Witam Kochane
Bardzo proszę o wypowiedź te z Was, które miały CC.
Chodzi mi o Wasze przeżycia, odczucia.
Czy ból był do przeżycia czy nie do zniesienia?
Jak bolała Was rana, do czego możecie to porównać?
I czy rana bolała również jak leżałyście czy tylko podczas ruchu i czy środki przeciwbólowe dają wtedy radę czy raczej nie?
Panicznie boję się tego bólu i mam już bzikuje ze strachu.
Proszę o rady i zrozumienie.
(czy jest to mocny ból, czy piecze, szczypie) i jeśli da się to porónać to do jakiego bólu.
Cześć, niechcialam bym Cię straszyć, moja siostra cc i porworne mporworne tym , napewno dla tego wspnapewnoze zrobili jej w ostatniej chwili żeby ratować dziecko. Pamiętaj kazda z nas jest inna i inaczej wszystko przechodzi.
Miałam prawie 6 miesięcy temu, boleć? Boli najgorsze jest pierwsze wstanie, każde kolejne boli mniej. Podczas leżenia nie boli ale dla mnie położyć się na bok było ciężko.
Ale tragedii nie ma. Zyje;)
Nie nastawiaj się ze będzie źle. I naprawdę słuchaj lekarzy w kwestii ruchu im szybciej wstaniesz i im więcej będziesz chodzić tym szybciej ból minie.
Kobieta obok mnie przez 3 dni blagala i brała morfine, ja dostałam raz jest w trakcie szycia. Potem brałam przez 2 dni przeciwbólowe godzi e przed prysznicem przeciwbólowe te dostane w każdym sklepiku.
Witaj! Opiszę Ci moje doświadczenia. Miałam cc że względu że mały nie chciał zejść do kanału rodnego mimo że rozwarcie miałam 6 cm. Byłam Kluta 3 razy w kręgosłup do znieczulenia i za 3 razem udało im się wkluc .Pierwsze h po operacji koszmar,jak zaczęło schodzić znieczulenie z brzucha myślałam że umrę z bólu. Ale mnie chyba bardziej bolał kręgosłup po znieczuleniu niż rana,która wiadomo ciągnie i trochę piecze ale da się to przeżyć. U mnie szwankowal kręgosłup, na drugi dzień nie mogłam wstać musiał mi pomagać mąż i pielęgniarka. Jak usiadłam to dosłownie na chwilę a pierwsze 2 tygodnie w domu to jak dla mnie wycięte z życiorysu. Ból kręgosłupa nie do opisania,nawet do dziecka wstać nie mogłam. A znam inne kobiety które miały cięcie i ciekaly po oddziale już po kilkunastu godzinach,więc ty możesz do nich należEC, także głową do góry bo każdy poród jak i cięcie jest inne.WIADOMO rana ciągnie, i będziesz chodzić trochę jak staruszka ale dasz radę, u mnie nie było by źle gdyby kręgosłup nie bolał. JAK masz pytania jakieś to pisz,postaram się w miarę możliwości odpisać :-)
Samo cięcie nic nie boli bo jesteś znieczulona. Potem po cięciu miałam podawane leki przeciwbólowe przez pompę więc nawet jak zaczęło schodzić znieczulenie to nic nie czułam. I były to leki typu ketonal oraz pyralgina, żadnej morfiny bo po niej się wymiotuje. Ból to był przy pierwszym wstawaniu, ale to zawsze pomaga położna i przy Tobie w tym czasie jest. Potem był ból przy poruszaniu i szwy ciągnęły, a wiadomo że przy niemowlaku w szpitalu to non stop plackiem nie poleżysz Ja po trzeciej-czwartej dobie brałam już po 2 tab paracetamolu, potem już nic. Ogólnie nie jest to jakiś ból ciągły, jednostajny tylko bardziej właśnie jakieś ciągnięcie. O niebo gorzej bolało mnie jak miałam atak kamieni w woreczku żółciowym. Wtedy chciałam z bólu gryźć parapet.
Dantek u mnie w szpitalu każdemu dają morfine jak kończą szyć. Nie wymiotowalam ani ja ani żadna z pań leżących ze mną. Wymiotowalam za to jak dostałam skirczy;)
Jestem 10msc po cc i nie wspominam tego jako koszmar. Gorzej znioslam zalozenie cewnika:)
W sumie najgorsze bylo pierwsze wstanie bo bardzo"mila" polozna szarnęła mną i ustawila do pionu za co w tamtym momencie poslalam jej niezla wiązankę. Kolejnego dnia wstać pomagal mi maz i jak juz wstalam to poszlo raz dwa. Przez dwa dni czulam sie nienaturalnie-szwy ciągnęły, bylo niewygodnie ale znosnie. Ogolnie gdyby nie "pomoc"poloznej to nie miałabym powodu aby narzekac.
Dostawalam morfine-po dwoch dniach podziekowalam za nia, i paracetamol w razie czego.
(zastrzyk w kręgosłup absolutnie byl dla mnie nieodczuwalny).
Nie ma sie czego bac. Kazda z nas ma inny organizm i odczucia. Zdecydowanie bol jest do zniesienia.
witam
Moje wspomnienia sprzed 15 miesięcy:
Bólu podawania znieczulenia już nawet nie pamiętam, chyba zakuło. Potem przestawałam stopniowo czuć nogi i całą resztę od pasa w dół. Byłam spokojna, anestazjolog był miły, pani za głową sobie ze mną rozmawiała, ciągle pytali jak się czuję. Maski tlenowej nie potrzebowałam. Gdy zaczęli mnie ciąć miałam małego stresa. Potem czułam jak coś robią (pewnie odwracali córeczkę by ją wyciągnąć) bo aż mną trzęśli, ale bólu żadnego. Ciało bezwładne. Troszkę zaczęłam się denerwować bo nie mogła wziąć głębokiego oddechu tylko płytkie i zapytałam czy to możliwe, że znieczulenie idzie mi do góry bo jakby tak czułam. Dali mi maskę tlenową ale wcale to nie pomogło więc postanowiłam się uspokoić, odwróciłam głowę w bok i zamyśliłam się zupełnie o czymś innym. Po 30-40 minutach powiedzieli mi, że już, podnieśmi małą do góry na chwilkę żeby mi ją pokazać. Zobaczyłam szeroko otwarte i patrzące na mnie oczka. Łzy leciały mi jak grochy. Zastanawiałam się przez chwilę czemu nie płacze, ale zaraz zaczęła. Słyszałam jak ją wynieśli i płacz z innego pomieszczenia.
Zszywanie trwało kolejne 30 minut, bezbolesne. Potem w kilka osób przerzucili mnie na drugie łóżko i oglądając sufit jechałam na salę pooperacyjną. Zaczęłam rozglądać się na boki w poszukiwaniu męża i małej. Jak ich zobaczyłam, że mąż z córką na rękach idą na za mną wyłam jeszcze bardziej Mąż nie lepszy ;p
Gdy znieczulenie odchodziło trzęsło mnie z zimna, całe ciało aż chodziło. Potem zaczął pojawiać się ból. No niestety nie był lekki. Dostałam ketonal ale nie pomógł. Dali mi jeszcze coś dożylnie i było lepiej. Najgorzej pamiętam po 12 godzinach przejście na salę. Wstawałam chyba z 5 minut bo każda próba kończyła się lądowaniem z powrotem na łóżku. Ból niesamowity, ale do przeżycia. 3 dnia w szpitalu już było naprawdę znośnie, ale brałam 2 ketonale dziennie. Kiedy tylko lek przestawał już działać to nie mogłam się ruszać, a 15 minut po kolejnej tabletce mogłam latać jak kiedyś aż się zapominałam żeby uważać na każdy ruch.
Kolejna rzeczy którą bardzo źle wspominam to obchód. Lekarz chyba 2 dnia tak mnie nacisnął na brzuch, że zalałam się krwią dookoła, ale wiem, że musiał to zrobić. Dlatego polecam przed obchodem pamiętać o podkładach na prześcieradło i żeby wysoko podciągnąć koszulę by się zaraz nie przebierać jak ja;p
W domu już było w miarę ok, miałam pomoc non stop, chciałam nawet pierwszego dnia po szpitalu już pranie wieszać ale rodzina kazała mi leżeć.
Nie wiem co to poród naturalny, ale następnym razem też chętnie poddałabym się cc. Przepraszam za zbędne zdania, ale jak sobie zaczęłam przypominać to mnie poniosło i tak się rozpisałam.
Na koniec dodam, że nie ma się czego bać. To naprawdę jest do przeżycia, nie ma tragedii ale trzeba pamiętać by potem długo jeszcze na siebie uważać! Dziś blizby nawet za bardzo już nie widać
Pozdrawiam i powodzenia
Witaj. Moja cc była 5msc temu. I powiem Ci, że tragedii nie było.
Po cc 4h leżałam w dużurce pielęgniarek (obserwacja w razie gdyby coś się działo ze mną po znieczuleniu, ze świeżą raną). Tam po jakiś 2h znieczulenie zaczęło schodzić i dopiero odzyskiwałam czucie. Nie bolało praktycznie w ogóle, tylko przyszedł lekarz obejrzeć ranę i zamiast worek odłożyć z powrotem na brzuch to położył go częściowo na ranę. Wtedy to mysłałam, że go chyba zabiję, bolało okropnie... Ale jakoś go sobie poprawiłam i już było ok. Po tych 4h przeniesli mnie na salę pooperacyjną, gdzie miałam na płasko leżeć jeszcze 2h. Po tych 2h wstałam samodzielnie, pochodziłam 15min i jak gdyby nigdy nic poszłam pod prysznic. Bardziej w tym wszystkim przeszkadzał mi cewnik i brak bielizny niż sama rana. Potem to leżałam 30 min i 15 min chodziłam i tak do wieczora (a rodziłam o 10). W międzyczasie przynieśli mi córkę to karmiłam ją i na leżąco i na siedząco. Na drugi dzień przenieśli mnie już na normalną salę, w sumie poszłam tam o własnych siłach. No i tam już sama wszystko koło siebie zrobiłam. Więcej chodziłam niż leżałam, często chodziłam do córki albo prosiłam, aby mi ją dali i potem po sali chodziłam razem z nią trzymając ją na rękach. Po 4 dniach powrót do domu i od razu wkręciłam się w obowiązki domowe, oczywiście pierwszy miesiąc tak na pół gwizdka (zalecenia lekarza).
Także widzisz, każda kobieta przechodzi inaczej. Nie masz co zamartwiać się na zapas, bo to tylko Ci zaszkodzi.
Aha, ja nie brałam żadnych przeciwbólowych w szpitalu. A jak wstaniesz po cc to od razu staraj się chodzić wyprostowana, to trudne na początku, bo rana ciągnie, ale jak tak parę razy poćwiczysz ranę to trochę się rozcągnie i nie będzie tak boleć.
Hej!
Osobiście uważam, że to kwestia indywidualna - jeśli masz z natury wysoki próg bólu, to przeżyjesz bez problemu.
Ja nie miałam cc, rodziłam naturalnie, ale jestem z tych, co mają naprawdę wysoki próg bólu i właściwie dla mnie poród to był taki mocniejszy ból miesiączkowy.
Jestem trochę hardkorem, bo wytrzymałam też leczenie kanałowe bez znieczulenia.
Opowiem Ci trochę o doświadczeniach mojej szwagierki i przyjaciółki, bo obie miały cc.
Szwagierka ciężko zniosła, bolało ją bardzo, praktycznie nie mogła się ruszać, ani dzieckiem się zająć.
Natomiast przyjaciółka b. szybko doszła do siebie, nie czuła dużego bólu.
Także wiesz... Nie ma co się martwić na zapas, ja sobie założyłam przed porodem, że po prostu muszę urodzić i to przeżyć, nie ma innego wyjścia i użalanie się nad sobą nic nie da.
Moje Kochane, bardzo dziękuje Wam wszystkim za odpowiedź i wsparcie, bardzo mi pomogłyście, jesteście wspaniałe :* :* <3
Dziewczyny, a jak ma się przyjmowanie leków po cc do karmienia piersią w te pierwsze dni? Przecież to są mocne leki..
Mi dawali paracetamol wiec dla dzidziusi bezpieczne po morfinie nie mogłam przez 12 godzin
dziękuje na pewno obejrzę chociaż może już oglądałam