mallwusia Nie ma to jak wymijająca ucieczka od istotnego zagadnienia. A skoro dalej nie czytasz to czemu komentujesz?
rossanka
Ja? Ja to akurat od zarania dziejów to znaczy powiedzmy od 20 roku życia, uważałam, że związki gdzie jedna osoba jest opcją zapasową dla drugiej - to kiepski pomysł i nie wypali. I to prawda.
Obawiam się, że nie każdy o tym wie, a wręcz kogoś to za bardzo nie obchodzi.
A nie lepiej znaleźć sobie taką równolatkę, ale nie z gatunku tych, co to chcą z desperacji faceta bo "są stare i nikt lepszy się już nie trafi', tylko taką, która chce być z Tobą z miłości, przyjaźni, porozumienia itd? Przecież wiadomo, że są tacy i tacy ludzie. Nic na siłę
Owszem, tak byłoby ok. Tylko kto da taką gwarancję, że właśnie tak jest? Sama dana osoba? Nie żartuj.... Raczej dana osoba nigdy się nie przyzna że jest z kimś tylko z wygody i kalkulacji(chyba że jakiejś sekretnej przyjaciółce/przyjacielowi i to będąc pod mocnym wpływem alkoholu, albo anonimowo w sieci), bo jakby to doszło do uszu tej drugiej osoby, to finał tej sytuacji byłby wiadomy. Przekonałem się, jacy są i potrafią być ludzie. Zresztą, takiej 40-50-latce nie dałbym nawet rady uwierzyć w to, że jest ze mną z miłości, przyjaźni i porozumienia oraz że gdybyśmy się spotkali mając po 25 lat, to nic by to nie zmieniło. Podobnie kobiecie z dzieckiem.
Taka kobieta w średnim wieku może wciskać rówieśnikowi różne głodne kawałki, ale dopiero jakby się spotkali 20-30 lat wcześniej, wtedy wyszłaby prawda na jaw.
Jeszcze o tych draniach doczytałam. Nie wiem, skąd taki pomysł. Owszem to sa jakieś patologie, kobiety, które mają albo jakieś zaburzenia, albo sa niedowartościowane, albo maja problemy same ze sobą i ciagnie ich do tzw drani.
Nie możesz sobie znaleźć jakiejś "normalnej", jak to się mówi?
No właśnie problem jest w tym, że te kobiety które widziałem na własne oczy jak poleciały na drani(przez których potem płakały) to były właśnie te normalne - a przynajmniej do złudzenia na takie wyglądały. Wiem, o tym dobrze, bo sam kiedyś byłem na tyle skretyniałym idiotą, że robiłem za ich "przyjaciela" służącego wsparciem. Zwłaszcza wobec jednej w której byłem bardzo zakochany(a ona o tym dobrze wiedziała, bo jej powiedziałem). Tfu, przeklęte FriendZone.
Obecnie jednak już takich idiotycznych błędów już nie popełniam. Nie ma sensu się katować ani przejmować na siebie część cierpień(albo nawet całe) od osób, którzy sobie je przysporzyli na własne życzenie. Jak widzę kolejną płaczącą z powodu drania kobietę to tylko się odwracam i idę dalej. W większości przypadków widziały gały co brały(i kogo też wrzucały do friendzone).
Ja oczywiście nie zamierzam twierdzić, że jestem tym wspaniałym, porządnym facetem(mimo iż kiedyś coś takiego o sobie nie raz słyszałem/czytałem), bo nawet nie chcę już takim być, bo nie warto było.
Zauważyłem jeszcze coś... Te kobiety, które tak najeżdżają na facetów-rówieśników, którzy wolą młodsze, one same by na takich nie spojrzały 10-15-20 lat wcześniej. Więc czemu nie chcą się z tym pogodzić, że sytuacja się odwraca? A kiedyś w innym wątku młoda kobieta pisała, że pewien rówieśnik nie może zrozumieć, ze ona go nie chce i że nie jest nim zainteresowana. A w odpowiedzi inne przyznawały jej rację a tego chłopaka wyzywał od nachalnych, niedojrzałych itp. 
rossanka napisał/a:Wygląd ważny, partnerzy muszą się sobie podobac fizycznie, ale to jedna strona medalu.
Dlaczego nie dyskutujemy o charakterze? O podejściu do życia?
Ale właśnie chodzi o to, że jeśli taka osoba skreśla i odrzuca drugą bo woli "lepszych", wyszaleć się z nimi itp. a potem nagle dobijając do wieku średniego chce być z tą osobą, z wygody i kalkulacji bo już nie ma takiego wyboru przy doborze partnerów jak wcześniej - to samo to bardzo wiele świadczy o jej charakterze i podejściu do życia, które nie każdemu może odpowiadać.