Witam wszystkie net kobiety i facetów którzy mają tutaj konta.
Postanowiłem tutaj napisać, bo już czuję taką bezradność, że nie wiem co z nią zrobić. Oczywiście wątpię w to abyście mi w jakikolwiek sposób pomogli, bo nawet mimo waszych najszczerszych chęci, będzie wam bardzo trudno, ale mimo wszystko przyda mi się odrobina zrozumienia, wsparcia i dobre słowo.
Na wstępie napiszę, że mam na imię Rafał i jest to mój pierwszy post tutaj. Moja sytuacja, jak zaraz będziecie się mogli przekonać, jest beznadziejna. Mam 28 lat i czuję się cholernie samotny. Zawsze się tak czułem, bo nie mam na tym świecie i nigdy nie miałem osoby, której by na mnie zależało. Z roku na rok jest coraz gorzej. Często myśle o śmierci z tego powodu. Na razie jeszcze jakoś daję radę ale na początku tego roku o mały włos i by mnie już nie było wśród żywych. Zaplanowałem własne samobójstwo jak skoncze 30 lat, o ile życie nie zmusi mnie zrobić tego wcześniej, a jest wobec mnie wyjątkowo wrogo nastawione. Już od dawna nie radzę sobie z tym ile mam lat i co do tej pory udało mi się osiągnąć. Najbardziej ubolewam nad swoją samotnością. Nigdy nie miałem dziewczyny. Nigdy mimo, tego że zawsze tak bardzo chciałem jakąś mieć. Zawsze skrycie marzyłem, żeby kochać i być kochanym. Nie wiem dlaczego nie jest mi to dane. Nie mogę się przez to skupić na normalnym życiu. Czegoś mi ciągle brakuje. Straciłem zainteresowanie prawie wszystkim i już dawno przestałem rozwijać swoje pasje. Nie mam celu w życiu, bo nie widzę sensu dążenia do czegokolwiek samemu. Nawet wygrana w lotto nie przyniosła by mi szczęścia. Przez nieustające problemy jakich miałem mnóstwo w moim życiu popadłem w depresje. Mam ogromne problemy z pamięcia i koncentracją. Brakuje mi słów, żeby złożyć zdanie. Jestem wrakiem człowieka, więc po co mam się dłużej męczyć? Wszystko mnie zaczyna denerwować, niegodzę się na to co mnie spotyka. Boga nazywam skur..ysynem każdej nocy kiedy kładę się spać. Mam nadzieję, że nie istnieje, bo w przeciwnym wypadku na pewno jest skur..ysynem, a to dla nas wszystkich nie wróży nic dobrego.
Jak się domyślacie jestem jeszcze prawiczkiem (no bo skoro nie mialem dziewczyny to jakby moglo byc inczaej ) i to także strasznie mi dokucza. Naprzemian czuję potrzebę bliskości emocjonalnej i zwykłego kontaktu fizycznego, który inne osoby mają na skinienie palca. Nie znam drugiego takiego faceta w moim wieku, który nie spał by chociaż raz z kobietą. Wyżsi, niżsi, grubsi, brzydsi wszystkich ich widuje z dziewczynami, czemu więc ja żadnej nie mam? Może przez to, że mieszkam na takim zadupiu, z którego wszystkie dziewczyny uciekły do miast? Może przez to, że jestem introwertykiem i mało wychodzę do ludzi? Może jestem zbyt mało pewny siebie? Może za mało wygadany i przebojowy? Nie potrafie taki być. Nie wierze, że można zmienić siebie, więc nawet nie probuję. Praktycznie w nic już nie wierzę. Poszukiwania w internecie nie przynoszą żadnych skutków. Już ponad rok mam konta na portalach randkowych i nawet nie doszło, z żadną kobietą do spotkania. Nie uważam siebie za najbrzydszego faceta, nawet pomimo swojej niskiej samooceny. Dziewczyny się jeszcze za mną oglądają i zawsze to zjawisko w jakimś stopniu istniało. Jestem trochę niski bo mam 168cm ale za to dobrze zbudowany. Ćwiczę ponad 10lat. Odechciewa mi się jednak kiedy widze opisy dziewczyn „nie zaimponujesz mi dobrze zbudowaną klatą. Od razu daję w lewo”. To co mam robić? Pić piwo i zapuscic piwny brzuszek zamiast trenować? Wszystko co mnie okresla nie podoba się dziewczynom: moj wzrost sie nie podoba, to ze cwiczę się nie podoba, to ze nie pije sie nie podoba, to ze nie jezdze na dyskoteki sie nie podoba, to ze jestem spokojny i cichy sie nie podoba, to że jestem prawiczkiem sie nie podoba, to że mam wiecej szacunku do kobiet niz inni też sie nie podoba. Czemu w dzisiejszych czasach dziewczyny mają takie muchy w nosie? Czy poprzewracał im się system wartości? Czy tylko łobuz ma szanse być kochanym mimo iż sam nie wie co to znaczy kochać kobietę? Czemu ten świat jest taki pojebany? Jeszcze chwilę się pomęczę i wyloguję się z tego matrixa. I obym nigdy więcej się nie urodził. Ewentualnie jako dziewczyna. Myśle, że byłoby mi dużo łatwiej.
Jeśli możecie spróbujcie pomóc mi spojrzeć na moją sytuację z innej strony. Może obudzi się we mnie jeszcze jakaś iskra nadziei i siła do dalszego życia i działania. Nie liczę na wiele, bo wiem że jest to ostatnia deska ratunku, a wszystkie lepsze rozwiazania dały w łeb.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.