Witam.
Niedawno skończyłem 31 lat.
Posiadam mieszkanie (na kredyt, ale spłacam spokojnie), w miarę dobrą prace, mam studia ekonomiczne, znam język itd.
I co z tego ? Nic. Nie mam dziewczyny, wiele razy sie angażowałem zbyt mocno, mocno się starałem, bardzo mi zależało,
aż w końcu zostałem z niczym na lodzie, na zbitej dupie i z pełną porażka.
Znajomi mają dziewczyny/ żony.
A ja co? Weekendy jak gdzieś jesteśmy (czasem jakieś urodziny czy coś) lub koncerty i Oni są z dziewczynami,
to czuje się jak 5 kołe u wozu...
Jestem juz tak totalnie nie tyle co sfrustr... tym wszystkim, tylko już po prostu wkurw...
Miałem kilka dziewczyn, którym chciałem niebo przychylić i co? Nic.
Jeden znajomy traktuje dziewczynę jak "gówno" a ta tylko mydli oczy do niego.
Wiele przez te lata zrozumiałem, zrozumiałem to, że laski potrzebuja pieprzonych emocji...
Ja ich zapewne nie dostarczam, choć jestem 100% ekstrawertykiem, gadułą, mającym zainteresowania, ambicje itd.
Szukałem dziewczyn na badoo/tinderze, nawet na fb pisałem, do nieznajomych kobiet co mi się podobały, miałem wiele spotkań,
ale bez większego sukcesu, nie wiem w czym tkwi problem...
Kolejne lato mija, a ja w takiej dupie jestem....
Nawet nie mam z kim na impreze wyskoczyć, by jakąś poznać...
Najzabawniejsze, że teraz czas mi mija 10 razy szybciej jak jeszcze 5 lat temu...
Chciałbym być jeszcze szczęśliwy, ale nie wiem czy mnie to czeka...
Na co dzień jestem mega uśmiechnięty i wygadany, ale pod ta maską , jestem totalnie wkurw.....