Hej
czy macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na sesyjny stres? A może wcale się nie stresujecie?
Ja przyznaję, że czy uczę się cały semestr, czy dopiero przed sesją to często przed egzaminami łapie mnie panika.
Jak to jest u Was?
Ja się nie stresuję. To wynika z tego, że wiem, że zaliczę - nie w pierwszym, to w drugim terminie. Choć nie zaliczyć w pierwszym zdarza mi się bardzo, bardzo rzadko.
Na pierwszym roku oczywiście, że się stresowałam. Teraz odpuściłam sobie, wiem, że stres i tak nic nie da.
Ogólnie w ciągu semestru widzę jaki jest wykładowca, na co można od niego liczyć. Dużą pomocą są też informacje od starszych roczników.
No i niestety... studiuję na takiej uczelni, gdzie każdy zdaje. I im bardziej sobie to uświadamiam, tym mniej chce mi się tam cokolwiek robić i starać. To też ma wpływ na to, że się nie stresuję, bo wiem, że i tak zaliczę. Grupy nie są liczne, do kilkunastu osób na roku, po trzech latach wykładowcy już każdego znają, także jakby mieli oblewać większość to by stracili pracę bo nie mieliby kogo uczyć. To oczywiście ma swoje plusy i minusy bo później mamy takich inrzynieruf...
Stres jest potrzebny, ale oczywiście nie taki który uniemożliwia nam funkcjonowanie. Jeśli nic nie umiesz, a masz sesje to oczywistym jest że stref będzie występował U jednego mniej u drugiego bardziej. Jedyne wyjście to nauka i przy okazji odradzam wszelkie tabletki na stres.