Kiedyś już stworzyłam podobny temat, ale nadal sytuacja pozostała bez rozwiązania wręcz się zaostrzyła.
Ja i mój narzeczony mieliśmy się za kilka tygodni wprowadzić do moich teściów. Powstał jednak jakiś konflikt między mną a moją przyszłą szwagierką. Twierdziła, że nie wyobraża sobie byśmy tam zamieszkali ( dwupiętrowy dom, teściowie na dole, szwagierka samotna przed 30 jeden pokój na górze, reszta stoi pusta), bo ma przeze mnie problemy ze zdrowiem. Miałam zapewnioną już pracę, ślub cywilny za rok. Musieliśmy zmienić plany. Tuż po skończeniu studiów mieliśmy wyjechać za granicę i już właściwie czekamy na mój pewny termin. Jednak...
Od tamtej pory mój narzeczony strasznie kłóci się ze swoją siostrą. Nawet przy mnie. Do niedawno ich mama stała z boku, ale teraz zaczęła się wtrącać i brać stronę jego siostry.
Kiedyś przyjeżdżałam do narzeczonego na weekendy, w tym momencie ograniczyliśmy się do minimum, starałam się omijać jego siostrę i mówiłyśmy sobie sporadyczne cześć. Jest coraz gorzej. Ona twierdzi, że całe piętro należy się jej. Mimo, że w połowie remontowali z moim narzeczonym. Mój narzeczony wszystko opłaca, internet, telefon, raty też stoją na niego. Teraz gdy mamy wyjechać powoli chce to przepisać na nią, lecz ona nie chce, nie rozmawia z nim trzaska drzwiami. Jego mama wmawia mu, że ma tu dobrą pracę, po co mamy wyjeżdżać, że zamieszkamy u nich, że sobie nie poradzą. Kombinują żebysmy zostali, potem twierdzą, że ewentualnie moglibyśmy coś wynająć a oni nas wspomogą finansowo (wesele za 4 lata, i mieszkanie na start), nie wyobrażam sobie czegoś takiego i od początku naciskam na wyjazd i żebyśmy sami sobie na wszystko zarobili.
Wszystkiemu winna jest właśnie siostra mojego narzeczonego. Przyjeżdżam tam i czuję sie jak intruz, oni sie kłócą aż wręcz wyzywają, potem wtrąca się ich matka. Jestem przerażona tą sytuacją i najczęściej siedzę cicho. Potem po jakiejś akcji płaczę, bo przecież odkąd się zaręczyliśmy jest taka sytuacja. Czara goryczy sie przelała, gdy moja przyszła szwagierka natknęła się na mój kalendarzyk menstruacyjny, który prowadzę w internecie. Zostawiłam przypadkiem włączony na tej stronie. Weszła do pokoju brata i wszystko przeczytała po czym powiedziała swojej mamie i dzisiaj były pytania po co takie coś prowadzę. Juz mam tej dziewuchy dość. Jest starsza, ale te humory, podsłuchiwanie, kablowanie do matki... W dodatku boję się, że coś nie wyjdzie z wyjazdem, że może mój narzeczony się ugnie i będzie chciał zostać? Nie wyobrażam sobie mieszkać z tą kobietą.
Przeczytałam twój poprzedni temat i dam ci dobrą radę, nie wchodź z nimi w żadne interesy i nie daj się przekonać do mieszkania tam. Podjęliście dobrą decyzję o wyjeździe i tego się trzymajcie. Teraz jest kiepsko więc po ślubie będzie tylko gorzej. Przekonaj narzeczonego, żeby powoli wyplątywał się z kredytów. Krótka piłka, z takimi to tylko na chama niestety.
Przeczytałam twój poprzedni temat i dam ci dobrą radę, nie wchodź z nimi w żadne interesy i nie daj się przekonać do mieszkania tam. Podjęliście dobrą decyzję o wyjeździe i tego się trzymajcie. Teraz jest kiepsko więc po ślubie będzie tylko gorzej. Przekonaj narzeczonego, żeby powoli wyplątywał się z kredytów. Krótka piłka, z takimi to tylko na chama niestety.
Dzięki za odpowiedź
Mam dość tej sytuacji. Właściwie nie wiem nawet co jest jej powodem, może moje przyjazdy w weekendy? Fakt, na początku lato, jesień, częściej wyjeżdżaliśmy w góry, na wycieczki, przebywaliśmy poza domem, teraz zima wiec ciężko, a weekendy to jedyne okazje gdy możemy ze sobą pobyć, poprzytulać się pooglądać filmy wieczorem no i ...wiadomo ale nigdy nie dopuściłam do sytuacji by np. zająć łazienkę czy w czymś przeszkodzić. Jej nigdy nie ma, nie siedzi na piętrze tylko z rodzicami na parterze. Tym bardziej nie rozumiem, że coś jej przeszkadza. Jak przyjeżdżam, to staram się robić kolacje dla mnie i narzeczonego w kuchni na górze, pożyczamy garnki, parę mamy swoich, ale myjemy i oddajemy, zdarzyło się, że teściowa coś myła, ale dlatego, że nie było ciepłej wody i nie dała sie przekonać bym pomogła przy zmywaniu. Poza tym staraliśmy się na bieżąco sprzątać, mój narzeczony jest pod tym kątem trochę leniwy, ale co złapię w ręce jak przyjadę to sprzątnę czy posegreguję. Ona natomiast jest pedantką, zostawię coś nie tak jak trzeba i już jest foch i złość. Jednak to co sie tam dzieje ostatnio przerasta mnie. Płaczę przez to, bo też z drugiej strony ciężko mi przestać sie na rok przed ślubem tak widywać z moim narzeczonym, nie przyjeżdżać czy coś. Juz mi ręce opadają, a jak słyszę że ona komentuje wszystko, dobitnie wręcz pokazuje niechęć do mnie i do narzeczonego...A te podsłuchiwanie? po co? czy to jej interes? i te komentarze odnośnie naszego pożycia...
Ja już Ci napisałam w Twoim pierwszym wątku, że ona jest najzwyczajniej zazdrosna o Wasz związek.
Jest sama jak palec, więc zgorzkniała na amen. Jedynym wyjściem jest olewanie jej, a najlepiej wyjazd za granicę właśnie.
Ja już Ci napisałam w Twoim pierwszym wątku, że ona jest najzwyczajniej zazdrosna o Wasz związek.
Jest sama jak palec, więc zgorzkniała na amen. Jedynym wyjściem jest olewanie jej, a najlepiej wyjazd za granicę właśnie.
Domyśliłam się. Na początku była super, bo nie koncentrował sie tak na naszej relacji, jeździł po nią do pracy, zawoził rzeczy przywoził, załatwiał. Oświadczył się i się skończyło. Jej dobroć również. Jeszcze wczoraj miała miejsce dziwna sytuacja. Kupiła sobie drzwi do pokoju, wprawił je ich ojciec, bo do narzeczonego się nie odzywa. One wypadają i ona co chwila musi je poprawiać. Przyszła ich mama i mówi narzeczonemu, żeby te drzwi jej naprawił. On mówi, że ona go o nic nie prosiła. To jego mama wielkie darcie, że co ma do niej wąty i była jakaś umowa. Dziwnie się poczułam. Poszedł. Nie podziękowała, zero odezwu. I potem cały czas kłótnia, darcie, to jedna wrzeszczy to druga wrzeszczy. Nie dziwię się, że mój narzeczony traci cierpliwość w skutek czego obrywa ostro jego siostra. Ja mam jedynie nadzieje, że on wyjedzie i nie pójdzie na jakieś litości. Ja sobie nie wyobrażam mieszkania z nią, czy to na piętrze czy na parterze czy osobno - po prostu.
Ta sytuacja nie wynika z twojego zachowania, ani nawet zachowania twojego narzeczonego. On jest typowym kozłem ofiarnym w swojej rodzinie, będąc z nim przechodzi to na ciebie. Jak urodzi się wam dziecko, będzie te gorsze. Może to brzmi nieprawdopodobnie ale tak właśnie to wygląda w toksycznych rodzinach. Biorąc z nim ślub bierzesz na siebie ciężkie brzemię. W tej sytuacji jedynie wyprowadzka wchodzi w grę i to jak najdalej. Najlepiej nie przyjeżdżaj tam wcale i nie szarp sobie nerwów, póki co to rodzina narzeczonego i jego problem. Nie chcę cię straszyć, ale dwa razy się zastanów przed ślubem.
7 2016-01-24 21:03:16 Ostatnio edytowany przez patrycja.sylwia93@wp.pl (2016-01-24 21:08:58)
Ta sytuacja nie wynika z twojego zachowania, ani nawet zachowania twojego narzeczonego. On jest typowym kozłem ofiarnym w swojej rodzinie, będąc z nim przechodzi to na ciebie. Jak urodzi się wam dziecko, będzie te gorsze. Może to brzmi nieprawdopodobnie ale tak właśnie to wygląda w toksycznych rodzinach. Biorąc z nim ślub bierzesz na siebie ciężkie brzemię. W tej sytuacji jedynie wyprowadzka wchodzi w grę i to jak najdalej. Najlepiej nie przyjeżdżaj tam wcale i nie szarp sobie nerwów, póki co to rodzina narzeczonego i jego problem. Nie chcę cię straszyć, ale dwa razy się zastanów przed ślubem.
Bardzo go kocham, więc nie mam wątpliwości co do ślubu. Tyle, że no właśnie, ślub cywilny miał być za rok, w wąskim gronie, myślałam, że gdybym tam mieszkała to u nich jakaś niewielka imprezka. Teraz plany się poknociły. Myślałam, że będzie zapoznanie rodziców jak się wprowadzimy, przynajmniej takie wstępne, no to nie ma jak, bo moi rodzice myślą, że wprowadzę się wkrótce do narzeczonego, nie wiedzą, że chcemy wyjechać jednak, w ogóle nie wiedzą, że nagle pojawił się jakiś problem, ale oni by chcieli byśmy wyjechali, więc tym się nie martwię. Zaczęłam też zastanawiać się nad kościelnym ślubem. Czas załatwiać salę z wyprzedzeniem najlepiej już teraz, ale też nie jestem przekonana czy nie zaczekać jeszcze trochę. Co jeśli się nie uda wyjechać? Sto pytań, a po drugie to problem w tym, że siostra narzeczonego miała byś moją świadkową a wątpię by nasze relacje się polepszyły.
Najbardziej szkoda mi mojego narzeczonego On zawsze był tym gorszym, ona lepsza. Gorsze prezenty, gorsze traktowanie przez rodziców i dalszą rodzinę. Za to mu się wyrobił charakter. Jest dobrym człowiekiem, pomocnym, potrafi wszystko załatwić, ma drobne wady jak każdy. Widać natomiast, że ją za bardzo rozpieszczali. Miała wszystko, miała czasami nawet od niego pieniądze, mimo, że jest kilka lat młodszy, to pracowął wcześniej niż ona. Oddawał jej połowę kasy. Pojawiłam się ja, skończyło się niańczenie starszej siostry, kupowanie prezentów i dobroć. Martwię się co dalej z nami będzie, z naszą przyszłością. Jeszcze te teksty, żeby ślub był szybciej. Za co?
8 2016-01-24 21:42:02 Ostatnio edytowany przez BłękitnyPacyfik (2016-01-24 21:42:55)
Najbardziej szkoda mi mojego narzeczonego sad On zawsze był tym gorszym
Na razie to on jest gorszy, ale jak weźmiesz ślub to ty będziesz ta gorsza. Mówiąc obrazowo, to bagno wyleje się tobie na głowę. Dopiero się zdziwisz.
patrycja.sylwia93 napisał/a:Najbardziej szkoda mi mojego narzeczonego sad On zawsze był tym gorszym
Na razie to on jest gorszy, ale jak weźmiesz ślub to ty będziesz ta gorsza. Mówiąc obrazowo, to bagno wyleje się tobie na głowę. Dopiero się zdziwisz.
To się już stało. Już czuję w jego rodzinie, że nie jesteśmy tak traktowani jak ona. Nie wiem z czego to wynika. Szwagierka jeździ na wszystkie rodzinne imprezy, praktycznie łazi za rodzicami, wszędzie z nimi przebywa, przyjeżdżają goście pierwsza biegnie. Po czym zachowuje się jak nastolatka, śmieje się, wrzeszczy, piszczy...my trzymamy się bardziej na uboczu, oczywiście schodzimy do gości, jeżeli jesteśmy zapraszani to idziemy, ale wolimy trzymać się z dala, szczególnie że w tej rodzinie wszyscy trzymają się blisko mimo kilku pokoleń jednak i tak czujesz na sobie ich dziwne spojrzenia, mierzenie z góry na dół.
Myślę że rzadko się zdarza, aby szwagierka była w dobrych stosunkach z bratową. To są raczej wyjątki. Szereg razy słyszałam do jakich dochodzi nieporozumień. Moja szwagierka mieszka daleko i odwiedza nas rzadko. Jednak prawie każde jej odwiedziny kończą się tym, że ona się obraża /nie wiem o co, ale chyba się domyślam!/ i jej wizyta to dla mnie jeden wielki stres. Podam jeden z wielu przykładów. Siedzimy w kawiarni w towarzystwie naszych mężów i toczy się dyskusja.. Ale to tylko dyskusja dwóch osób, czyli jej i mego męża, bo szwagierka traktuje mnie jak powietrze. Szwagier od czasu do czasu też zabiera głos. Gdy próbuję coś powiedzieć i zwracam się w jej stronę, ona odwraca głowę i głupio się uśmiecha. Po wyjściu z kawiarni odzywa się tylko do swego brata, do mnie odwraca się tyłem. Bardzo podobna sytuacja jest u nas w domu. Na samym początku, gdy do nas przyjeżdża, wita się ze mną jak gdyby nigdy nic. Jednak wyczuwam że nie jest to szczere.. Po niedługim czasie, ja już jestem dla niej powietrzem! Z moim mężem rozmawia półsłówkami, tak żebym nie wiedziała o co chodzi. Dodam, że szwagierka jest ode mnie kilka lat młodsza, a ja już jestem na emeryturze. Ona to osoba nie dbająca o siebie, otyła /nie maluje się i ubiera w pospolite ciuchy/, natomiast ja - wprost przeciwnie, staram się o siebie dbać. Mój mąż nie chce się wtrącać, choć prosiłam go by z nią porozmawiał i spytał dlaczego ona mnie tak lekceważy. Zresztą i on rozmawiając z nią zachowuje się podobnie. Twierdzi tylko że zauważył już od dawna, że coś między mną a szwagierką jest nie tak. Chce żebym to ja ją zapytała o co jej chodzi. Jednak ja, mając wcześniejsze niemiłe doświadczenia /kiedyś zapytałam/, to wyszło na to że się czepiam i jak zwykle byłam wrogiem nr.1! Kiedyś miała nawet pretensję że za długo rozmawiam z jej mężem! To chyba znaczy że tylko ona może mówić, albo.. jest zazdrosna! Podpowiedzcie proszę jak mam się w końcu zachować?
Atmosfera robi się coraz gorsza. Mąż twierdzi że nie ma do mnie pretensji, że to nie przeze mnie szwagierka tak się zachowuje, ale jego zachowanie temu przeczy. Jest wściekły i czepia się wszystkiego! Każe mi zapytać szwagierkę o co jej chodzi! Ja zachowuję się naturalnie i uważam że to szwagierki problem że tak jej odbija. To nie pierwsza taka sytuacja, to trwa od wielu lat, ilekroć ona nas odwiedza! Ze szwagrem mam dobre relacje i nigdy nie było nieporozumień, ani awantur. Mam tego serdecznie dość! Odnoszę wrażenie, że co bym nie zrobiła i jak się kulturalnie i grzecznie nie zachowała, to i tak robię źle! Ona może robić najgorsze rzeczy, to i tak będzie okey! Nigdy nie zwróci jej uwagi! Nasze wieloletnie małżeństwo wisi na włosku, a ja czuję się jak wrak człowieka. Boję się o swoje zdrowie, bo poprzednia jej wizyta skończyła się dla mnie szpitalem. Serce odmówiło mi posłuszeństwa. Dodam jeszcze że ani mąż, ani szwagierka nie odwiedzili mnie wtedy w szpitalu.. Poradźcie proszę co robić?!