W Onecie wywiad ze Starowiczem w nawiązaniu do Jurnego Stefana
On chyba do tej trzeciej grupy przynależy......
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Władza działa na mężczyznę jak afrodyzjak, bo dzięki władzy czuje się dowartościowany – ma większą wartość w swojej roli męskiej. Oczywiście to nie działa tak, że mężczyzna, który byłby zamknięty w pokoju i co tydzień dostawałby większą władzę, to wzrastałoby mu libido. Władza rzeczywiście działa, ale nie w oderwaniu, a w związku z otoczeniem.
Chodzi o podziw?
Tak. Mężczyzna jest dzięki władzy podziwiany, doceniany, cieszy się większym szacunkiem. I rosną wtedy jego potrzeby seksualne. Wiadomo, że mężczyźni, którzy są przegrani, np. stracili firmę, pracę czy majątek, mają spadek popędu. A ci, którzy właśnie osiągnęli sukces, to mają wzrost. Ale jeśli już mówimy o mężczyznach, u których nastąpił wzrost libido, w swoim gabinecie spotykam trzy grupy mężczyzn. Pierwszą są ci, u których wzrost potrzeb seksualnych jest związany z afrodyzjakiem władzy. Drugą grupą są starzejący się mężczyźni, którzy nie mają władzy, ale też mają wzrost potrzeb i częstotliwości seksu.
Chodzi o „łabędzi śpiew”?
Chodzi o dowartościowanie się. Ci mężczyźni osiągnęli już wszystko, co można było. Więcej nie zarobią, bo osiągnęli pułap, którego już raczej nie można przeskoczyć ani finansowo, ani jeśli chodzi o awans czy władzę, więc więcej mogą osiągnąć już tylko w seksie.
A trzecia grupa?
Mężczyźni, których dotknęły zmiany miażdżycowe w mózgu i spowodowały, że pewne struktury odpowiadające za hamowanie popędu działają słabiej. Przychodzą do mnie rodziny i mówią: „Niech pan pomoże, bo dziadek się interesuje pokojówką. Każdą pomoc domową, jaką zatrudnimy próbuje dotykać – brzydką, ładną, wszystko mu jedno”. Albo mówią, że „obleśnie się zachowuje – obłapia już każdą kobietę i jeszcze zaczął chodzić do prostytutek”.