Hej proszę was o opinię w pewnej sprawie. Rok temu poznałam chłopaka (ja 32 lata, on 36). Spotkaliśmy się raz, kontakt jakoś szybko się urwał później widziałam, że miał dziewczynę. Teraz po roku kontakt znów sie odezwał i zaproponował spotkanie, które w pierwszej fazie nie doszło do skutku, ale ostatecznie się udało.
Było sympatycznie, wydaje mi się oboje dobrze się bawiliśmy.
Zaproponował żeby spotkać się kolejnego dnia.
Kolejnego dnia napisał, że jedzie gdzieś tam ze znajomymi i się nie spotkamy.
Po kilku dniach znów napisał, rozmowa kleiła się cały dzień i zaproponował żebym do niego przyjechała, ale ostatecznie to ja zaprosiłam go do siebie, na co przystał. W ostatniej chwili napisał, że coś mu wypadło i czy możemy spotkać się nazajutrz, na co napisałam że niestety mam już plany. Nazajutrz napisałam, że jednak będę wolna i jeżeli chce możemy się zobaczyć, jednak wowczas on juz nie mógł.
Zapytałam czy ma ochotę się spotkać i czy ustalimy jakiś konkretny dzień, który wszystkim pasuje.
Odpisał mi: "koniecznie" wciąż nie wskazując czegoś sprecyzowanego.
I szczerze mówiąc głupio mi już dalej ciągnąć i "namawiać" na ustalenie spotkania, chociaż jestem bardzo chętna poznać go bliżej. Czuję jednak, że trochę się narzucam i to bardziej mi zależy na spotkaniu. Mam wrażenie, że z jego strony nie ma inicjatywy, bo nawet jak sam proponuję to ostatecznie nie dochodzi do tych spotkań.
Nie wiem jak mam to odbierać i czy jego zachwoanie na pewno wskazuje na zainteresowanie mną?
Jak to oceniacie? Być może podchodzę zbyt sztywno do tego, ale zazwyczaj zainteresowani mężczyźni jakoś bardziej klarownie to okazują.
Chłopak wydaje się fajny, stąd też moje rozterki. Nie chce wyjść na jakąś zdesperowaną laskę, ale też nie chcę tracić czasu na kogoś, kto nie jest zbyt zdecydowany.
Z góry dzięki