Zniewolona... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

1

Temat: Zniewolona...

Historia którą opowiem jest prawdziwa. Nie znam jej szczegółów, ale z tego co wiem jawi się obraz  jednego z dramatów które dzieją się za zamkniętymi drzwiami naszych domów. Nie wykluczam również, że  niektórzy oskarżą mnie o  bierność w sprawie która wydaje się być oczywista. Jednak czy zawsze trzeba mówić i być „w prawdzie” niech każdy rozważy w swoim sumieniu. 
    Dziewczynę znam od ponad 20 lat. Była młodą, wysoką, ładną licealistką. Nagle pojawił się on, nazwijmy go Bossem. Specjalność? Przemyt papierosów i kradzionych samochodów przez granicę. Zorganizowana grupa, łatwe i duże pieniądze, narkotyki i szpan. Zaimponował dziewczynie, bo to kasa, ładne samochody, blichtr i poważanie w przestępczej grupie. Jak później mówiła „pokazał jej świat”, ale nie wiem co to miałoby oznaczać. Nie reagowała na ostrzeżenia, ani na prośby i groźby rodziny i znajomych.  Rzuciła szkołę, zawarła dwa śluby cywilny i kościelny, urodziła dziecko. Boss jak to było łatwe do przewidzenia, trafił do pudła z którego wyszedł po kilku latach wykropkowany i wytatuowany wszelkimi znakami znanymi jedynie w świecie przestępczym. Czekała, ale wtedy zaczęły się schody. Wraz z matką prowadziła mały sklepik którego najwierniejszym klientem był Boss biorący bez ograniczeń papierosy , alkohol i produkty żywnościowe. Na wszelkie uwagi reagował krzykiem, biciem i demolowaniem sklepiku. Była policja był kurator, nic nie pomagało. Dziewczyna wiecznie była posiniaczona na twarzy i rękach /to co było widać/. Kiedyś nie wytrzymałem i zapytałem ją kiedy zamierza z tym skończyć? Odpowiedziała, że boi się, że ją zabije. Podpowiedziałem aby poprosiła dzielnicowego aby przeprowadził z nim rozmowę dotyczącą rozwodu /to mu spuści powietrze/ i złożyła pozew. Po kilku miesiącach wahania poprosiła o napisanie jej pozwu, podała do niego argumentację i pozew złożyła. Rozprawy trwały niedługo, wkrótce uzyskała rozwód. Wtedy pojawił się Boss 2. Zakazana gęba, dorywcza praca,  gorzała na okrągło. Znowu ostrzeżenia: dziewczyno co ty robisz przecież wpadniesz z deszczu pod rynnę. Ostrzegali wszyscy w tym ja, niestety nie pomogło. Zaszła w ciążę, urodziła drugie dziecko i była systematyczne katowana przez partnera. Znowu policja znowu kuratorzy niestety bez efektu.  Po którymś tam potężnym pobiciu niebieska karta i zakaz zbliżania się do dziewczyny. Gość wyprowadził się do pobliskiego miasta i wydawało się, że problem został rozwiązany. Niestety nie. W tajemnicy przed wszystkimi /bo miał zakaz zbliżania się do niej/ jeździła do tego miasteczka w „odwiedziny”. Ponieważ pił dalej,  dla dotrzymania mu towarzystwa piła razem z nim. Po każdym piciu wpadał w szał i katował prawie do utraty przytomności. Kiedy pojawiała się wśród znajomych ludzi którzy widzieli ślady na ciele i wiedzieli skąd pochodzą mówiła: to nic, to moja winna…  . Pewnego razu na początku zimy w pijackim szale wyrzucił ją z domu bez butów, tak jak stała. Nie mając innego wyjścia pomimo, że była „pod wpływem” wsiadła do swojego samochodu i ruszyła w drogę powrotną do domu /50 km/. Niedaleko ujechała , bo zatrzymała ją policja zabrała prawo jazdy i zaczęły się sprawy proceduralne. Kilka tygodni później to samo auto „wypożyczył” sobie pijany Boss2 i rozbił go kompletnie tak, że auto na złom. Na początku roku przyszła do mnie z prośbą abym pomógł jej uzyskać „rozwód kościelny”. Odpowiedziałem, że nie ma rozwodów kościelnych jest co najwyżej unieważnienie małżeństwa i najlepiej aby w tej sprawie zgłosiła się do Kurii. Zapytałem po co jej to? Odpowiedziała, że chce być w porządku wobec Bossa 2 bo on ma boleści, że była mężatką i ma ślub kościelny. Podczas rozmowy dziwnie ukrywała prawą rękę pod bluzą, zauważyłem też, że ma zażółcone całe oko i część nosa. Zapytałem: a to co? Uśmiechnęła się cierpko i odpowiedziała: a wie Pan przechodzę żółtaczkę… . Znowu Cię pobił? Tak, ale to moja wina…. . A co ręką? Mam skomplikowane złamanie. Nie chcąc jej wypłoszyć trochę okrężną drogą zapytałem: jak on Ci tą rękę złamał? Odpowiedź następująca: jak zwykle po wypiciu wpadł w szał, wyłamał nogę od stołu i tą nogą mnie tłukł- wszędzie… , po głowie, po plecach, po nogach, zasłaniałam się ręką, jedno z uderzeń złamało mi rękę z przemieszczeniem.  Modliłam się o pogotowie, ale nie miał kto wezwać. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi dokonałam nadludzkiego wysiłku, nie wiem jakim cudem wstałam i tak jak stałam wyślizgnęłam się z jego domu. Następnie 5 km na piechotę do najbliższego przystanku, dalej różnymi sposobami 50 km do domu. Tutaj do koleżanki i z powrotem tym razem samochodem do tego samego miasta gdzie opatrzono mi rękę. Jest to skomplikowane złamanie, co kilka dni na kontrolę bo jak będzie przemieszczenie to czeka mnie operacja i łączenie na druty. Ja na to: słuchaj jest to ewidentna sprawa prokuratorska. Powinnaś to zgłosić, za to co zrobił z kryminału prędko nie wyjdzie. Ona na to: nie chcę mu robić krzywdy, nie zgłosiłam i Pan też niech nie zgłasza, bo się wyprę i powiem, że się przewróciłam… . Wie Pan, coraz częściej dopada mnie depresja, ale staramy się „oboje” (?) abym zaszła w ciążę, tylko nic nam nie wychodzi i nie wiem dlaczego… ?! Zaniemówiłem…! Po co Ci to jak on Cię tak traktuje…? A wie Pan chciałam abyśmy mieli dwoje dzieci i stworzyli taką pełną rodzinę…. .

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zniewolona...

No ale co w związku z tym?

Pytasz nas co zrobić, czy to historia ku przestrodze?

3

Odp: Zniewolona...

Można pomagać ale tylko wtedy, gdy ktoś tej pomocy naprawdę chce, albo przynajmniej jej nie odrzuca. Tylko tych dzieci szkoda, które się w takiej patologii rodzą i niczego oprócz niej nie widzą i nie znają, to jest prawdziwy problem. Dorośli sami układają swoje zycie  i nikt za nich ani go nie przeżyje, ani ich na siłe nie uszczęśliwi,  wymagając by żyli tak jak to wypada, czy lepiej wygląda.

4

Odp: Zniewolona...

Przy braku bodaj minimum checi z jej strony aby wyskoczyc z tego kregu twoje staranie nic nie da, ona to taki gatunek cmy, co mimo ze sie pali zywym ogniem, dalej sie pcha w plomien swiecy, I wierz mi nie ona jedna, bo sam znam takich kilka co im rodziny tlumaczyly mowily ze pchaja sie w bagno, patologie a I tak potrafily przez okno z domu wyjsc byle sie spotkac ze swoim katem

5

Odp: Zniewolona...
oryx napisał/a:

Historia którą opowiem jest prawdziwa. Nie znam jej szczegółów, ale z tego co wiem jawi się obraz  jednego z dramatów które dzieją się za zamkniętymi drzwiami naszych domów. Nie wykluczam również, że  niektórzy oskarżą mnie o  bierność w sprawie która wydaje się być oczywista. Jednak czy zawsze trzeba mówić i być „w prawdzie” niech każdy rozważy w swoim sumieniu. 
    Dziewczynę znam od ponad 20 lat. Była młodą, wysoką, ładną licealistką. Nagle pojawił się on, nazwijmy go Bossem. Specjalność? Przemyt papierosów i kradzionych samochodów przez granicę. Zorganizowana grupa, łatwe i duże pieniądze, narkotyki i szpan. Zaimponował dziewczynie, bo to kasa, ładne samochody, blichtr i poważanie w przestępczej grupie. Jak później mówiła „pokazał jej świat”, ale nie wiem co to miałoby oznaczać. Nie reagowała na ostrzeżenia, ani na prośby i groźby rodziny i znajomych.  Rzuciła szkołę, zawarła dwa śluby cywilny i kościelny, urodziła dziecko. Boss jak to było łatwe do przewidzenia, trafił do pudła z którego wyszedł po kilku latach wykropkowany i wytatuowany wszelkimi znakami znanymi jedynie w świecie przestępczym. Czekała, ale wtedy zaczęły się schody. Wraz z matką prowadziła mały sklepik którego najwierniejszym klientem był Boss biorący bez ograniczeń papierosy , alkohol i produkty żywnościowe. Na wszelkie uwagi reagował krzykiem, biciem i demolowaniem sklepiku. Była policja był kurator, nic nie pomagało. Dziewczyna wiecznie była posiniaczona na twarzy i rękach /to co było widać/. Kiedyś nie wytrzymałem i zapytałem ją kiedy zamierza z tym skończyć? Odpowiedziała, że boi się, że ją zabije. Podpowiedziałem aby poprosiła dzielnicowego aby przeprowadził z nim rozmowę dotyczącą rozwodu /to mu spuści powietrze/ i złożyła pozew. Po kilku miesiącach wahania poprosiła o napisanie jej pozwu, podała do niego argumentację i pozew złożyła. Rozprawy trwały niedługo, wkrótce uzyskała rozwód. Wtedy pojawił się Boss 2. Zakazana gęba, dorywcza praca,  gorzała na okrągło. Znowu ostrzeżenia: dziewczyno co ty robisz przecież wpadniesz z deszczu pod rynnę. Ostrzegali wszyscy w tym ja, niestety nie pomogło. Zaszła w ciążę, urodziła drugie dziecko i była systematyczne katowana przez partnera. Znowu policja znowu kuratorzy niestety bez efektu.  Po którymś tam potężnym pobiciu niebieska karta i zakaz zbliżania się do dziewczyny. Gość wyprowadził się do pobliskiego miasta i wydawało się, że problem został rozwiązany. Niestety nie. W tajemnicy przed wszystkimi /bo miał zakaz zbliżania się do niej/ jeździła do tego miasteczka w „odwiedziny”. Ponieważ pił dalej,  dla dotrzymania mu towarzystwa piła razem z nim. Po każdym piciu wpadał w szał i katował prawie do utraty przytomności. Kiedy pojawiała się wśród znajomych ludzi którzy widzieli ślady na ciele i wiedzieli skąd pochodzą mówiła: to nic, to moja winna…  . Pewnego razu na początku zimy w pijackim szale wyrzucił ją z domu bez butów, tak jak stała. Nie mając innego wyjścia pomimo, że była „pod wpływem” wsiadła do swojego samochodu i ruszyła w drogę powrotną do domu /50 km/. Niedaleko ujechała , bo zatrzymała ją policja zabrała prawo jazdy i zaczęły się sprawy proceduralne. Kilka tygodni później to samo auto „wypożyczył” sobie pijany Boss2 i rozbił go kompletnie tak, że auto na złom. Na początku roku przyszła do mnie z prośbą abym pomógł jej uzyskać „rozwód kościelny”. Odpowiedziałem, że nie ma rozwodów kościelnych jest co najwyżej unieważnienie małżeństwa i najlepiej aby w tej sprawie zgłosiła się do Kurii. Zapytałem po co jej to? Odpowiedziała, że chce być w porządku wobec Bossa 2 bo on ma boleści, że była mężatką i ma ślub kościelny. Podczas rozmowy dziwnie ukrywała prawą rękę pod bluzą, zauważyłem też, że ma zażółcone całe oko i część nosa. Zapytałem: a to co? Uśmiechnęła się cierpko i odpowiedziała: a wie Pan przechodzę żółtaczkę… . Znowu Cię pobił? Tak, ale to moja wina…. . A co ręką? Mam skomplikowane złamanie. Nie chcąc jej wypłoszyć trochę okrężną drogą zapytałem: jak on Ci tą rękę złamał? Odpowiedź następująca: jak zwykle po wypiciu wpadł w szał, wyłamał nogę od stołu i tą nogą mnie tłukł- wszędzie… , po głowie, po plecach, po nogach, zasłaniałam się ręką, jedno z uderzeń złamało mi rękę z przemieszczeniem.  Modliłam się o pogotowie, ale nie miał kto wezwać. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi dokonałam nadludzkiego wysiłku, nie wiem jakim cudem wstałam i tak jak stałam wyślizgnęłam się z jego domu. Następnie 5 km na piechotę do najbliższego przystanku, dalej różnymi sposobami 50 km do domu. Tutaj do koleżanki i z powrotem tym razem samochodem do tego samego miasta gdzie opatrzono mi rękę. Jest to skomplikowane złamanie, co kilka dni na kontrolę bo jak będzie przemieszczenie to czeka mnie operacja i łączenie na druty. Ja na to: słuchaj jest to ewidentna sprawa prokuratorska. Powinnaś to zgłosić, za to co zrobił z kryminału prędko nie wyjdzie. Ona na to: nie chcę mu robić krzywdy, nie zgłosiłam i Pan też niech nie zgłasza, bo się wyprę i powiem, że się przewróciłam… . Wie Pan, coraz częściej dopada mnie depresja, ale staramy się „oboje” (?) abym zaszła w ciążę, tylko nic nam nie wychodzi i nie wiem dlaczego… ?! Zaniemówiłem…! Po co Ci to jak on Cię tak traktuje…? A wie Pan chciałam abyśmy mieli dwoje dzieci i stworzyli taką pełną rodzinę…. .

Czego oczekujesz od nas Autorze? Przytaczasz ten przykład ( o ile jest autentyczny) jako przestrogę, czy jako ciekawostkę?
Kobieta, o której napisałeś najprawdopodobniej sama jest głęboko zaburzona i o ile nie skorzysta ze specjalistycznej pomocy terapeutycznej i psychologicznej, o tyle zawsze będzie wybierała sobie partnerów według tego samego schematu.
Zawsze będzie to jakiś Boss. A to trzeci, a to piąty, lub dziesiąty.
Nie da się naprawić, czy uratować kogoś, kto tego nie chce.

6

Odp: Zniewolona...

Nie pytam co zrobić, bo w tym przypadku zrobić się nic nie da. Piszę ku przestrodze bo warto wiedzieć, że istnieje taki czarny  margines życia. Jeśli znacie podobne przykłady napiszcie o nich, bo te ludzkie dramaty są wokół nas i na ogół jesteśmy wobec nich bezsilni.

7

Odp: Zniewolona...

Witam.Ja uważam,że ta kobieta może pochodzić z jakiejś toksycznej patologicznej rodziny i przez to wybiera sobie takich a nie innych partnerów.Poza tym nie ulega wątpliwości,że ma jakieś poważne zaburzenia psychiczne,może jest chora psychicznie i ciągnie do takich typów.Powinna iść na terapię,na leczenie .Może by to coś zmieniło w jej życiu ale z tego co piszesz wynika,że tak jest jej dobrze.Tak jak ktoś napisał jest już dorosła i jej partnerzy też są dorośli i układają sobie życie tak a nie inaczej.Najbardziej w tym wszystkim żal mi tych dzieci,bo one są niewinne i to nie ich wina,że mają takich rodziców.W zasadzie mi żal tylko tych dzieci w całej tej historii.

8

Odp: Zniewolona...

Widzisz Marleno, na pierwszy rzut oka każdy upatruje pochodzenia tej dziewczyny z  rodziny głęboko patologicznej, a u niej osobiście choroby psychicznej. Niestety tak nie jest. Jej ojciec był nauczycielem /teraz nie żyje/, matka bardzo przyzwoita kobieta, rodzeństwo poukładane, żonate, zamężne z rodzinami prawie na wzór. Rozmawiałem z nimi, bezradnie rozkładają ręce. Sama dziewczyna nie jest pięknością, ale urodę ma pond przeciętną. Jest oczytana, we wszystkich innych sprawach myśli rozsądnie. Pierwsze dziecko -syn ma teraz około 19-20 lat i jest pod wpływem ojca. Ona sama zwierzyła mi się, że go nienawidzi z racji podobieństwa do ojca. Drugie dziecko -córeczka, dziewczynka około 10 letnia bardzo dobrze się uczy, jest grzeczna i uczynna, ale zauważyłem, że często płacze, a w oczach ma bezgraniczny smutek /jej matka mówiła mi, że przykłada jej kompresy po pobiciu.../. Nie rozmawiam z tym dzieckiem, no bo jaki ja miałby z nim temat, ale widzę, że coś bardzo mocno przeżywa. Miała sukcesy w zespole pływania synchronicznego, ale aby mogła uczestniczyć w zajęciach konieczne było  jej dowiezienie autem. Teraz matka ma zabrane prawo jazdy, a Boss 2 rozwalił samochód. Jest to dramat który rozgrywa się na oczach najbliższej rodziny i kręgu znajomych. Rozmawiałem z jej matką sugerując, że jak to się nie zmieni dziewczyna będzie stracona. Matka z rezygnacją odpowiedziała: ona już jest stracona. Nie pamiętam dokładnie w jakich to było okolicznościach, ale kilka lat temu zagadnąłem Bossa 2 o te wyraźne sińce i ślady pobicia u dziewczyny i zasugerowałem /na wyrost/, że może to spowodować  jej odejście od niego. Popatrzył na mnie z wyższością i odpowiedział: " nie odejdzie i wiem dlaczego nie odejdzie". Zapytałem: dlaczego? Odpowiedź: za bardzo zależy jej na moim ch....u... . Być może tu tkwi tajemnica sytuacji z piekła rodem...

9

Odp: Zniewolona...

Oryx, no ale wszyscy wiedzą, że takie sytuacje się dzieją. Więc jaki ma sens omawianie tutaj jakiejś konkretnej, której i tak nie zmienimy?

10

Odp: Zniewolona...

Lady Loka, wszyscy widzą, że takie sytuacje się zdarzają i wszyscy wiedzą, że zdarzają się wszystkie inne opisywane na tym Forum. Byłoby bardzo optymistyczne abyśmy mogli myśleć, że możemy w czymkolwiek pomóc. Bardzo w to wątpię i dotyczy to każdej z opisywanych sytuacji. Raczej rzecz polega na wygadaniu się, złapaniu jakiegoś kontaktu, aby nie zwariować. Każdy z przedstawiających problem przypuszczam, że wie jak go rozwiązać, bo zna najwięcej szczegółów albo też wie, że rozwiązywalny nie jest. W sumie i tak samodzielnie musi podjąć decyzję bez względu na dobre rady. Opisywana przeze mnie sytuacja pokazuje ciemne, a może nawet czarne strony naszego życia i przynajmniej dobrze wiedzieć, że takie są w XXI wieku w dobie telewizji satelitarnej, telefonów komórkowych i wielu innych cudów techniki. Rodzaj ludzki doświadcza wszystkiego, ale nie możemy być wobec tego obojętni. Musimy też zdawać sobie sprawę z tego, że wobec pewnych problemów jesteśmy bezsilni... .

11

Odp: Zniewolona...

Oryx, dalej nie widze sensu.
Co innego jakby to ta kobieta przyszla tutaj po rade. Co innego jak przychodzisz Ty, przedstawiasz historie i wlasciwie co dalej? Po co?

12

Odp: Zniewolona...

Loka, ja sądzę, że Oryx pyta w sposób mocno zawoalowany o radę...
On jest zainteresowany tą kobietą - moim zdaniem...
Zwróćcie uwagę na to ile ma kontaktów z nią, jej dzieckiem, jej facetem... Od jak dawna ją obserwuje, jak wiele wie o niej, jej rodzinie itd...
On się tą kobietą interesuje... On by chciał ją od tego faceta oderwać - sobą...chciałby jej pomóc - chciałby być z nią...tylko nie wie jak...
Tak ja to widzę wink

13

Odp: Zniewolona...

Witam drogi Oryx.Ja nie uważam,że ta kobieta,którą opisujesz nie ma w sobie żadnej inteligencji czy oczytania.Ale nie widzę w niej mądrości życiowej a to jest najważniejsze.Są różne formy inteligencji:książkowa,emocjonalna,społeczna itd.Można zrobić nawet doktoraty a w życiu być niezaradnym i głupim.Też zastanawia mnie fakt,że tak bardzo interesujesz się tą kobietą.Niewiem dlaczego piszesz w jej imieniu.Jak dla mnie osobiście nie jest  to osoba ciekawa czy godna naśladowania.Tak jak pisałam wcześniej ona jest już dorosła i jak sobie ułożyła życie tak ma i widać,że jej się to podoba.Więc o co chodzi?Żal mi tylko dzieci.Pozdrawiam

14

Odp: Zniewolona...
oryx napisał/a:

Musimy też zdawać sobie sprawę z tego, że wobec pewnych problemów jesteśmy bezsilni... .

No właśnie!
Po co zatem rozkładać na drobne sprawy beznadziejne, a takie są sytuacje, w których ktoś sam nie chce sobie pomóc, komu brakuje motywacji, żeby zmienić coś we własnym życiu.

15

Odp: Zniewolona...

Droga Naomi Negata  smile , uśmiałem się serdecznie z Twoich sugestii... . Moja znajomość sprawy wynika z tego, że pełniłem różne funkcje społeczne, mam wykształcenie wyróżniające się wśród lokalnej społeczności,  ludzie mieli i mają do mnie zaufanie, często przychodzili z prośbą o pomoc w rozwiązaniu różnych problemów dla nich nie do rozwiązania np: "wydobyłem" prawo jazdy starszemu człowiekowi który raz w życiu "nadużył" w zamian za zwiększenie kary finansowej, "umarzałem" odsetki od niespłacanych kredytów, pisałem pozwy, podania i wnioski z przysłowiowy frajer, a już "skokiem na linie z pół obrotem" było wydobycie po okresie 1 miesiąca starszej kobiety z więzienia /po prawomocnym wyroku/ skazanej na cztery miesiące paki. Za co? Wnuk kombinował z prądem, a jego "dziewczyna' która starszej pani nie cierpiała doniosła na policję, że starsza pani jako właścicielka nieruchomości kradnie prąd... . Czy ja muszę się spowiadać?  smile  Czy sens jest poruszać takie sprawy jak w temacie? Warto po prostu wiedzieć, że życie ma różne odcienie,  a czarnych nie brakuje. Ta dziewczyna /kobieta/ nigdy by tutaj nie napisała, dlaczego? Bo w jej przekonaniu za wszystko jest winna ona i żadne tam dobre rady nie są jej potrzebne... . Jest to sprawa tak dla mnie bulwersująca, że postanowiłem o niej napisać i czyta się to jak bajki o żelaznym wilku... . A czy mnie osobiście przydałaby się jakaś fajna kobitka? Może tak, może nie, ale nie ta...   smile

16

Odp: Zniewolona...

Oryx, ale nie rozumiesz, że omawianie takich anonimowych spraw na forum, opisywanych na dodatek przez osobę trzecią jest bez sensu. To niczego nie zmienia. My też różne rzeczy w życiu widzieliśmy. Ale omawianie takich przypadków niczego nie zmieni, bo i w jaki sposób? Więc po co ten temat, bo ja dalej nie rozumiem.

Czy Ty jako pracownik socjalny nie powinieneś dbać też o samopoczucie Twoich "podopiecznych"? Czy ta kobieta chciałaby, żeby ktoś opisywał jej historię w internecie? Zapytałeś ją o to? Bo jeżeli nie to to jest mocne nadużycie zaufania. I brak profesjonalizmu.

17

Odp: Zniewolona...
oryx napisał/a:

Popatrzył na mnie z wyższością i odpowiedział: " nie odejdzie i wiem dlaczego nie odejdzie". Zapytałem: dlaczego? Odpowiedź: za bardzo zależy jej na moim ch....u... . Być może tu tkwi tajemnica sytuacji z piekła rodem...

Też nie bardzo rozumiem, po co ten temat.

Dziewczyna ma to, na co się godzi, czego chce. Co Tobie do tego?

Jedyne, co mozesz/powinieneś zrobić to zgłosić gdzieś, że być moze dzieciom dzieje się krzywda. A ona? Dorosła jest.

18

Odp: Zniewolona...

Lady Loka! Nie jestem pracownikiem socjalnym! Kobieta nie jest żadną moja podopieczną. Nie podałem  żadnych jej namiarów ani nawet pierwszej litery imienia. To czy ona sobie tego życzy czy nie życzy to mnie mało obchodzi. Jeśli mąż bije żonę za ściną, a sąsiad powiadamia policję to mąż też by sobie tego nie życzył, a czy działanie takie jest czy nie jest profesjonalne?  Chciałem jedynie pokazać, że są sprawy których bez współdziałania z zainteresowanymi nie można rozwiązać mimo najszczerszych chęci. Skoro temat uważacie za niepotrzebny, to go zamykamy i tyle.

19

Odp: Zniewolona...

Chłopie, ale my to wiemy! To Ci mówimy od pierwszego Twojego posta. Że my wiemy, że takie sytuacje się zdarzają, a Ty ciągle tego nie rozumiesz.
Co innego wezwanie policji bo sąsiad bije żone, a co innego opisanie historii na forum nie wiadomo po co. My tu nie jesteśmy policją i to jest różnica. My jej nie postawimy pod ścianą i nie powiemy, że ma się rozwieść. Jej tu nie ma. Jesteś Ty, opisałeś jakąś historię i co? Dalej nie wiemy po co.

20 Ostatnio edytowany przez NaomiNagata (2020-01-26 10:15:44)

Odp: Zniewolona...

A ja nadal uważam, że autor pyta nas jak ma się za to zabrać.
Jego reakcja na moją sugestię wygląda jak typowe "uderz w stół a nożyce się odezwą".
Napisał taki długi post...po coś.
Nie sądzę, że tylko po to żeby opisać sytuację - bo to nuda... Takie sytuacje zdarzają się za każdym rogu, każdy z nas ma taką sasiadkę...
Oryx - to proste - zaproponuj dziewczynie kawę...na początek smile
Może wizja lepszego życia, może uśmiech na twarzy córeczki, może lepszy sex...kto wie...może coś co jest w Tobie przekona ją do zmiany swojego życia na lepsze (o ile Ty jesteś lepszym wyjściem, bo tego też nie wiemy).
Co prawda baaardzo wątpię, że kobieta żyjąca tak długo w związku przemocowym, współuzależniona od lat - zrozumie co jej proponujesz...co zresztą wszycy Ci tu tłumaczą, że w takiej sytuacji bez terapii - pomocy specjalisty - psychologa lub nawet psychiatry - nic się raczej zrobić nie da.
Jesteś - moim zdaniem - zaangażowany emocjonalnie w ten wątek...
Jak nie spóbujesz - nie będziesz wiedział - więc do dzieła ! big_smile

Naomi NAGATA - jak już...

21

Odp: Zniewolona...
NaomiNagata napisał/a:

A ja nadal uważam, że autor pyta nas jak ma się za to zabrać.


Ja tam uważam, że należy życzyć takim ludziom szczęścia. Jeśli jest im tak dobrze, to w czym problem.

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024