Słuchajcie, miałem naprawdę idealną partnerkę z Olkusza, poznaliśmy się na sympatii, potem długo pisaliśmy na facebooku, aż w końcu się spotkaliśmy, na początku na 2 godziny, potem na dłużej, była też pierwsza wycieczka do Warszawy. I tu zaczęły się powoli schody, oznajmiła mi, że jedzie "do dawnych znajomych ze szkoły" jeden wrócił z Anglii i mieszka w Sopocie, a drugi mieszka z rodziną w Koszalinie, ja powiedziałem, że przecież to jej wakacje i nie mam prawa za nią decydować, co ma robić. W międzyczasie zdążyliśmy się już pokłócić o drugie konto na sympatii, bo niby "sprawdzała faceta od koleżanki", tyle razy obiecywała, że usunie konto, a dalej je miała. Tak więc pojechała wpierw do Sopotu, i zaczęły się narzekania, że mówi jak ma się ubierać, gasi jej światło w łazience i ma go dość, i że ze mną byłoby jej lepiej, tylko musi mu słodko mówić, bo mieszka i nocuje u niego, ja jej napisałem by uważała i martwiłem się o nią. Potem poprosiła mnie o znalezienie połączenia bla bla car z Sopotu do Koszalina, więc jej znalazłem i pojechała do drugiego kolegi, wszystko było ok, do momentu, gdy pewnej nocy napisała, czy nie lepiej byłoby na 2 ostatnie dni pojechać do Sopotu by mieć lepszy powrót do Olkusza, ja jej dałem wolny wybór, i znowu zaczęły sie sms-y jaki on jest wredny itp. Gdy wracała zezłoszczona od niego, zapytała się mnie czy jej kolega ( z Olkusza, którego miałem okazje spotkać) czegoś mi nie powiedział ... ja zdziwiony odpowiedziałem że nie, i tak znowu wszystko było OK, do czasu drugiej wycieczki do Warszawy, gdzie zabrała tego kolegi z nami, bo ją matka tego kolegi prosiła, bo biedniejsza rodzina itp. ja sie zgodziłem ale tu już zaczęły się schody, bo jemu dała lizać swoje lody, jego się tylko pytała o zdanie, głaskała go, a ja na to wszystko patrzyłem, i czułem się tak jakby mnie tam nie było, i zostałem sprowadzony do roli płacącego. Wtedy juz coś we mnie pękło, ale dawałem spokój, podczas kolejnej wycieczki (Sopot/Dream Club) znowu był temat, że do Kielc pojedziemy z jej kolegą, ja początkowo się godziłem, ale tylko cały czas gadała o nim, i w końcu się wkurzyłem:
I wypomniałem jej że:
-W Warszawie zajmowała się tylko nim
-po co 2 raz jechała do tego kolegi z Sopotu skoro ją obrażał
-co ten jej kolega miał mi powiedzieć
- I czy to u niej normalne zachowanie
Ona oczywiście nazwała mnie zj****m i chorym zazdrośnikiem, i tak 2 dni się kłóciliśmy, aż się polokowaliśmy nawzajem, i już się do mnie nie odzywa
I teraz nie wiem czy coś ze mną jest nie tak, czy z nią?
Ja tolerowałem jej kolegów, ale większości nawet nie chciała mi przedstawić, twierdząc, że później ich przedstawi. A tych co znałem to nawet ich lubiłem.