Wiele osób traktuje konserwatywki, jako kobiety totalnie uległe mężowi, których jedyną rolą jest przysłowiowe siedzenie w kuchni. Ta definicja jest rozpowszechniana głównie, że się tak wyrażę przez środowiska proniemieckie próbujące podlizać się radykalnym feministkom. Moim zdaniem, ów typ kobiety jest jednak połączeniem najlepszych cech konserwatyzmu i równouprawnienia. I tak, taka kobieta:
-Zdobywa wykształcenie i stale rozwija się intelektualnie. W tym samym wspiera swojego partnera i wzajemnie uzupełniają się w swoim rozwoju. Decyzje w związku podejmują wspólnie
-Jest wierna i monogamiczna (oczywiście z wzajemnością), szanuje siebie i swoje ciało. Wie, że wyzwolenie, rozumiane jako zasada "każdy z każdym" jest czymś fatalnym.
Czy taka jest definicja konserwatywki. Czy partie prawicowe odpowiednio promują taki wizerunek kobiety?