Mam olbrzymi problem i nie wiem co zrobić. Mój facet jest chorobliwie zazdrosny. Jesteśmy w narzeczeństwie od 2 lat, ale ostatnio nie układa się nam. Nie mam wysokich oczekiwan, jak każda kobieta chce być przytulona, chce usłyszeć coś miłego czy wyjść na spacer razem a jedyne co ostatnio słyszę to se jestem k*** i pies mnie j**** , chce mi się plakac, dla niego zostawiłam rodzine uciekłam z domu, wyrzuciłam z mojego życia wszystkie znajomosci, wszystkich przyjaciół, nie wychodzę nigdzie z domu, nawet jest zły o prace, nie moge z nikim pisać ani rozmawiać, najlepiej gdybym była zamknięta w złotej klatce zdała od ludzi i świata, nie moge mieć nawet swojego zdania. Obecnie obraził się na mnie za to ze w pracy miałam przerwę o 10 a. Nie o 9, tego samego dnia nie mógł otworzyć drzwi do domu przez co stwierdził ze pewnie zamknęłam się z kochankiem od środka , cały czas mi wmawia ze jestem k***, ze ma mnie w dupie itd. To nie pierwszy raz pojawia się taka sytuacja , gdy chce pogadac to mnie odpycha. Nie chce pójść ze mna na terapie,nie wiem co mam zrobić, obwinia mnie o wszystko, a staram się jak moge , przychodzę zmęczona po pracy a pierwsze co robię to przygotowuje mu jedzenie, sprzątam . Wykańcza mnie to psychicznie, czy ja za mało się staram ? Nie mam komu się wyżalić, wiec pisze to tutaj.
Mam olbrzymi problem i nie wiem co zrobić. Mój facet jest chorobliwie zazdrosny. Jesteśmy w narzeczeństwie od 2 lat, ale ostatnio nie układa się nam. Nie mam wysokich oczekiwan, jak każda kobieta chce być przytulona, chce usłyszeć coś miłego czy wyjść na spacer razem a jedyne co ostatnio słyszę to se jestem k*** i pies mnie j**** , chce mi się plakac, dla niego zostawiłam rodzine uciekłam z domu, wyrzuciłam z mojego życia wszystkie znajomosci, wszystkich przyjaciół, nie wychodzę nigdzie z domu, nawet jest zły o prace, nie moge z nikim pisać ani rozmawiać, najlepiej gdybym była zamknięta w złotej klatce zdała od ludzi i świata, nie moge mieć nawet swojego zdania. Obecnie obraził się na mnie za to ze w pracy miałam przerwę o 10 a. Nie o 9, tego samego dnia nie mógł otworzyć drzwi do domu przez co stwierdził ze pewnie zamknęłam się z kochankiem od środka , cały czas mi wmawia ze jestem k***, ze ma mnie w dupie itd. To nie pierwszy raz pojawia się taka sytuacja , gdy chce pogadac to mnie odpycha. Nie chce pójść ze mna na terapie,nie wiem co mam zrobić, obwinia mnie o wszystko, a staram się jak moge , przychodzę zmęczona po pracy a pierwsze co robię to przygotowuje mu jedzenie, sprzątam . Wykańcza mnie to psychicznie, czy ja za mało się staram ? Nie mam komu się wyżalić, wiec pisze to tutaj.
Nie żartuj ?
Myślę, że się po prostu droczysz i nie pytasz poważnie o przyszłość takiego związku.
Co by było, gdyby przyszła do Ciebie Twoja siostra, przyjaciółka, sąsiadka, jakaś bliska Ci kobieta i opowiedziała o swoich problemach, które wyglądają tak, jak Twoje "narzeczeństwo"?
Co byś jej radziła ? Co byś jej powiedziała ?
Jak oceniłabyś taką sytuację u innej kobiety ?
Jestem pełnoletnia i świadoma osoba, zależy mi na nim bo go kocham, pytam bo może jest jakaś osoba , która była w podobnej sytuacji i będzie w stanie mi coś doradzić. Mieszkamy razem, mamy wspólne mieszkanie. Istnieje coś takiego jak wybaczenie inadzieja, która mam cały czas w sercu. Wiec nie chce jeszcze bardzie być dołowana takim odpowiedziami a jedynie chce jakieś porady czy dobrego słowa dla otuchy.
4 2019-08-30 20:56:11 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-30 21:34:30)
Jezu.. Wybarczie drogie Panie i Ty Autorko, ale mam naprawdę czasami wrażenie, że jesteśmy ZUPEŁNIE odmiennymi gatunkami. Gatunkami o totalnie odmiennym spojrzeniu na świat, i zupełnie odmiennym pojmowaniu otaczających nas zjawisk, czy też wartościowaniu pojęć i ocenie sytuacji, jakie nas wszystkich spotykają w życiu.
Kiedyś w jakimś wątku starałem się bronić tendencji do naprawy problemów w związkach, próby odbudowy relacji i obustornnego porozumienia. Wydaje mi się, że da się to zrobić w większości przypadków, kiedy próbujemuy dojść do pewnego kompromisu, starając się spełnić oczekiwania i pragnienia partnera, bądź odbudować zaufanie. Pokazuje to chociażby wątek BeyondBlackie. Ciężko jest jednak odbudowywać coś, jak nie ma obopólnej woli a już na pewno, kiedy dochodzi do przemocy fizycznej czy psychicznej. Wtedy nie ma mowy o miłości ze strony osoby krzywdzącej a jedynie gniew, pogarda, brak szacunku, wyzwiska itp. To JAK w takim razie można mówić, że osoba pokrzywdzona może kochać? Kochać kogoś, kto ją bezlistośnie krzywdzi i wykorzystuje? Kogoś, kto nie ma do niej za grosz szacunku, potrafiąc szydzić i wyzywać partnera przy każdej okazji? ZA CO w takim razie mamy kogoś kochać? Za ten ból, który nam codziennie zadaje? NATURALNĄ I INSTYNKTOWNĄ reakcją na przemoc jest albo ucieczka i szukanie pomocy albo odwet, ale NA PEWNO NIE bierne poddawanie się swojemu losowi. Obudź się i zdaj sobie wreszcie sprawę z tego, co Cię w życiu spotyka i zawalcz, żeby to zmienić. Przecież to nie jest jednorazowy przypadek a ciągłe znęcanie się i maltretowanie, połączone jeszcze z izolowaniem od wszystkich i wszystkiego. W głowie mi się to nie mieści po prostu. Tutaj na forum było kilka wątków facetów, duszących się w związku czy doświadczających jakiejś formy przemocy( raczej psychicznej) ze strony swoich "partnerek". Tylko ile jest takich wątków? Jeśli już są, to facet staje na nogi, otrzepuje się i idzie dalej. Zajmuje to często dłuższy czas, ale chyba najważniejszym etapem jest to powstanie i otrzepanie się, do którego Wy drogie Panie, nie tyle nie możecie, co często nie chcecie być gotowe. Bo w imię CZEGO macie znosić coś takiego? Sztucznego, czy nie istniejącego "uczucia" wobec łajdaka, który Was poniża i jeszcze nie chce się zmienić?
Nie miałem absolutnie na celu tutaj nikogo obrazić ani atakować, jedynie uświadomić, jak bardzo absurdalnie złudne są częto Wasze oczekiwana i nadzieje wobec takich kanalii.
5 2019-08-30 21:01:15 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-08-30 21:03:13)
Jestem pełnoletnia i świadoma osoba, zależy mi na nim bo go kocham, pytam bo może jest jakaś osoba , która była w podobnej sytuacji i będzie w stanie mi coś doradzić. Mieszkamy razem, mamy wspólne mieszkanie. Istnieje coś takiego jak wybaczenie inadzieja, która mam cały czas w sercu. Wiec nie chce jeszcze bardzie być dołowana takim odpowiedziami a jedynie chce jakieś porady czy dobrego słowa dla otuchy.
Nie ma dla takiego związku nadziei, a dla Ciebie otuchy.
Jesteś w relacji z człowiekiem, który jest psychopatyczny i głęboko zaburzony.
On nic sobie z Twojego wybaczania nie robi.
Jesteś ofiarą przemocy, doznajesz od niego przemocy psychicznej, emocjonalnej i uczuciowej. Tylko patrzeć, jak zacznie się przemoc fizyczna na dokładkę.
Takie zachowanie nie jest normalne i zwyczajnie nie da się stworzyć normalnego, stabilnego związku z kimś takim.
Dodatkowo on odmawia udziału w jakichkolwiek działaniach, które mogłyby Wam pomóc. Powiedział wprost, że na terapię się nie zgadza.
Traktuje Cię ciągle jednakowo źle, z przerwami na gorzej, a więc nic sobie z tego nie robi, że Cię krzywdzi.
Przykro mi, ale on nie ma magicznego przełącznika, za pomocą którego mogłabyś go zamienić z psychopatycznego przemocowca w dobrego partnera, który będzie Cię kochał, szanował i z którym mogłabyś wieść spokojne, normalne życie.
Wasz "związek" będzie trwał dopóty, dopóki Ty będziesz miała siłę i cierpliwość, żeby znosić to piekło. Ale z taką postawą Twojego narzeczonego szans na zmianę na lepsze nie ma.
Bagienni_k - w punkt, sama bym tego lepiej nie ujęła.
Jaka może być nadzieja, czy na zmianę w przypadku takiego związku, który jest pełen pogardy i przemocy.
Żadna, zero, NIC.
Jestem pełnoletnia i świadoma osoba, zależy mi na nim bo go kocham, pytam bo może jest jakaś osoba , która była w podobnej sytuacji i będzie w stanie mi coś doradzić. Mieszkamy razem, mamy wspólne mieszkanie. Istnieje coś takiego jak wybaczenie inadzieja, która mam cały czas w sercu. Wiec nie chce jeszcze bardzie być dołowana takim odpowiedziami a jedynie chce jakieś porady czy dobrego słowa dla otuchy.
Ja się zastanawiam jak to możliwe że można kochać takiego osobnika który wyzywa od k**** i cały czas obraża. Nie jestem w stanie tego pojąć. Kobieto, ratuj się i pomyśl jak się od niego uwolnić.
7 2019-08-30 22:28:41 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-08-30 22:46:44)
Trochę Cię nie rozumiem myślisz że znajdziesz tu pociechę w postaci "mój facet byl identyczny ale zmienił się o 360 stopni, poprostu musiałam mu ulegać we wszystkim, być jego ściera do podłogi, celem frustracji, zazdrości, niepowodzeń itd, ale kocham go z całego serca". Idiotyczne prawda? Tak samo brzmi twoje pytanie. Facet cię nie szanuje, a ty oczywiście jak wiele kobiet kochasz za bardzo i masz nadzieję że twój misiu pysiu nagle się obudzi i zacznie cię szanować. Marzenia ściętej głowy. Nie robi tego teraz nie będzie robił nigdy.
Rzuciłas dla niego wszystko teraz jeszcze urodz mu dzieci i daj się ponizac do końca życia, a za parę lat będzie kolejny temat co mam zrobić mąż mnie nie szanuje mamy dzieci. Kobieto ogarnij się nabierz do siebie szacunku i pogoń leszcza.
Autorko szukasz tutaj pocieszenia, ale nikt Ci go nie da, bo w Twojej sytuacji słowa "dasz sobie radę" są bez pokrycia. Jedyna rada to ewakuacja z tego toksycznego związku. Niestety będzie tylko gorzej. Ratuj siebie.
Tkwie w podobnym związku. Mój też był chorobliwie zazdrosny o przyjaciół, znajomych i rodzinę. Myślałam wtedy, że o Boże jak on mnie kocha, on po prostu okazuje w ten sposób swoją miłość, bardzo mu zależy na mnie. Ulegałam mu, bo kiedy gdzieś wychodziłam z koleżanką on automatycznie ze mną zrywal, wiedział jak mi zepsuć każdy wypad. Udało się mu mnie "wyszkolic" i sama później rezygnowalam że swojego życia towarzyskiego. Byli tylko jego znajomi. Kiedy któryś z jego kumpli lub ktoś z jego rodziny usiadł obok mnie to później brał mnie na bok i mówił, że mam natychmiast zmienic miejsce jeśli znowu ktoś przy mnie usiądzie. Raz jego kolezka mnie podrywal i na siłę próbował wziąć do tańca. Poszłam w końcu z nim na parkiet, zaraz moj stanął między nami i to mi się tylko oberwalo chociaż widział całą sytuację. Powiedziałam w końcu dość. Mieszkał u mnie w domu i za każdym razem kiedy mnie zwyzywal lub zrobił awanturę po pijaku, wywalam go z domu. Nie odzywałam się do niego przez kilka dni później wracał z podkulojym ogonem i był do rany przyloz. Tylko przez kilka dni. Co prawda już mi nie zabrania wychodzenia wieczorami, mogę normalnie spotkac sie na drinka pogadać itp ale są dni kiedy dalej mi robi wyrzuty i są karczemnne awantury. Także powiem Ci że jesteś w stanie wpłynąć na jego zachowanie, tylko musisz pokazać, że nie kochasz go na tyle, by cię tak traktował. Jeśli jeszcze raz cię zwyzywa MUSISZ zareagować. On się musi przestraszyć, że cię może stracić. Wyprowadzić się od niego najlepiej, jeśli będzie starał się Ciebie odzyskać bedziesz wiedziała że coś dla niego znaczysz, jeśli będzie mial to gdzieś... No to sama masz odpowiedź jak cię kochał. Spodziewam się, że inne forumowiczki mogą mnie ostro skrytykować. Bo prawda jest, że najlepiej takiego gnojka zostawić i planować przyszłość z takim człowiekiem co nigdy cię nie ponizyl. Mój do tej pory, przejawiaja agresywne zachowania. Nie zmieniłam go w 100 % może zaledwie w 50%. Bo sie nie da. Oni mają predyspozycje do takiego zachowania i tyle. Twoja rola w tym, żeby wiedział jakie będą konsekwencje tego gdy cię będzie znowu terroryzowal. Tylko pytanie czy się godzisz na takie życie. Bo mówię Ci jego nie zmienisz. Ja u swojego nie mam takiego szacunku jaki bym chciała. A probowalam milion razy. On obiecywał milion razy. Forumowiczki najlepiej Ci radzą kopnąć to w dupe. Lecz jeśli tak jak ja na chwilę obecną nie jesteś w stanie dokonać najlepszej decyzji w swoim życiu, bo ta decyzja bardzo boli. To zrób tak jak ja zrobiłam. Chociaż tyle. Ty masz rodzinę . Ja byłam w rodzinie zastępczej i ta rodzina dawno o mnie zapomniała. Masz łatwiej
Jestem pełnoletnia i świadoma osoba, zależy mi na nim bo go kocham, pytam bo może jest jakaś osoba , która była w podobnej sytuacji i będzie w stanie mi coś doradzić. Mieszkamy razem, mamy wspólne mieszkanie. Istnieje coś takiego jak wybaczenie inadzieja, która mam cały czas w sercu. Wiec nie chce jeszcze bardzie być dołowana takim odpowiedziami a jedynie chce jakieś porady czy dobrego słowa dla otuchy.
Nie oczekuj ciepłych słów, bo jedyne co Ci może pomóc to kubeł zimnej wody na głowę. Siedzisz w bagnie po uszy, on jest toksyczny, nie chce się zmienić. Idź do psychologa,bo jesteś uzależniona od tego psychola, którego nazywasz ukochanym. Pójdź na terapię i przejrzyj na oczy. On Cie niszczy.