Nie chcę za bardzo wchodzić w dyskusję o słuszności przyjmowania migrantów do Polski. W tym względzie myslę że każdy ma swoje zdanie i raczej ani jednak ani druga strona go nie zmieni (przynajmniej póki co). Wszystko w zasadzie w rękach rządzących.
Chciałabym jednak podzielić się z Wami swoim doświadczeniem.
Kilka lat temu (ca.10) miałam ogromną przyjemność mieszkać w Pozzallo, urokliwym zakątku naszej planety, który stał sie moim drugim domem. Jest to bodajże najbardziej na południe wysunięte portowe miasto Sycylii, liczące ok. 20 tyś. mieszkańców żyjących głównie z morza, a w miesiacach letnich także z turystyki. Niewielkie, spokojne i senne poza sezonem; latem zmieniające się w tętniace życiem "centrum wszechświata ;-) ". Otwarci, niezwykle przyjaźni mieszkańcy, zawsze chętni do pomocy i do rozmowy; czyste, zadbane ulice; totalne poczucie bezpieczeństwa, żadnych zagrożeń. Idylla w czystej postaci. Takie było Pozzallo z moich wspomnień. Takim właśnie je zapamiętałam.
Wróciłam w to miejsce po latach. Z radością że znowu zobaczę przyjaciół i znajome miejsca, tak jak się wraca do domu po długiej nieobecności. Wróciłam - i go nie poznałam.
Piszę tego posta a serce mi się kraje. Tego miasta, ktore znałam i kochałam już nie ma. Kilka lat wystarczyło by zmienić je o 180 stopni.
Pozzallo jako najbliszy port przyjmuje ok. 70% migrantów wyłowionych z Morza Śródziemnego. Na jego terenie zlokalizowano również obóz przejściowy, do którego trafiają po wyjściu na ląd. Tam sa rejestrowani, kwaterowani, udzielana jest im wszelka niezbędna pomoc. Niby powinni być rozdzielani dalej - wg. ustaleń Unii Europejskiej. Nie ma jednak żadnej prawnej możliwości by ich w tym obozie zatrzymać. Jako ludzie wolni mogą go opuszczać w dowolnej chwili, co też czynią. Wielu z nich jeszcze przed zakończeniem całej procedury rejestracji po prostu opuszcza obóz i udaje się na północ. Pozostają niezweryfikowani, często służby nie zdążą się o nich dowiedzieć kompletnie niczego. Pozniej posługują się lewymi papierami nabytymi na czarnym rynku. Inni, mniej przedsiebiorczy, zostają na miejscu w oczekiwaniu na wyrobienie odpowiednich dokumentow. Wolny czas "umilają" sobie wycieczkami po okolicach. Chodzą grupami, które są "nie do ruszenia". Zachowują sie jak bydło - są głośni, niechlujni. Nie przyjmują do wiadomosci, że mogą komuś przeszkadzać, że za ścianą właśnie zasnęło małe dziecko itp. Na próby zwrócenia uwagi, prośby o ciszę, reagują agresją. Obrażają ludzi, bardzo często prowokują. W stosunku do kobiet są ordynarni, dwuznaczne gesty, zachowania o podteksćie seksualnym to zjawiska powszechne. Kradną; wchodza do sklepu, biorą co chcą i wychodzą. Dewastuja mienie publiczne (połamana ławka i porysowana karoseria samochodu to tylko dwa przykłady zdarzeń, których byłam świadkiem). Na YT mozna znaleźć całą masę filmików, które obrazują jak wygląda sytuacja na sycylijskich ulicach. Ludzie boją sie wyjść z domu, już nie tylko wieczorami, także w ciagu dnia. Że turystyka umarła nie musze chyba wspominać.
Sytuacja jest bardzo napięta, nastroje minorowe. Ludzie mówią już otwarcie, że to co się dzieje prowadzi do wielkiej katastrofy. I są to ludzie, których znam od wielu lat, którzy początkowo bardzo zaangazowali się w pomoc uchodźcom (w różnych formach). Płacą za to teraz okrutną cenę.