Witam panie
przepraszam że udzielam się na waszej stronie ale potrzebuje rady, pomocy.
Czytając zbliżone tematycznie wątki , lecz dane płcie były w odwrotnej sytuacji większość kobiet uważało że facet nie powinien się tak i owak zachować.
Do sedna:
Żona jest dla mnie wszystkim jest dla mnie przyjaciółka koleżanka kochanką i mnie też tak traktowała. Ufaliśmy sobie tak na poziomie 98%.
2% to zdrowa zazdrości, brak wpływu na świat i pozostałych ludzi.
Przetrwaliśmy różne kryzysy jak to w małżeństwie z małymi dziećmi ale ostatnie wydarzenia są dla mnie czymś nowym.
Jakiś rok temu żona odświeżyła kontakt ze starym znajomym z czasów bycia singielką. Jak wyżej pisałem, miałem do niej zaufanie i nigdy jej nie sprawdzałem. Jednego dnia, w jej obecności wziąłem telefon. Powiedziałem że ciekawi mnie o czym tak se piszą całymi dniami, w tej samej chwili ona wyrwała mi telefon z rąk zamknęła się w łazience i skasowała całą historię. Wyszła z tego porządna kłótnia. Z czasem rozeszła się po kościach.
Miesiąc temu spytała się mnie czy może pojechać na weekend do owego przyjaciela(koleś mieszka 300km od nas). Z nim i jego kolegami na dyskotekę bo on ma urodziny. Dzieci do rodziców , ja w tym czasie praca zagranicą. Oczywiście się nie zgodziłem, oczywiście kłótnia. Wypunktowałem jej dlaczego nie (nie znam ich, ona też prawie nikogo nie będzie znała, żadnej kolezanki ,nie będzie miała gdzie spać, nie ufam tym kolesiom jak i pozostałym na dyskotece którzy w głównej mierze bywają tam z nadzieją że coś zaliczą, do tego pigułki gwałtu alkohol i ogólnie bym się martwił że ona sam. Do tego nie wypada żeby zostawiała rodzinę i jechała w pół Polski zatańczyć z kolesiem. Dodam że jest bardzo atrakcyjna za którą się inni oglądają).
Oczywisci kłótnia foch i teksty że i tak pojedzie. Po kilku dniach przytaknęła mi rację oraz że skoro to dla mnie ważne, to daje mi słowo że nie pojedzie , oraz ze rodzina na pierwszym miejscu. W chwili radości pogodzenie się obiecałem jej wymarzony prezent z okazji dziesiątej rocznicy ślubu. Prezent kosztował mnie kilkadziesiąt tysięcy ale udało mi się dotrzymać danego słowa, ona chyba jednak nie potrafi.
Kilka dni temu spytała się mnie czy nie będzie problemu jak wyskoczy z koleżankami na weekend do spa i jakąś tam imprezę ( odziwo taka sama data). Oczywiście że się zgodziłem (nie pierwszy raz). Nie trzymam jej na smyczy, jeździła z koleżankami za granicę , wyjazdy sportowe, wypady weekendowe do spa, i dyskoteki. Ale to było z koleżankami.
Wczoraj zauważyłem że mnie okłamała i nie jedzie z koleżankami tylko do kolegi, kupiła bilet do klubu do którego ja zapraszał.
Jak mam się zachować , czuje się oszukany i zdradzony. Jestem pewien że z jej winy nie dojdzie tam do niczego niemoralnego, ale jak pisałem na wstępie nie na wszystko mamy wpływ. Na razie czekam, nic nie mówię że wszystko wiem , czekam z nadzieją że sama się ogarnie i zmieni zdanie.
Podsumowując złamała dane mi słowo i okłamuje mnie żeby się spotkać na dyskotece z kolesiem. Ciężko mi na sercu z tą myślą.