Heej! Może ktoś był w podobnej sytuacji?
Odkąd zamieszkałam z facetem związek zaczął się wypalać i zaczęłam się męczyć. Całe obowiązki domowe są na mojej głowie, podział obowiązków przestał działać. Mój partner większość wolnego czasu spędza grając w gry na telefonie albo na komputerze, nie dba zbytnio o siebie, przestaliśmy wychodzić, poproszenie o wyjścia z psem jest największą karą bożą, zasypiamy odwróceni do siebie plecami - on oczywiście z telefonem w ręku. Komplementy zamienił w krytykę, przez co przestaje lubić siebie. Czułości jest coraz mniej. Przestałam już podejmować inicjatywę. Ostatnio miałam urodziny, dostałam rzucone w locie - wszystkiego najlepszego. Okropnie mi przykro i zastanawiam się czy nie zakończyć tego by nie było za późno. Wykluczam raczej u niego depresje - bardziej jakby cofnął się w rozwoju albo pokazał swoje prawdziwe "ja". Do telefonu nie zaglądam, bo raczej ma szacunek do siebie i nie zdradzałby mnie. Gdy próbuje z nim pogadać to upiera się, że jest wszystko okej i to ja wymyślam sobie wszystko. Na początku była to silne emocjonalna relacja, a teraz jakby był zupełnie inną osobą.
Pozdrawiam.