Mam 32lata, dziewczyna 28. Jesteśmy w związku od 15 miesięcy. Od kilku miesięcy kłócimy się o mój kontakt z moją matką.
Moja mama mieszka od nas 400km dalej. Zanim poznałem swoją kobietę kontaktowałem się z mamą kilka razy w tygodniu.
Gdy zamieszkałem z dziewczyną, zaczęły jej przeszkadzać telefony od mojej mamy - 2-3 razy w tygodniu po 10-15 minut.
Moja dziewczyna stwierdziła, że czuje jakbyśmy żyli w trójkącie.
Gdy moja mama miała problem z ustawieniem telefonu i drogą smsową poprosiła o pomoc, dziewczyna była przeciwna mówiąc, że to telefon mamy i jej problem
Gdy mama kontaktowała się ze mną mając problem z komputerem to też nie spodobało się mojej dziewczynie. Jak powiedziała, wchodząc z nią w związek tworzę z nią rodzinę i nie mogę być zaangażowany w rozwiązywanie problemów poprzedniej rodziny.
Kiedy szukałem nowej pracy mama spytała jak poszukiwania itp, a ja poinformowałem że odrzuciłem ofertę i szukam dalej, usłyszałem od mamy, że powinienem więcej składać cv. Ta rozmowa nie spodobała się dziewczynie, krzyczała że to w jej kierunku brak szacunku bo sprawy finansowe dotyczą nas, mnie i dziewczyny, a mamie nic do tego.
Dziewczynie nie podobały się pytania mamy "jak poszukiwania pracy". Dziewczyna mówiła, że mama wścibia nos w nie swoje sprawy.
Dziewczyna miała zastrzeżenia, że mama pisała sms typu "dzisiaj usmażyłam smaczne placuszki z dżemem. Dziewczyna uważa, że to przyciąganie mnie do pierdół i odciąganie mnie od istotnych ważnych spraw obecnego związku. Dodam, że mama ma prawie 70lat i nie ma znajomych.
Gdy mamie popsuł się laptop poprosiła o wybór nowego, zakup laptopa na który prześle pieniądze, skonfigurowanie go i odesłanie laptopa do niej. To też nie spodobało się dziewczynie, bo jej zdaniem to problem mamy, a ja nie jestem serwisem konfiguracyjnym. Do tego przyczepiła się, że mama nie użyła słów proszę.
W ubiegłym miesiącu z racji pretensji dziewczyny o telefony z matką zmieniłem taktykę i kontaktowałem się z mamą w czasie nieobecności dziewczyny z domu.
Gdy sprawa wyszła na jaw dziewczyna zrobiła awanturę, że ją zdradzam emocjonalnie prowadząc rozmowy gdy jej nie ma w domu. Jej zdaniem prowadziłem podwójne życie.
Kto tu ma rację? Co o tym myślicie?