Socjologowie przewidują, że w ciągu najbliższych 10-20 lat zatłoczony open space w korporacjach powoli odejdzie do lamusa, a większość osób będzie pracować zdalnie w domu. Ma to pociągnąć za sobą zmiany sposobu zatrudniania pracowników. Praca na etacie będzie wypierana przez krótkotrwałe kontrakty, a każdy taki pracownik stanie się firmą i będzie starał się pracować nad swoją "zdolnością do bycia zatrudnionym" (angielskie pojęcie "employability"). Wiąże się to z koniecznością ciągłego dokształcania się oraz z dużą elastycznością. Rzadko kto będzie mógł pozwolić sobie na to, by całe życie pracować w jednym zawodzie (wyjątkiem mają być np. prawnicy i lekarze). Podstawą naszych wirtualnych biur będzie dostęp do Internetu. Umożliwi on komunikację z innymi członkami zespołu (telekonferencje).
Zmiany na rynku pracy mają sprawić, że do kompetencji przyszłości zaliczać się będą: otwartość, chęć do nauki, wrażliwość na różnice międzykulturowe, genderowe i pokoleniowe, umiejętność wzbudzania zaufania oraz (co jest bardzo ważne) umiejętność pracy w zespole, ponieważ będziemy współpracować z konkretnymi ludźmi, a nie firmami.
Dużym plusem takich zmian będzie prorodzinność tych rozwiązań - czas pracy będzie można dostosować do potrzeb swojej rodziny. Granica między życiem prywatnym a zawodowym nie będzie tak wyraźna jak obecnie. To również system przyjazny dla kobiet decydujących się na posiadanie dzieci.
A co Wy sądzicie o takiej wizji przyszłości? Obawiacie się jej, czy podchodzicie do niej z entuzjazmem? Czy już dziś myślicie o tym, jak będzie wyglądała Wasza kariera za 10-20 lat i bierzecie to pod uwagę np. przy dokształcaniu się?