dobrze jest dostać kopa... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dobrze jest dostać kopa...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: dobrze jest dostać kopa...

Witam wszystkich. Już jakiś czas śledzę forum. Dowiedziałam się od Was wielu mądrych rzeczy. Zastanawiałam się czy opisać swój nieszczęsny przypadek i dziś się zdecydowałam.

1,5 miesiąca temu rozpadł się mój 4 letni związek. Poznaliśmy się w liceum, byliśmy w jednej klasie. Już od początku zakręcił mi w głowie, taki niedostępny - intrygował mnie. Pisaliśmy ze sobą, na imprezach potrafiliśmy się pocałować, ale zawsze bez zobowiązań. Nie dawałam po sobie poznać, że wzdycham do niego, dla niego było to wygodne, nigdy z nikim nie był, nie potrzebował tego. Trwało to 2 lata. Zarówno ja jak i on, w tym czasie, spotykaliśmy się z innymi, ja nawet byłam w 4 miesięcznym związku i zapomniałam, aż do momentu gdy znów nie zaczęliśmy mieć bliższego kontaktu. Przed maturami zaczęło się poważniej, regularne spotkania, nawet komplementy, wtedy dopiero zaczął się mętlik. Po maturze na jednej z imprez poszliśmy o krok za daleko, dla niego był to pierwszy raz. Powiedziałam sobie dość. Dwa dni później poważna rozmowa, albo w lewo albo w prawo, bo za daleko to zaszło. I tak zaczął się ten dziwny związek. Dostaliśmy się na tą samą uczelnie, szczerze mówiąc, to byłam pewna, że po wakacjach i tak się wszystko posypie, bo spędzaliśmy je oboje pracując za granicą, ale nie. Wszystko było w porządku, oprócz tego, że wmówiłam sobie, że on dojrzeje, że z roku na rok będzie lepiej, że uczucie się rozwinie. Wspomnę, że brakowało mi autorytetu w domu, rodzice wykształceni, na niebyle jakich stanowiskach, ja zawsze w ich cieniu, zero zainteresowania, ojciec pił, bił mamę, mnie i siostrę, mama nie była lepsza. Zdradzali się na moich oczach. Miałam 14 lat jak się rozwiedli. Pragnęłam mieć normalne życie, kogoś bliskiego. Mam dużą skłonność do kochania za bardzo. I tu jest pies pogrzebany. Pierwsze dwa lata przeleciały bez większych konfliktów. Oprócz każdych świąt, podczas których się nie widywaliśmy, bo chciał posiedzieć w domu. To chyba mnie bolało najbardziej, czułam się odrzucana. Mieliśmy do siebie 5 minut samochodem, a nie było szans nawet na głupie ciasto. W ogóle nigdy nie miałam za dużego kontaktu z jego rodziną, jak przychodziłam to szliśmy do jego pokoju i tam spędzaliśmy czas. Jego rodzice przez długi czas o mnie nie wiedzieli, byłam tylko ,,koleżanką??, nigdy o nic nie pytali, generalnie mieli w dupie. Bolało bardzo, bo tak było do tej pory, nigdy, żadnych pozdrowień przez telefon, czułam się tak bardzo odizolowana. Miał ten swój mały światek do którego ja nie miałam dostępu, a na czym mi bardzo zależało. Mimo wszystko kochaliśmy się, on taki racjonalny, nie krzyczał, nie unosił się, bardzo go za to ceniłam, ufałam mu. Ja za to jestem mniej stabilna, może nawet i niestabilna, bardzo emocjonalnie podchodziłam do wszystkiego, a najsmutniejsze jest to, że próbowałam rozmawiać, ale szybko się poddawałam i zamykałam w sobie, nie to nie i długa cisza... Rok temu zaczęliśmy ze sobą mieszkać (jego rodzina nie wiedziała), oczywiście była to moja inicjatywa jak większość ,,kroków do przodu?? w tym związku. Zawsze podświadomie myślałam, że do wszystkiego go zmuszam. Nie był to łatwy rok, czułam się co raz gorzej, oboje się tak czuliśmy. Ja co raz starsza, pragnęłam co raz więcej, jakiegoś bodźca, że jestem kimś ważnym w jego życiu, nie chciałam ślubu ani dzieci, nie, nie, na te tematy nawet nie rozmawialiśmy, bo od razu dostawał białej gorączki. Chciałam po prostu poczucia bezpieczeństwa. Ciągle towarzyszyła mi frustracja, zamiast skupić się na sobie, skupiałam się na związku, chciałam być blisko by może choć trochę poczuć z jego strony to zainteresowanie, ciepło. Płakałam nocami, było naprawdę źle, szantaż emocjonalny to najgorsze co mogłam zrobić. Wyprowadziliśmy się pod koniec czerwca w nienajlepszych relacjach i przyjechaliśmy do rodzinnego miasta. Byliśmy jeszcze razem w lipcu na dwóch weselach, niby wszystko ok. W końcu spytałam co z mieszkaniem po wakacjach, usłyszałam, że nie chce ze mną mieszkać, że chce iść do akademika (wcześniej 3 lata tam mieszkał). Myślałam, że zejdę. Krok w tył. Twierdził, że mimo wszystko chce nadal ze mną być. Powiedziałam, że nie, poczułam się zdradzona. Straciliśmy kontakt na jakiś czas, w końcu ja się odezwałam. Tym razem, pierwszy raz, to on powiedział, że nie wie co czuje i czego chce. Teraz zaczął żyć, woodstok, Włochy na stopa. Ciążyłam mu swoimi wymaganiami, swoją obecnością. Nie szanowałam siebie, a tym samym straciłam w jego oczach, powinnam to wszystko rzucić w cholerę już dawno. Często po kłótniach i łzach mówiliśmy sobie, że lepiej by było gdybyśmy spotkali się kilka lat później. Bardzo mi żal tych wszystkich chwil, tego czasu, ale to najlepsze co mogliśmy dla siebie zrobić. Wiem, że on nie wróci, nigdy nie rzucał słów na wiatr w przeciwieństwie do mnie, nigdy się nie płaszczył. A może nigdy mnie szczerze nie kochał a było mu tylko wygodnie. Już się nie dowiem.

Piszę już bez emocji, dostałam kopa, wiem jak to wygląda. Strata boli bardzo, ale to rozsądne. Muszę zacząć akceptować najpierw siebie, dopiero wtedy szukać szczęścia. Byłam trochę jak taka pijawka, chciałam uczuć, których zawsze mi brakowało. Wiedziałam jaki jest, ludzie się nie zmieniają, to dlaczego trwałam przy tak niezależnym mężczyźnie raniąc siebie? Bałam się być sama. Oboje jesteśmy niedojrzali, a ja szczególnie. Dobrze jest dostać kopa , poznać siebie i naprawiać błędy. Czasem myślę, że dałabym wszystko by dał nam szanse, byśmy spróbowali jeszcze raz, ale do tego trzeba chęci obu stron, po za tym nasze rany są zbyt głębokie. Planuję wizytę u psychologa by uporządkować najpierw swoją przeszłość, która niewątpliwie ma cały czas na mnie wpływ, by dopiero potem zdrowo budować przyszłość.

Bardzo boję się krytyki, ale jestem otwarta, bo chcę zmienić siebie i swoje życie. Dziękuję i pozdrawiam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Lepszej samokrytyki nie czytałam. Ty już wiesz co robić. Nie stoisz biernie, nie czekasz że zmienisz się bez większych starań. Psycholog, to dobry początek.

3

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Droga koleżanko. Taka rola kobiety, żeby była wrażliwa, uczuciowa i kobieca. Facet winien być jej oparciem. W moim przekonaniu.
Sposób w jaki opisałaś swoją historię mną potrząsnął i się rozmarzyłem - cholera, żeby mi dane było poznać taką jak Ty.
Resztą się nie przejmuj, w końcu trafi swój na swego. wink
Może jakaś taka kawusia ? big_smile

4

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Witaj...
Wstępnie zakładając, że jesteś "lekko po 20-tce" - bo z reguły kobiet się o wiek nie pyta smile, szukałaś w partnerze nie tyle namiastki siebie, co namiastki tego, czego brakuje i brakowało Tobie w Twojej rozbitej, pierwotnej rodzinie.
Dostać w tak młodym wieku takiego sowitego kopniaka od życia - nawet nie na własne życzenie - i wyciągnąć z tego daleko idące wnioski z przebytych doświadczeń, jak to przedstawiłaś w swoim "CV", zdarza się na prawdę bardzo rzadko i bywa ewenementem na skalę nie tyle kraju, co świata.
Sięgnęłaś sama do problemu swoich "korzeni", odbiłaś się od dna i masz już własne wytyczne, jakimi ścieżkami kroczyć, by się odrodzić na nowo. Jedno jest pewne, że sama tego tematu i podpunktów nie przerobisz a pomoc dobrego terapeuty psychologa, była by Ci wskazana. Co zresztą sama zauważyłaś smile

Gdy już wyprostujesz swoją przeszłość - nie będziesz chciała jego powrotu, a paradoksalnie wybaczysz mu te zranienia i podziękujesz za to, jak Cię potraktował. Te doświadczenia z przeszłości procentują na przyszłość, choć niejako dalej targasz je w przyszłości.

"Doświadczeniem nie jest to, co się człowiekowi przytrafia, lecz to, co On z tym zrobi". Ty już wiesz co robić...

5

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Dostawałaś masę znaków już wcześniej na to, że facet jest nieodpowiedzialny i nie myśli o Tobie poważnie, ale bagatelizowałaś je.
Akceptowałaś nawet to, że ukrywał Cię (jako dziewczynę) przed swoimi rodzicami, a na wspomnienie o ślubie reaguje agresją.
Chciałoby się spytać: czego właściwie się spodziewałaś i jak mogłaś być tak naiwna by myśleć że pewnego dnia w nim przeskoczy jakiś trybik i staniesz się miłością jego życia?

Co do Twojego "kochania za bardzo" - ja osobiście nie wierzę w taki termin. Tzn. oczywiście, można kochać kogoś kto nie kocha Ciebie, ale gdy spotkasz odpowiednią osobę, to możesz kochać z całych sił, pokazywać to ciągle, a on będzie to odwzajemniał (tak jest w moim małżeństwie).
Słowem, wyciągnij wnioski ze swojej historii. Jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz czuła się odtrącana, będziesz czuła nierównowagę uczuć, będziesz się zastanawiała "czy jemu zależy", to znaczy, że trzeba ten związek przerwać.

6

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Bardzo dziękuję za odpowiedzi.

Kal-El kawusia jak tylko minie mi odruch wymiotny na myśl o innych mężczyznach smile

madoja byłam świadoma w co się pakuję, starałam się akceptować jego sposób bycia, ale nie potrafiłam, stąd wszystkie konflikty. Byliśmy inni, zupełnie inne priorytety. Ja spieprzyłam, bo to ciągnęłam, nic mnie nie usprawiedliwia. Nasz początek zaczął się w innym mieście, wśród obcych ludzi, więc trzymaliśmy się bardzo blisko siebie. Nie było łatwo powiedzieć 'koniec', z miesiąca na miesiąc co raz trudniej. Masz rację, cały czas wierzyłam, że coś się zmieni. Bo i tak się wiele zmieniło, ale nie wskoczyło na taki poziom bym ja była usatysfakcjonowana. Jeszcze niedawno mówiłam sobie, że żałuję wszystkiego, teraz nie żałuję. Zdobyłam bagaż doświadczeń, tylko przykro, że kosztem cierpienia obu stron.

7 Ostatnio edytowany przez Katarzynka82 (2013-08-31 21:00:20)

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Jesteś genialna w tym wieku taka dojrzała nie zasługujesz na niego.

8

Odp: dobrze jest dostać kopa...

Jeszcze sprostuję fragment ,,Jego rodzice przez długi czas o mnie nie wiedzieli, byłam tylko ,,koleżanką??, nigdy o nic nie pytali, generalnie mieli w dupie'' To nie on, a jego rodzice nadali mi to miano, chociaż wiedzieli, że jest inaczej. Nie mogli chyba przeżyć, że ich pierworodny nie ma już 15 lat. Mało ważne, ale tak mi wpadło.

Pozdrawiam

9

Odp: dobrze jest dostać kopa...
babolada napisał/a:

Bardzo dziękuję za odpowiedzi.

Kal-El kawusia jak tylko minie mi odruch wymiotny na myśl o innych mężczyznach smile

madoja byłam świadoma w co się pakuję, starałam się akceptować jego sposób bycia, ale nie potrafiłam, stąd wszystkie konflikty. Byliśmy inni, zupełnie inne priorytety. Ja spieprzyłam, bo to ciągnęłam, nic mnie nie usprawiedliwia. Nasz początek zaczął się w innym mieście, wśród obcych ludzi, więc trzymaliśmy się bardzo blisko siebie. Nie było łatwo powiedzieć 'koniec', z miesiąca na miesiąc co raz trudniej. Masz rację, cały czas wierzyłam, że coś się zmieni. Bo i tak się wiele zmieniło, ale nie wskoczyło na taki poziom bym ja była usatysfakcjonowana. Jeszcze niedawno mówiłam sobie, że żałuję wszystkiego, teraz nie żałuję. Zdobyłam bagaż doświadczeń, tylko przykro, że kosztem cierpienia obu stron.

No no, trzymam za słowo. big_smile

Zdolność samokrytyki i oceny sytuacji na zadziwiająco wysokim poziomie, to się ceni. Co jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że ciekawa z Ciebie kobieta. I z tego powodu nie ma sensu jątrzyć i rozpamiętywać - bo w końcu trafisz tak, że zwariujesz ze szczęścia.
Głowa do góry, uśmiech od ucha do ucha i do przodu! smile

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dobrze jest dostać kopa...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024