mówi mu, że jest cudownym facetem, wręcz ideałem, ale że to nie jest to.... i proponuje mu "przyjaźń".
W międzyczasie zadaje sama zadaje się z facetem, który - mówiąc w skrócie - nie nadaje się na męża i ojca, za to jednak jakimś cudem powoduje iż ta laska ma mokro w majtkach i huśtawkę emocjonalną z której jednak nie chce zejść.
Mija jakieś 15 lat.... (jak Ci 15 za mało, to możesz wpisać tu 20 albo nawet 25)
Teraz ta kobieta ma 40(albo 45 bądź 50 jak wolisz) lat i już z racji wieku nie wygląda tak młodo i atrakcyjnie jak 15 lat temu. W dodatku z bagażem doświadczeń i być może nawet z dzieckiem. Jest już sama i nie ma już takiego brania wśród facetów jak wtedy. Ba, ona już chce stabilizacji i żeby nie być samą na starość. A tamci faceci, na których tak leciała nie nadają się do tego. Zresztą, oni już przestali się nią interesować. I wtedy spotyka tamtego faceta, którego kiedyś spławiła. Dalej jest tym, kim był(czyli "jest sobą") tyle że w wieku średnim.
Czy ona zapała do niego uczuciem i pożądaniem? Oczywiście że NIE. I nigdy nie zapała. Zresztą, najprawdopodobniej do tej pory jest prawiczkiem, gdyż przez całe życie słyszał tylko jakim "to jest ideałem" oraz "żeby zostali przyjaciółmi". Więc czemu miałaby zapałać?
Ale.... za to, widzi że pracuje, być może też mieszka we własnym domu, że jakoś się ustatkował. Wiesz co ona wtedy sobie myśli? Że może nie jest to jakiś jej wymarzony facet do bajecznego życia, ale lepszy taki, jak żaden, tym bardziej że w tym wieku nie potrzebuje już tak seksu, przeżywać przygody, szaleć w sensie pozytywnym itp. bo już "nie te lata i trzeba spoważnieć", ale kogoś, kto skoczy do sklepu po zakupy, pomoże w prowadzeniu domu, zajmie część obowiązków domowych itp itd. a w wolnym czasie ciepłe kapcie i telewizor i w ogóle zwykła, szara proza życia.
I wtedy taka właśnie chce być z facetem z "rozsądku", z wygody, z przyzwyczajenia, bo się kalkuluje, a w jej sytuacji niczego lepszego sobie nie załatwi. Taki związek, dla związku, aby był.
Podsumowując: Facet nie nadający się do miłości, seksu, przeżywania wspaniałych chwil w młodości itp. ale idealny do stabilizacji.
I takie przypadki niestety istnieją, choćby jeden w mojej rodzinie. Nie wiem czy wyraźnie to wytłumaczyłem.
A ja, gdybym był wierzący, to modliłbym się do boga, by uchował mnie przed takimi kobietami, nawet za cenę dożywotniej samotności.