Witam, to mój pierwszy post tutaj więc proszę o wyrozumiałość i pomoc jeśli źle trafiłam. Nie opiszę mojej sytuacji w całości, jedynie ją nakreślę bo jest niesamowicie długa i pokręcona. Wychowywała mnie jedynie Mama, w sumie to bardziej opiekunka, Mama była wiecznie w pracy żeby móc nas utrzymać, ojciec alkoholik, dużo rodzeństwa ale wszyscy uciekli od nas, od życia. Mama żyła starymi schematami, ucierpiałam na tym ale nie mam Jej za złe. Mam 23 lata a dla mnie sex to dalej tabu, jedyna osoba której się nie wstydzę to mój narzeczony. Długo walczyłam z depresją we wcześniejszym czasie, sama, przechodziłam przez alkohol, miałam okazję przejść z uzależnienia od cięcia na leki. Teraz walczę z tym nadal, postanowiłam że pozbędę się kompleksów, niskiej samooceny bo to jest to, co hamuje mój rozwój. Jestem antyspołeczna, czerwienię się z byle powodu, mało odzywam do ludzi i wychodzę zawsze na odludka. Przechodził ktoś może przez to i byłby mi w stanie coś doradzić? Tytuł może wydawać się na temat ale to odzwierciedlenie mojego życia od którego staram się odejść.
1 2016-08-10 23:38:12 Ostatnio edytowany przez maniaaa (2016-08-10 23:39:22)
Hej
Po pierwsze, gratulacje, że udało Ci się już tyle osiągnąć, wiele przeszłaś w tam młodym wieku, ale nie poddajesz się - brawo!
Po drugie, pamiętaj o tym, ile już udało Ci się osiągnąć, bądź dla siebie dobra i wyrozumiała. Masz bliską sercu osobę, to bardzo dużo. Niestety, dziś promuje się osoby bezczelne, wygadane itp, ale jak wyglądałby świat, gdyby wszyscy tacy byli? Jesli rozejrzysz się nawet po tym forum, zobaczysz, jak wiele osób ma problemy z nieśmiałościa, ze znalezieniem chłopaka / dziewczyny czy przyjaciół. nieważne, czy ktoś jest śmiały czy nieśmiały, brzydki czy piękny, stary czy młody, kazde życie jest niepowtarzalne i ma swoją wartość.
Po trzecie więc, pracuj nad poczuciem swojej wartości, bo przecież nie zaprzeczysz, że każdy ma prawo żyć po swojemu, być szczęśliwy taki jaki jest, prawda? Jeśli możesz, szukaj wsparcia w terapii, lub choć poczytaj, polecam; "Spokojnie, łagodnie, bez lęku" - to książka o asertywności, nie pamiętam niestety autora, ale pewnie da się znaleźć na necie. Druga to W. Dyer 'Pokochaj siebie'.
Możesz ćwiczyć z afirmacjami, tylko trzeba to robić z głową, dlatego najlepiej robić to z psychoterapeutą. Jeśli zaczniesz sobie mówić 'Jestem wygadana, piękna i bogata i wszyscy mnie podziwiają' - to umysł odrzuci to jako ewidentną bzdurę. <lepiej mówić: ' coraz lepiej radzę sobie z rozmową ze znajomymi', coś w tym stylu. Można to mówić na trzy sposoby, jedno zdanie tak jakby w trzech osobach: 'coraz lepiej radzę sobie w kontaktach towarzyskich', ( Twoje imię) np. Basiu, coraz lepiej radzisz sobie... i w 3 osobie - Basia coraz lepiej radzi sobie.... Może się to wydawać śmieszne, ale u mnie podziałało kiedyś tam, dawno temu
Cześć,
Pamiętaj, że najbliższa osoba akceptuje Cię taką, jaką jesteś i na pewno zrobi wszystko, by Ci pomóc. Mój facet chodził ze mną do psychologa, gdy zaczęłam wpadać w dołek z powodu mojej rodziny. Czytając Twój post, to jakbym czytała o sobie, tyle, że 23 lata skończę dopiero w listopadzie...
Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Książkę uznaję za obowiązkową do przeczytania i zabiorę się zaraz za jej szukanie. Z jednej strony myślę że moje kompleksy mnie hamują, nie dają mi rozwinąć skrzydeł, przez alkoholizm ojca nie przyswajałam czegoś(nie pamiętam czego), co sprawiło że żebra mam problemy z kośćmi(?), nie wiem jak to nazwać, jedno żebro mam bardziej wysunięte, ciężko wyleczyć mi płaskostopie poprzeczne, które sprawia że czasami napinam się i nogi uciekają mi do środka jak idę(nie zawsze, najczęściej jak myślę o tym żeby iść prosto i skupiam się na tej wadzie), kolana też mam bardziej wypchnięte do środka... naprawdę, moje wady można by wymieniać bez końca, w międzyczasie udało mi się nieco poprawić wygląd, zaczęłam się nieco malować, inaczej ubierać(kiedyś ubierałam to, na co było nas stać bo pochodzę z biednej rodziny) i dlatego odnalazłam mojego tż, choć dowiedziałam się że kiedyś wyśmiewał ze znajomymi mój wygląd. Mam z nim już coraz mniejsze problemy ale uznałam że zdobędę tą siłę, co będę mogła zmienić to zmienię a zaakceptuję to, na co nie mam wpływu. Jestem w trakcie, chcę pokonać jeszcze tylko tą fobię, to czerwienienie się bo jak myślę o tym to jeszcze bardziej jestem czerwona, z byle powodu, wstydzę się pytać obcych ludzi o cokolwiek, odezwać się jeżeli coś mi nie pasuję np w pracy, nawet zadzwonić i upomnieć się o dług całkiem sporej sumy pieniędzy, którą znajoma winna jest mi już od ponad roku.
Wyobraź sobie, że zanim poznałam mojego faceta, wstydziłam się iść do McDonalda i zamówić chociażby frytki. Jak już zaczynałam mówić, to łzy napływały mi do oczu, rumieńce wyskakiwały jak szalone, a ja traciłam resztki pewności siebie. Nadal mam jakieś obawy, ale już wiem, że kiedyś mogę zostać sama i muszę się przełamać. Najważniejsze to samoakceptacja! Udawaj, że nie widzisz swoich kolan, głowa do góry, jak to się mówi. Ja udaję, że nie widzę tego, że się garbię (zawsze się wstydziłam ciuchów z lumpeksu, więc kurczyłam się nie tylko psychicznie). Dzięki swojej przeszłości możesz być już tylko silniejsza.