Cześć,
Od 10 lat jestem sam - brzmi strasznie, szczególnie, gdy wypowiadam to na głos. Ostatni raz byłem w związku w liceum. Rozstałem się z moją dziewczyną krótko po maturze.
Obecnie mam 29 lat. Większość moich znajomych w podobnym wieku ma już żony, często też i dzieci. Coraz częściej zastanawiam się, co jest ze mną nie tak.
Jestem zaradny życiowo, mam dobrą pracę, skonczone studia, hobby. Nie jestem brzydki, wygladam dość młodo jak na moj wiek. Nie mam wrednego charakteru (a przynajmniej mam taką nadzieję ). Mimo tego, nie mogę sobie nikogo znaleźć. W moim otoczeniu znajdują się praktycznie sami mężczyzni, nie mam zbyt wielu okazji, zeby poznać dziewczynę (a jak już spotkam, to zwykle okazuje się zajęta). Nie mam zaufania do aplikacji randkowych pokroju Tindera - jestem dość konserwatywny obyczajowo, nie sądzę, żebym znalazł tam drugą połówkę. Podobnie ma sie z imprezami - zawsze byłem typem domatora. Myslalem, zeby zapisać sie do jakiejś oazy/wspolnoty "przykościelnej", ale z drugiej strony angażowane sie w wspolnotę w celu znalezienia sobie kogos wydaje mi sie nieco niemoralne.
Parę lat temu - jeszcze na studiach - moja "przedłużająca się samotność" nieco mnie martwiła. Wówczas jednak starałem sie pocieszać, że przecież jestem jeszcze młody i na pewno prędzej czy pozniej na kogoś trafię.. Teraz - gdy za parę miesięcy stuknie mi trzydziestka - poważnie zaczynam sie obawiać, co dalej.