Hej,
Potrzebuję spojrzenia z boku na moją sytuację. Jestem skołowana i sama już nie wiem czy oszalałam czy niekoniecznie. Ale po kolei.
Od 3 miesięcy jestem w związku. Jest mi dobrze, drugiej stronie też, sądząc po reakcjach. Łyżka dziegciu jest jego eks.
Oni rozstali się niezbyt dawno temu, byli ze sobą krótko, kilka miesięcy. Mój partner mówi, ze rozstali się w zgodzie. Twierdzi tez ze nie wróciłby do eks, że to zamknięty rozdział. Nie jest typem podrywacza i lawiranta, nie okłamuje mnie, jest bardzo wprost.
O powrót do eks zapytałam go wprost, bo od niedawna ta jego wspomniana eks zaczęła go ponownie obserwować wszędzie, raczyć serduszkami i komentować dosłownie wszystko. Komentarze są przepełnione zachwytem i znów okraszone serduszkami, oczami i achami. On ja tez followuje nb, lubi, nie komentuje, twierdzi ze to neutralne.
Na domiar wszystkiego ona postanowiła wrócić do miasta, w którym mieszkamy (nie mieszkamy razem, ale dość blisko siebie). Po ich rozstaniu ona przeprowadziła się z powrotem do rodziny, oni mieszkali razem. Jest nadal u niego zameldowana...i jeden z jej postów wskazuje na to, ze wraca na te właśnie stare pielesze.
Mój partner twierdzi jak wyżej ze to zamknięty rozdział, ale po tym jak ona opublikowała info o powrocie wszem i wobec, oddał -uwaga- swoje podwójne łóżko. Kiedy zdumiona go zapytałam co on odwala, odpowiedział, ze ono zajmowało za dużo miejsca.
I tak, ona wie ze jesteśmy razem.
On pytany wprost odpowiada jak wyżej. Ze to był definitywny koniec i ze nie wróciłby do niej. I ze ona jest po prostu miła...
Ja mam mętlik w głowie i serio zaczęłam się bać, ze któregoś dnia ona po prostu zapuka do drzwi. A potem myśle ze zwariowałam albo co gorsza, ze zielonooki potwór wygrywa bezpodstawnie.
Co myślicie z boku?