Zakochalam sie w koledze z pracy. Starszy ponad 10 lat. Trudny czlowiek. Niedgadniony. Tendencje do rzadzenia. Rozwod na karku i jakies sprawy rodzinne.
Nie wiem co mnie opetalo, ale to bardzo silne. Oczywiscie ubzduralam sobie zapewne cos w mojej glowie, bo zuwazylam, ze zwraca na mnie swoja uwage. Tak jakby sie troche krepowal. Zdarzaja sie momenty, ze w tlumie po prostu na siebie patrzymy i te momenty trwaja. Jak widze przypadkiem ze on sie na mne po prostu gapi i nie ucieka wzrokiem kiedy ja na niego spojrze to sie troche rozplywam i czuje sie jakos tak dobrze i czuje ze on jest dobrym czlowiekiem. Jak jestesmy razem w pokoju (czasami mamy razem co do zrobienia) to po prostu rozstawia ludzi po katach. Rzadzi. Pokazuje tu bardzo mocno a kiedy ja go prosze o moment zeby o czyms porozmawiac robi przy wszystkich taki dziwny suspens, patrzy mi w oczy przez 2 min po czym odpowiada OCZYWISCIE ( takie "ZAWSZE"), to jest obcokrajowiec, wiec rozmawiamy po angielsku, no ale taki tego kontekst. Inni wyczuwaja ze cos jest na rzeczy bo on nie jest dla nikogo taki "dobry".
Ostatnio spotkalismy sie na papierosie, ta komunikacja nie jest najlepsza miedzy nami, skrepowanie z obu stron, ale dokladnie widzialam, ze obserwowal kazdy ruch moich ust, jak wkladam paierosa do buzi chcialo mi sie smiac.
Z drugiej strony jest dla mnie jednak troche oschly. Nigdy nie wymawia mojego imienia. Tylko you you and you. I need you.
Nie wiem co robic, jak sie pozbyc tego uczucia. Przeszkadza mi to w pracy, bo nie moge sie skupic.