Andziaks napisał/a:Witam wszystkich.
Mój partner z którym jestem 9 lat był kilka lat temu na kawalerskim swojego kuzyna. Dziś całkiem przypadkiem wyszła rozmowa na temat tamtego wieczoru. Pamietam że bałam się tamtego wyjścia, bo wiem że jego kuzyn ma ’niegrzecznych’ imprezowych kolegów, ale oczywiście nie robiłam mu problemów. Przyznał sam że była striptizerka która tańczyła głównie dla kuzyna, ale podchodziła też do każdego faceta uczestniczącego w kawalerskim i można było ją dotykać. Mój partner powiedział mi że żeby nie wyjść na jedynego który nic nie robi to dotknął ją lekko pod piersią i to tyle… Że inni bardziej ją macali.
Przyznam że mnie to zabolało. Na co dzień nie jest osobą która ‚idzie za tłumem’ a tu jak totalny debil.. Myślałam że jest mądrzejszy.
Zastanawiam się co z tym zrobić, jak to przetrawić. Jak Wy to postrzegacie? Czy dla Was to już coś poważnego? Czy olać to i docenić fakt że sam mi o tym powiedział mimo upływu czasu.
Pozdrawiam
Prooooszę! Daj temu spokój. Nie wyobrażaj sobie za dużo.
Był na kawalerkskim, wzięli laskę, co się powyginała do muzyki, zapłacili jej ... i to taka niby atrakcja.
No i jej dotknął, inni też dotknęli, no i co z tego?
Nic z tego... nic się nie stało. Nie dręcz się tym, olej, to naprawdę nic ważnego.
Sto razy ważniejsza jest wasza relacja, aby Wam razem ze sobą było dobrze.
Przyznam że mnie to zabolało.
Nie martw się tym. Naprawdę. To nic nie znaczy. Zupełnie nic.
... a tu jak totalny debil.. Myślałam że jest mądrzejszy.
Ja wiem, że mógł wtedy oponować, mógł się przeciwstawić, powiedzieć, że ma dziewczynę i nie może brać w tym udziału.
No ale jej dotknął...
Gdyby to była zabawa i by zatańczył z koleżanką naprzykłąd to też byś miała pretensje? Nie miałabyś... bo to zwykły taniec.
To tak samo ta striptizerka -- przyszła laska się powiginać do muzyki i tyle.
Zastanawiam się co z tym zrobić,
Nic nie robić. SZkoda że w ogóle o tej bzdurze rozmawiacie.
Hmm... no jak wyżej -- dotknął panią, która robiła występ za kasę. I tyle.
Że to bzudra totalna.
Czy dla Was to już coś poważnego?
Nie, zupełnie nic poważnego. Zero.
Czy olać to i docenić fakt że sam mi o tym powiedział mimo upływu czasu.
Ech... tutaj nawet nie ma co doceniać.
Trochę przerysowując dla mnie to brzmi tak jakby żona przyszła do męża i powiedziała: "Wiesz... zawsze powinnam Ciebie głaskać, bo jesteś moim mężem. Ale 10 lat temu wzięłam kota na kolana, bo się do mnie łasił i bardzo dużo go głaskałam".
No i co? No i nic...
Docenić żonę za takie wyznanie mimo upłuwu czasu? Yyyyy... o co kaman?