Witam,
Chciałabym zadać ogólne pytanie czy waszym zdaniem stawianie ultimatum jest jakimś rozwiązaniem? Rozumiem, że pewnie różne mogą być powody i różne sytuacje. Dla mnie to mimo wszystko forma presji na drugą osobę Pytam to w tym kontekście:
Zle mi z tym, że właśnie w taki sposób teraz próbuję zakończyć swój związek. Ale też czuję, że nie zostaje mi nic innego. Bo cały problem od dawna polegał na tym, że mój partner (33l.) wciąż nie chce się usamodzielnić od toksycznej matki. Może nie zależało by mi tak bardzo na tym, gdyby właśnie nie jego matka, która niszczy nasz związek. Nigdy nie zachciała mnie nawet poznać, sama ewidentnie widzi we mnie swoją rywalkę. Ostatnio nawet przegrzebała jego telefon, spisała mój numer i zadzwoniła do mnie koło 23 jak on u mnie się najzwyczajniej zasiedział, z pretensjami, że jej syn ma natychmiast wracać do domu, że ty, głupia małpo masz się od niego odczepić i tp. Sytuacja się powtórzyła parę dni temu. Już uznałam, że to zaszło za daleko (były jeszcze inne chore akcje) i wyjaśniłam partnerowi w ten sposób, że dopóki nie oddzieli się od matki to nie chcę się z nim widzieć. Ja wiązałam się z nim, a nie z jego matką, a ciągle czuję się jak w trójkącie jakimś mąż-żona i ja wredna kochanka Najgorsze, że on ma z nią fatalne stosunki, wcale nie ma tu wielkiego przywiązania "maminsynka". On widzi tam dla siebie wygodę, nie musi się tam martwić o przyszłość, zawsze jest ten dach nad głową i co zjeść.
Chociaż powtarza jak to on robi wszystko by ze mną zamieszkać, że to jego jedyny cel w życiu to niestety kończy się tylko na słowach. Ja wynajmuję sama mieszkanie, spokojnie by u mnie się zmieścił (2 pokoje), a tak to woli tylko wpadać ze 2 razy w tyg i żyć sobie wygodnicko u mamy, nawet gdy nie szanuje jego prywatność i zachowuje jak skończona desperatka.
On ma pretensje, że stawiam mu taki ultimatum, że presją to niczego nie osiągnę i tp.
Mi chodziło o to, że chcę z nim być, ale nie za wszelką cenę. Że jeśli jest nam dane być razem to będziemy, może przy lepszych okolicznościach.
W takim właśnie kontekście kieruję pytanie. Czy takie stawianie ultimatum kiedykolwiek komuś coś przyniosło dobrego? Czy zdarzyło wam się z doświadczenia, że partner zmienił swoje zachowanie/nawyki/życie gdy zobaczył, że stracił drugą połówkę?
Bardzo proszę o podzielenie się z doświadczeniem