Cześć. Jestem Krzysztof, mam 18 lat. Chodzę do tej samej szkoły z 17-letnią koleżanką/przyjaciółką. Znamy się ponad rok.
Najczęściej wychodziliśmy w parę osób, jednak ostatnio spotkaliśmy się we dwoje, ponieważ coś mnie tknęło i uznałem, że musimy spotkać się sam na sam.
Spytałem ją o której kończy lekcje. Następnie się umówiliśmy – nie było z tym żadnych problemów.
Piliśmy dobry soczek siedząc pod drzewkiem. Gadalismy na różne, głównie luźne, tematy. Słuchaliśmy muzyki. No i w pewnej chwili po prostu delikatnie ją objąłem, po czym usłyszałem "Co Ty robisz? Zabierz tę rękę"...
Chwilowo zamilkłem, ale cóż, rozmawiamy sobie dalej. Na szczęście ta sytuacja nie sprawiła żadnej odrazy, nie zepsuła relacji itd. Po prostu: nie, no okej.
Na koniec spotkania był wyjątkowo dłuższy przytulas, ale to w sumie nic takiego.
Wieczorem napisała do mnie: "Krzysztof, ja nie chce żebyś Ty sobie robił nadzieję...".
Pytanie do Was – czy mam jakieś szanse? Co mogę zrobić w tej sytuacji?
Ona nigdy nie miała chłopaka – dobrze o tym wiem, bo kilka razy opowiadała mi jak to każdego olewa i nie potrafi, i raczej nie chce być w związku. Nie wiem, czy na prawdę boi się jakichkolwiek związków, czy może po prostu dała mi kosza bo nie jestem w jej typie?
Tak bardzo mi na niej zależy... To nie jest tak, że jest ładna, fajna i tyle. Ona ma taki świetny charakter – jest miła, szczera, dobra, bardzo dojrzała jak na swój wiek.
Co o tym sądzicie? Ktoś doradzi coś? Będę wdzięczny za każdą odpowiedź!:)