Witajcie. Całe swoje życie mieszkałam na wsi, ale na ponad rok wyprowadziłam się do dużego miasta. Przez ten rok sprawy się tak potoczyły, że dostałam w spadku dom na wsi. Przeprowadziłam się bez większego namysłu, po prostu wiedziałam, że miasto i 300-tysięczna hipoteka są nie dla mnie. Dojeżdżam do pracy przez pięć dni w tygodniu,ale nie stanowi to dla mnie problemu. Jestem singlem, ale do niedawna spotykałam się z mężczyzną, który, jako jeden z powodów rozstania podał dużą dzielącą nas odległość (on mieszka w dużym mieście oddalonym od mojej wsi 49 km). Idąc za tokiem jego myślenia, czy mieszkając na wsi nie mam już szansy na poznanie faceta? Czy będę automatycznie skreślona z powodu faktu, że mam troszkę więcej kilometrów do miasta? Dodam, że nie mam najmniejszego zamiaru mieszkać w mieście
Etam, co to w ogole za pomysł? Zresztą kto powiedzial ze partnera życiowego znajdziesz akurat w mieście? Rozglądaj się dookoła siebie, miłośc może czaic sie wszędzie, nawet za miedzą;)
Tylko, że tu miedzy brak
Idąc za tokiem jego myślenia, czy mieszkając na wsi nie mam już szansy na poznanie faceta? Czy będę automatycznie skreślona z powodu faktu, że mam troszkę więcej kilometrów do miasta?
Miasto troche zwieksza szanse na poznanie kogos interesujacego, ale odpowiadajac na drugie pytanie - skreslona oczywiscie nie jestes.
Dodam, że nie mam najmniejszego zamiaru mieszkać w mieście
To nieladnie tak zaperzac sie w sobie i mowic, ze czegos NA PEWNO nie zrobimy. Na pewno umrzemy, a wszystko inne ma tylko pewna doze prawdopodobienstwa.
No własnie,kto mówi,ze musisz szukać gdzieś daleko,czasem nasza połówka jest tak blisko,trzeba tylko się rozejrzec.A tak wogule jest tyle par,które dziela kilometry,a mimo to są ze soba.Jak się naprawde kocha to żadne kilometry nie mają większego znaczenia.
Moim zdaniem ten facet szukał pretekstu, żeby zakończyć Waszą znajomość. Co za tym idzie nie jest Ciebie wart! Ja mojego faceta, którego bardzo kocham znalazłam w szkole.Chodziliśmy razem do klasy. Dopiero po jakimś czasie się nim zainteresowałam. On kochał mnie od kiedy mnie poznał... Nie szukaj na siłę faceta... Miłość prędzej czy później i Ciebie odnajdzie... I nie przejmuj się takimi typami... Też jestem ze wsi i miałam podobną sytuację. Jest takie powiedzenie, może trochę prymitywne... Tego kwiatu jest pół światu!!!! Pozdrawiam!
7 2010-05-30 10:12:49 Ostatnio edytowany przez Kami90 (2010-05-30 10:27:22)
Mieszkanie na Wsi niczego nie przekreśla.
A facet który zrywa przez coś takiego to dupek, chyba że to głupi pretekst, ale wtedy też jest dupkiem.
Odległość 49 km to prawie nic, jeśli masz jeszcze sensowny dojazd do miasta i jesteś samodzielna to nie stanowi to żadnego problemu. (myślę że nawet z pójściem na imprezę czy cokolwiek innego)
Czasem nawet tak jest lepiej niż gdy ja mieszkam w dużym mieście, ale na obrzeżach, na ostatnim osiedlu które praktycznie od miasta oddziela się już polami laskami, szklarniami itp. i do mojego byłego partnera miała około 19 km. a do szkoły czyli do najbliższych przyjaciół 22 km. Pokonując te trasy komunikacją miejską zajmowało to średnio 30 minut i półtorej godziny. Czyli praktycznie jak na wsi. I mi np. nie przeszkadza duża odległość. Ale też pamiętaj że nie warto czasem szukać daleko, czasem szczęście jest tuż tuż na wyciągnięcie ręki.
taa, no właśnie. To był zwykły pretekst. Wielki metropolita się znalazł;D heh ja pochodzę ze wsi i moje obserwacje prowadzą do wniosku, że jakoś w dalszym ciągu ludzie na wsi zawierają małżeństwa, zakładają rodziny... więc chyba można kogoś poznać:)
Co za dupek (sorry) ,ale może to i dobrze , nie wart był ciebie .
Nie,nie jesteś skreślona , i nawet nie powinnaś tak myśleć.
Czasami miłość znajdujemy koło siebie i to naprawde blisko , a jesli nawet nie to ten który będzie cię kochał dojedzie do ciebie nawet z końca kraju .
Wyluzuj i nie myśl tak .
Na pewno większa odległość od miasta była w Twoim przypadku pretekstem do zerwania znajomości, tego jestem pewna.
Jednak uważam, że mieszkanie na wsi, w małym miasteczku itp. oczywiście nie przekreśla, ale jednak znacząco utrudnia znalezienie "drugiej połowy", chociażby z tego powodu że nie ma tak dużej "podaży" jak w miastach. Po prostu w większym mieście jest łatwiej kogoś poznać, bo jest w miastach więcej mężczyzn. Ale wcale nie wyklucza poznania kogoś, tym bardziej w Twoim przypadku kiedy to pracujesz i bywasz w niezbyt odległym mieście.
Gorzej byłoby gdybyś mieszkała, żyła, pracowała na wsi, pracowała dużo i miała rzadko wolne weekendy. Ale w Twojej sytuacji - nie masz się czym martwić
Mieszkalam na wsi bardzo dlugo a potem przeprowadzilam sie do miasta.i musze stwierdzic ze roznica jest olbrzymia!!! Wioska to zamkniety klanik,mohery,pierdlly i zycie na celowniku oraz ocenianie czlowieka po tym jak czesto chodzi do kosciola.Miasto dalo mi swobode,prace,niezaleznosc i po jakims czasie powiedzialam uffffffffffff.....nareszcie moge byc soba-zyc na wlasny rachunek,chodzic wlasnymi sciezkami,umawiac sie z ludzmi w pubach,wpadac do dyskoteki,kina.I nikogo tu nie obchodzi jezeli zobaczy mnie na ulicy z facetem .To tu poznalam milosc swego zycia majac dziecko z poprzedniego zwiazku i nikogo to nie dziwi,bo na wsi takie kobiety po rozwodzie z dzieckiem to jakis drugi gatunek...
Nie,nie wroce na wioske ,tu jestem szczesliwa i tak pozostanie:)))
Nie szukaj na siłę Miłość sama Cie znajdzie;)
Uwierz ciesz się życiem.!