Czasem chodzą mi po głowie różne myśli, wnioski z otaczającego świata i wtedy właśnie powstaje taki "przemyśleniowy" monolog:) Oto jeden z efektów.
Czy my kobiety za dużo sobie wyobrażamy?
Czy my kobiety za dużo sobie wyobrażamy? Czy przez to, że jesteśmy dużo bardziej uczuciowe, przekłada się to na nasze postrzeganie świata? A może nam po prostu jest łatwiej iść przez życie we własnym tworzonym przez nas, chociaż czasem złudnym, świecie. Czy to nasz sposób na przetrwanie? A może jesteśmy wiecznymi marzycielkami z głowami w chmurach, chociaż często tworzone przez nas historię nie są dla nas pozytywne i wprawiają nas w niepewność, bo my znamy „prawdę”, a ktoś twierdzi, że jest inaczej, a my wiernie trzymamy się swojej zgubnej racji, bo tak to odczuwamy. Jak to z nami kobietami jest, czy naprawdę rozbudowana wyobraźnia pomaga nam w życiu?
W własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że kij ma tutaj dwa końce i sprawa nie jest do końca jasna do określenia. Nie można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że owszem kobieca wyobraźnia i umiejętność czytania pomiędzy wierszami tej bardziej uczuciowej strony otoczenia, to największy skarb ludzkości. O zgrozo, nie można tak powiedzieć, zdecydowanie! Jak wielką burzę, by mogło to wywołać w świecie i jaką ogromną zachętą to by było dla kobiet. Mówiłyby „skoro to takie wspaniałe i potrzebne, to będziemy sobie wyobrażać bez umiaru”. Sądzę, że świat stanął by na głowie, bo nie jest gotowy na taką otwartość na pozór słabej płci. My z natury nie jesteśmy stworzone do analitycznego i chłodnego kalkulowania, u nas rządzą emocję i hormony i to stety albo niestety niezaprzeczalny zestaw naszej kobiecości. A jeśli mowa o uczuciach to sprawa nigdy nie jest jasna w 100%, nie można wyraźnie zadeklarować i pokazać tego co mamy wewnątrz, bo na tym polega emocję, że są w nas. Wiadomo jeśli jesteśmy szczęśliwi, to szczęście mamy wypisane na twarzy, gdy się zakochujemy, to swoim zachowaniem czy postawą jesteśmy w stanie to zademonstrować czy okazać, ale nigdy nie będziemy w stanie powiedzieć „to jest miłość, proszę obejrzyj ją sobie”. Skoro uczuć nie można namacalnie zobaczyć, a co za tym idzie trudniej nam je definiować czy nazywać, co tam tak naprawdę jest w środku, to jak bardzo złudne i trudne może być odbieranie świata za pomocą uczuć. I nikt nie pokusi się o osąd, że to co kobieta myśli, iż odczuwa a także wyobrażenie jakie sobie przy tym tworzy, będzie racjonalne i w pełni pokrywające się z prawdą. I odpowiadając na pytanie z tytułu „czy my kobiety za dużo sobie wyobrażamy?”, odpowiadam-owszem, bo mamy tendencję do nadinterpretacji naszych odczuć i dorabiania swoich własnych ideologii. Zapewne w tym rozważaniu nasuwa się pytanie, jaka naciągana rzeczywistość skoro mamy przecież kobiecą intuicję, która powinna nam przecież pomagać w odbieraniu świata, ale niestety ona też należy do rzeczy niematerialnych, więc bywa zawodna lub źle odbierana. Skoro tak mało wiarygodne jest często nasze interpretowanie codziennych zdarzeń czy ludzkich zachowań, to dlaczego ciągle sobie tyle wyobrażamy i dajemy się ponieść emocjom. Pierwszy i najważniejszy powód, choć może brzmi banalnie to- bo takie jesteśmy-a jak wiadomo z naturą trudno walczyć, chociaż nie jest ona nie do pokonania. Uczucia to drugie imię każdej kobiety, nawet tej najbardziej silnej i niezależnej, więc czy warto dążyć do bezimienności? Emocję dodają uroku każdej kobiecie, pod warunkiem, że potrafi nad nimi panować, a to nie taka łatwa sprawa. Burza hormonów, tsunami odczuć- codzienność każdej kobiety. Gdzie w tym wszystkim nadinterpretacja? W odbiorze, w klarownej ocenie sytuacji, bo nasze wnętrze zaburza nam racjonalne podejście do sytuacji i wtedy płyniemy na morzach naszej wyobraźni. Aby nie być gołosłownym i opierać się na czystej teorii, zobaczmy jak to wygląda w praktyce, na przykładzie, który zobrazuje damski punkt widzenia. Mężczyzna umawia się z kobietą na spotkanie, możemy nazwać to randką, żeby sytuacja nabrała bardziej jasnego obrazu, przypuśćmy, że jedzą kolację w ładnej restauracji, z dobrym jedzeniem, cichą muzyką w tle, rozmowa się klei, on jest czarujący, miły i wywołuję uśmiech na jej twarzy, ona jest piękna, śmieję się z jego żartów i stara się zrobić na nim dobre wrażenie. Mamy tutaj wspaniałą randkę z dobrą atmosferą, dwójka ludzi na pierwszy rzut oka pasujących do siebie, spędzających ze sobą czas i coraz lepiej się poznawających. Miła chwila, dobrze spędzony czas, szansa na obiecującą znajomość- można by się zastanawiać, gdzie tu jest haczyk. My kobiety owszem docenimy chwilę, która aktualnie trwa, będziemy czerpać z tego radość, ale istnieję duże prawdopodobieństwo, że włączy nam się też wyobraźnia i zaczniemy analizować. A co będziemy analizować? Chyba się nie pomylę, jeśli powiem, że wszystko- od czy on się do mnie uśmiecha, bo mu się podobam czy dlatego, że chce pójść ze mną do łóżka aż po czy będzie z niego dobry kandydat na męża i ojca. Wiadomo jest to wrzucanie wszystkich kobiet do jednego worka i zdaję sobie, że nie wszystkie tak mają albo nie zadają sobie aż tak skrajnych pytań, ale każda kobieta będzie próbowała interpretować zachowania drugiej osoby, chyba, że wyłączy myślenie, jeśli oczywiście potrafi. Czy przyczyną takiego działania jest tylko nadto emocjonalna natura kobieca? Oczywiście, że nie. Czasem tworzymy swoje wyobrażenia, bo chciałybyśmy, aby stały się one rzeczywistością, chcemy, żeby nasze odczucie jak np. że on nas kocha, nie były tylko wytworem naszej wyobraźni. I nie ma w tym chyba nic złego, bo przecież za marzenia nie każą. Ale czy za wyobrażenia można zostać ukaranym? Istnieje takie ryzyko, ponieważ wizja stworzona w naszej głowie nigdy może nie znaleźć odzwierciedlenia w świecie rzeczywistym i wtedy odczuwamy zawód i rozczarowanie. Trudno jednak twardo stąpać po ziemi, więc mimo świadomości doświadczenia negatywnych uczuć, świadomie bądź mniej podejmujemy ryzyko stworzenia sobie własnego uczuciowego punktu widzenia.
Nie zawsze jednak wyobrażamy sobie rzeczy, które są dla nas budujące i pozytywne, nawet jeśli na zawsze pozostaną tylko w świecie marzeń. Zdarzają się sytuację, że źle interpretujemy rzeczywistość albo za pochopne wnioski wysnuwamy, ale wcale nie jest to dla nas coś dobrego. Kobiety, zwłaszcza będące w różnego rodzaju związkach z mężczyznami, często nadinterpretują zachowania czy słowa swoich partnerów, dorabiając sobie przy tym historię, które pewnie nigdy nie miały miejsca, ale one tak czują. Dlaczego tak się dzieję? Przede wszystkim dziewczyny nie do końca rozumieją różnice między kobietami a mężczyznami i nie chodzi tu o różnice fizyczne, bo te widać na pierwszy rzut oka, mam na myśli sposób odbierania świata czy wyrażania uczuć. Jeśli nie dostrzegamy wzajemnych odmienności, trudniej nam zrozumieć drugą osobę, a co za tym idzie właściwie zinterpretować jej zachowanie. Kobiety często wpadają w tą pułapkę i mierzą mężczyzn swoją miarką, myśląc przy tym, że skoro on się tak zachowuje, to przyczyna jaka się za tym kryję jest istotnie taka sama jak byłaby u niej samej. I czasem nawet nie zdają sobie sprawy jak wielki błąd popełniają. Wiadomo nie każde złe przeczucie czy nadinterpretacja musi być fałszywa, na to nie ma zasady, a weryfikacja wyobrażeń z rzeczywistością również może nas zawieść, ale w tym wypadku chcemy się pomylić. Aby nie spotkać się z krytykom męskiej płci, muszę zaznaczyć, że nasze negatywne wyobrażenia nie dotyczą tylko i wyłącznie relacji z nimi. Spokojnie panowie, nie wszystko kręci się wokół Was, więc nie wszystko co złe jest z waszej przyczyny, nie wszystko co dobre też, ale to już temat na inny artykuł. W kontaktach mniej intymnych z osobami różnej płci często doszukujemy się drugiego dna, często mylnie doszukując się złych intencji, które się kryją za zachowaniem naszego towarzysza jak np. spotyka się ze mną tylko z litości, jest dla mnie tu miła, a za plecami mnie obgaduje. Kobiety czasem nadinterpretują i dorabiają sobie zupełnie niepotrzebną ideologię. Zastanówmy się, więc dlaczego tak się dzieję. Powód jaki się za tym kryję, również jest związany z naszym wnętrzem, a dokładniej z poczuciem własnej wartości. Jeśli nasza wiara w siebie jest nadszarpnięta, dużo trudniej nam jest uwierzyć w czystość intencji drugiej osoby. Często nie wierzymy, że jesteśmy po prostu dla kogoś interesujące czy warte uwagi, wątpimy w siebie, więc wątpimy też w innych. I uczucia, które mamy wobec siebie samych i fakt jak my same siebie postrzegamy sprawia, że zaburza nam to obiektywne myślenie, bo skoro myślimy tak my, to inni pewnie też tak myślą i trudno nas z tego błędu wyprowadzić.
Podsumowując swoje rozmyślania związane z odpowiedzią na pytanie czy my kobiety za dużo sobie wyobrażamy dochodzę do wniosku, że analizowanie i myślenie jest nieodłączną częścią każdej z nas i bardzo dużo starań i wysiłków trzeba podjąć, aby sprawić, żeby nasza wyobraźnia nie wprowadziła nas w pułapkę i nie zostaniemy za nią ukarane. Nie jesteśmy jednak w stanie zupełnie wyłączyć tej opcji w głowie. Podczas tych rozważań pojawiło jeszcze jedno pytanie- jak określić czy wyobrażenia, które mamy w głowie pokrywają się z rzeczywistością ? Czy jedynym wyjściem jest po prostu zapytać? A jeżeli prawda, którą usłyszymy nas rozczaruje i stwierdzimy, że jednak wołałyśmy myśleć po swojemu? Czy lepiej się oszukiwać? A może skoro już sobie wyobrażamy, to powinnyśmy dążyć do tego, żeby pragnienia czy marzenia się spełniały? A jeśli to nie zawsze od nas zależy? Nikt nie powiedział, że w życiu jest łatwo. My kobiety, każdego dnia musimy mierzyć się z dylematami, nawet jeśli nigdy nie zostaną wypowiedziane na głos a zostaną tylko i wyłącznie w naszej głowie.