W audycji radiowej pan psycholog na pytanie redaktorki o tym jak rozmawiać z dziećmi na trudne tematy (akurat chodziło o temat uchodźców) powiedział, że najważniejsza w takiej rozmowie jest szczerość. I tu mnie zastanowiło, czy ta szczerość w niektórych przypadkach jest tak naprawdę wskazana. Bo co w przypadku, jeżeli moje poglądy na dany temat odbiegają od przyjętej ogólnie poprawności? Czy pozwolić sobie wtedy na tę szczerość wobec dziecka ryzykując, że pochwali się tą wiedzą np. w przedszkolu narażając się na pełną oburzenia reakcję nauczycielki, czy może jednak przekazać potomkowi opinię oficjalnie społecznie akceptowalną?
Nie słyszałam tej audycji, ale muszę przyznać, że ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać, czytając wiele skrajnych opinii w sieci. Na pewno nie okłamywałabym i nie serwowałabym poprawności politycznej, gdy moje poglądy byłyby inne. Dbałabym jedynie o to, by podkreślać, że to jest moje zdanie i że można mieć inną opinię. Nie chciałabym, żeby dziecko bezrefleksyjnie i bezkrytycznie chłonęło mój światopogląd tylko dlatego, że on jest najmojszy. No i wiadomo, dyskutując z dorosłymi pozwalamy sobie na więcej, używamy ostrzejszych określeń i sformułowań itp. Przy dziecku starałabym się, żeby taka rozmowa była wyważona i stonowana pod względem emocji, bo przekazanie dziecku własnego zdania to jedno, a "zarażanie" je swoimi antypatiami to drugie. Jeśli ludzie rozmawiają przy dzieciach np. o uchodźcach w taki sposób, w jaki robią to w internecie, to może jest ich sprawa, ale osobiście coś takiego potępiam.
3 2016-11-07 18:39:48 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-11-07 18:45:32)
Rozszerzę listę pytań, choć poniższe wynikają z pytania zawartego w tytule wątku.
Być szczerym czy obłudnym wobec dziecka?
Uczyć je szczerości czy obłudy?
Jaki system wartości przekazuję dziecku w jednym, jaki w drugim wypadku?
I, jeśli wybiorę obłudę, jak wymagać od niego szczerości wobec siebie?
I jeszcze jedno. Dzieci są bystrymi obserwatorami.
W audycji radiowej pan psycholog na pytanie redaktorki o tym jak rozmawiać z dziećmi na trudne tematy (akurat chodziło o temat uchodźców) powiedział, że najważniejsza w takiej rozmowie jest szczerość. I tu mnie zastanowiło, czy ta szczerość w niektórych przypadkach jest tak naprawdę wskazana. Bo co w przypadku, jeżeli moje poglądy na dany temat odbiegają od przyjętej ogólnie poprawności? Czy pozwolić sobie wtedy na tę szczerość wobec dziecka ryzykując, że pochwali się tą wiedzą np. w przedszkolu narażając się na pełną oburzenia reakcję nauczycielki, czy może jednak przekazać potomkowi opinię oficjalnie społecznie akceptowalną?
Uważam, że narzucanie własnej opinii dziecku, nie jest dobrym pomysłem. Tak samo powszechnie panującej, tej poprawnej, jak piszesz. Z reguły ograniczałam i ograniczam do wyjaśnienia faktów na dany temat. Jeżeli któreś z dzieci zapytało o mój pogląd, to odpowiadałam, uprzedzając, że nie musi się pokrywać z opinią innych.
Rozmawiac szczerze to nie znaczy mowic od razu o wszysrkim.
Wydaje mi się, że nawet szczerość należy dawkowac z rozsadkiem
Moje poglądy nie zawsze zgodne są z poglądami większości osób w moim otoczeniu, ale ja wiem z czego wynikają i potrafię dobrze to uzasadnić. Swoich poglądów nie wstydzę się - są przemyślane, nie wzięły się z powietrza. Rozmawiając z synem, a rozmawiam z nim bardzo dużo, zawsze staram się wszystko tłumaczyć i argumentować - żeby wiedział dlaczego na dany temat myślę w taki, a nie inny, sposób, a przy tym szanuję jego punkt widzenia. Choć nie ukrywam, że jeśli jakiś jego pogląd mnie razi, co niestety zdarza się, bo widać wyraźnie, że w niektórych kwestiach "przesiąka" poglądami rówieśników, często sloganowymi, niekoniecznie mającymi odbicie w rzeczywistości, staram się wytłumaczyć, że to nie jest dobre myślenie, poza tym są takie kwestie, kiedy warto mieć własne, niekoniecznie zgodne z większością zdanie. Mogę z całą pewnością napisać, że nie silę się na poprawność, ale też nigdy nie obawiałam się narazić komuś, kto myśli inaczej, być może dlatego nie miałam też obaw, że dziecko coś powtórzy. Oczywiście wszystko dostosowywałam do wieku i kiedy był małym chłopcem, nie rozmawiałam z nim jak z dorosłym. Zupełnie inaczej rozmawiam z nim także dzisiaj.
I jeszcze jedno. Dzieci są bystrymi obserwatorami.
Otóż to. Choćby dlatego, że zdaję sobie z tego sprawę, nigdy nie mówiłam o czymś, co nie miało poparcia w mojej własnej, życiowej postawie.
Dla mnie szczerość przede wszystkim, ale taka dostosowana do wieku dziecka. Wiadomo, że inaczej się porozmawia na ten temat z 6-latkiem a inaczej z 12-latkiem.
Myślę, że ważne jest pokazanie wielu stron tematu i pozwolenie dziecku na wyrobienie swojej opinii. W takiej sytuacji można powiedzieć szczerze "ja myślę, że powinno być tak i tak, ale są ludzie, którzy uważają tak czy tak. Myślę, że poprawność niedaleko cię poprowadzi, bo kiedyś twoje opinie i tak wyjdą na wierzch, czy to dziecko usłyszy jak z kimś rozmawiasz albo kiedyś samo ci zaserwuje inną opinię niż ta "poprawnie polityczna", i znajdziesz się w trudnej sytuacji, gdzie albo bronisz tego, co wcześniej mówiłaś (co jest poprawne, ale w to nie wierzysz), albo przyznajesz się dziecku, że też tak uważasz, ale wcześniej z jakichś powodów bałaś się mu o tym mówić.
Dzieci są mądre. Jeśli im wyjaśnisz, że twoja opinia jest niepopularna i lepiej nie wygłaszać jej wszem i wobec bez rozpoznania terenu, to zrozumieją.