uparty i niezdecydowany - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » uparty i niezdecydowany

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 34 ]

1 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-05-23 01:13:25)

Temat: uparty i niezdecydowany

Witam Was wink
Od dawna zbieram się żeby się tutaj komuś wyżalić.
Mam 29 lat, Jestem z chłopakiem 4 lata, i rok po zaręczynach.
Mamy za sobą kilka rozstan w tym jedno dłuższe ( 3 miesiace). Raz jest dobrze, raz źle.. jak to w kazdym związku.
Ja mam za sobą dwa nie udane związki ( w jednym byłam juz zareczona a drugi zwiazek to bylo jedno wielkie klamstwo)
Mój obecny narzeczony przede mna nie mial nikogo. I nie wiem tu jest może pies pogrzebany.
Po tylu latach próby ułożena sobie życia, zwatpień i płaczu przez facetów, jasne,że teraz chce być szczesliwa..i juz nie płakać więcej . On o tym wie..
Ale moje wyobrazenia co do obecnego zwiazku czasem mnie zawodzą.. jest płacz, zawód..rozczarowanie ale też dobre chwile..
Jeju.. jak ja bym chciała, żeby juz było dobrze. Jednak nie jest.
Czy wasi faceci też są tacy uparci? niedomyślni i nie śpieszno im do ustatkowania się? Czy Wy też musicie zawsze im gadac, zaczynac rozmowe o slubie? zemoże już bysmy coś zaczeli planować.. szykować...?Bo u mnie tak wlasnie jest i powiem szczerze, ze juz mnie to wkurza! On nigdy nie zacznie tego tematu ( mam wrazenie, że to dla niego jakis temat TABU). Nigdy w zyciu nie zaczal tematu, nie spytal nie powiedzial nic sam z siebie na temat slubu, wesela, planowaniu tego. ( tak wiem oswiadczyl sie, ale co z tego jak nic sie nie dzieje)
Ja ciągle gadam .. ze moze juz zaczniemy szukac, patrzec, pokazuje mu sale, proponuje.. i na tym sie konczy , powie ok tak musimy zaczac cos planowac i koniec...on nie ciagnie tematu, za dzien, za dwa za tydzien, miesiac ... cisza... nie mówi nic na ten temat. A później znów kraczam ja i odnowa.. Czy on tego w ogóle chce? Juz nie wiem. Ile mozna kogoś prosić o jedno.. ? kiedys mu wyslalam zespol czy mu sie podoba a on nawet nie zobazyl i jeszcze na mnie nakrzyczal..ze on nie mial czasu..oj..
Mam wrazenie, że jestemz malym dzieckiem, jak ja nie zapytam o przyszlosc, slub, dom, budowe.. on nie zapyta, nie powie. Taki typ?

Inna sprawa..to co mnie pchnęło do napisanie akurat dzis tego posta to to, że wczoraj ze mna gadal ze przyjedzie a dzis po moim pytaniu czy przyjedzie stwierdzil, że nie przyjedzie .. bez informowania mnie , glupi sms to za duzo? Nie wiem co teraz robi, bo sie nie odzywa.. ajak spytam czemu się nie odezwał powie mi ze bylam obrażona i sie nie odzywał.

Dalej.. tez myslicie, że w zwiazku najwazniejsza jest rozmowa? TAK! to jest na  1 miejscu! Ile juz mu tlumacze ze rozmowa to priorytet, a przede wszystkim kiedy ludzie sie kloca, na poczatku sa emocje, ale gdy opadna trzeba przjsc i na spoojnie wyjasnic, obgadac problem. A co robi Pan? MILCZY. O ZGROZO.. Sam mi nawet w oczy powiedział, że on woli sie nie odzywać. I się nie odzywa.. zostawia mnie z problemem , ucieka, chowa glowe w piasek..nie pisze, i co ciekawe nawet jesli klotnia byla z jego winy. . Moze podam przyklad..z niedzieli.. w sobote mial ochote sie kochac , ale ja nie okazywałam, że chce zreszta mialam angine i zle sie czułam. W niedziele mi to wypomniał sowami : " ja [wulgaryzm], przecież nie bede sie o to prosić" i "dla mnie to obojętne" O MATKO BOSKO..gdy to usłyszałam oczywiście , powiedzaam ze nie mam zamiau sie o to kłócić bo to sa sprawy delikatne i na pewno nie powinien mówić tak do mnie.. poczułam sie trochę urażona, oczywiście powiedzałam u to ze mi sprawil przykrosc i ze nie powinien tak gadac z pretensjami.. a on że nie miał pretensji... NIE? troche inaczej to zabrzmiało. Całą drogę się nie odzywał ( jechalismy samochodem) , powiedziałam ze chce porozmawiac o tym..a on mnie olał.. pryjecalismy do domu, poszedl spac, ja sie popłakałam - widział, że płacze ale poszedl spac. Gdy sie obudził myslalam ze cos powie .. ok przyszedl przytulił.. ale rozmowy zero.. zero wyjasnien , powiedzial ze nie bedze przepraszal bo nie ma za co.

Bardzo przezywam te kłótnie i jego zachowanie, po tylu latch placzu on mi jeszcze dokłada a potem ucieka. Ja wtedy mam ochote zniknąć.. czuje sie okropnie, że znów mi nie wychodzi, ze znow placze przez faceta... A on.. on MILCZY.  Nie umiem sobie poradzic w takich sytuacjach kiedy się nie odzywamy.. tak bardzo chce zeby bylo dobrze...ale sa sytuacje gdzie nie moge siedziec cicho.. mam swoje zdanie i jak mi sie cos nie podoba to mowie to glosno..

dziewczyny nie wiem co mam robic..
jesli komus zechcialo sie przeczytac ten tekst , prosze dajcie jakas rade, za kazda bede wdzieczna.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: uparty i niezdecydowany

Według mnie nieciekawie to wygląda. On nie chce z tobą rozmawiać o małzeństwie, wyraźnie tego unika. W mojej ocenie on po prostu nie chce narazie tego małzenstwa.
Daj sobie spokoj z naciskaniem na niego aby wszystko załatwiać, to jest upokarzające. W życiu bym tak nie umiała. U mnie obydwoje na równi szykowaliśmy ślub, gdybym tylko wyczuła, że moj przyszły mąż nie chce brać ślubu to odwołałabym choćby tydzień przed.
Jak czytam to co piszesz to niestety desperacja przez ciebie przemawia, chcesz koniecznie związać się jak najszybciej formalnie. Czy taki wymuszony związek da ci poczucie szczęścia, spełnienia?
To dopiero początek twojej drogi życiowej (małzeńskiej), jak chcesz aby to małzenstwo bylo szcześliwe jeszcze 30-50 lat, jesli musisz od samego początku walczyć o to?
Na tym etapie to powinniscie nie móc się od siebie oderwać, tesknic jak szaleni i marzyć o domku w górach.
Czy ty czujesz że on cie w ogóle kocha? Czy ty go kochasz?

3 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-05-22 23:32:59)

Odp: uparty i niezdecydowany

A jakbym Cię zapytała o to, po co Ci związek z tym konkretnym facetem, ale też w ogóle związek? Po co chcesz ślubu z facetem, którego nawet rozmowa na ten temat męczy i nie ma na nią ochoty? Po co Ci u boku mężczyzna, który nie pamięta, że się. Tobą umawia albo zapomina Cię poinformować, że jednak nie pojawi się na umówionym spotkaniu? Dlaczego tak uparcie dążysz do małżeństwa z facetem, którego sama uważasz za dziecko, bo zachowuje się jak smarkacz? W jakim celu tak bardzo skoncentrowalaś się na swoich własnych planach, źe trudno Ci zauważyć, że to są TYLKO Twoje plany i marzenia a facet, którego wybrałaś jest statystą w Twoim życiu a Ty w jego życiu?

4

Odp: uparty i niezdecydowany
katarzyna52 napisał/a:

Jeju.. jak ja bym chciała, żeby juz było dobrze. Jednak nie jest.

Dobrze czyli jak? Że będziesz w końcu czuć się bezpieczna bo z obrączką na ręce?

katarzyna52 napisał/a:

Czy wasi faceci też są tacy uparci? niedomyślni i nie śpieszno im do ustatkowania się?

On jest domyślny i doskonale sobie zdaje sprawę w końcu jesteście po zaręczynach. Tylko czemu miałby chcieć wchodzić w to małżeństwo? Jaki on miałby mieć zysk z tego całego cyrku ? No bo Ty wiadomo w końcu poczuła byś się bezpieczna i gotowa do założenia rodziny i budowania domu. Co on by z tego miał? Zastanawiałaś się w ogóle jakie on ma potrzeby ? Czemu milczy w tej sprawie?


katarzyna52 napisał/a:

Moze podam przyklad..z niedzieli.. w sobote mial ochote sie kochac , ale ja nie okazywałam, że chce zreszta mialam angine i zle sie czułam. W niedziele mi to wypomniał sowami : " ja [wulgaryzm], przecież nie bede sie o to prosić" i "dla mnie to obojętne"

Odtrąciłaś ukochanego. To jest bardzo ciężkie do przełknięcia dla faceta. Bo co on miał w takiej sytuacji zrobić? Wymownie milczy bo pewnie sam nie wie co ma zrobić bo jest sfrustrowany chciałby aby było dobrze ale nie jest bo z niewiadomych dla niego przyczyn nie masz na niego ochoty.

katarzyna52 napisał/a:

jesli komus zechcialo sie przeczytac ten tekst , prosze dajcie jakas rade, za kazda bede wdzieczna.

Rozmowa nie tylko polega na gadaniu ale też na słuchaniu zacznij słuchać co do Ciebie twój przyszły mąż mówi. Nawet gdy milczy to też jest wiadomość że coś nie gra. Nie myśl o nim jak o dziecku co nie wie czego chce on doskonale wie czego chce. A on chce związku w którym nie będzie musiał prosić o sex Ty najwyraźniej udajesz że tego nie rozumiesz .
Tu nie ma co płakać tylko zastanów się jak chcesz rozwiązać ten problem gdy jemu się chce a Ty masz anginę. Jak wymyślisz działające rozwiązanie na przyszłe takie sytuacje to mu je przedstaw i zapewniam że nie będzie milczał.

5

Odp: uparty i niezdecydowany

Witaj. Staram się wcielić w Twoją sytuację aby to zrozumieć i dochodzę do następujących wniosków. Nie wiem co masz na myśli pisząc o ustatkowaniu się, mnie samo słowo odstrasza:) ale rozumiem że ślub jest dla Ciebie ważny, z tematu wnioskuję że wynika to z chęci bardziej stabilnego życia i pewności co do trwałości związku. Gdybym jednak był z dziewczyną i widziałbym, że nie jest ona chętna, wtedy nie rozpoczynałbym rozmowy na ten temat gdyż mogłoby ją to zniechęcać i jest też możliwe że ktoś chce być razem na zawsze, ale nie odczuwa potrzeby wzięcia ślubu. Dodatkowa sprawa to koszty organizacji wesela, może być trudno wszystko pogodzić jeśli marzysz również o budowie domu.

Kwestia tego, że nie pozostałaś poinformowana o odwołaniu jego planów spotkania, w takiej sytuacji rzeczywiście można się poczuć niemiło, lepiej byłoby gdyby poinformował Cię jeśli nie miał możliwości przyjazdu

katarzyna52 napisał/a:

w sobote mial ochote sie kochac , ale ja nie okazywałam, że chce zreszta mialam angine i zle sie czułam. W niedziele mi to wypomniał sowami : " ja --, przecież nie bede sie o to prosić" i "dla mnie to obojętne"

Nie miałaś obowiązku chcieć w tym samym momencie w którym on chciał, zwłaszcza jeśli byłaś chora. Tego typu komentarze następnego dnia nie sprzyjają tworzeniu udanego związku.

katarzyna52 napisał/a:

Mam wrazenie, że jestemz malym dzieckiem, jak ja nie zapytam o przyszlosc, slub, dom, budowe.. on nie zapyta, nie powie. Taki typ?

gdyby moim marzeniem była budowa domu, wtedy nie pytałbym o to dziewczyny, z racji tego że mogłaby ona poczuć się pod presją że niejako wymagam od niej starań w tym kierunku. raczej koncentrowałbym się na własnych możliwościach, ogólnie postępuję w taki sposób, i jestem zadowolony. Tobie też w miarę możliwości proponowałbym takie rozwiązanie, zamiast pytań własne działania w celu zapewnienia sobie przyszłości i środków na ślub, dom, jeśli z tym mężczyzną nie ma pewności czy on w ogóle będzie chciał być z Tobą (nie umiem wywnioskować z treści postu). Samodzielne zaplanowanie ślubu przy braku chęci drugiej osoby byłoby jednak niemożliwe, tu musiałoby być współdziałanie.

6

Odp: uparty i niezdecydowany
katarzyna52 napisał/a:

Ale moje wyobrazenia co do obecnego zwiazku czasem mnie zawodzą.. jest płacz, zawód..rozczarowanie ale też dobre chwile..

Ile jest tych dobrych chwil proporcjonalnie do tych, w których pojawia się wspomniany płacz, zawód, dorczarowanie? Czujesz się emocjonalnie bezpieczna, kochana, ważna? Bo z tego co opisujesz, to odnoszę wrażenie, że zaręczyłaś się z dużym, sfochowanym i bojącym się odpowiedzialności chłopcem. I nie, głupi sms to na pewno nie za dużo, w sytuacji takiej, jak wówczas zaistniała, masz prawo tego oczekiwać. Mało tego, jego brak jest wyrazem braku szacunku dla Ciebie.

Na pewno jednak nie powinnaś naciskać na ślub, do tej decyzji każdy musi dojrzeć we właściwym dla siebie czasie, wywieranie presji na pewno nie pomaga, a tym bardziej nie działa na Twoją korzyść. Zdarza się jednak, że ten moment nigdy nie następuje i wtedy należy zdać sobie sprawę, że to nie ma sensu i odpuścić. Dlaczego? Bo takie przeciąganie momentu podjęcia konkretnej decyzji zwykle wynika z faktu, że dorosły człowiek nie potrafi jej podjąć w obawie przed odpowiedzialnością, stąd zostawianie tematu na bliżej nieokreśloną przyszłość. I to również jest oznaką niedojrzałości.

uleshe napisał/a:

Odtrąciłaś ukochanego. To jest bardzo ciężkie do przełknięcia dla faceta. Bo co on miał w takiej sytuacji zrobić? Wymownie milczy bo pewnie sam nie wie co ma zrobić bo jest sfrustrowany chciałby aby było dobrze ale nie jest bo z niewiadomych dla niego przyczyn nie masz na niego ochoty.

Z niewiadomych??? No litości! Przecież Autorka miała anginę, wystarczy odrobina elementarnej empatii, by wiedzieć, że kiedy człowiek źle się czuje, to seks niekoniecznie jest tym, na co ma się wtedy ochotę. W tej sytuacji to nie jej odmowa, ale jego foch jest czymś, co trudno zrozumieć.

7

Odp: uparty i niezdecydowany

Ja się Tobie nie dziwie. Masz już 29 lat a nie 20. Większość ludzi w tym wieku jest po ślubie albo ma dzieci. Trafiłaś ba duże niedojrzałe dziecko. Jemu do tego się nie spieszy. On wie ze Tobie zależy i zwodzi Cię za nos. Chcesz być dalej z takim facetem?

8

Odp: uparty i niezdecydowany

Autorko, facet cię zwodzi, a ponieważ w tych sprawach nic na siłę, to powinnaś całkiem na serio rozważyć opcję z wycofaniem się z tego układu. To co opisałaś wygląda na zaciąganie faceta siłą przywiązanego grubym łańcuchem przed ołtarz.
Jest też możliwość taka, że ty masz po prostu taki charakter, że jesteś osobą szybka, konkretną i operatywna, on natomiast to takie flaki z olejem. Jeśli jednak widzisz, że w innych dziedzinach swojego życia potrafi być być energiczny i zaradny, a tylko w sprawie ślubu jest taki ociężały, to wyciągnij właściwe wnioski.

9

Odp: uparty i niezdecydowany

No to co opisujesz to nie jest "raz dobrze raz zle jak w kazdym zwiazku". Zdecydowanie nie.
Serio chcesz z nim brac slub? Wyobrazasz sobie zalozenie rodziny z kims takim?

Prawda jest taka, ze jak juz sie Wam wydarzylo rozstanie to juz pozamiatane.

10

Odp: uparty i niezdecydowany
Olinka napisał/a:

Z niewiadomych??? No litości! Przecież Autorka miała anginę, wystarczy odrobina elementarnej empatii, by wiedzieć, że kiedy człowiek źle się czuje, to seks niekoniecznie jest tym, na co ma się wtedy ochotę. W tej sytuacji to nie jej odmowa, ale jego foch jest czymś, co trudno zrozumieć.

Można przyjąć że on jest wszystkiemu winny i jest niedojrzały i jeszcze ośmiela się fochać ale tak postawienie sprawy niczego nie rozwiązuje.

katarzyna52 napisał/a:

ale ja nie okazywałam, że chce zreszta mialam angine i zle sie czułam

Albo jemu nie przeszkadza angina albo nawet nie wiedział jak źle czuje się Katarzyna. Ja tu widzę ewidentny problem w komunikowaniu autorki. Nie okazywała że chce czyli przyjęła bierną postawę nie licząc się z potrzebami partnera. Gdyby go odpowiednio wcześnie uświadomiła jaki jest jej stan i że na igraszki tego wieczora nie ma szans to pewnie by nawet nie podjął próby. Tak samo dnia następnego gdy przypuszczalnie poczuła się lepiej nie zrobiła nic aby mu jakoś wynagrodzić brak zabawy poprzedniego wieczora znów przyjęła bierną postawę i nie zrobiła nic. W nim w tym czasie narastała frustracja którą ujął słowami że nie będzie się prosić o to. Autorka po tym dalej jest bierna zamiast jakoś zareagować rzucić się na niego zaproponować że mu zrobi dobrze albo cokolwiek zaproponować wyjście na spacer aby pozbyć się nadmiaru energii.
W efekcie ona płacze on jest obrażony a wystarczy odpowiednio się komunikować aby ukochany nie czuł się jak petent co ma prosić o sex.

11

Odp: uparty i niezdecydowany

komunikacja między wami jest ekstremalnie licha.
porozmawiaj z nim powaznie o waszej przyszłosci, ale jesli on nie bedzie chciał to nie ciśnij go wiecej (juz to robilas wiele razy) i nie brnij w to bardziej tylko zaakcpetuj jego brak entuzjazmu do wspolnego zycia i daj sobie szanse na znalezienie szczescia przy kims innym.

12

Odp: uparty i niezdecydowany

Z tego co piszesz wynika jasno, że Twoje pragnienia to dla niego jakaś abstrakcja. Podejrzewam, że nawet zaręczyny to nie był jego pomysł.

Tak bardzo chcesz, żeby Tobie było dobrze,  żeby spełniły się twoje marzenia i wyobrażenia, że nie widzisz jasnych sygnałów, że ogólnie nie jest dobrze,a już najmniej jemu.  Mam wrażenie w dodatku, że jesteś tak zakręcona na swoim punkcie, że on w ogóle boi się odezwać dla świętego spokoju, lub nie chce powiedzieć Ci co o tym wszystkim myśli, bo doskonale wie, że nie spodoba Ci się jego zdanie i nie znajdzie zrozumienia.  Mijacie się z oczekiwaniami.
Ciężko tak żyć z nerwami i frustracją, myślisz że to dobry pomysł ciągnąć go do ołtarza? Później wcale nie będzie lepiej.

13

Odp: uparty i niezdecydowany
uleshe napisał/a:
Olinka napisał/a:

Z niewiadomych??? No litości! Przecież Autorka miała anginę, wystarczy odrobina elementarnej empatii, by wiedzieć, że kiedy człowiek źle się czuje, to seks niekoniecznie jest tym, na co ma się wtedy ochotę. W tej sytuacji to nie jej odmowa, ale jego foch jest czymś, co trudno zrozumieć.

Można przyjąć że on jest wszystkiemu winny i jest niedojrzały i jeszcze ośmiela się fochać ale tak postawienie sprawy niczego nie rozwiązuje.

katarzyna52 napisał/a:

ale ja nie okazywałam, że chce zreszta mialam angine i zle sie czułam

Albo jemu nie przeszkadza angina albo nawet nie wiedział jak źle czuje się Katarzyna. Ja tu widzę ewidentny problem w komunikowaniu autorki. Nie okazywała że chce czyli przyjęła bierną postawę nie licząc się z potrzebami partnera. Gdyby go odpowiednio wcześnie uświadomiła jaki jest jej stan i że na igraszki tego wieczora nie ma szans to pewnie by nawet nie podjął próby. Tak samo dnia następnego gdy przypuszczalnie poczuła się lepiej nie zrobiła nic aby mu jakoś wynagrodzić brak zabawy poprzedniego wieczora znów przyjęła bierną postawę i nie zrobiła nic. W nim w tym czasie narastała frustracja którą ujął słowami że nie będzie się prosić o to. Autorka po tym dalej jest bierna zamiast jakoś zareagować rzucić się na niego zaproponować że mu zrobi dobrze albo cokolwiek zaproponować wyjście na spacer aby pozbyć się nadmiaru energii.
W efekcie ona płacze on jest obrażony a wystarczy odpowiednio się komunikować aby ukochany nie czuł się jak petent co ma prosić o sex.

Miala angine. Pewnie byla goraczka, chrypa, problemy z mowieniem i ogolnie czlowiek wtedy caly dzien sie poklada. Wieczorem goraczka skacze do gory i dochodza dreszcze .
Moze miala zemdlec czy cos aby doszlo do niego, ze jest chora big_smile

14 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-05-24 23:39:53)

Odp: uparty i niezdecydowany

Brzmisz jak 29 stara panna, na którą naciskają rodzice i znajomi z każdej strony "OŻEN SIĘ, TO JUŻ CZAS, CO TY TAKA SAMOTNA". Spieszy ci się i denerwujesz się tym, jakby jutro miało nie być świata.

Po drugie - wzięłaś sobie faceta bez doświadczenia na związek ... to [wulgaryzm]. Wiesz co taki facet ma w głowie? On nie będzie myślał w pierwszym związku odrazu o ślubie. On zapewne chce się wybawić, wyszaleć, nadrobić stracony czas. Pomogłaś mu zapewne wstać na nogi bo nie miał powodzenia u kobiet. Skończy się to tak, że on z tobą zerwie. Pobawi się przez jakiś czas z kilkoma kobietami, poimprezuje i dopiero wtedy będzie szukał stabilizacji.

Różni są faceci, ale większość musi się wybawić zanim zdecyduje się na ślub. My faceci mamy to we krwi. Możecie się zgadzać lub nie - na początku musimy przerobić kilka kobiet, zaliczyć kilka przygód, doświadczyć tych emocji aby zrozumieć, że jednorazowe przygody są tak naprawdę fajne przez chwile, ale są bardzo puste i nie dają szczęścia w dłuższej perspektywie. Dopiero wtedy do nas dociera, że warto ustatkować się z porządną kobietą i myśleć o stałej relacji, ślubie, dzieciach bo te imprezy, przelotne znajomości i łatwe kobiety nie dają szczęścia. To jest taki zakazany owoc, coś nieznanego i ekscytującego na początku, ale szybko się nudzi i facet po tym dojrzewa.

To jest tak jak wyznaczymy sobie jakiś cel np zbieramy na wymarzony telefon dorabiając w wakacje u sąsiada. Znacie to uczucie? Pracujecie na coś ciężko, jest ekscytacja, a potem kupujecie ten wymarzony telefon - jest fajnie przez 2-3 dni, a potem to wszystko przechodzi. I w zasadzie samo oczekiwanie dawało więcej radości niż efekt finalny. Tak samo jest z facetami. Faceci muszą przeżyć kilka przygód, wybawić się aby zrozumieć, że po tym etapie zdobywania kobiety(oczekiwania na coś) na jeden raz przez chwile jest fajnie, a potem jest pusta i w zasadzie poczucie, że to było bez sensu.
Dopiero wtedy facet dojrzewa do związku i zauważa, że w zasadzie takie przelotne znajomości za wiele do życia nie wnoszą.

Naprawdę ciężko jest mi uwierzyć w to, że jest facet,który odrazu chce założyć rodzinę i brać ślub i nie ma potrzeby się wybawić. To nie jest w naszej naturze. Dlatego na twoim miejscu przycisnąłbym twojego faceta na ostrą, szczerą rozmowę. Spytaj się go, czy na 100% się już w życiu wybawił i chce się w końcu ustatkować czy nie. Możliwe, że twój facet marzy o innych kobietach bo się nie wybawił, ale boi się odejść bo nie chce cie zranić. Być może jesteście na innych etapach - on nie myśli jeszcze poważnie, ty tak. I lepiej będzie gdy się szybko rozstaniecie i ty znajdziesz faceta, który chce tak jak ty stabilizacji, a on się wybawi i dopiero zacznie dojrzewać.

15

Odp: uparty i niezdecydowany
Lady Loka napisał/a:

Prawda jest taka, ze jak juz sie Wam wydarzylo rozstanie to juz pozamiatane.

Zawsze to wszystkim mówię!
Pary, gdzie choć raz było poważne rozstanie - rozstaną się w końcu na dobre.

16

Odp: uparty i niezdecydowany
Witold12 napisał/a:

Po drugie - wzięłaś sobie faceta bez doświadczenia na związek ... to [wulgaryzm]. Wiesz co taki facet ma w głowie? On nie będzie myślał w pierwszym związku odrazu o ślubie. On zapewne chce się wybawić, wyszaleć, nadrobić stracony czas. Pomogłaś mu zapewne wstać na nogi bo nie miał powodzenia u kobiet. Skończy się to tak, że on z tobą zerwie. Pobawi się przez jakiś czas z kilkoma kobietami, poimprezuje i dopiero wtedy będzie szukał stabilizacji.

Różni są faceci, ale większość musi się wybawić zanim zdecyduje się na ślub. My faceci mamy to we krwi. Możecie się zgadzać lub nie - na początku musimy przerobić kilka kobiet, zaliczyć kilka przygód, doświadczyć tych emocji aby zrozumieć, że jednorazowe przygody są tak naprawdę fajne przez chwile, ale są bardzo puste i nie dają szczęścia w dłuższej perspektywie. Dopiero wtedy do nas dociera, że warto ustatkować się z porządną kobietą i myśleć o stałej relacji, ślubie, dzieciach bo te imprezy, przelotne znajomości i łatwe kobiety nie dają szczęścia. To jest taki zakazany owoc, coś nieznanego i ekscytującego na początku, ale szybko się nudzi i facet po tym dojrzewa.

.                  Nie masz racji. Jeśli facet jest do jakiegoś tam późniejszego wieku (25+) sam, to często bardzo docenia to, ze w końcu poznaje kobietę, z którą coś go łączy i za nic w świecie nie chce jej wypuścić z -rąk, porównuje bowiem jakość życia, gdy czuł się samotny i nie mógł nikogo znaleźć do tego, co ma obecnie. A faceci, którzy powyżej 25 rz nie maja za sobą doświadczeń to rzadko pewni siebie mężczyźni mogący wyrywać laski na potęgę. Jest tez jakaś tam grupa piwniczakow, którzy mając w końcu dziewczynę czują się jak maczo i myślą, ze świat do nich należy, zostawiają dobre partnerki, które ich dowartościowały i ruszają w świat, często jednak okazuje się, ze wcale nie są tacy super jak myśleli i dostają potężnego kopniaka od losu.

17

Odp: uparty i niezdecydowany
Lady90 napisał/a:
Witold12 napisał/a:

Po drugie - wzięłaś sobie faceta bez doświadczenia na związek ... to jebnie. Wiesz co taki facet ma w głowie? On nie będzie myślał w pierwszym związku odrazu o ślubie. On zapewne chce się wybawić, wyszaleć, nadrobić stracony czas. Pomogłaś mu zapewne wstać na nogi bo nie miał powodzenia u kobiet. Skończy się to tak, że on z tobą zerwie. Pobawi się przez jakiś czas z kilkoma kobietami, poimprezuje i dopiero wtedy będzie szukał stabilizacji.

Różni są faceci, ale większość musi się wybawić zanim zdecyduje się na ślub. My faceci mamy to we krwi. Możecie się zgadzać lub nie - na początku musimy przerobić kilka kobiet, zaliczyć kilka przygód, doświadczyć tych emocji aby zrozumieć, że jednorazowe przygody są tak naprawdę fajne przez chwile, ale są bardzo puste i nie dają szczęścia w dłuższej perspektywie. Dopiero wtedy do nas dociera, że warto ustatkować się z porządną kobietą i myśleć o stałej relacji, ślubie, dzieciach bo te imprezy, przelotne znajomości i łatwe kobiety nie dają szczęścia. To jest taki zakazany owoc, coś nieznanego i ekscytującego na początku, ale szybko się nudzi i facet po tym dojrzewa.

.                  Nie masz racji. Jeśli facet jest do jakiegoś tam późniejszego wieku (25+) sam, to często bardzo docenia to, ze w końcu poznaje kobietę, z którą coś go łączy i za nic w świecie nie chce jej wypuścić z -rąk, porównuje bowiem jakość życia, gdy czuł się samotny i nie mógł nikogo znaleźć do tego, co ma obecnie. A faceci, którzy powyżej 25 rz nie maja za sobą doświadczeń to rzadko pewni siebie mężczyźni mogący wyrywać laski na potęgę. Jest tez jakaś tam grupa piwniczakow, którzy mając w końcu dziewczynę czują się jak maczo i myślą, ze świat do nich należy, zostawiają dobre partnerki, które ich dowartościowały i ruszają w świat, często jednak okazuje się, ze wcale nie są tacy super jak myśleli i dostają potężnego kopniaka od losu.

Zależy od człowieka i priorytetów, reguły nie ma. Mozna mieć za sobą kilka dłuższych związków, a do każdego podchodzić na luzie i bez jakiejkolwiek wizji ustatkowania się na poważnie, można chcieć zobowiązań w pierwszym związku. Serio, nie da sie na podstawie pojedynczych przypadków wyciągać jakieś uniwersalne wnioski. To że oni się nie dogadują to nie musi być koniecznie wina tego, że facet nie miał wcześniej żadnych doświadczeń.

18

Odp: uparty i niezdecydowany
madoja napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Prawda jest taka, ze jak juz sie Wam wydarzylo rozstanie to juz pozamiatane.

Zawsze to wszystkim mówię!
Pary, gdzie choć raz było poważne rozstanie - rozstaną się w końcu na dobre.

mam w rodzinie takich, którzy rozstali się na bardzo długo, zdaje się 2 lata, a teraz mają 2 dzieci, psa, kota i dom

19

Odp: uparty i niezdecydowany
mallwusia napisał/a:
madoja napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Prawda jest taka, ze jak juz sie Wam wydarzylo rozstanie to juz pozamiatane.

Zawsze to wszystkim mówię!
Pary, gdzie choć raz było poważne rozstanie - rozstaną się w końcu na dobre.

mam w rodzinie takich, którzy rozstali się na bardzo długo, zdaje się 2 lata, a teraz mają 2 dzieci, psa, kota i dom

Wyjątek potwierdza regułę. A rozstanie na dwa lata to nie tydzień czy miesiąc.
Po 2 latach jesteś innym człowiekiem i przepracowałaś to, co doprowadziło do rozstania.

Ale osobiście wolę o tym w tematach forumowych nie mówić, bo w większości przypadków ludzie są gotowi czekać te 2 lata pytając co chwilę, czy wtedy na pewno wróci.

20

Odp: uparty i niezdecydowany
Malwi.Ka napisał/a:

Zależy od człowieka i priorytetów, reguły nie ma. Mozna mieć za sobą kilka dłuższych związków, a do każdego podchodzić na luzie i bez jakiejkolwiek wizji ustatkowania się na poważnie, można chcieć zobowiązań w pierwszym związku. Serio, nie da sie na podstawie pojedynczych przypadków wyciągać jakieś uniwersalne wnioski. To że oni się nie dogadują to nie musi być koniecznie wina tego, że facet nie miał wcześniej żadnych doświadczeń.

Na podstawie pojedynczych - zgoda. Biorąc pod uwagę dużą ilość można wyciągnąć statystykę - zgodnie z rozkładem normalnym. I nawet już taka statystyka jest - w większości przypadków prawiczek/dziewicza zakończy swój pierwszy związek. Pojawi się etap pt: "Trzeba się wybawić" wiążący się z jednonocnymi relacjami lub seksem bez zobowiązań. W skrajnych przypadkach prawiczek/dziewica utworzą stałą relację z partnerem.'

Tak samo w większości przypadków osoby, które się wybawiły zmieniają swoje życie i kończą imprezować. Zmienia się tryb z ilości na jakość i szukanie odpowiedniego, stałego partnera. W skrajnych przypadkach niektóre osobniki cale życie imprezują i zmieniają partnerów lub nie wchodzą w relacje.

Matematyki nie da się oszukać.

21

Odp: uparty i niezdecydowany
Witold12 napisał/a:
Malwi.Ka napisał/a:

Zależy od człowieka i priorytetów, reguły nie ma. Mozna mieć za sobą kilka dłuższych związków, a do każdego podchodzić na luzie i bez jakiejkolwiek wizji ustatkowania się na poważnie, można chcieć zobowiązań w pierwszym związku. Serio, nie da sie na podstawie pojedynczych przypadków wyciągać jakieś uniwersalne wnioski. To że oni się nie dogadują to nie musi być koniecznie wina tego, że facet nie miał wcześniej żadnych doświadczeń.

Na podstawie pojedynczych - zgoda. Biorąc pod uwagę dużą ilość można wyciągnąć statystykę - zgodnie z rozkładem normalnym. I nawet już taka statystyka jest - w większości przypadków prawiczek/dziewicza zakończy swój pierwszy związek. Pojawi się etap pt: "Trzeba się wybawić" wiążący się z jednonocnymi relacjami lub seksem bez zobowiązań. W skrajnych przypadkach prawiczek/dziewica utworzą stałą relację z partnerem.'

Tak samo w większości przypadków osoby, które się wybawiły zmieniają swoje życie i kończą imprezować. Zmienia się tryb z ilości na jakość i szukanie odpowiedniego, stałego partnera. W skrajnych przypadkach niektóre osobniki cale życie imprezują i zmieniają partnerów lub nie wchodzą w relacje.

Matematyki nie da się oszukać.

Mam pytanie Witold, skąd wyciągnąłeś swoje statystyki? Na jakiej próbie przeprowadzane były badania, które wskazują na to, że „w większości przypadków...”
Nie dysponuję przeciwstawnymi badaniami, ale dziwi mnie to, co piszesz, bo nie widzę tak powszechnego, jak to opisujesz, hmmm... trendu czy naturalnego etapu w procesie rozwoju, gdzie koniecznie trzeba przejść etap „wybawienia się”.
Moi rodzic np. poznali się w podstawówce i są razem do dzisiaj, moja przyjaciółka wyszła za mąż za swojego pierwszego faceta, ja sama byłabym wciąż w związku ze swoim pierwszym facetem, gdybyśmy byli kompatybilni, bo takie wynisłam wzorce z domu. W ogóle nie widzę „potrzeby wybawienia się” w moim otoczeniu, chociaż sama idea do mnie przemawia, bo eliminuje się z późniejszego życia elementu ciekawości jak to by było z kimś innym i być może zyskuje się przeświadczenie, że „wybrało się” kogoś z pewnej puli, więc niweluje się żal podecyzyjny i wybór jest mocniej zracjonalizowany, ale relacje dla sportu, żeby się wybawić jako powszechność i norma do mnie nie przemawiają.

22

Odp: uparty i niezdecydowany
MagdaLena1111 napisał/a:

skąd wyciągnąłeś swoje statystyki? Na jakiej próbie przeprowadzane były badania, które wskazują na to, że „w większości przypadków...”
Nie dysponuję przeciwstawnymi badaniami, ale dziwi mnie to, co piszesz, bo nie widzę tak powszechnego, jak to opisujesz, hmmm... trendu czy naturalnego etapu w procesie rozwoju, gdzie koniecznie trzeba przejść etap „wybawienia się”.
Moi rodzic np. poznali się w podstawówce i są razem do dzisiaj, moja przyjaciółka wyszła za mąż za swojego pierwszego faceta, ja sama byłabym wciąż w związku ze swoim pierwszym facetem, gdybyśmy byli kompatybilni, bo takie wynisłam wzorce z domu. W ogóle nie widzę „potrzeby wybawienia się” w moim otoczeniu, chociaż sama idea do mnie przemawia, bo eliminuje się z późniejszego życia elementu ciekawości jak to by było z kimś innym i być może zyskuje się przeświadczenie, że „wybrało się” kogoś z pewnej puli, więc niweluje się żal podecyzyjny i wybór jest mocniej zracjonalizowany, ale relacje dla sportu, żeby się wybawić jako powszechność i norma do mnie nie przemawiają.

Też mnie ciekawią te statystyki. Bo też po znajomych odnoszę wrażenie że kto ma stały charakter i jakieś tam predyspozycje i umiejętności bycia w związku (ewentualnie jest tak zdesperowany że na wiele przymyka oczy) to tworzy te długotrwałe związki. A jak ktoś szaleje za młodu to często jest taka jego natura i to że stanie się starszy nie gwarantuje że mu się to odmieni. Często też ludzie wpadają w jakieś schematy wybiera taka alkoholika i po burzliwym zerwaniu spotyka się z kolejnym co od wódki nie stroni i tak kolejne związki kończą się po podobnych odstępach czasu. Czasem to się zmienia jak ktoś dorobi się potomka i poczuje się odpowiedzialnym ale nie zawsze. Jest też grupa ludzi co faktycznie ma pecha szuka i nie może znaleźć chociaż spotykając odpowiednią osobę stworzą w końcu coś bardzo trwałego.

23

Odp: uparty i niezdecydowany

Witam! Nie czytałam wszystkich wpisów, zatem może się powtórzę... Nie rozumiem dlaczego co niektórzy uważają, że skoro to ona marzy o ślubie, to jednak nie powinna naciskać swojego faceta i powinna poznać wpierw jego pragnienia itp.? To dla mnie jakiś kosmos, jeżeli ten facet nie jest niedorozwinięty to oświadczając się swojej dziewczynie - autorce postu to chyba wiedział, co to znaczy, na co się decyduje i jakie są tego konsekwencje. I zakładam, że jego pragnienia odnośnie bycia w związku małżeńskim są takie same jak jej. Jednak gdyby tak nie było, to po jaką cholerę jej się oświadczał? To jakiś absurd. Dziewczyna ma jak najbardziej prawo oczekiwać, że zaczną planować ślub bo inaczej po co im to narzeczeństwo i udawanie, że chcą jakiegoś małżeństwa.

Autorko może ustal z nim jakąś konkretną datę ślubu. Jak już będzie ustalona data, to planowanie wesela, czy samej ceremonii zaślubin jest chyba czymś normalnym. Chyba, że nawet takiej daty nie ma. Nie wiem, może on Ci się oświadczył tylko po to abyś poczuła się zadowolona, że myśli o Tobie poważnie, a może jednak jemu marzy się aby w tym narzeczeństwie przetrwać jakieś kolejne lata waszego związku? Może czuł, że oczekujesz jakiejś deklaracji i stąd wymyślił te oświadczyny? On albo nie wie czego chce, albo myłaś, że oświadczając się zyska nieco więcej czasu, bo nie podejrzewał, że od razu będziesz chciała przejść do sedna. Wygląda na to, że na pewno na razie nie chce ślubu. Nie ważne jakie są jego powody ale sama sytuacja jest kpiną, bo nie jesteście ze sobą szczerzy, ten związek to same kłamstwa.

Jego obrażanie się bo nie miałaś ochoty na seks, to też żenada.  Jak dla mnie to  świadczy o jakieś totalnej niedojrzałości tego faceta. Ten gości też chyba nie wie, że go kochasz skoro potrzebuje abyś zawsze była gotowa, kiedy i on jest gotowy, bo to najwyraźniej dla niego jedyny  wyznacznik Twoich uczuć. Szkoda, że on nie ma empatii aby zrozumieć, że z powodu choroby faktycznie, totalnie mogłaś nie mieć ochoty na seks. Zresztą też zakładając, że jesteś kobietą, a nie mężczyzną to sam nastrój, to jak się czułaś sama ze sobą ma kluczowe znaczenie w tych kwestiach, to się nie dzieje z automatu.

Z drugie strony sama też zrób sobie rachunek sumienia, czy Ty naprawdę kochasz tego faceta? Czy faktycznie chcesz takiego związku? Co dla Ciebie oznacza związek i jakie masz priorytety? Aby się nie okazało, że dążysz do ślubu po to aby udowodnić sama sobie, że tym razem Ci się uda. Czasami jak bardzo chce się osiągnąć cel, spełnić "na siłę" pragnienia to może się okazać, że wszystko super, pragnienia są jak najbardziej w porządku tylko może to nie ten czas, nie to miejsce, nie ten facet. Sam ślub niczego nie rozwiąże, nie spowoduje, że on nagle zacznie bardziej się angażować, bardziej Cię kochać. Problemy będą te same, a Twoje oczekiwania jako już żony pewnością większe i znów będziesz sfrustrowana i niespełniona.

A może zadaj mu pytanie, co on na to aby na razie nie śpieszyć się ze ślubem, dać sobie luz i może zacząć coś planować np. za dwa lata? Ciekawe jak on na to zareaguje? Z pewnością to będzie bezcenna chwila, bo będziesz wiedziała na czym stoisz.

24

Odp: uparty i niezdecydowany

uleshe Ty faktycznie masz problem z komunikacją... Albo inaczej Tobie wszystko trzeba mówić, bo Ty świata wokół siebie nie potrafisz zinterpretować... Skoro autorka była chora, to co, ma  się tłumaczyć chłopakowi, jak bardzo jest chora i źle się czuje, to tego nie widać?

Czyli jak ktoś będzie umierać to powinien Ci powiedzieć - "będę umierać" ...

Piszesz też o tym, że na kolejny dzień powinna mu to wynagrodzić? Przepraszam co wynagrodzić? Przecież krzywdy mu nie zrobiła, tym że akurat źle się czuła i nie miała ochoty? Zatem co ma mu wynagradzać? Sorry to nie jest jej żadnym zasranym obowiązkiem się z nim przespać, to powinna być przyjemność dla obu stron, gdzie obie strony wyrażają chęć i ochotę... Seks nie jest po to aby tylko jemu było przyjemnie... Zatem nie bardzo rozumiem, co ona ma mu wynagradzać?  Może jeszcze według Ciebie powinna go przeprosić, że wtedy była chora? Każda dojrzała, myśląca osoba jest w stanie to zrozumieć. A jeśli facet swoje poczucie wartości buduje tylko w oparciu o to, że kobieta za każdym razem jest na niego chętna, to mocno żałosne.

25

Odp: uparty i niezdecydowany
enya napisał/a:

uleshe Ty faktycznie masz problem z komunikacją... Albo inaczej Tobie wszystko trzeba mówić, bo Ty świata wokół siebie nie potrafisz zinterpretować... Skoro autorka była chora, to co, ma  się tłumaczyć chłopakowi, jak bardzo jest chora i źle się czuje, to tego nie widać?

Czyli jak ktoś będzie umierać to powinien Ci powiedzieć - "będę umierać" ...

Piszesz też o tym, że na kolejny dzień powinna mu to wynagrodzić? Przepraszam co wynagrodzić? Przecież krzywdy mu nie zrobiła, tym że akurat źle się czuła i nie miała ochoty? Zatem co ma mu wynagradzać? Sorry to nie jest jej żadnym zasranym obowiązkiem się z nim przespać, to powinna być przyjemność dla obu stron, gdzie obie strony wyrażają chęć i ochotę... Seks nie jest po to aby tylko jemu było przyjemnie... Zatem nie bardzo rozumiem, co ona ma mu wynagradzać?  Może jeszcze według Ciebie powinna go przeprosić, że wtedy była chora? Każda dojrzała, myśląca osoba jest w stanie to zrozumieć. A jeśli facet swoje poczucie wartości buduje tylko w oparciu o to, że kobieta za każdym razem jest na niego chętna, to mocno żałosne.

To czemu twoim zdaniem się jej facet do niej zalecał mimo tej anginy i dlaczego potem miał o to pretensje i strzelił focha że nie będzie się o to prosić?

Tak masz rację krzywdy mu nie zrobiła tyle że odmawianie seksu partnerowi bez słowa nie jest wspaniałą receptą na udany związek. Powinna mu pokazać że choroba była przyczyną odmowy i że go pragnie. No chyba że jednak nie pragnie może wcale nie lubi tak często z nim uprawiać seksu jak by on chciał. A angina to była tylko wymówką. Jak kobieta nie jest chętna to normalny facet się zastanawia po co ona z nim jest i nie tyle chodzi o poczucie własnej wartości tylko bardziej o podstawy związku.

26

Odp: uparty i niezdecydowany

uleshe w innym temacie https://www.netkobiety.pl/t118376.html napisałeś takie coś

uleshe napisał/a:

To nie jest normalne że on jest ciągle zmęczony może zwyczajnie jest chory. Może po tych kłótniach ma depresje? [...] Możesz też jakoś zadbać o waszą dietę i o to aby miał ruch nie patrzeć przed snem w TV tylko iść na spacer wietrzyć pomieszczenia

czemu w tamtej sytuacji choroba miałaby być usprawiedliwieniem, a tutaj wymówką? jeśli łączysz kłótnię z objawami depresji, tutaj nieporozumienia z chłopakiem również miały miejsce. Rozumiem że masz własny punkt widzenia który ma jakieś uzasadnienie, ale w ogóle sobie nie wyobrażam że np. jestem chory i ktoś mi mówi że to wymówka i dalej czegoś chce, może jestem za bardzo egocentryczny, nie wiem. Miałem już taką znajomość internetową gdzie takie teorie były wymyślane, i nigdy więcej. Osoba która jest chora może potrzebować pomocy z wizytą u lekarza, załatwieniem lekarstw, opieki, niezależnie czy jest to zapalenie płuc czy angina (nawet bagatelizowanie przeziębienia może wiązać się z powikłaniami) a nie jakieś dziwne oczekiwania i pretensje.

uleshe napisał/a:

Jak kobieta nie jest chętna to normalny facet się zastanawia po co ona z nim jest i nie tyle chodzi o poczucie własnej wartości tylko bardziej o podstawy związku

podstawy związku? raczej powiedziałbym że szczyt, gdy we wszystkich innych sprawach wspólne życie jest udane, była taka piramida chyba Pawlowa (możliwe że źle napisałem) gdzie było takie pojęcie jak samorealizacja, to byłoby dobre porównanie.

27

Odp: uparty i niezdecydowany
nudny.trudny napisał/a:

czemu w tamtej sytuacji choroba miałaby być usprawiedliwieniem, a tutaj wymówką? jeśli łączysz kłótnię z objawami depresji, tutaj nieporozumienia z chłopakiem również miały miejsce.

Nie wiem może źle to interpretuję ale autorka napisała "mial ochote sie kochac , ale ja nie okazywałam, że chce zreszta mialam angine i zle sie czułam." . Gdyby to angina była głównym problemem to by napisała coś w stylu leżałam obłożnie chora wszędzie porozstawiane lekki a tu przychodzi on i zamiast wezwać karetkę to chce aby mu się oddała . Nieporozumienia mogą doprowadzić do depresji ale nie doprowadzą do anginy autorka nie skarży się że obniżony nastrój jest powodem impasu w ich relacji tylko mówi o anginie .

nudny.trudny napisał/a:
uleshe napisał/a:

Jak kobieta nie jest chętna to normalny facet się zastanawia po co ona z nim jest i nie tyle chodzi o poczucie własnej wartości tylko bardziej o podstawy związku

podstawy związku? raczej powiedziałbym że szczyt, gdy we wszystkich innych sprawach wspólne życie jest udane, była taka piramida chyba Pawlowa (możliwe że źle napisałem) gdzie było takie pojęcie jak samorealizacja, to byłoby dobre porównanie.

Właśnie szczytem by była samorealizacja można sobie o tym marzyć ale kiedy nie spełnione są potrzeby fizjologiczne a jedną z nich jest seks to wszystkie wyższe potrzeby w piramidzie Masłowa się nie liczą co widzimy na przykładzie przedstawionego związku autorki tematu.

28

Odp: uparty i niezdecydowany

Nie powiedziałabym, że seks jest tą podstawową potrzebą fizjologiczną tym bardziej, że bez seksu się nie umiera. Podstawową potrzebą fizjologiczną jest potrzeba choćby jedzenia, wyspania się, odziania się - ochronienia się przed chłodem.

Seks też jak dla mnie nie jest podstawą związku bo jeśli dwie osoby nie potrafią się ze sobą dogadać, nie czuja się ze sobą dobrze w codzienności to nawet "zajebisty" seks takiego związku nie uratuje. A nawet jeśli ta relacja miałby się opierać tylko na super dobrym seksie to nie byłby to już związek tylko układ. Tym bardziej, że seks to nie jedyny sposób na to aby ze sobą przyjemnie spędzić czas, nie jedyny sposób okazania sobie uczuć, czułości. Tak też sprowadzanie związku jedynie do aspektu seksualnego to straszne uproszczenie...

Natomiast jeśli wszystkie inne aspekty ich związku (potrzeby) byłyby spełnione - zaspokojone, to wtedy ten seks faktycznie mógłby być szczytem tej piramidy maslowa.

29

Odp: uparty i niezdecydowany
enya napisał/a:

Nie powiedziałabym, że seks jest tą podstawową potrzebą fizjologiczną tym bardziej, że bez seksu się nie umiera. Podstawową potrzebą fizjologiczną jest potrzeba choćby jedzenia, wyspania się, odziania się - ochronienia się przed chłodem.

Wybacz ale dyskutujesz w tym momencie z faktami. Wszystko co żyje musi jeść oddychać i rozmnażać się możesz sobie o tym myśleć co chcesz no ale tak po prostu jest i tyle.

enya napisał/a:

Seks też jak dla mnie nie jest podstawą związku bo jeśli dwie osoby nie potrafią się ze sobą dogadać, nie czuja się ze sobą dobrze w codzienności to nawet "zajebisty" seks takiego związku nie uratuje. A nawet jeśli ta relacja miałby się opierać tylko na super dobrym seksie to nie byłby to już związek tylko układ. Tym bardziej, że seks to nie jedyny sposób na to aby ze sobą przyjemnie spędzić czas, nie jedyny sposób okazania sobie uczuć, czułości. Tak też sprowadzanie związku jedynie do aspektu seksualnego to straszne uproszczenie...

Tak samo jak "zajebiste" obiady przyrządzane przez jednego z partnerów nie uratują popsutego związku. Tak samo duży bezpieczny dom. Tak samo wielki ogród z dużą ilością tlenu aby lepiej oddychać. I inne zaspokojone naturalne podstawowe potrzeby . Ale bez zaspokojenia ich te bardziej wyrafinowane się po prostu nie liczą.

enya napisał/a:

Natomiast jeśli wszystkie inne aspekty ich związku (potrzeby) byłyby spełnione - zaspokojone, to wtedy ten seks faktycznie mógłby być szczytem tej piramidy maslowa.

Wpisz sobie w googla piramida masłowa i obejrzyj grafiki i się dokształć że sex jest na dole u samej podstawy piramidy potrzeb. Rozumiem że uważasz inaczej no ale kurcze to nie ja se wymyśliłem tylko tak jest i tak on to opisał.

30 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-05-27 22:26:01)

Odp: uparty i niezdecydowany

witam enya Ciebie dawno nie było na forum:D:D
uleshe są takie sytuacje gdy bez konieczności komunikowania się widać jakie jest czyjeś samopoczucie, podane choroby mogą wiązać się z takimi objawami.

uleshe napisał/a:

Właśnie szczytem by była samorealizacja można sobie o tym marzyć ale kiedy nie spełnione są potrzeby fizjologiczne a jedną z nich jest seks to wszystkie wyższe potrzeby w piramidzie Masłowa się nie liczą co widzimy na przykładzie przedstawionego związku autorki tematu
Wpisz sobie w googla piramida masłowa i obejrzyj grafiki i się dokształć że sex jest na dole u samej podstawy piramidy potrzeb. Rozumiem że uważasz inaczej no ale kurcze to nie ja se wymyśliłem tylko tak jest i tak on to opisał

ale na górze piramidy Pawlowa jest samorealizacja i do tego to porównywałem, jaki jest sens w takim spędzaniu czasu razem, jeśli w innych obszarach jest dużo do poprawy? nie wyobrażam sobie tego

31

Odp: uparty i niezdecydowany

uleshe, no tą piramidę potrzeb stworzył facet, nic dodać, nic ująć... jest to wymowne samo w sobie.  Jeżeli ktoś woli na równi stawiać potrzebę skorzystania z kibla i potrzebę seksu to jego sprawa... Ale jeśli potrzeba seksu ma być tylko i wyłącznie potrzebą fizjologiczną, to uwierz - "ręka Ci do tego wystarczy".

Seks jak dla mnie to coś więcej niż pozbycie się napięcia...,  szczególnie jeśli to ma być relacja dwóch osób.

A wracając do tematu postu, to nie wyobrażam sobie aby mój facet miał mieć focha z powodu tego, że nie mam ochoty na seks, szczególnie jeśli byłabym chora, rozdrażniona, czy zmęczona.  A tak swoją drogą, to trudno aby autorka miała ochotę na seks biorąc pod uwagę, że ten związek jest dla niej powodem ciągłej frustracji... zatem może i  ten niepokój jej faceta jest poniekąd uzasadniony... Tylko, że zamiast się na nią obrażać, może by się zastanowił dlaczego jego dziewczyna jest rozdrażniona i sfrustrowana?

Brak porozumienia z pewnością nie sprzyja seksualnym uniesieniom.

32

Odp: uparty i niezdecydowany

ogólnie piszesz w taki sposób że nie da się nie zgodzić i generalnie to jest to co mysle tylko że lepiej napisane, niż sam byłbym w stanie, ciekawa sytuacja dla mnie:D ale ponieważ chetnie zobaczyłbym jak dyskutujesz, podjąłem wysiłek znalezienia fragmentu z którym mógłbym polemizować, i mam:D czyli piramida którą stworzył hmm facet, rozumiem że to w jakiś sposób różni się od sytuacji gdyby stworzyła ją kobieta albo zespół mieszany:)hmm a była też teoria że jeden z uczonych był kobietą chyba Kopernik, nie mam pojęcia o co tam chodziło i skąd pomysł:D ale chyba nikt nie wymyślił teorii że Pawlow mógłby być kobietą:) i pytanie co wtedy;) (gdyby okazala sie to prawda) czy piramida wymyślona przez kobietę miałaby jakieś inne aspekty możliwe do analizowania niż w przypadku gdy wynalazcą był męzczyzna;) (no bo natury samej piramidy to nie zmienia, tylko jakby osobę twórcy) hahhaha nie zdziwię się jeśli nie zrozumiecie o co mi chodzi:D

albo może jest jeszcze inaczej że różni ludzie mogą mieć indywidualną piramidę potrzeb a związek może stanowić dobre lub złe dopasowanie takowych:D ciekawe czy Pawlow o tym pomyślał i jak to badał w ogóle;) chcialem poczytać, wpisalem w google...i nie udalo mi sie znaleźć, może później spróbuje znowu:D jest artykuł pod nazwą "Hierarchia potrzeb" ale tu nie widać metody badawczej;)a na biologii trzeba sie tego uczyć i później odpowiadać na pytania może nie w zgodzie z sobą:D

na temat piramid to można by napisać więcej:)ja np. znam rodzinę która ma taki dom co wygląda jak piramida;)no może nie do końca wygląda,raczej cechuje sie pewnymi podobieństwami:)albo kiedyś mój znajomy opowiadał o piramidach w Egipcie i jakichś urządzeniach pod nimi:D i pokazywal nawet papiery na to które chyba sam narysowal:)nie pamiętam już o co chodziło ale było o czym posłuchać:D tylko jakos przestalem sie dogadywać z nim:( tu mogłyby być głosy zdziwienia, że przecież dwóch takich to powinno się dogadać bez problemu:D ale może na tym zakończę zeby nie popadać w paranoję:D (jeszcze większą)

33

Odp: uparty i niezdecydowany

To znów ja... Dzięki za wszystkie odpowiedzi, przeczytałam i niektóre wzięłam do serca.

W poniedziałek mieliśmy jechać w góry.. A wczoraj się poklocilismy.. I pewnie z wyjazdu nici. Problem polega na tym, że jak jest kłótnia to mój narzeczony milczy... Nie odzywa się, potrafi tak parę dni. Nawet jeśli to on coś zawinił. On twierdzi że kobieta musi łagodzić kłótnie, nie facet. I że woli się nie odzywać. Tak było i wczoraj... Powiedziałam mu, że brakuje mi czułości z jego strony i że chciałabym żeby mnie przytulił, on stwierdził że to ja powinnam to zrobić..(nie chodziło o sex) Więc ja na to że fajnie było by gdyby on pierwszy to zrobił.. I że nie będę go zmuszać jeśli nie chce, on na to ; że o to chodzi, w sensie że mam go nie zmuszać. Po czym ok. 3 godz nie odzywał się.
I poprostu wyszedł.
Dziś pretensje, że ja dla niego nie mam uczuć, odwrócił kota ogonem... I wyszło na to że ja jestem winna wszystkiemu.
Straciłam ochotę, na jakiekolwiek wyjazdy,  zresztą powiedział że jedzie sam.

34 Ostatnio edytowany przez Ewelina.es (2019-07-14 10:47:05)

Odp: uparty i niezdecydowany
katarzyna52 napisał/a:

To znów ja... Dzięki za wszystkie odpowiedzi, przeczytałam i niektóre wzięłam do serca.

W poniedziałek mieliśmy jechać w góry.. A wczoraj się poklocilismy.. I pewnie z wyjazdu nici. Problem polega na tym, że jak jest kłótnia to mój narzeczony milczy... Nie odzywa się, potrafi tak parę dni. Nawet jeśli to on coś zawinił. On twierdzi że kobieta musi łagodzić kłótnie, nie facet. I że woli się nie odzywać. Tak było i wczoraj... Powiedziałam mu, że brakuje mi czułości z jego strony i że chciałabym żeby mnie przytulił, on stwierdził że to ja powinnam to zrobić..(nie chodziło o sex) Więc ja na to że fajnie było by gdyby on pierwszy to zrobił.. I że nie będę go zmuszać jeśli nie chce, on na to ; że o to chodzi, w sensie że mam go nie zmuszać. Po czym ok. 3 godz nie odzywał się.
I poprostu wyszedł.
Dziś pretensje, że ja dla niego nie mam uczuć, odwrócił kota ogonem... I wyszło na to że ja jestem winna wszystkiemu.
Straciłam ochotę, na jakiekolwiek wyjazdy,  zresztą powiedział że jedzie sam.

Dziewczyno powiedz czy chcesz się męczyć tak całe życie? Ten facet ma Cię mówiąc kolokwialnie w dupie. Co by mu się stało gdyby sam przytulił albo sam załagodził konflikt? Masz 29 lat i szanse na spotkanie kogoś innego, czas leci a Ty tkwisz w takim okropnym związku. Dlaczego go nie zostawisz?

Edit: facet ten to duże dziecko, nie umie rozmawiać i się focha. Wyobraź sobie ze jesteście małżeństwem, macie dziecko a on nagle strzela focha i wyjeżdża gdzieś na kilka dni... pasuje Ci to? Jestem w szoku.

Posty [ 34 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » uparty i niezdecydowany

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024