28 rok samotności - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » 28 rok samotności

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 20 ]

Temat: 28 rok samotności

Witam wszystkie net kobiety i facetów którzy mają tutaj konta.
Postanowiłem tutaj napisać, bo już czuję taką bezradność, że nie wiem co z nią zrobić. Oczywiście wątpię w to abyście mi w jakikolwiek sposób pomogli, bo nawet mimo waszych najszczerszych chęci, będzie wam bardzo trudno, ale mimo wszystko przyda mi się odrobina zrozumienia, wsparcia i dobre słowo.

Na wstępie napiszę, że mam na imię Rafał i jest to mój pierwszy post tutaj. Moja sytuacja, jak zaraz będziecie się mogli przekonać, jest beznadziejna. Mam 28 lat i czuję się cholernie samotny. Zawsze się tak czułem, bo nie mam na tym świecie i nigdy nie miałem osoby, której by na mnie zależało. Z roku na rok jest coraz gorzej. Często myśle o śmierci z tego powodu. Na razie jeszcze jakoś daję radę ale na początku tego roku o mały włos i by mnie już nie było wśród żywych. Zaplanowałem własne samobójstwo jak skoncze 30 lat, o ile życie nie zmusi mnie zrobić tego wcześniej, a jest wobec mnie wyjątkowo wrogo nastawione. Już od dawna nie radzę sobie z tym ile mam lat i co do tej pory udało mi się osiągnąć. Najbardziej ubolewam nad swoją samotnością. Nigdy nie miałem dziewczyny. Nigdy mimo, tego że zawsze tak bardzo chciałem jakąś mieć. Zawsze skrycie marzyłem, żeby kochać i być kochanym. Nie wiem dlaczego nie jest mi to dane. Nie mogę się przez to skupić na normalnym życiu. Czegoś mi ciągle brakuje. Straciłem zainteresowanie prawie wszystkim i już dawno przestałem rozwijać swoje pasje. Nie mam celu w życiu, bo nie widzę sensu dążenia do czegokolwiek samemu. Nawet wygrana w lotto nie przyniosła by mi szczęścia. Przez nieustające problemy jakich miałem mnóstwo w moim życiu popadłem w depresje. Mam ogromne problemy z pamięcia i koncentracją. Brakuje mi słów, żeby złożyć zdanie. Jestem wrakiem człowieka, więc po co mam się dłużej męczyć? Wszystko mnie zaczyna denerwować, niegodzę się na to co mnie spotyka. Boga nazywam skur..ysynem każdej nocy kiedy kładę się spać. Mam nadzieję, że nie istnieje, bo w przeciwnym wypadku na pewno jest skur..ysynem, a to dla nas wszystkich nie wróży nic dobrego.
Jak się domyślacie jestem jeszcze prawiczkiem (no bo skoro nie mialem dziewczyny to jakby moglo byc inczaej ) i to także strasznie mi dokucza. Naprzemian czuję potrzebę bliskości emocjonalnej i zwykłego kontaktu fizycznego, który inne osoby mają na skinienie palca. Nie znam drugiego takiego faceta w moim wieku, który nie spał by chociaż raz z kobietą. Wyżsi, niżsi, grubsi, brzydsi wszystkich ich widuje z dziewczynami, czemu więc ja żadnej nie mam? Może przez to, że mieszkam na takim zadupiu, z którego wszystkie dziewczyny uciekły do miast? Może przez to, że jestem introwertykiem i mało wychodzę do ludzi? Może jestem zbyt mało pewny siebie? Może za mało wygadany i przebojowy? Nie potrafie taki być. Nie wierze, że można zmienić siebie, więc nawet nie probuję. Praktycznie w nic już nie wierzę. Poszukiwania w internecie nie przynoszą żadnych skutków. Już ponad rok mam konta na portalach randkowych i nawet nie doszło, z żadną kobietą do spotkania. Nie uważam siebie za najbrzydszego faceta, nawet pomimo swojej niskiej samooceny. Dziewczyny się jeszcze za mną oglądają i zawsze to zjawisko w jakimś stopniu istniało. Jestem trochę niski bo mam 168cm ale za to dobrze zbudowany. Ćwiczę ponad 10lat. Odechciewa mi się jednak kiedy widze opisy dziewczyn „nie zaimponujesz mi dobrze zbudowaną klatą. Od razu daję w lewo”. To co mam robić? Pić piwo i zapuscic piwny brzuszek zamiast trenować? Wszystko co mnie okresla nie podoba się dziewczynom: moj wzrost sie nie podoba, to ze cwiczę się nie podoba, to ze nie pije sie nie podoba, to ze nie jezdze na dyskoteki sie nie podoba, to ze jestem spokojny i cichy sie nie podoba, to że jestem prawiczkiem sie nie podoba, to że mam wiecej szacunku do kobiet niz inni też sie nie podoba. Czemu w dzisiejszych czasach dziewczyny mają takie muchy w nosie? Czy poprzewracał im się system wartości? Czy tylko łobuz ma szanse być kochanym mimo iż sam nie wie co to znaczy kochać kobietę? Czemu ten świat jest taki pojebany? Jeszcze chwilę się pomęczę i wyloguję się z tego matrixa. I obym nigdy więcej się nie urodził. Ewentualnie jako dziewczyna. Myśle, że byłoby mi dużo łatwiej.

Jeśli możecie spróbujcie pomóc mi spojrzeć na moją sytuację z innej strony. Może obudzi się we mnie jeszcze jakaś iskra nadziei i siła do dalszego życia i działania. Nie liczę na wiele, bo wiem że jest to ostatnia deska ratunku, a wszystkie lepsze rozwiazania dały w łeb.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez niedojrzalychlopczyk (2019-09-03 16:27:27)

Odp: 28 rok samotności

Trafiłes idealnie smile Ludzie z tego forum na pewno CI pomogą, służą oni bowiem utylitarnymi radami które skrystalizowały się podczas zdobywania szeregu doświadczeń w sferze emocjonalno seksualnej. Osobiście nie mogę CI pomóc gdyż jestem w podobnej ( identycznej ) sytuacji więc poklepie CIe po ramieniu znacząco. Jedyne co moge dodać to to że jak nie będziesz uwazał ... rozgoryczenie i frustracja mogą sie wkraść w twe życie a stąd do bycia mizoginem to już tylko krok smile Ale głowa do góry smile

3

Odp: 28 rok samotności
Silverlion napisał/a:

Ewentualnie jako dziewczyna.

Ale tylko na terenie 20 najbogatszych krajów świata. I ogólnie rejonu zamieszkanego przez jakąś 1/8 ludności planety. Na reszcie miałbyś kompletnie przekichane.

4

Odp: 28 rok samotności

Też jestem samotny i muszę z tym żyć. Owszem próbuje, działam, pracuje nad sobą ale sam wiesz jak jest. Zaakceptuj swoją samotność a ona pokocha ciebie.

5

Odp: 28 rok samotności
Silverlion napisał/a:

Jeśli możecie spróbujcie pomóc mi spojrzeć na moją sytuację z innej strony. Może obudzi się we mnie jeszcze jakaś iskra nadziei i siła do dalszego życia i działania. Nie liczę na wiele, bo wiem że jest to ostatnia deska ratunku, a wszystkie lepsze rozwiazania dały w łeb.

Spojrzę na Twoja sytuację inaczej...

Wiesz, zawsze mogłoby być gorzej. Mógłbyś być przewlekle chory, a nie jesteś. Mógłbyś mieć 38 lat albo 48, a nie masz. Mógłbyś być inwalidą a nie jesteś. Piszę to całkiem poważnie. Należysz do ludzi którym się poszczęściło, chociaż nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Zakładam że jedyne czego Ci brakuje to odwagi w stosunku do kobiet i większej możliwości poznawania innych osób. Przeprowadź się do miasta? Zmień pracę? Jakieś wyjazdy integracyjne? Zapisz się na jakieś dodatkowe zajęcia gdzie poznasz nowe osoby w Twoim wieku? Co jakiś czas dużo tu na forum pomysłów jak poznawać nowe osoby. W ostateczności możesz się zapisać do biura matrymonialnego wink

6

Odp: 28 rok samotności

Problem leży w Twoim nastawieniu: nie wierze, ze człowiek może się zmienić. Dlaczego nie? Nie mówię tutaj o tym, ze introwertyk nagle zamieni się w dusze towarzystwa brylujaca na towarzyskich spotkaniach, ale może zamienić się w człowieka, który posiada grono znajomych i jakaś pasje. Ludzi można poznawać tak naprawdę wszedzie. Na portalach, na forach, na grupach tematycznych. Możesz wyjechać ze wsi do miasta, możesz zapisać się na jakieś zajęcia, na których znajdziesz znajomych i przy odrobinie chęci, zaczniesz wychodzić do ludzi. Wszystko jest kwestia nastawienia, a u Ciebie, wszystko jest na NIE. Nie ma złotego środka na poukładanie sobie zycia, ale wiedz jedno: za to, jak żyjesz, odpowiadasz Ty sam, nikt za Ciebie zycia nie przeżyje.

Ktoś wyżej dobrze napisał: zamiast szukać negatywów, spójrz na swoje życie z trochę innej perspektywy, nabierz dystansu i poukładaj to w swojej głowie jeszcze raz.

Jak to się mówi: jak ktoś chce - znajdzie sposób, jeśli nie - znajdzie powód.

Jesli chodzi o depresje, zaczęłabym od niej i poszukałabym na Twoim miejscu dobrego terapeuty. Od czegoś trzeba zacząć, przede wszystkim, powinieneś przerobić swoje problemy i ruszyć z miejsca. Lekko nie będzie, ale wez swoje życie w swoje ręce i pokieruj nim jakoś.

Odp: 28 rok samotności

Portale randkowe to z reguły porażka, na jedną kobietę przypada 6-7 facetów tak więc powodzenia smile
Faktycznie w większym mieście można by mieć większe szanse na znalezienie sobie kogoś ale to też nie jest gwarantowane jak się siedzi głównie w domu,
Widzisz ja też nigdy nie byłem w związku, nawet się nie trzymałem nigdy za ręce smile mało tego - nigdy nie miałem nawet zwykłej koleżanki.

Wiesz kiedyś usłyszałem takie powiedzenie, że w życiu przeważnie nie ma się połowy rzeczy, które człowiek chciałby mieć
Jeden ma szczęście w miłości, drugi w kartach a trzeci w pieniądzach.

Człowiek ma to do siebie, że nie docenia tego co ma tylko skupia się na tym czego nie ma,
Doceniasz to, że możesz normalnie chodzić, widzieć, słyszeć i że nie jesteś kaleką?
Czy doceniasz to, że nie jesteś rozwodnikiem alimenciarzem itp.? że nie masz dziecka z kobietą, której byś nienawidził?

8

Odp: 28 rok samotności
Peter4x napisał/a:

Wiesz, zawsze mogłoby być gorzej. Mógłbyś być przewlekle chory, a nie jesteś. Mógłbyś mieć 38 lat albo 48, a nie masz. Mógłbyś być inwalidą a nie jesteś. Piszę to całkiem poważnie. Należysz do ludzi którym się poszczęściło, chociaż nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Zakładam że jedyne czego Ci brakuje to odwagi w stosunku do kobiet i większej możliwości poznawania innych osób. Przeprowadź się do miasta? Zmień pracę?

Jestem chory na depresje więc już jest wystarczająco źle. Ta choroba też zabija i bardzo często w młodym wieku, więc ciężko określić, czy inni faktycznie mają gorzej. Pewnie wiele osób ma, ale ja też nie jestem w ciekawej sytuacji. Poza tym miałem swojego czasu bardzo dużą ekspozycje na pył azbestowy, więc jego rakotwórcze cząsteczki zalegają w moich pęcherzykach płucnych i bardzo prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości czeka mnie nowotwór. Z czego więc mam się cieszyć?

Przeprowadzka do miasta i zmiana pracy to może i byłoby jakieś wyjście, a na pewno dobry krok na początek jeśli chodzi o wprowadzanie jakichś zmian w moje życie, ale niestety nie mogę tego zrobić. Mieszkam z matką i jestem przez nią tak zmanipulowany, że nie potrafię jej zostawić. Dopiero niedawno odkryłem, że mój pomysł na moje parszywe życie z nią i robienie wszystkiego co tylko zechcę po to by była szczęśliwa wcale nie jest mój, tylko jej i był realizowany moim kosztem. Aż wstydzę się do tego przyznać, ale muszę, bo to ma związek z moją obecną sytuacją. Moja matka jest taką osobą, że praktycznie z niczym sobie nie radzi. Wydaje mi się, (choć najgorsze jest to, że nie mam pewności) że to tylko ściema z jej strony, stosowana po to bym ciągle czuł, że jestem jej koniecznie potrzebny do życia. Robie za nią niemal wszystko: Jeżdżę na zakupy, dysponuję jej pieniędzmi chociaż wcale nie chcę, wożę ją do lekarzy, umawiam na wizyty, robie pranie, bo twierdzi że nie potrafi, albo nie chce się nauczyć obsługi pralki, mówie jej jak ma brać leki, wszystko muszę za nią zaplanować i o wszystkim pamiętać, bo ona niczego sama nie zrobi, ponieważ na wszystko ma wymówkę, muszę jej nawet czytać, bo twierdzi, że nie widzi, a ja jej przecież kupiłem okulary, których nie nosi. Najgorsze, że zmusza mnie abym pracował na jej gospodarstwie. Kiedy brat skonczył szkołe od razu poszedł do pracy i zostawił mnie samego z matką i jej gospodarstwem. Matka wtedy nie odpuściła, mimo że brakło jednych rąk do pracy i mimo to, że miałem jeszcze rok liceum i mature za pasem. Ledwo udało mi się je skończyć, bo z niektórych przedmiotów miałem tylko 40 procent frekwencji na cały rok, z tego powodu, że ważniejsze było dla niej abym pracował w gospodarstwie niż chodził do szkoły. Oczywiście o studiach nie było mowy, bo nie miał bym czasu uczeszczac na zajecia. Tylko zaoczne wchodzily w gre, ale na nie nie było pieniedzy. Nie nawidzę pracy na gospodarstwie. Nie mam w niej żadnych perspektyw na rozwój osobisty ani na godziwy zarobek. Nikomu nie imponuje taka praca a już na pewno nie dziewczynom. Niekiedy słyszę docinki w stylu: „Gdyby krowa nosiła majtki to byś nawet ci..y nie zobaczył” co niestety jest prawdą. Matka oddaje mi wszystkie zarobione pieniądze, żeby mnie przekupić i abym dalej pracował na gospodarstwie. I co mi po tych pieniądzach skoro pozniej ciągle marudzi, że przydałby sie nowy ciągnik, albo nowy siewnik, albo nawozy na pole? Przez to czuję, że zrobie jej krzywdę kiedy wydam te pieniadze na swoje potrzeby, bo przecież pracujemy na nie razem. Poza tym brat patrzy mi na rece i jak tylko cos bym za nie kupil to powiedziałby, że ukrywam przed nim pieniadze, ktore jemu tez sie nalezą, bo czasami pomaga przy niektórych pracach. Jestem w patowej sytuacji. Nienawidzę swojej matki, a ona udaje że mnie kocha, podczas gdy robi mi najwieksza krzywdę jaką tylko można zrobić dziecku. Nienawidzę jej, chociaż codziennie z nią wspolpracuje i wykonuje jej polecenia. Nienawidzę, chociaż jestem do niej tak przywiazany, że popelnilbym samobójstwo, gdyby nagle zmarla, bo nie potrafilbym samodzielnie żyć i strasznie by mi jej brakowało. Nienawidzę kiedy mówi do mnie zdrobniale, jak do małego dziecka. Kiedy ja w zdenerwowaniu mowie jej, że już tego wszystkiego nie wytrzymuje i się powieszę, to ona nic sobie z tego nie robi. Ponad rok czasu jadę na psychotropach, bo sobie nie radzę z życiem, które mi zafundowała. Zapisała się razem ze mną do psychiatry, chyba tylko po to, żeby mi było razniej, bo sama nie bierze leków a ja przez nią muszę brać. Nie rozumiem dlaczego własna matka woli abym żył tak jak ona chcę i był na granicy załamania nerwowego, zamiast pozwolić mi żyć tak jak ja chce. Która kobieta zechce tak podatnego na manipulacje własnej matki faceta? Żadna. Moja matka wykorzystuje to, że mam dobry charakter, a ja sam siebie przez to znienawidziłem. Mam 28 lat a czuję się jak kilkunastoletni dzieciak, który nie ma pojęcia co to jest dorosłe życie, bo nigdy sam nie przeżyłem ani dnia bez własnej matki. Boje się jak Adaś Miauczyński z filmu Dzień świra, że nigdy nie będę wolny od jej cienia, albo przyjdzie mi żyć samemu kiedy będę za stary, aby nadrobić stracone lata. Uważam, że już jest za pózno. Strasznie mi szkoda moich straconych lat. Nie ma dnia, żebym o nich nie myślał z bólem serca. Wybaczcie mi, że o tym wszystkim piszę ale myślę, że ma to bezpośredni związek z moją obecną sytuacja jak i z tym, że aktualnie jestem sam i że zawsze się tak czułem, chociaż najbliższą rodzinę miałem pod ręką. Teraz chcę od niej uciec jak najdalej, chociaż na drugi dzień umrę z obawy o to, jak sobie radzą beze mnie.
Potrzebuję kogoś obcego, najlepiej kobiety, takiej które mnie zrozumie i pokocha, bo tego mi zawsze brakowało. Której będę mógł wszystko powiedzieć, (bo czuję taką potrzebę), a ona mnie nie wyśmieję, tylko zrozumie. Wiem, że to nie jest możliwe ale tylko to mnie jeszcze trzyma przy życiu, bo wszystko inne jest dla mnie nic nie warte. Trochę się rozpisałem. Miło mi będzie jak ktoś to przeczyta, chociaż nikt normalny nie chciałby aby czytano o nim takie rzeczy. Mimo to przelewam tu swoje myśli, bo liczę na wasze wsparcie i zrozumienie. Mam nadziej, że nikt mnie tu nie wyśmieje.

Jeszcze taka historia mi się przypomniała o pewnym około 40 letnim kawalerze z niedalekiej miejscowości, który jakiś czas temu pobił swoją matkę a sam się powiesił. Nie wiem co było przyczyną, że zrobił coś takiego, ale boję się, że moja własna matka też mnie kiedyś do tego doprowadzi. sad

Odp: 28 rok samotności

Mówisz, że czas na usamodzielnienie się i wyprowadzasz się od matki
albo mieszkasz z nią kolejne 28 lat by całkowicie przegrać życie
albo A albo B
w którą stronę pójdziesz?

10

Odp: 28 rok samotności
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Mówisz, że czas na usamodzielnienie się i wyprowadzasz się od matki
albo mieszkasz z nią kolejne 28 lat by całkowicie przegrać życie
albo A albo B
w którą stronę pójdziesz?

Brzmi banalnie, w praktyce jak nie jest się specjalistą to jest to droga przez mękę. Jak mówimy o godnym życiu to przy zarobkach jakie są oferowane człowiek nie ma szans się utrzymać wynajmując kawalerkę, a o oszczędzaniu nawet nie ma mowy.

Odp: 28 rok samotności

Wiesz masz rację trzeba być specjalistą w takich tematach
ale z drugiej strony życie ucieka i.... trzeba zacząć coś robić w tym temacie smile

12

Odp: 28 rok samotności

Ja tu już nawet nie odpisywałem bo sytuacja Silverliona jeż rzeczywiście nie do pozazdroszczenia. Najgorsze jest to uzależnienie od matki połączone z poczuciem winy że nie można jej opuścić bo zostanie sama i sobie nie poradzi. Naprawdę nie wiem co tu sugerować. Szukać kobiety która będzie w stanie tolerować Twoją matkę? Sprzedać gospodarstwo i kupić dwa mieszkania w mieście? Ja bym jednak poważnie porozmawiał z bratem i ustalił coś wspólnie. Nie ma idealnego wyjścia.

13

Odp: 28 rok samotności

To, że masz sytuację kiepską to fakt. Matka podjęła decyzję o Twoim życiu i przyszłości nie pytając czy tego chcesz czy nie.
Ale Ty nie protestujesz. Powiedziałeś matce, bratu że nie chcesz pracować na gospodarce ? Że planujesz inną przyszłość ?
Co chcesz w życiu robić, czym się zająć ? Wiesz już to, czy tylko tak narzekasz ale jeszcze nie masz żadnego planu ?

14 Ostatnio edytowany przez Silverlion (2019-09-11 12:47:18)

Odp: 28 rok samotności
justa_pl napisał/a:

To, że masz sytuację kiepską to fakt. Matka podjęła decyzję o Twoim życiu i przyszłości nie pytając czy tego chcesz czy nie.
Ale Ty nie protestujesz. Powiedziałeś matce, bratu że nie chcesz pracować na gospodarce ? Że planujesz inną przyszłość ?
Co chcesz w życiu robić, czym się zająć ? Wiesz już to, czy tylko tak narzekasz ale jeszcze nie masz żadnego planu ?

Jak to nie protestuję? Protestuje cały czas i protestowałem, ale to nic nie daje. Matka dobrze wie, że nienawidzę tej pracy, że pieniędzy z niej praktycznie nie ma prawie wcale, że ta praca trzyma mnie ciągle w jednym miejscu, że pośrednio jest to przyczyna przez którą jestem sam, bo zauważam to po innych kolegach, którzy także prowadza gospodarstwa. Problem w tym, że celowo z tym nic nie robi. Wysłucha tych wszystkich moich pretensji, czasami popłacze, bo ostatnio mam tak rozregulowane nerwy, że potrafię nazwać ją tak, że aż mi jej szkoda, że własny syn ją tak nazywa. Nigdy jej jeszcze nie uderzyłem, za to co mi robi ale zaciskanie zębów i pięści w jej pobliżu podczas awantury to już rzecz normalna. Protestuje tak, że wszyscy sąsiedzi słyszą i tylko nas mają przez to za patologię. Ubolewam nad tym, ale co zrobie, kiedy nie mogę się powstrzymać. Matka ciagle tylko obiecuje, że jak zasiejesz to będziesz mial czas i pójdziesz do pracy, albo jak się zbierze siano, albo jak się skończą żniwa, albo jak się rozsieje nawozy i tak ciągle. A w rzeczywistości wychodzi tak, że jak kończy się jedna praca na gospodarstwie to zaczyna się druga i tak w kółko, i do żadnej pracy nie mam czasu iść. Raz tylko pracowałem przez 3 miesiace, ale to tylko dlatego, że prace mialem blisko i wracalem co dzien domdomu, dlatego moglem pogodzic ją z gospodarstwem. Tylko, że nikt nie pytal mnie czy ta praca mi odpowiada. Ja nie chce pracowac w pracy ktora mi nie sprawia przyjemnosci tylko dlatego, że jest blisko i moge pogodzic ja z praca na gospodarstwie. Niestety tak jak napisalem pracowalem tylko 3 miesiace, bo mieszkajaca z nami babcia dostala udaru i od tamtej pory pomagam mamie się nią opiekować, bo babcia jest leząca i wymaga kompleksowej opieki. Takze, babcia też trzyma mnie niejako w domu, choc jest tego nie swiadoma. Innym razem, pracowalem tylko 4 dni, bo była koniecznosc wywiezienia obornika na pole i nie mial tego kto zrobic, wiec ja musialem zrezygnowac z pracy. Jeden facet chciał mnie wziac do Norwegii do pracy przy malowaniu mieszkan i tez matka mu powiedziala (bo zawsze jest kolo mnie i mowi za mnie) ze jak zaorzę w polu i pozasiewam to pojadę. Oczywiscie pracy sie tyle nazbieralo i tak sie rozciagnela w czasie, że facet do Norwegii pojechał beze mnie. Z pracą w niemczech przy ukladaniy plytek byla taka sama sytuacja, czyli obietnice, że pojade, ale po robotach na gospodarstwie. Od razu wiec sobie odpuscilem. Dalem ogloszenie do radia, że bede ukladal plytki na miejscu w okolicy. Ale jak rozdzwonily sie telefony to musialem sie ludziom tlumaczyc, że wykonam u nich prace jak tylko skoncze zniwa. Jak skonczylem to telefony ucichly. Jak dalem ogloszenie drugi raz to znowu mialem obornik do wurzucania i tak jest non stop. Przestalem sie oglaszac bo teraz znowu szykuje mi sie orka, sianie nawozow, zboza i koszenie traw. Kolega chce mnie tez wziac do niemiec na remonty ale co mam zostawic matke samą z leżącą babcią? Z niedokonczonymi pracami na polu? Nie rozumiem jak moja matka może spac spokojnie z myslą, że jej syn musi przez nia pracowac za grosze na gospodarstwie, kiedy w niemczech mialby kilkaset zlotych dniówkę. Odkad skonczylem szkole jestem kawalerem i gdyby nie moja matka jezdzilbym za granice i zarobilbym juz kupe kasy. Gdybym spotkal teraz kobiete, ktora raczej mnie uwiąże i każe być i pracować gdzieś na miejscu za mniejsze pieniadze to by mi to nie przeszkadzalo, bo mialbym i tak duzo pieniedzy na zalozenie rodziny i wybudowanie domu. A tak to co mam? Nic. Nawet jak jakas zechce takiego golodupca jak ja, to jakie zycie i warunki ja jej zapewnie w polsce? Bede musial wszystkiego sie dorabiac od poczatku. Za granice nie pojade, bo nie bede chcial takiej dlugiej rozłąki z moją dziewczyną a i ona pewnie nie bedzie chciała. Przykro mi będzię, że nie bedzie mnie stac żeby zapewnic jej/nam wszystkiego co w tych czasach jest już standartem.

Co do brata to brat uważa, że jestem taki sam jak matka i że to ona przeze mnie musi pracowac na gospodarstwie. Wiec calkiem odwraca kota ogonem. Twierdzi, ze gdybym jej nie pomagal to i ona by nie pracowala, bo sama by wszystkiego nie zrobila. Ale ja nie potrafie byc dla niej takim sku...synem, jak ona dla mnie, żeby po chamsku postawić ją w takiej sytuacji. Gospodarstwo to jest dla niej cale życie. Gdyby nie praca na nim to zwariowala by siedzac w domu bez żadnej roboty.

Co do przyszłości to nie mam na nia za bardzo pomyslow. Niby chcialbym sie wyrwac z domu i byc samodzielnym ale nie wiem czy bym potrafil. Boje sie tego. Przywykłem do takiego zycia jakie mam mimo, ze prowadzi ono do mojej zguby. Tak jak bydlo w oborze ktore nie zna swiata, jest na uwiezi i czeka je smierc ale za cholere nie wyciagniesz go na zenatrz, bo się boi. Perspektywa bycia wolnym i samodzielnego zycia byla zawsze tak daleko, ze nawet nie myslalem, co ja moglbym zrobic ze swoim wlasnym zyciem bedac wolnym od matki. Zreszta co można zrobic, jakie zycie zaczac, kiedy nie ma sie za wiele pieniedzy na start? Mam co prawda prawo jazdy na ciezarowki i po zrezygnowaniu z pracy na gospodarstwie moglbym od raazu sie przyjac do pracy za kółkiem, ale perspektywa bycia ciagle w trasie, poza domem mnie odstrasza, bo wtedy już na pewno nie mialbym możliwosci ani czasu na poznanie jakiejs dziewczyny i utrzymanie zwiazku, a przypominam, że ten temat zalozyłem, dlatego, że czuje się cholernie samotny i przede wszystkim przydalby mi sie ktos, dzieki komu wstapily by we mnie nowe sily i znow poczyłbym radość z życia, bo jak wczesniej pisalem, dzieki matce dorobilem sie depresji i obecnie nie mam sily ani ochoty wykonywac obowiazkow ktore mam ani nawet myslec o innych, ktore mialbym rezygnujac z obecnych. Przykro mi, że moja sytuacja jest tak wyjatkowo ciezka i że nie którym z was brakuje pomysłów, żeby mi pomóc.

15

Odp: 28 rok samotności

Ja też mam podobny problem, tyle tyklo że mieszkam w mieście. Też chciałbym kogoś poznać ale cóż, ani widu ani słychu. Nie jesteś sam z tym problemem, jest setki tysięcy takich mężczyzn jak ty. Pomyśl ze kiedyś może będzeimy mieć szarait i będziesz mógł przebierać w młodych kobietach wink Kobieta traci zainteresowanie po 30 i to mężczyzna wtedy ma większe pole do popisu.

16

Odp: 28 rok samotności

Za granicą nie jest tak kolorowo jak się wydaje. Ale spróbuj. Idzie jesień i zima. Chyba na gospodarce nie ma tak dużo roboty w tym okresie. Załatw sobie pracę na ten okres i jedź. Zobaczysz i sam się przekonasz co lepsze - czy praca daleko od domu ale za konkretną kasę czy lepiej  u siebie płytki kłaść ale być w domu. A może zdecydujesz, że może jednak gospodarstwo ?
Nigdy się tego nie dowiesz jak nie odważysz się podjąć męskiej decyzji.
Z mamą po prostu spokojnie porozmawiaj, bez krzyków i nerwów. Może znajdzie się ktoś, kto wydzierżawi od Was ziemię na rok, lub dwa. To byłoby najlepsze wyjście.
Matka prowadzi gospodarstwo - to jej życie, byt, więc zrozumiale że oczekuje Twojej pomocy bo sama nie da sobie rady. Ale z niewolnika nie ma pracownika, jeśli Ty tego nie chcesz to masz do tego prawo, żeby układać sobie zycie jak TY chcesz a nie inni. Po prostu powiedz : dość, załatwiaj pracę i jedź, tylko wcześniej uzgodnij z matką, żeby nic nie planowała przez najbliższy rok lub dwa albo szukała kogoś do cięższych robót.
Nie znam się na gospodarce ale tak to widzę. Poza tym u mnie w rodzinie jest identyczna sytuacja. Ciotka została sama na gospodarstwie a jej dwóch ( dwóch na raz) synów a moich kuzynów pojechało do Holandii.  Są tam już piąty rok. Ciotka trochę sama coś tam uprawiała ale większą część oddali w dzierżawę przed wyjazdem. Ciotce zostaly króliki i jakieś tam kaczki no i dwa psy. Czyli można, prawda ?

17 Ostatnio edytowany przez illuminati_jews_reptilian (2019-12-19 13:31:43)

Odp: 28 rok samotności

Słowem wstępu. Podobnie jak autor jestem raczej samotnikiem chociaż ostatnio zaczyna mi to już dokuczać. Chciałbym doznać uczucia miłości do drugiej osoby, dbania o jego dobro, pragnienie tego by ta osoba żyła, była z nami zawsze. Dobrze by było ale być nie musi, samemu też można sporo zdziałać.
Jestem bez stabilnej pracy, mimo że mam wykształcenie. Myślałem by coś samemu kombinować ale bez wcześniejszego doświadczenia jest to jednak zbyt ryzykowne. Prawdopodobnie czeka mnie wyprowadzka do większego miasta ale tak jak autorowi, szkoda mi zostawić mojej własnej matki samej. Ojca straciłem jak miałem 6 lat, podobno go szukałem po szafach... Też mam jednak świadomość że prędzej czy później będę musiał jednak to zrobić.

Silverlion napisał/a:

(...)
Często myśle o śmierci z tego powodu. Na razie jeszcze jakoś daję radę ale na początku tego roku o mały włos i by mnie już nie było wśród żywych. Zaplanowałem własne samobójstwo jak skoncze 30 lat, o ile życie nie zmusi mnie zrobić tego wcześniej, a jest wobec mnie wyjątkowo wrogo nastawione. Już od dawna nie radzę sobie z tym ile mam lat i co do tej pory udało mi się osiągnąć. Najbardziej ubolewam nad swoją samotnością. Nigdy nie miałem dziewczyny. Nigdy mimo, tego że zawsze tak bardzo chciałem jakąś mieć. Zawsze skrycie marzyłem, żeby kochać i być kochanym. Nie wiem dlaczego nie jest mi to dane. Nie mogę się przez to skupić na normalnym życiu. Czegoś mi ciągle brakuje. Straciłem zainteresowanie prawie wszystkim i już dawno przestałem rozwijać swoje pasje. Nie mam celu w życiu, bo nie widzę sensu dążenia do czegokolwiek samemu. Nawet wygrana w lotto nie przyniosła by mi szczęścia. Przez nieustające problemy jakich miałem mnóstwo w moim życiu popadłem w depresje. Mam ogromne problemy z pamięcia i koncentracją. Brakuje mi słów, żeby złożyć zdanie. Jestem wrakiem człowieka, więc po co mam się dłużej męczyć?

(Przeczytałem drugi post autora więc poniższy fragment jest nie aktualny)
Bardzo sugeruję wizytę u specjalisty tj. psychiatry, psychoteraputy a najlepiej i jedno i drugie. Mówię serio. Poważne myśli o samobójstwie i planowanie jego eufemistycznie mówiąc "nie jest zdrowym mechanizmem". Nieco ponad pół roku temu miałem podobnie, nawet wiek się tutaj zgadza ale uznałem że najwyższy czas coś z tym zrobić. Co usłyszałem wtedy od swojej matki to zostanie mi w głowie chyba do końca życia, mimo wszystko dopięłem swego i poszedłem. Nie żałuję bo czuję się znacznie lepiej i mam trochę więcej energii do zmian. Zauważyłem też że o wiele bardziej zaczęła szanować moje decyzje.

Silverlion napisał/a:

Wszystko mnie zaczyna denerwować, niegodzę się na to co mnie spotyka. Boga nazywam skur..ysynem każdej nocy kiedy kładę się spać. Mam nadzieję, że nie istnieje, bo w przeciwnym wypadku na pewno jest skur..ysynem, a to dla nas wszystkich nie wróży nic dobrego.
Jak się domyślacie jestem jeszcze prawiczkiem (no bo skoro nie mialem dziewczyny to jakby moglo byc inczaej ) i to także strasznie mi dokucza. Naprzemian czuję potrzebę bliskości emocjonalnej i zwykłego kontaktu fizycznego, który inne osoby mają na skinienie palca. Nie znam drugiego takiego faceta w moim wieku, który nie spał by chociaż raz z kobietą. Wyżsi, niżsi, grubsi, brzydsi wszystkich ich widuje z dziewczynami, czemu więc ja żadnej nie mam? Może przez to, że mieszkam na takim zadupiu, z którego wszystkie dziewczyny uciekły do miast? Może przez to, że jestem introwertykiem i mało wychodzę do ludzi? Może jestem zbyt mało pewny siebie? Może za mało wygadany i przebojowy? Nie potrafie taki być. Nie wierze, że można zmienić siebie, więc nawet nie probuję.

Można siebie zmienić w dowolnym wieku, serio. Ostatnio się dowiedziałem że w miejscowości w której mieszkam ktoś w wieku 90 lat znowu się ożenił. Można? Można.
Jedyne co mogę jeszcze dodać to więcej się cieszyć z mniejszych rzeczy. Dla mnie np. śniadanie przy mojej ulobionej muzyce od raz mi poprawia nastrój, obejrzenie ze znajomym przez internet dobrego filmu (dużo ich nie mam od raz mówię) już powoduje że dzień nie jest dla mnie nie udany.

Silverlion napisał/a:

Praktycznie w nic już nie wierzę. Poszukiwania w internecie nie przynoszą żadnych skutków. Już ponad rok mam konta na portalach randkowych i nawet nie doszło, z żadną kobietą do spotkania. Nie uważam siebie za najbrzydszego faceta, nawet pomimo swojej niskiej samooceny. Dziewczyny się jeszcze za mną oglądają i zawsze to zjawisko w jakimś stopniu istniało. Jestem trochę niski bo mam 168cm ale za to dobrze zbudowany. Ćwiczę ponad 10lat. Odechciewa mi się jednak kiedy widze opisy dziewczyn „nie zaimponujesz mi dobrze zbudowaną klatą. Od razu daję w lewo”. To co mam robić? Pić piwo i zapuscic piwny brzuszek zamiast trenować? Wszystko co mnie okresla nie podoba się dziewczynom: moj wzrost sie nie podoba, to ze cwiczę się nie podoba, to ze nie pije sie nie podoba, to ze nie jezdze na dyskoteki sie nie podoba, to ze jestem spokojny i cichy sie nie podoba, to że jestem prawiczkiem sie nie podoba, to że mam wiecej szacunku do kobiet niz inni też sie nie podoba. Czemu w dzisiejszych czasach dziewczyny mają takie muchy w nosie? Czy poprzewracał im się system wartości? Czy tylko łobuz ma szanse być kochanym mimo iż sam nie wie co to znaczy kochać kobietę? Czemu ten świat jest taki pojebany? Jeszcze chwilę się pomęczę i wyloguję się z tego matrixa. I obym nigdy więcej się nie urodził. Ewentualnie jako dziewczyna. Myśle, że byłoby mi dużo łatwiej.

Jeśli możecie spróbujcie pomóc mi spojrzeć na moją sytuację z innej strony. Może obudzi się we mnie jeszcze jakaś iskra nadziei i siła do dalszego życia i działania. Nie liczę na wiele, bo wiem że jest to ostatnia deska ratunku, a wszystkie lepsze rozwiazania dały w łeb.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

Mam przyjaciela który dopiero po pół roku upokorzeń znalazł na tych portalach w końcu dziewczynę. Jesteśmy do siebie bardzo podobni ale on mimo wszystko jest chyba bardziej introwertyczny niż ja. Ciągle mi pisał o tym jak każda kolejna go na randkach zlewa, albo oczekuje darmowych kaw. W trakcie dużo nad sobą pracował, zmieniał ciuchy, zmieniał wygląd itepe itede. On ten etap zaczął rok temu ,ja dopiero na dobrą sprawę zacząłem i mam nadzieję że nie zastopuję.

Chciałbym jeszcze przekazać jedną myśl na którą ostatnio wpadłem. Skoro życie jest takie do dupy, to po co siebie jeszcze dodatkowo dobijać?

18 Ostatnio edytowany przez illuminati_jews_reptilian (2019-12-19 13:40:07)

Odp: 28 rok samotności
Silverlion napisał/a:

Jestem chory na depresje więc już jest wystarczająco źle. Ta choroba też zabija i bardzo często w młodym wieku, więc ciężko określić, czy inni faktycznie mają gorzej. Pewnie wiele osób ma, ale ja też nie jestem w ciekawej sytuacji. Poza tym miałem swojego czasu bardzo dużą ekspozycje na pył azbestowy, więc jego rakotwórcze cząsteczki zalegają w moich pęcherzykach płucnych i bardzo prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości czeka mnie nowotwór. Z czego więc mam się cieszyć?

Pragnę uświadomić wszystkich. Depresje to okropna choroba mogąca prowadzić do tragicznych powikłań. Proszę tego nie lekceważcie. Jest wyjątkowo wredna bo człowiek sam siebie potrafi wtedy niszczyć, pozbawiać się jakiejkolwiek nadziei na cokolwiek dobrego. Trudno mu też podejmować kluczowe decyzje odnośnie podjęcia przeciw temu jakichkolwiek akcji. Na pocieszenie dodam że jest to choroba i jak zdecydowaną większość z nich można ujarzmić lub się pozbyć, tylko trzeba uważać.
Nie bądź hipochondrykiem odnośnie tych płuc. Sugeruję przebadanie i ewentualne leczenie. Jak szybko się wykryje to problemów dużych z leczeniem się nie ma.

Silverlion napisał/a:

Przeprowadzka do miasta i zmiana pracy to może i byłoby jakieś wyjście, a na pewno dobry krok na początek jeśli chodzi o wprowadzanie jakichś zmian w moje życie, ale niestety nie mogę tego zrobić. Mieszkam z matką i jestem przez nią tak zmanipulowany, że nie potrafię jej zostawić. Dopiero niedawno odkryłem, że mój pomysł na moje parszywe życie z nią i robienie wszystkiego co tylko zechcę po to by była szczęśliwa wcale nie jest mój, tylko jej i był realizowany moim kosztem. Aż wstydzę się do tego przyznać, ale muszę, bo to ma związek z moją obecną sytuacją. Moja matka jest taką osobą, że praktycznie z niczym sobie nie radzi. Wydaje mi się, (choć najgorsze jest to, że nie mam pewności) że to tylko ściema z jej strony, stosowana po to bym ciągle czuł, że jestem jej koniecznie potrzebny do życia. Robie za nią niemal wszystko: Jeżdżę na zakupy, dysponuję jej pieniędzmi chociaż wcale nie chcę, wożę ją do lekarzy, umawiam na wizyty, robie pranie, bo twierdzi że nie potrafi, albo nie chce się nauczyć obsługi pralki, mówie jej jak ma brać leki, wszystko muszę za nią zaplanować i o wszystkim pamiętać, bo ona niczego sama nie zrobi, ponieważ na wszystko ma wymówkę, muszę jej nawet czytać, bo twierdzi, że nie widzi, a ja jej przecież kupiłem okulary, których nie nosi. Najgorsze, że zmusza mnie abym pracował na jej gospodarstwie. Kiedy brat skonczył szkołe od razu poszedł do pracy i zostawił mnie samego z matką i jej gospodarstwem. Matka wtedy nie odpuściła, mimo że brakło jednych rąk do pracy i mimo to, że miałem jeszcze rok liceum i mature za pasem. Ledwo udało mi się je skończyć, bo z niektórych przedmiotów miałem tylko 40 procent frekwencji na cały rok, z tego powodu, że ważniejsze było dla niej abym pracował w gospodarstwie niż chodził do szkoły. Oczywiście o studiach nie było mowy, bo nie miał bym czasu uczeszczac na zajecia. Tylko zaoczne wchodzily w gre, ale na nie nie było pieniedzy. Nie nawidzę pracy na gospodarstwie. Nie mam w niej żadnych perspektyw na rozwój osobisty ani na godziwy zarobek. Nikomu nie imponuje taka praca a już na pewno nie dziewczynom. Niekiedy słyszę docinki w stylu: „Gdyby krowa nosiła majtki to byś nawet ci..y nie zobaczył” co niestety jest prawdą. Matka oddaje mi wszystkie zarobione pieniądze, żeby mnie przekupić i abym dalej pracował na gospodarstwie. I co mi po tych pieniądzach skoro pozniej ciągle marudzi, że przydałby sie nowy ciągnik, albo nowy siewnik, albo nawozy na pole? Przez to czuję, że zrobie jej krzywdę kiedy wydam te pieniadze na swoje potrzeby, bo przecież pracujemy na nie razem. Poza tym brat patrzy mi na rece i jak tylko cos bym za nie kupil to powiedziałby, że ukrywam przed nim pieniadze, ktore jemu tez sie nalezą, bo czasami pomaga przy niektórych pracach. Jestem w patowej sytuacji. Nienawidzę swojej matki, a ona udaje że mnie kocha, podczas gdy robi mi najwieksza krzywdę jaką tylko można zrobić dziecku. Nienawidzę jej, chociaż codziennie z nią wspolpracuje i wykonuje jej polecenia. Nienawidzę, chociaż jestem do niej tak przywiazany, że popelnilbym samobójstwo, gdyby nagle zmarla, bo nie potrafilbym samodzielnie żyć i strasznie by mi jej brakowało. Nienawidzę kiedy mówi do mnie zdrobniale, jak do małego dziecka.

Wypisz wymaluj toksyczna matka. Jedyne co chyba możesz zrobić to się po prosto postawić i przy tym trwać. Bardzo prawdopodobne że usłyszysz parę wyjątkowo brzydkich słów ale ostatecznie wszystkim na dobre wyjdzie.
Odnośnie pogrobionego fragmentu. Masz prawo powiedzieć że już masz 28 lat i żeby do jasnej (przepraszam ze to słowo) kurwy przestała z ciebie robić dzieciaka. Jedyną osobę która się zachowuje jak dzieciak to ona.

Silverlion napisał/a:

Kiedy ja w zdenerwowaniu mowie jej, że już tego wszystkiego nie wytrzymuje i się powieszę, to ona nic sobie z tego nie robi. Ponad rok czasu jadę na psychotropach, bo sobie nie radzę z życiem, które mi zafundowała. Zapisała się razem ze mną do psychiatry, chyba tylko po to, żeby mi było razniej, bo sama nie bierze leków a ja przez nią muszę brać. Nie rozumiem dlaczego własna matka woli abym żył tak jak ona chcę i był na granicy załamania nerwowego, zamiast pozwolić mi żyć tak jak ja chce. Która kobieta zechce tak podatnego na manipulacje własnej matki faceta? Żadna. Moja matka wykorzystuje to, że mam dobry charakter, a ja sam siebie przez to znienawidziłem.

Jak ktoś ma dobry charakter to powinien mieć twardą dupę.

Silverlion napisał/a:

Mam 28 lat a czuję się jak kilkunastoletni dzieciak, który nie ma pojęcia co to jest dorosłe życie, bo nigdy sam nie przeżyłem ani dnia bez własnej matki. Boje się jak Adaś Miauczyński z filmu Dzień świra, że nigdy nie będę wolny od jej cienia, albo przyjdzie mi żyć samemu kiedy będę za stary, aby nadrobić stracone lata. Uważam, że już jest za pózno. Strasznie mi szkoda moich straconych lat. Nie ma dnia, żebym o nich nie myślał z bólem serca. Wybaczcie mi, że o tym wszystkim piszę ale myślę, że ma to bezpośredni związek z moją obecną sytuacja jak i z tym, że aktualnie jestem sam i że zawsze się tak czułem, chociaż najbliższą rodzinę miałem pod ręką. Teraz chcę od niej uciec jak najdalej, chociaż na drugi dzień umrę z obawy o to, jak sobie radzą beze mnie.

Wiadomo że przeszłości już nie przywrócisz ale przynajmniej możesz spróbować nie sp********ć przyszłości.

Silverlion napisał/a:

Potrzebuję kogoś obcego, najlepiej kobiety, takiej które mnie zrozumie i pokocha, bo tego mi zawsze brakowało. Której będę mógł wszystko powiedzieć, (bo czuję taką potrzebę), a ona mnie nie wyśmieję, tylko zrozumie. Wiem, że to nie jest możliwe ale tylko to mnie jeszcze trzyma przy życiu, bo wszystko inne jest dla mnie nic nie warte. Trochę się rozpisałem. Miło mi będzie jak ktoś to przeczyta, chociaż nikt normalny nie chciałby aby czytano o nim takie rzeczy. Mimo to przelewam tu swoje myśli, bo liczę na wasze wsparcie i zrozumienie. Mam nadziej, że nikt mnie tu nie wyśmieje.

Wydaje mnie się że jestem normalny ale jak czytam takie historie to tak jak pisałem jakbym czytał swoją autobiografię i wtedy muszę chociaż spróbować pomóc. Swoją drogą uzależnienia własnego szczęścia od bycia w związku jest trochę ryzykowne. Co jak w nim nie będziesz?


Silverlion napisał/a:

Jeszcze taka historia mi się przypomniała o pewnym około 40 letnim kawalerze z niedalekiej miejscowości, który jakiś czas temu pobił swoją matkę a sam się powiesił. Nie wiem co było przyczyną, że zrobił coś takiego, ale boję się, że moja własna matka też mnie kiedyś do tego doprowadzi. sad

Kiepski przykład do naśladowania, co nie?

19 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-12-19 14:36:20)

Odp: 28 rok samotności

Rafał ty nie potrzebujesz dziewczyny, bo jak się chętna znajdzie to ty ją zamęczysz swoim jęczeniem i bezsilnością. Nawet jakbyś ją znalazł to czekałoby ją życie z tobą, z matką, babką i dochodzącym bratem, bo ty matki nie zostawisz, będzie dla ciebie ważniejsze co matka powie niż twoja potencjalna dziewczyna.
Chłopie jak ty masz być szczęśliwy skoro ostatnią osobą o której myślisz jesteś ty sam. Twoja rodzina poradzi sobie bez ciebie, tylko rusz cztery litery  stamtąd.  Miałeś okazję wyjechać do Norwegii, nie wyjechałeś bo matka kazała ci coś zrobić? Jaja sobie robisz, prosiłeś matkę o pozwolenie? To twoje życie nic nie jesteś nikomu winny, zrozum to, że matka ma takie życie jakie ma to są jej decyzje i jak widać świetnie sobie radzi i poradzi sobie również świetnie bez ciebie. A jak zdecydujesz się na samobójstwo to już będzie ok? Jak myślisz nie poradzą sobie bez ciebie? Skoro poradzą sobie, to po cholerę popełniać samobójstwo zamiast ruszyć du*ę  w świat i zobaczyć co cię tam czeka.
Człowieku ja się nie dziwię, że masz depresję bo wszystko co robisz, to robisz tak, by nie stać się samodzielnym. Każde twoje słowo pokazuje jak wiele kontaktu masz z matką i twoją rodziną. Twoja matka pewnie też ci tak jęczy jaka ona biedulka. Powoli stajesz się jak ona.
ŻYJ. wyjedź, spróbuj samodzielnego życia. Dopiero potem szukaj dziewczyny, jak już upewnisz się, że dajesz sobie radę sam. Jesteś silny, wysportowany, zaradny, tylko dałeś się stłamsić przez rodzinę, żyjesz jak oni chcą, a nie jak ty byś chciał. Dziewczyna ci tego świata nie odczaruje. Ty sam musisz się postawić. Taka jest dorosłość, że przestajesz słuchać rodziców. Oni swoje życie mają i muszą się od ciebie nauczyć, że ty masz swoje. Ale to się nie stanie za ich przyzwoleniem (nigdy tak się nie staje), to musi być twoja decyzja.

20

Odp: 28 rok samotności

Rafał, chłopaku co tam u ciebie? Jak sobie radzisz?

Posty [ 20 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » 28 rok samotności

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024