Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7 ]

Temat: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Witajcie, przychodzę jak wiadomo z problemem. Postaram się dość krótko przybliżyć swoją historię i to co mi teraz dolega. Mimo mojego młodego wieku, a mam za sobą 21 lat to miałam ciężkie życie. Los mnie w ogóle nie oszczędzał tak jak ludzie, których napotykałam. Problemy były coraz większe z każdym dniem i przychodziły z każdej strony, ze nie miałam nawet chwili wytchnienia. Z depresją zmagam się ponad 10 lat. Pierwsze moje zaburzenia zostały zauważone i stwierdzone przez psychologów gdzieś w początkowych klasach szkoły podstawowej.  Było mi ciężko i to się odbiło na moim późniejszym życiu i boję się, że dalej będzie to trwać. Miałam problemy w szkole, głównie z rówieśnikami, ale przez to ucierpiała też moja edukacja. Miałam problemy w domu, bo wychowywanie w patologii nigdy nie jest łatwe i przyjemne. Miałam za sobą również sporo zawodów miłosnych i masę problemów zdrowotnych. Byłam zawsze ze wszystkim sama, odrzucona, poniewierana, poniżana, bita, wyzywana, molestowana, wykorzystywana, odsunięta od każdego. Już nawet nie będę przekonywać jak bardzo mi było ciężko i ile takich dotkliwych słów usłyszałam pomijając już same czyny. Mimo tego, uważam się za osobę silną psychicznie, bo wiem, że niektórzy potrafią wysiadać już po jednym problemie, a nie po całej serii. Nieszczęście za nieszczęściem, życie dało mi brzydko, ale trafnie mówiąc wpie*dol. Nie mogłam sobie niczego zaplanować ani wyrwać się ponieważ nawet nie ode mnie zależało to czy mi się powiedzie. Wiem, że to może zabrzmieć śmiesznie i wiele osób pomyśli albo spróbuje mi napisać, że mi się wydaje, bo to przez depresje. To już nawet nie o nią chodzi tylko o trzeźwą ocenę rzeczywistości. Dla przykładu – chciałam skończyć szkołę, znaleźć szybko pracę, odłożyć pieniądze i wynieść się do innego miasta wraz z koleżanką. Po krótkim czasie koleżanka się na mnie wypięła – pomyślałam, no nic. UDA MI SIĘ. Za kolejny tydzień dowiaduję się, że moja matka traci pracę za parę miesięcy(w tym czasie gdy miałabym pracować i odkładać kasę) i muszę pójść koniecznie do pracy by wszystko utrzymać, bo nas wyrzucą z mieszkania wink No i cały misterny plan poszedł w pi*du i tak mam całe życie. Tych tragedii i niepowodzeń było setki tysięcy, ale nie chce mi się opisywać już, bo nie chce mi się wałkować tego tak samo. A piszę to, bo jednak ma to wpływ na mnie, na relacje z innymi ludźmi i to jest mój pierwszy post dlatego chcę przedstawić jak wszystko u mnie z grubsza wygląda. Leczyłam się u psychiatry, mam za sobą nawet pobyt w szpitalu psychiatrycznym i wiele lat rozmów z psychologami. Po wysłuchaniu mojej dokładnej, długiej i męczącej opowieści jak życie mnie skrzywdziło stwierdzili, że to niemożliwe żeby tyle zła i krzywdy mnie spotkało w tak krótkim czasie, a psychiatra się w sobie zamknął. Gdy spytałam z łzami w oczach czy z tego kiedyś wyjdę i będę żyć normalnie to wbił wzrok w podłogę i stwierdził, że nie może mi na to odpowiedzieć. To było coś pół roku temu i już więcej się tam nie pojawiłam skoro leczenie nie przynosi porządnego skutku i nadal jestem człowiekiem smutkiem. Straciłam marzenia, nadzieje i wiarę we wszystko. I to jest chyba jeszcze gorsze niż kiedy cierpiałam, ale wierzyłam, że może jeszcze będzie lepiej. Totalnie nie umiem sobie zbudować jakiejś nadziei, że będzie dobrze, że mogę prowadzić normalne życie. Myślałam nawet o sponsoringu, bo nie mam kasy, ale powstrzymuje mnie fakt, że trafię na jakiegoś świra, który nie pozwoli mi później odejść, będzie się nade mną znęcał psychicznie i fizycznie i albo w niedługim czasie poznam kogoś naprawdę świetnego i będzie mi wstyd, że w ogóle coś takiego robiłam. Chciałabym się zakochać i to z wzajemnością. W normalnym facecie, z poczuciem humoru, pewnym siebie, który ma zasady, nie zdradziłby mnie i nie skrzywdził, docenił jaka jestem, moglibyśmy gdzieś wychodzić. Nie marzę o drogich restauracjach i nie wiem czym, ja po prostu chcę żyć. Nawet wolałabym pójść na spacer do parku niż siedzieć na dupie w domu i rozmyślać jak żałosny jest mój los. Tylko problem jest taki, że myślę tu baaardzo negatywnie. Mam za sobą długoletni nieudany związek, który przypieczętowałam pod koniec próbą samobójczą i tygodniem nieprzytomności na toksykologii. No i rzecz jasna – dużo failów miłosnych. Boję się z kimś być ponieważ, boję się czasem swoich napadów histerii, mam je rzadko, ale wciąż to jest wstydliwe i odbiega od normy i wiem, że ktoś „normalny” mógłby tego nie zaakceptować i mi wypominać. Boję się tego, że ta osoba mnie zdradzi i więcej będę mieć przy niej cierpienia, boję się tego, że nie mam kasy i mieszkam z matką w ciasnej kawalerce, która na dodatek jest wynajmowana. Tak samo tego, że mam taką rodzinę, a nie inną... mam wrażenie, że mnie to strasznie ogranicza. Chciałabym z kimś żyć, ułożyć wszystko inaczej, a nie spisać się na straty jak dawniej, bo chcę żyć, ale nie tak jak do tej pory. Kiedy myślę sobie o związkach i miłości czasem wzdycham jak dawniej, bo moim marzeniem zawsze było założenie rodziny i stworzenie normalnego domu, ale nie dość, że trafiam na imbecyli to te rzeczy mi udaremniają wszystko. No i czuję, że nie mam powodu by żyć. Czuję się totalnie niekompletna. Ogółem jestem osobą, która ze wszystkim zawsze dawała sobie radę, bo musiałam, nikt nie zostawiał mi zbyt dużego wyboru. I powiem szczerze, że gdybyście mnie obserwowali jak zachowuję się przy innych ludziach czy na co dzień to nawet by Wam do głowy nie przyszło, że ktoś taki jak ja ma za sobą paskudne doświadczenia i z psychiki ma sito. To co sama sobie postanowiłam z czasem osiągnęłam. Jestem pewna siebie, wygadana, inteligentna, ładna, z poczuciem humoru, nie boję się odgryźć czy w razie gdy zajdzie taka potrzeba – walnąć kogoś w mordę. Bronię tego co uważam za słuszne, pomagam przyjaciołom i jestem w tym dobra, może mam takie cechy charakteru, których innych mogą irytować, ale jakoś wbijam w ich opinię, bo nauczyłam się już, że wszystkim nie dogodzę i najważniejsza jestem ja i ludzie, na których mi zależy. W związku czy miłości jestem niemal ideałem. Dobrze gotuję, pomagam w pracach domowych, zawsze przytulę, wesprę, dam masę czułości, mimo trudów i nieprzyjemności seks mnie nie odpycha, wręcz jestem gotowa za każdym razem i sama go inicjuje, jestem wierna, uczciwa, szczera, jak ma problemy i ktoś czuję się przybity od razu przyjeżdżam nawet w środku nocy by móc przytulić czy kogoś pocieszyć, mile zaskakuję, słucham uważnie, jest ze mną zawsze o czym pogadać i się pośmiać, jestem otwarta na wiele rzeczy, nawet jak mi się coś nie spodoba to nie strzelam fochów tylko pragnę rozmowy, wyjaśnić to od razu, mówię to czego oczekuję i czego sobie nie życzę w sposób, który jest zrozumiały dla odbiorcy. Wiadomo mam tam jakieś wady, które akurat ja w sobie lubię – np. lubię sobie czasem rzucić mięsem, czasem się za szybko denerwuję, ale nie  rzucam niczym i się nie drę, a szarpnę się na jakieś 'NO KU*WA” z zaskoczenia, po czym to obrócę jakoś w żart by rozładować napięcie, no i nie wstydzę się swojego szalonego śmiechu bo go właściwie lubię. A i tak faceci potrafią mną wzgardzić i brzydko mówiąc „zamienić” na gorszy model. W ogóle  nie rozumiem tego swojego życia, nie chciałabym się zmieniać specjalnie dla kogoś, bo delikatnie mówiąc uwielbiam siebie taką jaką jestem, bo długo pracowałam by wyjść z dołka i osiągnąć jakiś wewnętrzny spokój i być naprawdę sobą. Tylko nie umiem się teraz pozbierać do kupy bo brakuje mi jednak tych czułości, tego by mi ktoś pokazał, że nie jestem obojętna i mnie nie zamieni na pierwszą lepszą, po prostu... normalnego faceta z którym mogłabym wyjść łapać nawet w parku cholerne pokemony.  Przez wszystko co przeszłam mimo to – BOJĘ SIĘ z kimś być z wyżej wymienionych powodów. Czy ktoś ma dla mnie jakieś cenne rady, rzeczy, których być może nie dostrzegam lub je w jakiś sposób widzę, ale jeszcze nie wiem, że o to w tym chodzi? Zależy mi w sumie na każdej odpowiedzi, bo jestem raczej domyślna i robię w mózgu taką pętle, że ktoś rzuci jedno hasło, a ja przeszukam w głowie ich 500 i dojdę w czym leży problem. Niby mam z 2 przyjaciół, ale oni sami są w psychicznym dołku i chcę im pomóc i wiem, że dokładanie swoich problemów im nie pomoże, a tylko przyczyni się do gorszego nastroju dlatego właśnie przywędrowałam na to forum. Wiem, że trochę za dużo tekstu, ale mam nadzieję, że nie zrazicie się i mnie naprowadzicie jak się od tego odbić big_smile

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-08-18 23:33:43)

Odp: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Gdybyś rozejrzała się wokół, dostrzegłabyś, że lęk przed odrzuceniem jest dość powszechnym. Można podporządkować swoje życie lękowi i nie dopuszczać do jakiejkolwiek formy bliskości, wystawiać kolce tak długie i ostre, że nikt, w trosce o siebie, nie odważy się przekroczyć wyznaczonego dystansu. Można stworzyć związek mimo lęku.

Którą drogą decydujesz się kroczyć?

3

Odp: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Wcześniej też niby miałam tego świadomość, ale myślałam, że ta miłość przezwycięży wszystko no i liczy się to jaka ja jestem, a nie z jakiej rodziny jestem i jaką mam za sobą historię... i się mocno przejechałam. Ciągłe słyszałam, że jestem wariatką, nawet jak miałam mały problem, z którym sobie nie mogłam poradzić i potrzebowałam czułości i zaczęłam płakać to słyszałam, że powinnam się leczyć, że nie będzie mi pomagać, bo to sama powinnam ogarnąć. Z powodu moich wielu chorób, w tym i np przewlekłej astmy, gdy podbijałam do jednego chłopaka to mi powiedział ostro, że on to chciałby mieć zdrową dziewczynę, a nie chorą. Tak samo gdy jeszcze byłam w związku i za głośno się zaśmiałam w jego mieszkaniu to stwierdził, że mam stąd "wyjeżdżać" bo jego zdaniem nie umiem się zachować i mam tylko szeptać. Dość ostro mnie każdy traktował i się tego boję, że znów mnie ktoś sponiewiera. Nie dało się uniknąć po kilku latach związku poznania mojego chłopaka z moją matką. Czy też ukryć całej prawdy o sobie... słyszałam, że jestem patologią, bo mam taką rodzinę, a nie inną, że powinnam szukać również kogoś takiego albo najlepiej również "wariata" bo "kto normalny chciałby mnie wziąć" mimo, że nie zachowuję się jak patus czy świr. Po prostu miałam ciężkie życie i to się na mnie odbiło. To mnie w sumie najbardziej boli. Kiedy pomyślę sobie, że no kurde chciałabym kogoś poznać fajnego i z nim być, to zaczynam się panicznie bać. Kiedy pojawia mi się kolejny problem zdrowotny myślę sobie, że nie mogę przecież teraz kogoś poznać, jak wyzdrowieję i pozbędę się tego problemu, bo taką mnie już nikt nie zechce. Tak samo boję się tego, że nie mam dużo pieniędzy i to też zaważy czy ktoś ze mną będzie chciał cokolwiek próbować. Naprawdę boli mnie to. Nawet jak ktoś próbuje do mnie podbijać to się boję, mam ochotę uciec i zostać jednocześnie. A gdy zostaję sama to wpadam w histerię, bo nie chcę żeby mnie ktoś przejrzał, bo się zniechęci, ale nie chcę tez kłamać. Prawdę mówiąc, nie wiem jak sobie z tym poradzić. Rzucenie się na głęboką wodę może być ryzykowne i panicznie wręcz boję się, że ktoś mi znowu da takiego buta na ryj hmm

4

Odp: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

"Dobrze gotuję, pomagam w pracach domowych, zawsze przytulę, wesprę, dam masę czułości, mimo trudów i nieprzyjemności seks mnie nie odpycha, wręcz jestem gotowa za każdym razem i sama go inicjuje, jestem wierna, uczciwa, szczera, jak ma problemy i ktoś czuję się przybity od razu przyjeżdżam nawet w środku nocy by móc przytulić czy kogoś pocieszyć, mile zaskakuję, słucham uważnie, jest ze mną zawsze o czym pogadać i się pośmiać..."

Jesteś typowym DDA, zażynać się dla innych, w zamian nie brać nic.
Czy Ci ludzie, wokół których latałaś - przyjaciele, rodzice, faceci - równo brali jak i dawali?
Jeśli nie nauczysz się brać, ludzie będą to wykorzystywać a potem odchodzić. Nawet jesli nie będą to toksyczne typy, tylko normalni ludzie. Jeśli ogród nie jest jest ogrodzony, nie ma płotu, każdy wejdzie, podepcze lub weźmie to co chce.

5

Odp: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Masz rację, trafiłaś w sedno. Uczę się tego ostatnio i mimo, że wychodzi mi to lepiej niż kiedyś to jednak wciąż to zbyt mało. Żyję w takim beznadziejnym przekonaniu, że powinnam dawać wszystko co najlepsze, ale zawsze mi głupio coś brać. Nie wiem właściwie skąd u mnie się coś takiego wzięło - choć zakładam, że to przez takie głupie wychowywanie mojej babci i ciągłe wałkowanie tematu o skromności, tego by się nigdy u nikogo nie zapożyczać i niczego nie brać, ale być dla nich ciągle dobrym, wybaczać, ale jednocześnie trzymać się z dala. Nie oszukując to zrobił mi się totalny kompot z mózgu i wiem, że muszę porzucić to co było i zbudować to od nowa by nie mogło stale do mnie wracać tylko... trochę nie wiem od czego zacząć teraz tak naprawdę. Na pewno chciałabym się stać bardziej atrakcyjna dla ludzi, ale nie pod względem fizycznym, ale "ogólnym". Żeby ludzie się do mnie może bardziej przylepiali, bo warto chociaż mieć mnie w swoich kręgach znajomych i stworzyć normalną relację, a nie tak jak było to do tej pory. Pewnie każdy zna takie osoby i znajdzie je w wśród swoich znajomych, że nic nie robią, a ludzie się do nich wręcz pchają... no i też takich od których raczej ludzie stronią. Tylko co dalej z tym podejściem do związków i ogólnie facetów? Zburzyć to co było do tej pory? I co zrobić w razie kolejnych porażek? Zauważyłam, że mam taki mechanizm, że gdy chcę zacząć naprawdę od nowa to trafiam dokładnie na takich beznadziejnych ludzi jak w przeszłości i mnie to bardzo zniechęca hmm Zaczynam myśleć, że robię to bez potrzeby i całe moje doświadczenie poszło na marne skoro pozwalam sobie na takie błędy. Jakieś propozycje? Kopniak w tyłek? Każda rada dotycząca związków, facetów itp będzie naprawdę cenna.
Eh, nie chcę być całkiem sama, już teraz widzę jak moi rówieśnicy idą w swoje strony, mają partnerów i wspólnie spędzają mnóstwo czasu. Mimo, że przyjaźń powinna być silną więzią to i tak te drogi kiedyś się rozejdą, bo każdy pójdzie w swoim kierunku i np za te kilka lat jak pozakładają rodziny to nie będą mieli czasu żeby się gdzieś wyrwać.

6 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-08-20 07:31:22)

Odp: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.
Katniss napisał/a:

(...) Żyję w takim beznadziejnym przekonaniu, że powinnam dawać wszystko co najlepsze, ale zawsze mi głupio coś brać. (...)

To zdanie jest kluczowe. Skoro wiesz, że Twoje przekonania są beznadziejne, to... czemu przy nich trwasz? Skoro wiesz, że jakieś Twoje zachowanie jest szkodliwe, to czemu go nie zmieniasz?

Sposób wychowania, sposobem wychowania, DDA to DDA, ale masz własny rozum i możesz z niego korzystać; od Ciebie zależy to, czy uznajesz przekazany system przekonań za własny czy nie, czy go stosujesz a jeśli tak, to w jakim stopniu.
Jeśli zdecydowałaś o wprowadzeniu zmian, to przestań używać słów: 'powinnam', 'muszę', 'chciałabym'; zastąp je innymi: 'chcę', decyduję', 'wybieram', 'mogę', 'zdecydowałam się'. Wbrew pozorom różnice między jedną grupą a drugą są znaczne. Te z pierwszej osłabiają, dzięki nim decydujemy się (tak, tak) na to, że jesteśmy sterowani jakimiś nakazami/zakazami, że jesteśmy bierni, podporządkowani i ulegamy czyjejś woli ignorując własne uczucia, własne potrzeby, własny system myślenia. Te z drugiej grupy, poprzez uświadomienie sobie własnej sprawczości i odpowiedzialności, dodają energii, mobilizują do działania.
Drugim krokiem jest zmniejszenie (lub wyeliminowanie) wpływu totalnego wewnętrznego krytyka własnej osoby, uświadomienie sobie swych zalet (a masz ich dużo) i uznanie, że masz (bo masz) takie same prawa jak każdy inny człowiek i nie ma żadnego powodu, byś czyjeś dobro przedkładała nad własne.





Boisz się. Dobrze. Bój się nadal. smile Nie. Nie kpię. Uczynienie priorytetem likwidację lęku jest karkołomnym zadaniem, bo naraża na frustrację. Proponuję, byś przestała być tak ambitna i zrezygnowała z prób pozbycia się lęku, zamiast tego byś robiła różne rzeczy mimo lęku. Nikt jednak nie zagwarantuje, że nie zostaniesz odrzucona (lęk przed odrzuceniem jest powszechnym), ale masz dwie drogi postępowania: ulec owemu lękowi i żyć pod jego dyktando lub też, co napisałam wyżej, podejmować decyzje mimo lęku. Tak, czasem po raz kolejny odwłok zostanie skopany, ale z obawy przed tym rezygnować z szansy na życie zgodne z marzeniami?

7

Odp: Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Spróbuj powoli rozwiązywać problemy poczynając od najłatwiejszych i tak samo w relacje wchodź powoli. Wtedy się nie zrazisz tym, że nie masz wyników od razu. Po prostu nastawisz się na małe sukcesy i będziesz się z nich cieszyć. Gdy one będą się udawać, to wzrośnie ci przekonanie o tym, że dasz sobie radę, i pojawią się szybciej większe sukcesy.

Posty [ 7 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Niedoleczona depresja? Lęk przed związkami i miłością.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024