Wczoraj rozmawiałam z facetem, z którym od niedawna spotykam się na luzie. Rozmowa była swobodna, coś o pracy, hobby etc. Generalnie dobrze się bawiłam, aż wyskoczył z tekstem, który mnie zaskoczył. Najpierw zapytał, jaki mam teraz kolor paznokci. Odpowiedziałam mu. On dodał, że ostatnio, jak się widzieliśmy, to widział malinowy róż, czyli zmieniłam kolor. Potem dodał, że on lubi pudrowy róż i szarość. Po czym dodał, że on teraz bardzo patrzy na dłonie.
Nie ukrywam, że wyczułam w tym złośliwość. Ogólnie miło się gadało, ale po tym tekście atmosfera padła. Zabrzmiało to trochę tak, jakbym miała zapuszczone dłonie, a naprawdę staram się o nie dbać. Mam jednak na ich punkcie kompleksy, bo jako dziecko dość głęboko skaleczyłam się i na jednym palcu mam drobną bliznę. Na dodatek pani w sklepie jubilerskim Kruka poczęstowała mnie super tekstem, gdy poprosiłam o pierścionek w rozmiarze 17: na tak grube palce pierścionków nie mamy. Ja wiem, że poza jedną koleżanką wszystkie mają rozmiar 9-12, ale bez przesady. Nie noszę żadnej biżuterii na rękach, żeby nie przykuwać uwagi do swojego słabego punktu. Ogólnie mam szczupłe dłonie, wręcz kościste, ale palce mają grubą nasadę (taki układ kości, zero tłuszczu). Na szczęście są dość długie i w ostatecznym rozrachunku wygląda to dobrze. Jednak jak przychodzi do zakupu pierścionków, to muszę brać gigantyczne rozmiary.