Z góry przepraszam, jeśli temat się powtarza, ale jestem tutaj nowa i nie znalazłam podobnego wątku... Nie chcę tutaj Wam opowiadać swojej historii życia, chcę tylko spojrzenia na sprawę zimnym okiem... Zerwałam z chłopakiem, a raczej to on ze mną... Od dłuższego czasu się nie dogadywaliśmy, ciągle były pretensje itp. Zerwaliśmy już raz, ale wróciliśmy po miesiącu przerwy, ja mu dałam drugą szansę, chociaż inni pukali się w głowę. Kochałam go, uważałam, że warto dać drugą szansę, bo nikt z nas nie jest idealny... Każdy popełnia błędy... Powodem rozstania było po prostu nieporozumienie, on w złości mnie zwyzywał i powiedział, że to koniec. Po tym jak wróciliśmy do siebie było dobrze, ale potem znowu się zaczęliśmy ścierać i nie rozumieć, on uciekał od problemów, był nerwowy, chamski itp. ja zawsze go wspierałam w trudnych chwilach, ale jak takie były to on się odcinał i nie było z nim kontaktu przez kilka dni, potem wracał jakby się nic nie stało. Strasznie mnie to męczyło, bo ja bardzo chciałam mu pomóc. Wystawił mnie też dwa tygodnie przed weselem, stwierdził, że on tańczyć nie umie i nie lubi takich zabawa, chociaż parę dni wcześniej mówił mi, że się nie może doczekać... Powiedział, że go nudzi nasza relacja, że robimy ciągle to samo i on tak nie chce, staranie się wkurzyłam, bo to nie był pierwszy raz. Ja miałam problemy z uczelnią i chciałam żeby wtedy przy mnie był, no i był przy mnie, faktycznie, byłam mu za to wdzięczna! Ale potem znowu zaczął się czepiać o wszystko, że nie mam dla niego czasu, że pracuję itp. Jak wcześniej nie pracowałam to też było źle. A ja mam ten problem, że kocham za bardzo, że się poświęcam drugiej osobie, a ta druga osoba tylko to wykorzystuje. Dodatkowo myślę, że naszym problemem był fakt, że ja jestem z rodziny lepiej sytuowanej od niego, chociaż nigdy nie pokazywałam mu swojej wyższości nad nim. On twierdził inaczej, że jestem materialistką i liczy się dla mnie drogi samochód, prezenty i wyjazdy za granicę, a ja potrafiłam się cieszyć z naszego wyjazdu w góry na 3 dni... Od tamtej sytuacji z weselem (jakoś miesiąc temu) coś we mnie pękło i zrozumiałam, że tak dalej być nie może, że to jest po prostu słabe, mówiłam mu o swoich wątpliwościach, on mi mówił, że pewnie rodzice mi tak nagadali, że nie myślę racjonalnie, tylko pochopnie wyciągam wnioski, bo przecież jest okej... Ale ja już tego nie czułam, napisałam do niego, że chcę pogadać, na to on, że jeśli znowu mam wątpliwości, to on ze mną w takim razie zrywa, bo ja widocznie nie mam odwagi i go ciągle okłamywałam przez te wszystkie chwile... Dodatkowo stwierdził, że byłam z nim tylko dla seksu i jestem pozbawiona uczuć... Poczułam się strasznie, bardzo mnie to zabolało zwłaszcza, że to ja ciągle chciałam naprawiać naszą relację i to ja wyciągałam pierwsza do niego rękę na zgodę. Oczywiście ja nie chcę się wybielać, ani twierdzić, że ja byłam zawsze ok w stosunku do niego. Nie nie byłam, czasami mi się zdarzyło powiedzieć coś w złości za dużo, ale zawsze przepraszałam i żałowałam tego. Czuję się okropnie, wiem że nic to nie da już... Z jednej strony czuję ulgę, ale z drugiej serce płacze i chce wrócić. Jest wgl sens to ratować? Zablokował mnie wszędzie gdzie się tylko da, mamy wspólnych znajomych i mi piszą, że wypisuje posty na fb, że jest mu ciężko po rozstaniu, że wyjeżdża i że został oszukany, a to są kompletne bzdury. Zablokował też moje najlepsze przyjaciółki... Absurd jakiś Dzięki, że wytrwaliście do końca i życzę Wam miłego weekendu
Dziewczyno do czego ci potrzebna taka szarpanina, on psychiatry potrzebuje a nie partnerki
Przeżyłem dosłownie to samo, tyle, że mi coś takiego zrobiła dziewczyna. Też zostałem wystawiony przed weselem, ale nie na dwa tygodnie, tylko na dzień przed... Więc ty miałaś trochę czasu, by poszukać kogoś innego, ja nie. Staraj się myśleć racjonalnie na temat tego związku. Ja wiem, że boli, ale powiedz, czy widzisz się w takim związku za chociażby 5 lat? Przecież Twoje zdrowie psychiczne byłoby zajechane. Nie uszczęśliwiaj kogoś SWOIM KOSZTEM! W związku masz czuć się przede wszystkim szczęśliwa, a doskonale wiem, że nie czułaś się, bo też nie byłem. Wiem, że gdy się kocha to jest się zaślepionym i jest się w stanie znieść na krawde dużo. Potraktuj to jak coś typu, że śmieci same się wyniosły z Twojego życia. Będzie bolało - to jest pewne. U mnie mija 6 miesiąc i dalej się nie wyleczylem, ale mam nowe pasję i nad nimi się skupiam. Zacznij się samorealizowac, stawiaj na siebie, chodź na jakieś szkolenia, poszerzaj horyzonty i nie patrz na to co było, bo w głębi siebie wiesz, że ten związek i tak by się rozpadł. Tacy ludzie się nie zmieniają, ale spokojnie karma wraca. Trzymaj się i na prawdę, z szacunku do samej siebie, nie wracaj już do tego i nie daj się wciągnąć w jakieś gierki! Pozdrawiam
Przeżyłam to samo z facetem. Też mnie wystawił 2 razy z weselem. Miesiąc temu z nim zerwałam. Byliśmy ze sobą 4 lata. Identycznie sytuacja tak jak u Ciebie. U mnie jeszcze dochodziły takie sytuacje ze robił sobie co chciał, zrobił źle to nie przepraszał, zawsze była moja wina co bym nie powiedziała lub nie zrobiła.. Nie miał do mnie wogole szacunku, nie stawiał mnie na 1 miejscu. Nie wspierał mnie, on miał prawo mieć tylko problemy i zły humor. Po zerwaniu usunął mnie wszędzie gdzie się da... Ogólnie miał bardzo toksyczne zachowania. Dodatkowo kolezki i kolezanki na 1 miejscu i domówki . Nic nie mówił gdzie idzie i co robi. Zawsze jak zwracałam mu uwagę to odpowiadał ze jak chce może być sam i wiele innych tekstów. Aż wkoncu miarka się przebrała i zakonczylam to miesiąc temu. Nadal go kocham nadal cierpię i nadal jest mi smutno że tak można potraktować kobietę, ale już jest lepiej. Najgorsze u mnie było te parę dni po rozstaniu nie jadłam, lezalam w łóżku i tylko płakałam i analizowalam wszystko. Teraz jest raz lepiej raz gorzej. Mam momenty ze za nim tęsknię i jeszcze zdarzy mi się poplakac ale wiem ze nic z rego związku by nie było. Byłoby co raz gorzej. Radzę Ci do niego nie wracać i żyć własnym życiem. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego. Nie pozwól się tak traktować. Wyplacz się, daj płynąć swoim emocjom, przeanalizuj sobie wszystko ale z czasem będzie co raz lepiej. Dajmy sobie spokój z facetami którzy emocjonalnie niedorosli. Karma zawsze wraca rozumiem Cię w stu procentach co teraz przeżywasz