Jestem z mezem od 20 lat, od 14 jako malzenstwo. Przez te wszystkie lata bylo miedzy nami dobrze, wiadamo jak to w zwiazku raz lepiej raz gorzej. Wszystko zaczelo sie psuc , gdy wyjechalismy za granice. Po roku pobytu okazalo sie , ze jestem w ciazy. Postanowilismy wspolnie, ze w takim razie ja zrezygnuje z pracy i zostane w domu, bo byla juz trojka dzieci w domu i nie dalabym rady sama ze wszystkim. Po urodzeniu syna w ramach odstresowania(?!) zafundowalam mezowi bilet na koncert jego ulubionej kapeli. Pojechal i ... mial chyba pecha bo obudzilam sie jak wrocil i chowal do szafki kondony... zapytalam sie po co je bral ze soba i ile zuzyl. A on na to, ze nie zuzul zadnego i nie wie po co wzial. Byla awantura , kajanie sie pieknego i moja glupota, ze pozwolilam mu zostac. Potem nie widzialam, albo nie chcialam widziec jak zaczyna mnie ignorowac, nie liczyl sie z moimi uczuciami.
Od roku jednak jest nie do wytrzymania.Wiem ,ze wine ponosze tez ja , bo zrobilam sie bardzo nerwowa, niekiedy bez powodu krzycze i wpadam w gniew. Ale on mnie w niczym nie wspiera. Dwa miesiace temu mnie pobil tak, ze wpadlam w histerie i ucieklam do kolezanki. Ona jak nie zobaczyla to powiedziala: no wiesz, po wszystkich bym sie spodziewalam, ale nie po nim.
Bo moj maz dla wszystkich na zewnatrz jest mily, uprzejmy, pomocny.
Potem uderzyl mnie w twarz (przy corce) tak, ze wybil mi zeba, ale oczywiscie to byla moja wina, ze doprowadzilam do takiej sytuacji.
Ostatnio zabral mnie do pubu...szkoda slow... pokazalam mu dziewczyne , ktora byla zgrabna i ladna, na dodatek super tanczyla. Po prostu sama zwrocilam na nia uwage... Nie jestem zazdrosna jak sie oglada za innymi kobietami, ale wyszlam z pubu , bo gdy dziewczyna zniknela to sie mnie zapytal : a nie wiesz gdzie ona jest? ... i poszedl jej szukac(?!) Jeszcze stwierdzil, ze jestem idiotka i powinnam sie leczyc bo jestem chorobliwie zazdrosna.
Najlepszy motyw zrobil w rocznice slubu. Jechalismy ze znajoma samochodem, ona prowadzila, on oczywiscie usiadl obok niej, mnie wywalil do tylu. Przez cala droge smial sie, opowiadal jakies historyjki. Do mnie slowem sie nie odezwal, ona zreszta tez.Tak jakby mnie tam nie bylo. Gdy sie zapytalam czemu tak zrobil to powiedzial, ze jestem popierdolona i zebym wypierdalala od niego.
Jeszcze jedna historia: zadzwonila do niego nasza znajoma, ktorej niekiedy pilnowalam dziecka, z pytaniem czy ON moglby przyjsc do niej na noc przypilnowac jej dziecka , bo ona chce wyjsc... Gdy to uslyszlam to sie zdenerwowalam , a on na to ze w czym ja widze problem?
Wiem, ze pisze bardzo chaotycznie, ale wyrzucam to z siebie i nie moge dobrze pozbierac mysli.
Co mam zrobic?