Nie znalazłam gotowego wątku, w który mogłabym wrzucić dzikie przemyślenia eschatologiczne
(Jesli juz taki istnieje - proszę o przekierowanie)
Pewnego dnia przyszło mi do głowy: po śmierci będziemy sądzeni przez nasze rośliny doniczkowe.
Są cichym, postronnym i "moralnym" (nie zabijają żeby żyć) elementem rzeczywistości. Są od nas całkowicie zależne jesli chodzi o przetrwanie. Wychodzi na to, że ich punkt widzenia jest hmmm jakby to powiedzieć, idealnie moralny. W dodatku nie ma chyba religii, która by afirmowała rośliny, więc nie zostaliśmy uprzedzeni - test jest fair.