Jak cię widzą tak cię piszą, czy szewc bez butów chodzi?
Do poruszenia tematu zainspirował mnie wpis na portalu społecznościowym trenerki fitness, która po zdobyciu upragnionego tytułu w zawodach wyznaje, że nie było warto.
Kobieta przez rok opisuje swoje zmagania i treningi z uśmiechem na ustach. Publikuje zdjęcia z motywacyjnymi dla innych opisami, dokumentujące jej postępy. Internauci i znajomi kibicują, podziwiają, dają łapki.
Po zajęciu pierwszego miejsca w prestiżowych zawodach zdobywa się na szczerość i pisze, że tytuł nie był wart wyrzeczeń. Zaznacza od wyznania, że nie da się zachować zawodowej formy przez całe życie. Że mozolne treningi i dieta naraziły na uszczerbek jej zdrowie. Że w trakcie przygotowań ciągłe uczucie zmęczenia ćwiczeniami i głód spowodowały, iż stała się opryskliwa. Opisuje unikanie spotkań towarzyskich, bo nie mogła spokojnie patrzeć na ludzi, którzy jedzą, co lubią. Związaną z brakiem bywania w towarzystwie stratę wielu przyjaciół. Napisała o poczuciu winy względem bliskich, dla których stała się niemiła w czasie przygotowań do upragnionego tytułu.
A wszystko dla złota! Podium, po którego zdobyciu dowiedziała się, że rok wyrzeczeń i ciężkiej pracy nie był wart plastikowego pucharu i kilku poklepań uznania po plecach.
Czytając wyznania trenerki fitnessu zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście chodziło tylko o puchar? Czy przypadkiem nie było tak, że kobieta chciała podnieść swój prestiż zawodowy, zarówno wyglądem jak tytułem, i się zorientowała, że nie utrzyma formy na dłuższą metę? Pomyślałam, że jako trenerka musiała wiedzieć, iż efekt jej zmagań będzie krótkotrwały i nie można go utrzymać przez długi czas, lecz chęć promocji i szybkiego wywindowania się wzięły górę.
Na każdym kroku widzimy, spotykamy się z ludźmi, których wygląd i zachowanie decydują o popularności i dochodach.
Źle ubrana krawcowa nie wzbudza naszego zaufania. Zawodowy kierowca w obtłuczonym, zaniedbanym samochodzie, wywoła w nas wątpliwości swoich umiejętności. Skrzypiący zamek w domu ślusarza podpowie, że ślusarz jest leniwy. Zapuszczona posesja ogrodnika, podda w wątpliwość jego kompetencje. Zawieszający komputer informatyka, wywoła obawy. Rozczochrana fryzjerka zniechęci do skorzystania z usług.
Przykłady można mnożyć w nieskończoność.
Spoglądając na sprawę ze strony przysłowia: „Szewc bez butów chodzi”, to trenerka fitnessu, od której zaczęłam wywód, doskonale wiedziała, co robi zamieszczając swój „szczery” wpis.
Uprzedziła klientów, że w niedługim czasie efekty jej przygotowań do zawodów znikną. Uczciwie podpowiedziała, że klienci z nią trenujący nie osiągną i nie utrzymają takich rezultatów jak ona, bo nawet jej trudno przyszły. I wreszcie – zaasekurowała się na wypadek spadku zawodowej formy.
Jakimi kryteriami się kierujecie w ocenie ludzi? Czy spoglądacie na nich przez pryzmat wykonywanego zawodu lub pasji?
A może zdajecie sobie sprawę, że rozchwytywana zawodowo fryzjerka prywatnie nie ma głowy do własnego uczesania. Uwaga informatyka jest skupiona na stabilności cudzych komputerów. Satyryk spełnia się w pracy i na co dzień może być mrukiem.
Jak cię widzą, tak cię cenią? A może jak się reklamujesz, tak cię postrzegają?
Czy autoreklama ma wpływ na odbiór społeczny?