Odważyłam się w końcu napisać na forum. Ciekawe czy ktoś w ogóle mi odpisze, będę bardzo wdzięczna.Proszę o szczerą wypowiedz: czy Waszym zdaniem, gdy spotka się dwoje takich za przeproszeniem gołych i wesołych , tzn nie mają zupełnie nic , nie są nastolatkami, ale ich dochody szału nie robią, kochają się ale nie mają gdzie mieszkać, zbytnio nie szastają pieniędzmi? czy taki związek ma przyszłość czy lepiej się poddać , bo inaczej można żyć w nędzy
spróbuj to się przekonasz.
No właśnie pytam doświadczone osoby, mądrzejsze. Miłość jestr bardzo ważna , ale czy można być szczęśliwą żoną /mężem nie mając co włożyć do garnka czy gdzie mieszkać?
A ile kasy potrzebne ci jest do szczęścia?
Jesteś niepełnosprawna? Nie masz możliwości zarabiać? On też jest na utrzymaniu rodziców?
Zastanów się - na czym twój problem polega, bo chyba nie na miłości do gościa. Przeliczasz złudzenia, zacznij liczyć, co możesz zrobić, by poprawić sobie sytuację. Poza tym mówisz o związku na dłuższy czas, zakładasz, że do końca życia będziecie klepać biedę?
Pewnie, ze sie da. Pieniadze kochana szczescia nie daja. Ja ucieklam z domu gdzie nawet nie musialam pracowac, bo mielismy bardzo dobrze finansowo. Poznalam potem chlopaka z gowniana praca i z gownianymi zarobkami, ja bez pieniedzy z dzieckiem. Przyjazn przerodzila sie w milosc i byl to najpiekniejszy czas w moim zyciu. Wlasnie wtedy gdzie nie bylo pieniadze. Mlodzi jestescie poradzicie sobie jak bedziecie razem sie wspierac. Powodzenia
Jasne, że miłością się nie najesz - do gara coś włożyć trzeba, na czynsz też trzeba mieć.
Ale dlaczego z góry zakładasz, że całe życie będziesz klepać biedę? Czy musicie zamieszkać ze sobą jutro - a jak nie, to nic z tego nie będzie? Nie możecie póki co spotykać się, a przy okazji szukać pracy, która pozwoliłaby wam wynająć wspólne mieszkanie, choćby malutkie? Zamiast zastanawiać się, czy to ma sens - zastanów się, co musicie zrobić, by osiągnąć wspólny cel. A potem zabierzcie się do roboty.
Bo od najmłodszych lat mama pakuje mi to do głowy, wbija mi to non stop, że nie dam sobie rady a z nim zginę bez kasy, a chłopak jest kochany, dba o mnie, wspiera kiedy trzeba itd , tylko, że jest biedny a mało tego musi pomagać niepełnosprawnej siostrze i trochę swojej mamie, jej renta chorobowa nie starcza
Kobito, dorosła jesteś, jak rozumiem. To może najwyższy czas wyrobić sobie własną opinię, a nie ślepo wierzyć mamie?
Zamiast martwić się czy dasz radę, czy nie - po prostu spróbuj sobie radzić. Zorientuj się, ile kosztuje u ciebie w mieście wynajem mieszkań - nie zawsze są to ceny zaporowe jak w stolicy. A nawet w stolicy nie każda kawalerka kosztuje 1500 miesięcznie.
Bo od najmłodszych lat mama pakuje mi to do głowy, wbija mi to non stop, że nie dam sobie rady a z nim zginę bez kasy, a chłopak jest kochany, dba o mnie, wspiera kiedy trzeba itd , tylko, że jest biedny a mało tego musi pomagać niepełnosprawnej siostrze i trochę swojej mamie, jej renta chorobowa nie starcza
No to najwyższy czas uznać, że mama nie jest nieomylna i plecie bzdury. Toksyczne. Jesteś dorosła - to od Ciebie zależy czy dasz sobie radę, nie od tego, co uważa mama. Niby powinnaś sobie znaleźć sponsora? To dopiero byłoby głupie... Kobieta ma zwykle 2 łapki, 2 nóżki i mózg - to spokojnie wystarcza, żeby samodzielnie zapewnić sobie właściwą stopę życiową, bez oczekiwania na królewicza, który będzie ją sponsorował.
Tak jak napisała Ruda: zamiast rozmyślać czy ma szansę się wam udać - zacznij myśleć jak sobie lepiej radzić. Jeśli TY będziesz samowystarczalna - będzie Ci łatwiej w życiu, niezależnie od tego czy z tym chłopakiem, z innym, czy samej.
Jesteście młodzi, możecie naprawdę dużo osiągnąć, ale do tego trzeba myśleć jak osiągnąć dany cel, a nie zakładać, że za x lat nadal będziecie tkwić w tym samym punkcie co teraz. W dodatku wasze ewentualne "klepanie biedy" w takim samym stopniu zalezy od Ciebie, jak od chłopaka.
Jestescie bez kasy.
To wszystko zalezy od tego, czy jestescie zaradni finansowo.
Jest takie przyslowie, ze lepiej z madrym zgubic niz z glupim znalezc.
Jak madry, to sie dorobi.A jak glupi, to straci, to co ma.
Jak sie jakos ulozycie zarobicie, to bedzie ok.
Ale jak pieniedzy bedzie brakowalo na podstawowe rzeczy, to zaczna sie klotnie, dogadywania, nerwy.Wtedy najwieksza milosc sie skonczy.
Zawsze mogę liczyć na mojego chłopaka, szczególnie w trudnych momentach jest zawsze. Jesteśmy ze sobą prawie 2 lata. Mam jednak mały wyrzut czy czasem nie za bardzo Go wykorzystałam> JUż pisze o co chodzi.
Mój brat odbył miesiąc czasu w wojsku, stan zdrowia nie pozwolił Mu by tam zostać, po przysiędze zapadł na oskrzela itd, poradzili Mu by zrezygnował, ewentualnie za rok spróbuje.Ponieważ po antybiotyku był osłabiony , nie chciałam by wracał przez pół Polski sam. Tam się jedzie od nas 7 godz samochodem. Zaczęłam więc prosić chłopaka czy by nie skoczył, nie był zbyt zadowolony, zwłaszcza że już 2 razy w przeciągu miesiąca byliśmy, ale powiedział że mam zapytać brata jeśli jest słaby i chce to On po Niego pojedzie, brat był za, wiadomo wygodniej i lepiej dla Niego. No i mój chłopak wstał dziś, pojechał rano, akyrat mieliśmy długi weekend, ja chora więc nie mogłam jechać, wczoraj dbał o mnie też. Myślę, że On nie udaje, wiem że jest dobry, męski a zarazem ma dobre serducho, ale czy ja tą akcją z bratem nie przegięłam? żal mi Go teraz że się męczy, ale brata też by mi było szkoda ...
A może powinnam się cieszyć, że mam takiego chłopaka? sama nie wiem co myśleć, głupio mi że tak Mu na spontana powiedziałam, bo było mówione że On się zabierze z chłopakiem z jednostki z 200 km od domku ale nie wypaliło
Dodam tylko, że kasę na paliwo dostał, chcemy Mu też dać za usługę trochę w ramach odwdzięczenia.Macie jakiś pomysł żeby się odwdzięczyc?
Czy możliwe, że jeśli dziewczyna podoba się bardzo chłopakowi to On rzadko się odzywa? raz na kilka dni?czy to normalne?i czy traktowałybyście taką znajomość poważnie? czy Ona w ogóle rokujeA/
Czy możliwe, że jeśli dziewczyna podoba się bardzo chłopakowi to On rzadko się odzywa? raz na kilka dni?czy to normalne?i czy traktowałybyście taką znajomość poważnie? czy Ona w ogóle rokujeA/
Zależy. Jeśli to początki znajomości i wiesz z dobrego źródła, że facet ma roboty po uszy - to można próbować to rozwinąć.
Ale jeśli znacie się dłużej (miesiąc-dwa), on z jednej strony mówi, że mu się podobasz, że mu zależy, ale czyny za tym nie idą, to nie ma co się pakować. On cię zbywa i tak już zostanie. Napisanie 1 smsa w ciągu dnia to nie jest czasochłonny wyczyn. Oczywiście pozostaje pytanie, czy ty się do niego czasem pierwsza odezwiesz - czy siedzisz jak księżniczka na wieży i oczekujesz, że tylko facet ma mieć inicjatywę?