Witam. Mam 26 lat
Postanowiłam tutaj napisać ponieważ nie mam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać
Problem polega na tym ze ja i mój partner mieszkamy w domu z jego rodzicami w domku jednorodzinnym, my zajmujemy dół a oni górę (wspólna łazienka). Tyran czyli ojciec mojego chłopaka strasznie piję, awanturuje się, bije żonę, nie raz usłyszałam od niego przykre słowa.
Mój chłopak miał tak od małego, codziennie widział przemoc ojca wobec matki.
Od razu napisze że nie mamy możliwości wyprowadzki jeszcze przez długi czas.
Mój partner ciągle chodzi zestresowany i napięty jest DDD i DDA oraz sam jest alkoholikiem. Denerwują go drobne rzeczy, typu że
musiał czekać na zupę 30 min dłużej ponieważ jakbym myślała to mogłabym wstawić kości do gotowania dzień wcześniej a przecież on taki głodny jest, przy czym słucham przez godzinę jaka ja to nie jestem niezorganizowana, leniwa i bez mózgowa..
Wczoraj była sytuacja kiedy zrobiłam obiad dokładnie mielone które nie wyszły mi zbyt dobre i przez godzinę musiałam słuchać że lepiej karmią w więzieniu, że jest ohydne że on gówna jeść nie będzie. Taką krytykę słyszę na każdym kroku jeżeli zrobię coś co mu się nie spodoba, oczywiście jest pełno krzyku i wyzwisk (tywulgaryzm, wulgaryzm, jesteś leniwa, możesz mi się przydać tylko do uprasowania mi czegoś, masz trochę większą świadomość niż pies, ty tępaku, wulgaryzm) to jest mały przykład tego co słyszę od niego. Chociaż i tak jest lepiej niż wcześniej teraz nie piję on już prawie pól roku , był na terapii kilka lat temu. Jeżeli mi się coś nie spodoba np.. jak mu ciągle powtarzam ze zlew to nie popielniczka to słyszę od niego żebym się wulgaryzm i dała mu spokój że się rzucam, przy czym mowie to na spokojnie i że on ma i tak dużo stresu a ja żebym nieoczekiwana od niego bo jak będzie chciał to sam o to zadba żeby nie śmiecić, tak jest za każdym razem kiedy mu zwrócę na cos uwagę. Ciężko mi jest się skupić na szukaniu pracy w takich relacjach, moje poczucie wartości spadło poniżej zera. To już trwa rok. Mieszkam daleko od domu i nie mam tu nikogo, jestem sama jak palec. Są sytuacje kiedy on wyzywa matkę, wrzeszczy na nią (ona jak i ojciec jest chora) dostaję wręcz białej gorączki, boje się go wówczas, boje się odezwać. Nie będę pisać co było rok temu bo za dużo było by pisania ale to ma wpływ na moja reakcje kiedy on tak agresywnie się zachowuje(nie uderzył mnie nigdy)było to raczej znęcanie psychiczne ale staram się z tym pogodzić, nie wypominam mu tego nigdy co zrobił aczkolwiek często słyszę od niego że, to że się go boje to go to prowokuje do tego żeby mi coś zrobić, nie rozumiem tego do końca to ma na myśli tak mówiąc. Ostatnio znalazł pracę, ja lepiej się czuje jak go nie ma w domu, jak jest to uciekam do komputera żeby tylko nie mieć z nim konfliktu, nie powiedziałam mu tego ponieważ bałam się jego reakcji na to, nie chciałam znów słyszeć jaka to jestem beznadziejna, nudna , tępa itp?aż do dziś i nie myliłam się , reakcja była taka jak zawszę. Wiem że zle zrobiłam bo nie powiedziałam co mnie gryzie tylko uciekałam do świata iluzji i marzeń ale ja naprawdę nie wiem jak z nim rozmawiać, odpiera każde moje argumenty, to on ma zawsze rację a ja gadam głupoty.
z żadnym innym partnerem nie miałam tyle stresu, nie byłam tak poniżana (wylewanie wody w twarz) tak wyzywana i tak zastraszona, słyszałam że ma problemy, że jest chory psychicznie, agresywny, ale on mówi że taki nie chcę być że to rodzice go zniszczyli, ja go rozumiem ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Nie wiem co w tej sytuacji zrobić boje się zostać i boje się odejść, nie wiem czy zadzwonić na niebieską linie i tam szukać pomocy czy isc do psychologa.
Jest to mój chłopak a nie maż
a ja boje się odejść od niego, ostatnio jak chciałam skoczyło się na zastraszaniu, wyrzucił mi wszystkie ubrania przez okno, zniszczył biżuterie i przetrzymywał silą w domu bo chciałam uciec na komendę to nie jest takie proste....
Na naszym forum obowiazuje zakaz umieszczania wulgaryzmow w postach.
moderatorka apoteoza