Zrobiło się dość ciekawie. Przymusowy "areszt domowy" sprawił, że ludzie zostali zmuszeni do stałego przebywania ze sobą przez 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu.
Pół biedy jeśli w dużym domu....ale w ciasnych mieszkaniach? I jeszcze z rodziną wielopokoleniową? Babcia, teściowa, dzieciaki.... Bez możliwości odizolowania się. To MUSI powodować konflikty i napiecia.
I to nie chodzi o patologię tęskniacą za promilami....ale o zwykłych ludzi.
Dlaczego o tym piszę? A bo przymusowa kwarantanna spowodowała jeszcze inne zjawisko - ludzie zaczęli nagle dzwonić do siebie. Osobiście otrzymałem dużo telefonów od dawnych znajomych....A w tych telefonach sporo żali na sytuację w domach. Napięcie spowodowane zagrożeniem i ciągłe przebywanie razem generują rozdrażnienie i kłótnie.
A to dopiero dwa tygodnie. Co będzie dalej?