Mam mega doła, może napisanie tutaj wszystkiego pomoże.
Po ślubie przeniosłam się z dużego miasta do dużo mniejszego, bo tutaj mąż ma stałą i dobrze płatną pracę. Zostało mi dwa lata studiów więc, żeby codziennie nie dojezdzac przeniosłam się z dziennych na zaoczne. A teraz mąz musial wyjechac w delegacje i potrwa to kilkanascie tyogdni. Wraca na weekendy, ale jest mi strasznie żle. Nie moge znaleść pracy, nie mam tutaj znajomych, moge liczyć tylko na Urząd Pracy, ale on stoi chyba tylko po to by prace mieli ludzie tam pracujący. Teść stara sie pomoc, ma troche znajomosci, ale nie chce, zeby szla do bylejakiej pracy, bo uwaza, że skoro u nich mieszkamy to nie ma co spieszyc i na czesne za studia mam. Ja szukam wszedzie, ale i tak nic. Siedze sama w domu, z wkurzająca szwagierką. Do tego przyszla (moze niedoszla) zona brata meza tak mnie wkurza i dziala na nerwy, ze glowa mała. Na szczescie nie mieszkamy razem. Mialam, nadzieje, ze chociaz pracą wypelnie czas, ale dzisiaj sie dowiedziala, ze nie dostalam sie na staz.